Recenzje
Delicje i łakocie
Kulinarna książka „Delicja i łakocie” miała swoją premierę pod koniec października 2015 roku. Kiedy tylko zobaczyłam w sieci jej okładkę, wiedziałam, że muszą ją mieć nie tylko na swojej półce, ale przede wszystkim w kuchni. Jest to bowiem zbiór pyszności, obok których ciężko przejść obojętnie, szczególnie dla takiego łasucha i wielbiciela słodkich przekąsek, jakim jestem ja.
Ogromnym plusem tejże książki jest duża ilość zdjęć. Każdy przepis jest opatrzony zdjęciem przygotowanego łakocia, na widok którego ciężko jest opanować cieknącą ślinkę. Fotografie są niezwykle apetyczne i przyjemne dla oka. Przyciągają uwagę i wzmagają chęć przygotowania tychże delicji. Po prostu kuszą! Zarówno zdjęcia, jak i cała książka jest autorstwa Pauliny Krajewskiej – eksperymentatorki kulinarnej, zajmującej się także stylizowaniem jedzenia podczas sesji zdjęciowych oraz redagowaniem przepisów dla marek i magazynów. Ta mistrzyni kuchni od 2010 roku prowadzi bloga kulinarnego Just My Delicious, któremu w 2011 roku nadano tytuł Kulinarnego Bloga Roku.
Książka podzielone jest na trzy części. W każdej z nich znajdują się apetyczne przepisy delicji i łakoci. W części pierwszej autorka uwzględnia tzw. „małe łakocie”. Znajdziemy tu m.in. przepisy na: kokosowe batony w czekoladzie, batony energetyczne, ananasy grillowane z miodem i miętą, batony ciastko-karmel-czekolada, białe krówki, pastylki z masłem orzechowym w czekoladzie, dżem z buraków, dżem z pomidorów, galaretki w cytrynie, nachosy z jabłek z masłem orzechowym i czekoladą, krówki karmelki z solą, lody z zielonej herbaty, lody z czerwonego wina, pralinki kawowe, serek homogenizowany, sezamki, smażone bezy, smażone lody, trufle z białej czekolady i wiele innych.
Część druga poświęcona jest „większym łakociom”, wśród których na uwagę zasługuje: blok waniliowy lub czekoladowy, banany smażone w kokosie, indyjska chałwa marchewkowa, chałwa z ananasa, ciepłe lody, domki baby-jagi, salceson z galaretek, tarta bez pieczenia czy tort naleśnikowy.
Część trzecia zawiera wykaz „łakoci do picia”. Znajdziemy tu przepisy na m.in.: białą czekoladę z malinami na gorąco, bubble tea, grzaniec bezalkoholowy, likier karmelowy, mleko z zieloną herbatą, mleko skondensowane zagęszczone, piwo imbirowe lub mleko dyniowe.
Wielu z nas patrząc na szereg tak niecodziennych słodkości, pomyślałoby sobie, że wymienione łakocie przyrządzić może wyłącznie doświadczony cukiernik. Nic bardziej mylnego! Byłam bardzo zaskoczona, kiedy spojrzałam na wykaz potrzebnych produktów. Jest on ograniczony do minimum. Często dany przysmak można przygotować dosłownie z kilku składników, które zazwyczaj mamy w kuchni lub możemy nabyć w najbliższym sklepie spożywczym.
Oprócz tego, autorka podaje również przybliżony czas przygotowania, ilość porcji, a czasem nawet wymiary formy. Pomaga to ocenić nasze możliwości czasowe oraz zapotrzebowanie. Ponadto każdy przepis opatrzony jest sposobem przygotowania, który opisany jest w prosty i zrozumiały sposób oraz przydatnymi sugestiami. Miłą niespodzianką dla łasuchów dbających o linię jest dodatkowy punkt, który pojawia się przy większości przepisów – wersja light. Autorka wymienia w nim zamienniki danych składników oraz sugestie pozwalające na zmniejszenie kaloryczności przygotowywanego łakocia.
„Delicje i łakocie” to piękna szata graficzna, kuszące zdjęcia i słodkie przepisy, które można zaznaczyć tasiemką. To także kulinarne szaleństwo dla dużych i małych łasuchów oraz niezbędnik dla wszystkich kochających samodzielnie przygotowane słodkości. Jestem niezmiernie szczęśliwa, że będę mogła je wszystkie wypróbować.
