Recenzje
Fotografia przyrodnicza dla wytrwałych. Jak skutecznie fotografować
Poradników fotografowania zwierząt ukazało się na polskim rynku księgarskim kilka. Rzadkością jest jednak pozycja odnosząca się do polskiej przyrody i prezentująca sekrety fotografowania rodzimych gatunków.
Wydana nakładem wydawnictwa Helion „Fotografia przyrodnicza dla wytrwałych. Jak skutecznie fotografować zwierzęta” jest poradnikiem rodzimym od A do Z. Napisana przez Henryka Janowskiego i Rafała Gawełdę książka omawia techniki i metody fotografowania ptaków i ssaków występujących na terenie Polski. Owszem, znaczna część zawartych tu informacji i porad jest uniwersalna i sprawdzi się w każdym regionie świata, ale tutaj dodatkowo mamy podpowiedzi związane ze zwyczajami rodzimych gatunków fauny.
Zacznijmy od podstaw
W książce znajdziemy zarówno sugestie co do wyboru sprzętu potrzebnego w fotografii przyrodniczej, jak i omówienie sposobów radzenia sobie z różnymi gatunkami zwierząt w różnych porach roku i różnych sceneriach. Mamy tu omówione kwestie związane z budową kilku typów czatowni (stałej, przenośnej, a także pływającej), jak również wskazówki dotyczące stworzenia sobie „safari” we własnym ogródku.
Sporo uwagi poświęcono zagadnieniom związanym z optymalnym ubiorem fotografa – zarówno pod kątem skuteczności maskowania, jak i komfortu długiego czekania na „strzał”. Autorzy przedstawili też kluczowe informacje na temat zachowania różnych gatunków ptaków i ssaków, które są ważne dla udanej obserwacji.
Polska przyroda
Dużym atutem książki jest osadzenie jej w rodzimych realiach. Nie czytamy o sekretach fotografowania hien, szakali czy pum, ale lisów, borsuków i świstaków. Przytaczane przez autora historie o porażkach prowadzących do sukcesu – jak np. w przypadku pysznej historii o świstakach (s. 166-171) nie tylko są lekturą ciekawą, ale też dającą się bezpośrednio przełożyć na praktyczną wiedzę. Nie zabrakło sugestii, w jakich regionach Polski warto szukać konkretnych gatunków zwierząt.
Autorzy zwracają także uwagę na kwestie etyczne. Na samym początku znajdziemy „Kodeks etyczny fotografa przyrody”, później odnoszą się do takich kwestii jak fotografowanie zwierząt trzymanych w niewoli jako dzikich czy nęcenie żywą przynętą. W późniejszych rozdziałach odnoszą się do zasad, jakich trzeba przestrzegać fotografując w polskich parkach narodowych, a także zwracają uwagę, aby nie podejmować działań mogących narazić zwierzęta (zwłaszcza młode) na niebezpieczeństwo.
Minus sprzętowy
Słabym punktem książki jest rozdział z poradami dotyczącymi wyboru aparatu. Autorzy słusznie zwracają uwagę, że kluczowymi parametrami będzie matryca dająca dobrej jakości obraz na wysokim ISO oraz sprawny autofokus. Tym bardziej dziwi zakwalifikowanie do aparatów spełniających wymogi fotografii przyrodniczej prehistorycznych Canonów 10D, 20D i 30D oraz Nikonów D100 i D200, przy jednoczesnym zdecydowanym wykluczeniu serii trzycyfrowej Canona i czterocyfrowej Nikona. Jednak matryca i 19 punktów krzyżowych w Canonie 760D radzą sobie „odrobinę” lepiej niż ich odpowiedniki w 10D czy D100.
Nie ma takich kontrowersji w części doradzającej wybór obiektywów, statywów, głowic i plecaków. Trzeba jednak mieć na uwadze, że wszelkie porady sprzętowe w książkach starzeją się najszybciej.
To nie album, a szkoda…
Fotografii w książce jest bardzo dużo, jednak zdecydowana większość z nich została wydrukowana w niewielkim rozmiarze. Z jednej strony dzięki temu zmieściło się więcej materiału ilustracyjnego dla omawianych zagadnień, z drugiej jednak strony wiele z tych fotografii jest pierwszej urody i zasługuje na większy format. No cóż, nie ma wątpliwości, że książka została pomyślana jako poradnik, a nie album.