Ogromnym plusem tejże książki jest duża ilość zdjęć. Każdy przepis jest opatrzony zdjęciem przygotowanego łakocia, na widok którego ciężko jest opanować cieknącą ślinkę. Fotografie są niezwykle apetyczne i przyjemne dla oka. Przyciągają uwagę i wzmagają chęć przygotowania tychże delicji. Po prostu kuszą! Zarówno zdjęcia, jak i cała książka jest autorstwa Pauliny Krajewskiej – eksperymentatorki kulinarnej, zajmującej się także stylizowaniem jedzenia podczas sesji zdjęciowych oraz redagowaniem przepisów dla marek i magazynów. Ta mistrzyni kuchni od 2010 roku prowadzi bloga kulinarnego Just My Delicious, któremu w 2011 roku nadano tytuł Kulinarnego Bloga Roku.
Książka podzielone jest na trzy części. W każdej z nich znajdują się apetyczne przepisy delicji i łakoci. W części pierwszej autorka uwzględnia tzw. „małe łakocie”. Znajdziemy tu m.in. przepisy na: kokosowe batony w czekoladzie, batony energetyczne, ananasy grillowane z miodem i miętą, batony ciastko-karmel-czekolada, białe krówki, pastylki z masłem orzechowym w czekoladzie, dżem z buraków, dżem z pomidorów, galaretki w cytrynie, nachosy z jabłek z masłem orzechowym i czekoladą, krówki karmelki z solą, lody z zielonej herbaty, lody z czerwonego wina, pralinki kawowe, serek homogenizowany, sezamki, smażone bezy, smażone lody, trufle z białej czekolady i wiele innych.
Część druga poświęcona jest „większym łakociom”, wśród których na uwagę zasługuje: blok waniliowy lub czekoladowy, banany smażone w kokosie, indyjska chałwa marchewkowa, chałwa z ananasa, ciepłe lody, domki baby-jagi, salceson z galaretek, tarta bez pieczenia czy tort naleśnikowy.
Część trzecia zawiera wykaz „łakoci do picia”. Znajdziemy tu przepisy na m.in.: białą czekoladę z malinami na gorąco, bubble tea, grzaniec bezalkoholowy, likier karmelowy, mleko z zieloną herbatą, mleko skondensowane zagęszczone, piwo imbirowe lub mleko dyniowe.
Wielu z nas patrząc na szereg tak niecodziennych słodkości, pomyślałoby sobie, że wymienione łakocie przyrządzić może wyłącznie doświadczony cukiernik. Nic bardziej mylnego! Byłam bardzo zaskoczona, kiedy spojrzałam na wykaz potrzebnych produktów. Jest on ograniczony do minimum. Często dany przysmak można przygotować dosłownie z kilku składników, które zazwyczaj mamy w kuchni lub możemy nabyć w najbliższym sklepie spożywczym.
Oprócz tego, autorka podaje również przybliżony czas przygotowania, ilość porcji, a czasem nawet wymiary formy. Pomaga to ocenić nasze możliwości czasowe oraz zapotrzebowanie. Ponadto każdy przepis opatrzony jest sposobem przygotowania, który opisany jest w prosty i zrozumiały sposób oraz przydatnymi sugestiami. Miłą niespodzianką dla łasuchów dbających o linię jest dodatkowy punkt, który pojawia się przy większości przepisów – wersja light. Autorka wymienia w nim zamienniki danych składników oraz sugestie pozwalające na zmniejszenie kaloryczności przygotowywanego łakocia.
„Delicje i łakocie” to piękna szata graficzna, kuszące zdjęcia i słodkie przepisy, które można zaznaczyć tasiemką. To także kulinarne szaleństwo dla dużych i małych łasuchów oraz niezbędnik dla wszystkich kochających samodzielnie przygotowane słodkości. Jestem niezmiernie szczęśliwa, że będę mogła je wszystkie wypróbować.
jejŚwiat Katarzyna Łukijaniuk
Delicje i łakocie
„Delicje i łakocie” to książka pełna przeróżnych przepisów na różne słodkości.
Publikacje wita nas swą różnobarwnością, ilustracjami/zdjęciami. Widać tu swoistą zabawę kolorem różne części pozycji mają inny kolor przewodni. Nie jest więc nudna czy jednostajna. Zaprasza kolorem i to działa, przynajmniej na mnie. Miło mi się zagląda do tak zrobionej książki z przepisami. Nie straszy surowością, oj nie…
Wydaje się być solidnie zrobiona i nie dotyczy to tylko sposobu połączenia kartek. Mamy tu twardą oprawę co wydaje się gwarantem, że książka więcej i dłużej wytrzyma. Szczególnie w warunkach kuchennych. Dodatkowym atutem (w moich oczach ogromnym) jest to, że posiada wstążkę/zakładkę. W tego typu publikacjach jest to wręcz atrybut niezbędny bo w bardziej tłocznych kuchniach wiele się dzieje i nie trudno jest zamknąć książkę i wówczas może być problem gdy nie ma takiej zakładki.
„Delicje i łakocie” to nie jest cienka publikacja, co za tym idzie znajduje się w niej wiele przeróżnych przepisów. Odnaleźć tu można ciekawe pomysły na trochę większe lub mniejsze co nie co na przykład na Białe krówki czy Pieczony custard z mleka skondensowanego. Niektóre receptury są bardziej wymyślne niektóre o przyzwoitym stopniu trudności, które może spróbować zrobić nawet laik zaczynający swą przygodę z robieniem słodkości.
Niektóre zamieszczone tu pomysły na łakocie już znałam w wersji z „maminego-babcinego przepiśnika” z innymi spotkałam się po raz pierwszy. Jest tu spory wybór receptur trudnych, dość trudnych i możliwych do wykonania nawet z niewielką cukierniczą wiedzą. Różnią się one nie tylko stopniem trudności a co za tym idzie coś dla siebie powinien znaleźć każdy łasuch. Uważać powinny osoby, które są wrażliwe na zapachy. Po zakupie warto na jakiś czas odłożyć książkę by straciła swój nazwijmy to „nowy zapach”. Jest on dość intensywny i początkowo może razić.
„Delicje i łakocie” to publikacja gdzie w jednym miejscu możemy odnaleźć wiele różnych pomysłów na coś dobrego. Dzięki temu można w dość krótkim czasie, nawet bez dostępu do internetu wybrać ten, który na daną chwilę najbardziej do nas przemawia i zaraz się za niego zabrać. Problemem mogą być czasami składniki bo nie każdy zawsze w domu ma zapas na przykład ryżu preparowanego, krówek, mleka skondensowanego, mleka kokosowego czy tapioki. W takim wypadku warto przed robieniem zakupów zastanowić się co mogłoby nam się przydać, na co może przyjść nam ochota.
Publikacje wita nas swą różnobarwnością, ilustracjami/zdjęciami. Widać tu swoistą zabawę kolorem różne części pozycji mają inny kolor przewodni. Nie jest więc nudna czy jednostajna. Zaprasza kolorem i to działa, przynajmniej na mnie. Miło mi się zagląda do tak zrobionej książki z przepisami. Nie straszy surowością, oj nie…
Wydaje się być solidnie zrobiona i nie dotyczy to tylko sposobu połączenia kartek. Mamy tu twardą oprawę co wydaje się gwarantem, że książka więcej i dłużej wytrzyma. Szczególnie w warunkach kuchennych. Dodatkowym atutem (w moich oczach ogromnym) jest to, że posiada wstążkę/zakładkę. W tego typu publikacjach jest to wręcz atrybut niezbędny bo w bardziej tłocznych kuchniach wiele się dzieje i nie trudno jest zamknąć książkę i wówczas może być problem gdy nie ma takiej zakładki.
„Delicje i łakocie” to nie jest cienka publikacja, co za tym idzie znajduje się w niej wiele przeróżnych przepisów. Odnaleźć tu można ciekawe pomysły na trochę większe lub mniejsze co nie co na przykład na Białe krówki czy Pieczony custard z mleka skondensowanego. Niektóre receptury są bardziej wymyślne niektóre o przyzwoitym stopniu trudności, które może spróbować zrobić nawet laik zaczynający swą przygodę z robieniem słodkości.
Niektóre zamieszczone tu pomysły na łakocie już znałam w wersji z „maminego-babcinego przepiśnika” z innymi spotkałam się po raz pierwszy. Jest tu spory wybór receptur trudnych, dość trudnych i możliwych do wykonania nawet z niewielką cukierniczą wiedzą. Różnią się one nie tylko stopniem trudności a co za tym idzie coś dla siebie powinien znaleźć każdy łasuch. Uważać powinny osoby, które są wrażliwe na zapachy. Po zakupie warto na jakiś czas odłożyć książkę by straciła swój nazwijmy to „nowy zapach”. Jest on dość intensywny i początkowo może razić.