Trudno nie porównywać recenzowanej książki z również osadzoną w polskich realiach „Fotografujemy ptaki” Grzegorza i Tomasza Kłosowskich. Jednak te książki bardziej się uzupełniają niż konkurują ze sobą. „Fotografia przyrodnicza dla wytrwałych” omawia szerszy zakres zagadnień (m.in. fotografowanie ssaków), prezentuje unikatowe autorskie doświadczenia i niestandardowe pomysły na radzenie sobie w różnych przyrodniczych sytuacjach. Polecam!
Wydana nakładem wydawnictwa Helion „Fotografia przyrodnicza dla wytrwałych. Jak skutecznie fotografować zwierzęta” jest poradnikiem rodzimym od A do Z. Napisana przez Henryka Janowskiego i Rafała Gawełdę książka omawia techniki i metody fotografowania ptaków i ssaków występujących na terenie Polski. Owszem, znaczna część zawartych tu informacji i porad jest uniwersalna i sprawdzi się w każdym regionie świata, ale tutaj dodatkowo mamy podpowiedzi związane ze zwyczajami rodzimych gatunków fauny.
Zacznijmy od podstaw
W książce znajdziemy zarówno sugestie co do wyboru sprzętu potrzebnego w fotografii przyrodniczej, jak i omówienie sposobów radzenia sobie z różnymi gatunkami zwierząt w różnych porach roku i różnych sceneriach. Mamy tu omówione kwestie związane z budową kilku typów czatowni (stałej, przenośnej, a także pływającej), jak również wskazówki dotyczące stworzenia sobie „safari” we własnym ogródku.
Sporo uwagi poświęcono zagadnieniom związanym z optymalnym ubiorem fotografa – zarówno pod kątem skuteczności maskowania, jak i komfortu długiego czekania na „strzał”. Autorzy przedstawili też kluczowe informacje na temat zachowania różnych gatunków ptaków i ssaków, które są ważne dla udanej obserwacji.
Polska przyroda
Dużym atutem książki jest osadzenie jej w rodzimych realiach. Nie czytamy o sekretach fotografowania hien, szakali czy pum, ale lisów, borsuków i świstaków. Przytaczane przez autora historie o porażkach prowadzących do sukcesu – jak np. w przypadku pysznej historii o świstakach (s. 166-171) nie tylko są lekturą ciekawą, ale też dającą się bezpośrednio przełożyć na praktyczną wiedzę. Nie zabrakło sugestii, w jakich regionach Polski warto szukać konkretnych gatunków zwierząt.
Autorzy zwracają także uwagę na kwestie etyczne. Na samym początku znajdziemy „Kodeks etyczny fotografa przyrody”, później odnoszą się do takich kwestii jak fotografowanie zwierząt trzymanych w niewoli jako dzikich czy nęcenie żywą przynętą. W późniejszych rozdziałach odnoszą się do zasad, jakich trzeba przestrzegać fotografując w polskich parkach narodowych, a także zwracają uwagę, aby nie podejmować działań mogących narazić zwierzęta (zwłaszcza młode) na niebezpieczeństwo.
Minus sprzętowy
Słabym punktem książki jest rozdział z poradami dotyczącymi wyboru aparatu. Autorzy słusznie zwracają uwagę, że kluczowymi parametrami będzie matryca dająca dobrej jakości obraz na wysokim ISO oraz sprawny autofokus. Tym bardziej dziwi zakwalifikowanie do aparatów spełniających wymogi fotografii przyrodniczej prehistorycznych Canonów 10D, 20D i 30D oraz Nikonów D100 i D200, przy jednoczesnym zdecydowanym wykluczeniu serii trzycyfrowej Canona i czterocyfrowej Nikona. Jednak matryca i 19 punktów krzyżowych w Canonie 760D radzą sobie „odrobinę” lepiej niż ich odpowiedniki w 10D czy D100.
Nie ma takich kontrowersji w części doradzającej wybór obiektywów, statywów, głowic i plecaków. Trzeba jednak mieć na uwadze, że wszelkie porady sprzętowe w książkach starzeją się najszybciej.
To nie album, a szkoda…
Fotografii w książce jest bardzo dużo, jednak zdecydowana większość z nich została wydrukowana w niewielkim rozmiarze. Z jednej strony dzięki temu zmieściło się więcej materiału ilustracyjnego dla omawianych zagadnień, z drugiej jednak strony wiele z tych fotografii jest pierwszej urody i zasługuje na większy format. No cóż, nie ma wątpliwości, że książka została pomyślana jako poradnik, a nie album.
Trudno nie porównywać recenzowanej książki z również osadzoną w polskich realiach „Fotografujemy ptaki” Grzegorza i Tomasza Kłosowskich. Jednak te książki bardziej się uzupełniają niż konkurują ze sobą. „Fotografia przyrodnicza dla wytrwałych” omawia szerszy zakres zagadnień (m.in. fotografowanie ssaków), prezentuje unikatowe autorskie doświadczenia i niestandardowe pomysły na radzenie sobie w różnych przyrodniczych sytuacjach. Polecam!
ewaipiotr.pl Piotr Dębek; 2016-03-23
Hejtoholik, czyli jak zaszczepić się na hejt, nie wpaść w pułapkę obgadywania oraz nauczyć zarabiać na tych, którzy Cię oczerniają
W XXI wieku hejt jest problemem bardzo szerokim, problemem, który wiele osób woli zamieść pod dywan i od którego się odcinamy. Hejtoholik, czyli jak zaszczepić się na hejt, nie wpaść w pułapkę obgadywania oraz nauczyć zarabiać na tych, którzy cię oczerniają to pierwsze próby zdefiniowania hejtu a do tego pozycja bardzo i wciągająca.
Jeszcze przed lekturą Hejtoholika mogliście zobaczyć we wpisie Po okładkach, że podobała mi się jej szata graficzna. Ten zabawny ludek może stać się symbolem hejterów. Osób, z którymi mamy styczność na co dzień, które nie raz ingerują w nasze życie, i które potrafią ranić słowem. Michał Wawrzyniak stara się w swojej książce uzmysłowić czytelnikowi na czym polega problem hejtu oraz jak sobie z nim radzić. Ba! Pokazuje, że jesteśmy w stanie obrócić go na naszą korzyść. Nie jest to jednak nawoływanie to publicznego tępienia i szykanowania hejterów. Tutaj nie sprawdza się zasada oko za oko. Wszystkie poruszane kwestie zostały poparte przykładami zarówno z życia autora, jak i jego znajomych. Znajdziemy tutaj historie nie raz bardzo prywatne, takie które nas rozbawią a nawet wzruszą.
Pamiętacie kampanie społeczną, która odnosiła się do przemocy psychicznej? Dziewczyna z nadwagą w środku szatni a wokół niej zbiegowisko osób z telefonami? Lub akcję Jarosława Kuźniara #ryjKuźniara? Takie akcje i książki jak Hejtoholik są potrzebne, by uświadamiać społeczeństwo i nakłaniać je do odpowiedniej reakcji.
Smutne i przerażające w jakim świcie żyjemy. Przypadek 13-letniego Damiana, Maddinka i komentarze po jej śmierci (różnice między trollem a hejterem również zostały wyjaśnione w książce). Nigty nie wiesz co skrywa wnętrze drugiej osoby, czy jedno zdanie, które napiszesz, drobna złośliwość nie przyczynią się do tragedii. Ile razy wyładowywałeś swoje frustracje w sieci? Wylewałeś wiadro pomyj pod postami? Jak często byłeś agresywny? Jak często spotkałeś się z hejtem skierowanym w Twoją osobę i nie wiedziałeś co zrobić? Michał Wawrzyniak uświadamia czytelnika, pokazuje różne warianty walki i radzenia sobie z hejtem, jednak to Ty decydujesz. Hejtoholik jest napisany lekkim i dosadnym językiem. To nie jest kolejny poradnik przepełniony mądrościami życiowymi. Autor wie o czym pisze i stroni od banałów. Pokazuje jak stać się hejtbusterem – człowiekiem, który przechodzi stopniowo od strachu po czerpanie korzyści z hejtu. Przydatne zwłaszcza, gdy jesteś osobą, która na co dzień wystawiana jest na komentowanie i ocenę przez osoby, których nie zna.