„Delicje i łakocie” to publikacja gdzie w jednym miejscu możemy odnaleźć wiele różnych pomysłów na coś dobrego. Dzięki temu można w dość krótkim czasie, nawet bez dostępu do internetu wybrać ten, który na daną chwilę najbardziej do nas przemawia i zaraz się za niego zabrać. Problemem mogą być czasami składniki bo nie każdy zawsze w domu ma zapas na przykład ryżu preparowanego, krówek, mleka skondensowanego, mleka kokosowego czy tapioki. W takim wypadku warto przed robieniem zakupów zastanowić się co mogłoby nam się przydać, na co może przyjść nam ochota.
swiatairi.blogspot.com Airi
Domowe wypieki
W miniony weekend zaszyłam się w kuchni, by wypróbować kilka ciekawych przepisów z dwóch fantastycznych książek: „Domowe wypieki” Joanny Niedobeckiej i „Delicje i łakocie” Pauliny Krajewskiej. Dzisiaj przybliżę Wam pierwszą z tych pozycji. Uwaga – nie czytać przed śniadaniem, grozi potrzebą otwarcia lodówki…
Jako wielbicielka domowych wypieków, moja kuchenna biblioteczka liczy kilka pokaźnych tomów, a w każdym z nich znajdują się przepisy, do których chętnie wracam. Z „Domowymi wypiekami” jest ten problem, że… mam ochotę zrobić z niej wszystko, dosłownie! Dlatego nie potrafię wskazać, do czego dokładnie chciałabym wracać. Właściwe, kiedy szukałam przepisów, od których zacznę pieczenie, nie potrafiłam się zdecydować – wszystko w niej jest tak apetyczne! Z czystym sumieniem mogę powiedzieć, że spośród książek kucharskich tego rodzaju, bije inne na głowę. Jeśli chodzi o ciasta, jest moim numerem jeden. Przepisy w niej zawarte są bardzo efektowne, stosunkowo proste, smaczne i… bardzo kaloryczne! Kiedy przygotowuję serię nieznanych mi dań z nowych książek kucharskich, raczej rzadko zdarza się, by każde wyszło, było wizualnie ładne i zadowalało smakiem. W tym przypadku ciasta są niezwykle aromatyczne, ale przede wszystkim są smaczne, i to bardzo, o czym zaświadczyć może spora grupa ich testerów. A nie trzeba wspominać, że zadowolenie kubków smakowych dziesięciu osób jednocześnie, nie jest sprawą prostą.
O tym, jakie były efekty moich kulinarnych eksperymentów z książką „Domowe wypieki” możecie się przekonać na podstawie zdjęć. Patrząc na to, co znalazłam w książce wiem, że na tegoroczne święta na naszym stole pojawią się same cukiernicze nowości, bo do sprawdzenia zostało wiele tortów, serników, ciast, ciasteczek, pralinek i trufli… Fajne jest to, że książkę rozpoczyna trzydzieści kilka stron poświęconych praktycznym, podstawowym poradom, co może być niezwykle przydatne dla wszystkich początkujących cukierników. Bardzo podobają mi się też pomysły dotyczące zdobienia. Często mam problem z oryginalnym udekorowaniem ciasta, a wiem, że mogłoby wyglądać bardziej zachęcająco. Autorka podsuwa sporo koncepcji, na które sama bym nie wpadła, a to dla mnie kolejny duży plus tej pozycji. Proponuje m.in. wykorzystanie folii bąbelkowej… Może brzmi dziwnie, ale jaki efekt!
Ponieważ zbliżają się Święta Bożego Narodzenia, niedługo wszyscy zaczną szykować świąteczne menu. Jeżeli chcecie, by na Waszych stołach pojawiło się nowe, budzące podziw ciasto, koniecznie zainteresujcie się tą książką! To także doskonały pomysł na prezent dla kogoś, kto lubi kulinarne zmagania. „Domowe wypieki” są wydane w ładnej twardej okładce, z czerwoną tasiemką, którą można zaznaczyć wybrany przepis. Ponadto kartki są dosyć sztywne i grube, co akurat w moim odczuciu, jest dużą zaletą jeżeli mowa o książkach kucharskich, do których się często wraca.