Hejtoholik nie rozwiąże problemu hejtowania, ale mam nadzieję, że sięgną po nią osoby, które nie potrafią radzić sobie z tym problemem a dzięki niej spojrzą na niego z innej perspektywy. A hejterzy? Swoim zwyczajem pewnie ją zhejtują. Mądra, lekka, miejscami śmiertelnie poważna, ale też zabawna próba spojrzenia i zdefiniowania hejtu. Problem ten zapewne z czasem będzie się poszerzał, gdyż zmierzamy w stronę, gdzie wyrażanie własnego zdania odbywa się na płaszczyźnie wirtualnej, a w realnym świcie boimy się zabrać głos w rozmowie, nie mówiąc już o otwartym hejtowaniu. Powinno się o tym mówić jak najwięcej. Słowa czasami potrafią zranić dużo bardziej niż czyny. Zastanówmy się czasami nim coś napiszemy kogo mamy po drugiej stronie i jak on to przyjmie. Musimy być, jednak świadomi, że hejterzy tym żyją, każdy komentarz stanowi dla nich pożywkę, by podbudować własne ego. Czasami trzeba dać im się wirtualnie wyżyć, wówczas postawmy się w sytuacji tej osoby i spróbujmy racjonalnie wytłumaczyć jej postępowanie. I chociaż wnioski mogą być absurdalne, lepiej zniesiemy hejt a nawet będziemy potrafili obrócić go na naszą korzyść.
Jeszcze przed lekturą Hejtoholika mogliście zobaczyć we wpisie Po okładkach, że podobała mi się jej szata graficzna. Ten zabawny ludek może stać się symbolem hejterów. Osób, z którymi mamy styczność na co dzień, które nie raz ingerują w nasze życie, i które potrafią ranić słowem. Michał Wawrzyniak stara się w swojej książce uzmysłowić czytelnikowi na czym polega problem hejtu oraz jak sobie z nim radzić. Ba! Pokazuje, że jesteśmy w stanie obrócić go na naszą korzyść. Nie jest to jednak nawoływanie to publicznego tępienia i szykanowania hejterów. Tutaj nie sprawdza się zasada oko za oko. Wszystkie poruszane kwestie zostały poparte przykładami zarówno z życia autora, jak i jego znajomych. Znajdziemy tutaj historie nie raz bardzo prywatne, takie które nas rozbawią a nawet wzruszą.
Pamiętacie kampanie społeczną, która odnosiła się do przemocy psychicznej? Dziewczyna z nadwagą w środku szatni a wokół niej zbiegowisko osób z telefonami? Lub akcję Jarosława Kuźniara #ryjKuźniara? Takie akcje i książki jak Hejtoholik są potrzebne, by uświadamiać społeczeństwo i nakłaniać je do odpowiedniej reakcji.
Smutne i przerażające w jakim świcie żyjemy. Przypadek 13-letniego Damiana, Maddinka i komentarze po jej śmierci (różnice między trollem a hejterem również zostały wyjaśnione w książce). Nigty nie wiesz co skrywa wnętrze drugiej osoby, czy jedno zdanie, które napiszesz, drobna złośliwość nie przyczynią się do tragedii. Ile razy wyładowywałeś swoje frustracje w sieci? Wylewałeś wiadro pomyj pod postami? Jak często byłeś agresywny? Jak często spotkałeś się z hejtem skierowanym w Twoją osobę i nie wiedziałeś co zrobić? Michał Wawrzyniak uświadamia czytelnika, pokazuje różne warianty walki i radzenia sobie z hejtem, jednak to Ty decydujesz. Hejtoholik jest napisany lekkim i dosadnym językiem. To nie jest kolejny poradnik przepełniony mądrościami życiowymi. Autor wie o czym pisze i stroni od banałów. Pokazuje jak stać się hejtbusterem – człowiekiem, który przechodzi stopniowo od strachu po czerpanie korzyści z hejtu. Przydatne zwłaszcza, gdy jesteś osobą, która na co dzień wystawiana jest na komentowanie i ocenę przez osoby, których nie zna.