Jako wielbicielka domowych wypieków, moja kuchenna biblioteczka liczy kilka pokaźnych tomów, a w każdym z nich znajdują się przepisy, do których chętnie wracam. Z „Domowymi wypiekami” jest ten problem, że… mam ochotę zrobić z niej wszystko, dosłownie! Dlatego nie potrafię wskazać, do czego dokładnie chciałabym wracać. Właściwe, kiedy szukałam przepisów, od których zacznę pieczenie, nie potrafiłam się zdecydować – wszystko w niej jest tak apetyczne! Z czystym sumieniem mogę powiedzieć, że spośród książek kucharskich tego rodzaju, bije inne na głowę. Jeśli chodzi o ciasta, jest moim numerem jeden. Przepisy w niej zawarte są bardzo efektowne, stosunkowo proste, smaczne i… bardzo kaloryczne! Kiedy przygotowuję serię nieznanych mi dań z nowych książek kucharskich, raczej rzadko zdarza się, by każde wyszło, było wizualnie ładne i zadowalało smakiem. W tym przypadku ciasta są niezwykle aromatyczne, ale przede wszystkim są smaczne, i to bardzo, o czym zaświadczyć może spora grupa ich testerów. A nie trzeba wspominać, że zadowolenie kubków smakowych dziesięciu osób jednocześnie, nie jest sprawą prostą.
O tym, jakie były efekty moich kulinarnych eksperymentów z książką „Domowe wypieki” możecie się przekonać na podstawie zdjęć. Patrząc na to, co znalazłam w książce wiem, że na tegoroczne święta na naszym stole pojawią się same cukiernicze nowości, bo do sprawdzenia zostało wiele tortów, serników, ciast, ciasteczek, pralinek i trufli… Fajne jest to, że książkę rozpoczyna trzydzieści kilka stron poświęconych praktycznym, podstawowym poradom, co może być niezwykle przydatne dla wszystkich początkujących cukierników. Bardzo podobają mi się też pomysły dotyczące zdobienia. Często mam problem z oryginalnym udekorowaniem ciasta, a wiem, że mogłoby wyglądać bardziej zachęcająco. Autorka podsuwa sporo koncepcji, na które sama bym nie wpadła, a to dla mnie kolejny duży plus tej pozycji. Proponuje m.in. wykorzystanie folii bąbelkowej… Może brzmi dziwnie, ale jaki efekt!
Ponieważ zbliżają się Święta Bożego Narodzenia, niedługo wszyscy zaczną szykować świąteczne menu. Jeżeli chcecie, by na Waszych stołach pojawiło się nowe, budzące podziw ciasto, koniecznie zainteresujcie się tą książką! To także doskonały pomysł na prezent dla kogoś, kto lubi kulinarne zmagania. „Domowe wypieki” są wydane w ładnej twardej okładce, z czerwoną tasiemką, którą można zaznaczyć wybrany przepis. Ponadto kartki są dosyć sztywne i grube, co akurat w moim odczuciu, jest dużą zaletą jeżeli mowa o książkach kucharskich, do których się często wraca.
Kulturantki.pl Ewa; 2015-12-08
Domowe wypieki
„Domowe wypieki” to ciężka książka, ale jedynie jeśli chodzi o jej wagę. Nie jest jednak strasznie ciężka, ale swoje waży.
Publikacja wydaje się być solidnie zrobiona. Ma również twardą oprawę oraz wstążkę/zakładkę, która jest bardzo pomocna i dzięki niej można wygodniej korzystać z pozycji. Książka jest kolorowa, przyjazna dla oka. Nie razi a zaprasza swą różnobarwnością.
Znaleźć tu można przeróżne przepisy. Takie, które się przydadzą i na co dzień i od święta. Do tego można odnaleźć tu również ich wersje bezglutenowe, co jest miłym ukłonem dla osób, które unikają bądź nie mogą jeść produktów z glutenem. Co może oszczędzić im czas w przerabianiu tychże przepisów.
Są tu propozycje przygotowania i serników i tortów oraz ciasteczek czy pralin. Można więc wybierać i przebierać. A do tego odnaleźć tu można przeróżne pomocne porady. Wszystko jest napisane w prosty i przejrzysty sposób, do tego dość dokładnie opisane co ułatwia samodzielne działanie.
„Domowe wypieki” do spora pozycja zawierająca przeróżne przepisy. W niej coś dla siebie powinien znaleźć każdy amator słodkości, ktoś mający tak zwane „słodkie zęby”. Książka więc nie tylko ładnie i przyjemnie wygląda, ale również pomaga w przyrządzaniu własnych wypieków nie tylko poprzez przepisy, ale również porady.
Jest to publikacja, która została stworzona z pieczołowitością, a przynajmniej takie pozostawia wrażenie. Przygotowana nie tylko od strony merytorycznej ale również wizualnej i vice versa. Myślę, że kto tylko chce spróbować swoich sił w wypiekach może zajrzeć do tej publikacji i popróbować wykonać przedstawione tu propozycje.