Hejtoholik nie rozwiąże problemu hejtowania, ale mam nadzieję, że sięgną po nią osoby, które nie potrafią radzić sobie z tym problemem a dzięki niej spojrzą na niego z innej perspektywy. A hejterzy? Swoim zwyczajem pewnie ją zhejtują. Mądra, lekka, miejscami śmiertelnie poważna, ale też zabawna próba spojrzenia i zdefiniowania hejtu. Problem ten zapewne z czasem będzie się poszerzał, gdyż zmierzamy w stronę, gdzie wyrażanie własnego zdania odbywa się na płaszczyźnie wirtualnej, a w realnym świcie boimy się zabrać głos w rozmowie, nie mówiąc już o otwartym hejtowaniu. Powinno się o tym mówić jak najwięcej. Słowa czasami potrafią zranić dużo bardziej niż czyny. Zastanówmy się czasami nim coś napiszemy kogo mamy po drugiej stronie i jak on to przyjmie. Musimy być, jednak świadomi, że hejterzy tym żyją, każdy komentarz stanowi dla nich pożywkę, by podbudować własne ego. Czasami trzeba dać im się wirtualnie wyżyć, wówczas postawmy się w sytuacji tej osoby i spróbujmy racjonalnie wytłumaczyć jej postępowanie. I chociaż wnioski mogą być absurdalne, lepiej zniesiemy hejt a nawet będziemy potrafili obrócić go na naszą korzyść.
martamrowiec.pl Marta Mrowiec
Zarządzanie codziennością. Zaplanuj dzień, skoncentruj się i wyostrz swój twórczy umysł
Uważasz się za osobę kreatywną, lecz… słabo zorganizowaną? Myślisz czasem o sobie, że cierpisz na przypadłość artystów – chaos w głowie, artystyczny nieład dookoła, słomiany zapał? Jeśli wciąż przybywa Ci nowych pomysłów, ale brakuje wytrwałości w dążeniu do ich realizacji i umiejętności zarządzania tzw. „twórczym nieładem” – mam dobrą wiadomość: właśnie został wydany poradnik dla takich Umysłów. Autorzy publikacji pt. „Zarządzanie codziennością…” doskonale wiedzą, czym są trudności z koncentracją uwagi na jednym zadaniu, motywacją i wytrwałością oraz twórczą blokadą. W przedmowie czytamy, iż „twórcze umysły są szczególnie wrażliwe na zamęt i hałas panujący w otaczającym ich świecie”, tymczasem współczesne czasy problemy te tylko pogłębiają. Dlatego też autorzy skoncentrowali się na dostarczeniu praktycznych narzędzi, które pozwolą czytelnikowi wdrażać swoje idee w życie i w pełni wykorzystać swój twórczy potencjał. Ten poradnik nie powie Ci,CO masz zrobić, ale JAK to zrobić.
Jak deklarują autorzy „Zarządzania codziennością…”, ta pozycja stanowi wsparcie w trzech wymiarach /z okładki/:
Co więcej, z ich słów wyłania się dość szokujące przesłanie: sukces to w 99% ciężka praca, a kreatywność to (tylko i aż) mentalne nastawienie i sposób działania. Jeśli chcesz osiągnąć sukces, musisz zacząć od podstaw – samodyscypliny i budowania dobrych nawyków. Czyli, jak czytamy w podsumowaniu rozdziału I:
Czego można się spodziewać po tej pozycji? Przede wszystkim sporej dawki praktycznych rad i wskazówek do wdrożenia zmian w swoim stylu pracy i życia. Oraz oczywiście motywacji (a nawet „motywacyjnego kopa”!). No, bo jak tu po takiej lekturze usprawiedliwiać się brakiem nastroju („Nie czekaj na odpowiedni nastrój. Nic nie osiągniesz, jeśli będziesz tak postępować. Twój umysł musi wiedzieć, że czas wziąć się do roboty” – P. S. Buck), weny („Nie czekaj na inspiracją: stwórz dla niej przestrzeń„, s. 21) czy talentu („Kreatywność nie jest talentem. Jest sposobem działania” – J. Cleese)? Autorzy wiele uwagi (de facto – cały rozdział) poświęcają roli nowoczesnych technologii w pracy intelektualnej/twórczej i codziennym życiu. Ale dalecy są od bezproduktywnej krytyki – zamiast tego proponują