Smacznego :)
Publikacja wydaje się być solidnie zrobiona. Ma również twardą oprawę oraz wstążkę/zakładkę, która jest bardzo pomocna i dzięki niej można wygodniej korzystać z pozycji. Książka jest kolorowa, przyjazna dla oka. Nie razi a zaprasza swą różnobarwnością.
Znaleźć tu można przeróżne przepisy. Takie, które się przydadzą i na co dzień i od święta. Do tego można odnaleźć tu również ich wersje bezglutenowe, co jest miłym ukłonem dla osób, które unikają bądź nie mogą jeść produktów z glutenem. Co może oszczędzić im czas w przerabianiu tychże przepisów.
Są tu propozycje przygotowania i serników i tortów oraz ciasteczek czy pralin. Można więc wybierać i przebierać. A do tego odnaleźć tu można przeróżne pomocne porady. Wszystko jest napisane w prosty i przejrzysty sposób, do tego dość dokładnie opisane co ułatwia samodzielne działanie.
„Domowe wypieki” do spora pozycja zawierająca przeróżne przepisy. W niej coś dla siebie powinien znaleźć każdy amator słodkości, ktoś mający tak zwane „słodkie zęby”. Książka więc nie tylko ładnie i przyjemnie wygląda, ale również pomaga w przyrządzaniu własnych wypieków nie tylko poprzez przepisy, ale również porady.
Jest to publikacja, która została stworzona z pieczołowitością, a przynajmniej takie pozostawia wrażenie. Przygotowana nie tylko od strony merytorycznej ale również wizualnej i vice versa. Myślę, że kto tylko chce spróbować swoich sił w wypiekach może zajrzeć do tej publikacji i popróbować wykonać przedstawione tu propozycje.
Smacznego :)
swiatairi.blogspot.com Airi; 2016-01-20
Trening mózgu. 50 zadań wzmacniających lewą i prawą półkulę
Czy zdarza się, że macie problemy z przypomnieniem sobie czegoś ważnego? Warto pomyśleć nad treningiem pamięci! Dzięki uprzejmości Wydawnictwa Helion, miałam i mam przyjemność pracować nad swoją koncentracją i pamięcią z kilkoma fantastycznymi książkami, które dzisiaj chcę przybliżyć. Choć wyglądają dosyć niepozornie, bo każda ma średnio sto stron, są niesamowicie wciągające i stanowią ciekawy pomysł na kreatywne spędzenie czasu wolnego.
Pierwsza z nich to „Pamięć doskonała! 50 łamigłówek, które wytrenują Twój mózg i pozwolą Ci zapamiętać wszystko.” Charlesa Philipsa. Poza „Pamięcią doskonałą!” otrzymałam inne dwie książki tego samego autora „Trening mózgu. 50 zadań wzmacniających równowagę lewej i prawej półkuli” i „Trening mózgu. 50 zadań wzmacniających lewą i prawą półkulę”. Ponieważ wszystkie trzy pozycje stanowią pewną zazębiającą się całość, postanowiłam stworzyć jedną recenzję, w której będą przybliżone wszystkie trzy.
Zacznę od „Pamięci doskonałej!”, która zawiera sporo wskazówek, ćwiczeń i praktycznych informacji. Jeżeli solidnie przyłożycie się do zadań, to jednocześnie będą stanowiły świetną zabawę, trening dla mózgu i… spory wysiłek. Przyznam szczerze, że potrafią zmęczyć (pozytywnie!). Wymagają idealnego skupienia, wytężenia umysłu i cierpliwości. W zależności od tego, jak dobra jest Wasza pamięć, ich wyniki będą lepsze lub gorsze. Nie ma się jednak czym przejmować, trening czyni mistrza, a ćwiczenia są przygotowane w taki sposób, że ręczę za to, że po wykonaniu wszystkich zadań w książce, Wasza pamięć będzie na wyższym niż początkowo poziomie. Pamięć powinni ćwiczyć nie tylko uczniowie, studenci, czy zdający prawo jazdy. Doskonała pamięć może być pomocna w codziennym funkcjonowaniu, negocjacjach biznesowych itp.
Już na wstępie autor porównuje ludzi sprzed wieków z nami. Nasi przodkowie nie mieli wyjścia, mogli liczyć jedynie na swoją pamięć, wszystko było przekazywane ustnie. Wobec tego ich pamięć była stale trenowana. A my? Mamy kartki, kalkulatory, telefony, komputery i inne zdobycze techniki, które służą pomocą w razie problemów z pamięcią. Książka „Pamięć doskonała!” jest skonstruowana w taki sposób, że łatwo można zweryfikować postępy, jakie osiągnięto przy rozwiązywaniu łamigłówek. Na wstępie poruszane są takie kwestie jak przedstawienie procesu zapamiętywania, wpływ snu na pamięć i fałszywe wspomnienia (kiedy mamy wrażenie, że coś pamiętamy, a w ogóle nie miało to miejsca).Następnie znajduje się test, który sprawdza, w jakim stanie jest pamięć osoby, która zasiada do książki. Dopiero po nim jest cała seria zadań, które mają wzmacniać pamięć. Obrazują one różne techniki pamięciowe m.in. stosowane przez starożytnych kapłanów w Indiach, Greków i Rzymian. Na końcu poza odpowiedziami i wskazówkami, znajduje się jeszcze jeden test – rzec można ewaluacyjny, który pozwoli na porównanie stanu pamięci przed i po zapoznaniu się z książką i proponowanymi przez autora metodami.
Podobnie jak w „Pamięci doskonałej!” w obu „Treningach mózgu” są testy wstępne, potem seria pięćdziesięciu łamigłówek, odpowiedzi i kolejny test – sprawdzający postępy. Łamigłówki są na kilku poziomach i zostały podzielone na dwie części, te poświęcone prawej półkuli i te, które mają trenować lewą półkulę. Na wstępie obu książek autor omawia to, na czym polega podział na prawą i lewą półkulę, jak wygląda rozwiązywanie zadań, kto na co powinien zwracać większą uwagę, w zależności od swoich umiejętności i sposobu podejścia do rozwiązywania problemów. Lewą półkulę mają lepiej rozwiniętą osoby, które cechuje logiczne, matematyczne i racjonalne myślenie, czyli m.in. naukowcy. Z kolei prawa półkula lepiej rozwinięta jest u osób kreatywnych, które kierują się intuicją i dobrze radzą sobie z zadaniami o charakterze wizualnym, czyli np. artyści. Rozpoznajecie w tych opisach swoje własne cechy? A co powiecie na to, by podrasować możliwości drugiej półkuli? Właśnie z tego względu autor tak skonstruował podział łamigłówek.
Zadanie i ankieta wstępna z całą pewnością została zrobiona prawidłowo i rzetelnie. Rozwiązywałam je ja i rozwiązywał je mój mąż. Jak łatwo się domyślić, w moim przypadku przewagę uzyskuje prawa półkula, tymczasem moja druga to typowo ścisły umysł, co także testy potwierdziły. Dzięki temu mogliśmy sprawdzić łamigłówki dwutorowo, z większym naciskiem na zadania, które mają usprawnić nasze „słabsze” półkule. Świetna zabawa! Na pewno spodobają się wszystkim osobom, które lubią sudoku, krzyżówki, diagramy i zagadki. Doskonały pomysł na spędzenie czasu wolnego i jednocześnie wspieranie możliwości swojego umysłu.
Każdą z trzech książek można czytać i rozwiązywać niezależnie od siebie, ale jak powiedziałam na początku, fajnie się uzupełniają, stanowiąc wciągającą całość i ręczę za to, że jeżeli zakończycie jedną, z chęcią sięgnięcie po kolejną. Szukacie pomysłu na nowe hobby, chcecie się rozwijać i bawić jednocześnie? Koniecznie sięgnijcie po łamigłówki Charlesa Philipsa!
Pierwsza z nich to „Pamięć doskonała! 50 łamigłówek, które wytrenują Twój mózg i pozwolą Ci zapamiętać wszystko.” Charlesa Philipsa. Poza „Pamięcią doskonałą!” otrzymałam inne dwie książki tego samego autora „Trening mózgu. 50 zadań wzmacniających równowagę lewej i prawej półkuli” i „Trening mózgu. 50 zadań wzmacniających lewą i prawą półkulę”. Ponieważ wszystkie trzy pozycje stanowią pewną zazębiającą się całość, postanowiłam stworzyć jedną recenzję, w której będą przybliżone wszystkie trzy.
Zacznę od „Pamięci doskonałej!”, która zawiera sporo wskazówek, ćwiczeń i praktycznych informacji. Jeżeli solidnie przyłożycie się do zadań, to jednocześnie będą stanowiły świetną zabawę, trening dla mózgu i… spory wysiłek. Przyznam szczerze, że potrafią zmęczyć (pozytywnie!). Wymagają idealnego skupienia, wytężenia umysłu i cierpliwości. W zależności od tego, jak dobra jest Wasza pamięć, ich wyniki będą lepsze lub gorsze. Nie ma się jednak czym przejmować, trening czyni mistrza, a ćwiczenia są przygotowane w taki sposób, że ręczę za to, że po wykonaniu wszystkich zadań w książce, Wasza pamięć będzie na wyższym niż początkowo poziomie. Pamięć powinni ćwiczyć nie tylko uczniowie, studenci, czy zdający prawo jazdy. Doskonała pamięć może być pomocna w codziennym funkcjonowaniu, negocjacjach biznesowych itp.
Już na wstępie autor porównuje ludzi sprzed wieków z nami. Nasi przodkowie nie mieli wyjścia, mogli liczyć jedynie na swoją pamięć, wszystko było przekazywane ustnie. Wobec tego ich pamięć była stale trenowana. A my? Mamy kartki, kalkulatory, telefony, komputery i inne zdobycze techniki, które służą pomocą w razie problemów z pamięcią. Książka „Pamięć doskonała!” jest skonstruowana w taki sposób, że łatwo można zweryfikować postępy, jakie osiągnięto przy rozwiązywaniu łamigłówek. Na wstępie poruszane są takie kwestie jak przedstawienie procesu zapamiętywania, wpływ snu na pamięć i fałszywe wspomnienia (kiedy mamy wrażenie, że coś pamiętamy, a w ogóle nie miało to miejsca).Następnie znajduje się test, który sprawdza, w jakim stanie jest pamięć osoby, która zasiada do książki. Dopiero po nim jest cała seria zadań, które mają wzmacniać pamięć. Obrazują one różne techniki pamięciowe m.in. stosowane przez starożytnych kapłanów w Indiach, Greków i Rzymian. Na końcu poza odpowiedziami i wskazówkami, znajduje się jeszcze jeden test – rzec można ewaluacyjny, który pozwoli na porównanie stanu pamięci przed i po zapoznaniu się z książką i proponowanymi przez autora metodami.
Podobnie jak w „Pamięci doskonałej!” w obu „Treningach mózgu” są testy wstępne, potem seria pięćdziesięciu łamigłówek, odpowiedzi i kolejny test – sprawdzający postępy. Łamigłówki są na kilku poziomach i zostały podzielone na dwie części, te poświęcone prawej półkuli i te, które mają trenować lewą półkulę. Na wstępie obu książek autor omawia to, na czym polega podział na prawą i lewą półkulę, jak wygląda rozwiązywanie zadań, kto na co powinien zwracać większą uwagę, w zależności od swoich umiejętności i sposobu podejścia do rozwiązywania problemów. Lewą półkulę mają lepiej rozwiniętą osoby, które cechuje logiczne, matematyczne i racjonalne myślenie, czyli m.in. naukowcy. Z kolei prawa półkula lepiej rozwinięta jest u osób kreatywnych, które kierują się intuicją i dobrze radzą sobie z zadaniami o charakterze wizualnym, czyli np. artyści. Rozpoznajecie w tych opisach swoje własne cechy? A co powiecie na to, by podrasować możliwości drugiej półkuli? Właśnie z tego względu autor tak skonstruował podział łamigłówek.
Zadanie i ankieta wstępna z całą pewnością została zrobiona prawidłowo i rzetelnie. Rozwiązywałam je ja i rozwiązywał je mój mąż. Jak łatwo się domyślić, w moim przypadku przewagę uzyskuje prawa półkula, tymczasem moja druga to typowo ścisły umysł, co także testy potwierdziły. Dzięki temu mogliśmy sprawdzić łamigłówki dwutorowo, z większym naciskiem na zadania, które mają usprawnić nasze „słabsze” półkule. Świetna zabawa! Na pewno spodobają się wszystkim osobom, które lubią sudoku, krzyżówki, diagramy i zagadki. Doskonały pomysł na spędzenie czasu wolnego i jednocześnie wspieranie możliwości swojego umysłu.
Każdą z trzech książek można czytać i rozwiązywać niezależnie od siebie, ale jak powiedziałam na początku, fajnie się uzupełniają, stanowiąc wciągającą całość i ręczę za to, że jeżeli zakończycie jedną, z chęcią sięgnięcie po kolejną. Szukacie pomysłu na nowe hobby, chcecie się rozwijać i bawić jednocześnie? Koniecznie sięgnijcie po łamigłówki Charlesa Philipsa!
Kulturantki.pl Ewa; 2016-01-09