krytycznie przyjrzeć się samemu sobie, zaprzęgając do tego uważność. Służą temu liczne pytania pobudzające samoświadomość, np. weryfikujące intencję sprawdzenia poczty czy powiadomień z portali społecznościowych. Przykładowo: „Czy unikam zrobienia czegoś, co powinienem zrobić, jak również przyjrzenia się przyczynom, dla których nie chcę tego robić”, „Czy czuję się znudzony?”, „Czy czuję się samotny?”, „Czy mogę wykorzystać ten czas na to, żeby po prostu być, zamiast szukać sobie na siłę zajęcia?”, „A może zwyczajnie pragnę chwili bezmyślnej rozrywki?” (s. 136). W rozdziale poświęconemu opanowywaniu tych e-narzędzi znajdziemy mnóstwo wskazówek, pomagających wdrożyć tzw. świadome logowanie się czy lepiej zarządzać przychodzącymi wiadomościami i komunikatami. Po lekturze tej części Twoje logowanie się do Facebooka już nigdy nie będzie takie, jak przedtem! Osoby zainteresowane psychologią mogą zapoznać się też z wynikami ciekawych badań naukowych. Nawiasem mówiąc, czy wiesz, czym jest tzw. bezdech e-mailowy/ekranowy i jakie są jego zdrowotne konsekwencje?
Sięgając po „Zarządzanie codziennością…” obawiałam się, że może być to kolejna pozycja „o wszystkim i o niczym”, czyli garść niewiele wnoszących do życia porad i refleksji różnych osób, które ktoś zebrał w całość, zredagował i ładnie oprawił. Ku mojemu pozytywnemu zaskoczeniu, wszystkie zamieszczone w książce teksty opracowane zostały na wysokim poziomie merytorycznym. Ich stylistyka okazała się być syntetyczna i pozbawiona wodolejstwa. Zupełnie, jakby autorom już na poziomie werbalnym przyświecała zasada: koncentracja na celu, eliminowanie szumu informacyjnego, minimalizm i prostota w przekazie oraz pragmatyzm.
Na uwagę (i docenienie) zasługuje też niecodzienna, odważna szata graficzna recenzowanej pozycji, a szczególnie operowanie kolorami tła – „zwykła” treść poszczególnych rozdziałów posiada tło białe, spisy treści (książki i rozdziałów) oraz liczne cytaty – czarne; pojawia się także tło szare. Mi szczególnie do gustu przypadły intrygujące (czasem szokujące!) i mało znane cytaty, z których każdy zajmuje co najmniej jedną stronę! Pisane wielką czcionką, białą na czarnym tle… nie sposób je przeoczyć. „Nie wystarczy być zajętym. (Mrówki też są ciągle zajęte) Musimy zadać sobie pytanie, czym właściwie się zajmujemy” (H. D. Thoreau); „Nie możesz PRÓBOWAĆ czegoś robić, możesz jedynie to ZROBIĆ” (R. Bradbury); „Powiedz mi, czemu poświęcasz swoją uwagę, a powiem Ci, kim jesteś” (J. O. Y Gasset).
Wertując „Zarządzanie codziennością…”, zastanawiałam się, czy tak luźna konstrukcja książki (wielu autorów, wiele tekstów pod redakcją, brak gotowej strategii działania) to dobry pomysł. Po jej lekturze nie mam wątpliwości, że zarówno sama idea, jak i jej realizacja w tym przypadku okazały się być trafione. Lekki zawód sprawiła mi jedynie część poświęcona uwalnianiu twórczego potencjału – ale domyślam się, iż ów kreatywny duch uwolni się sam, gdy tylko wdrożę w życie rady zawarte w trzech poprzednich rozdziałach (raczej nie przez przypadek rozdział poświęcony kreatywności znajduje się na samym końcu).
Podsumowując, recenzowaną pozycję polecam wszystkim twórczym umysłom, którym nie brakuje pomysłów, lecz umiejętności „zarządzania codziennością”. Szczególnie tym, którzy mają tendencję do ciągłego szukania wymówek i usprawiedliwiania się. Polecam go tym, którzy nie szukają gotowego algorytmu na sukces i prowadzenia za rękę, krok po kroku. Ale tym, którzy potrafią – w oparciu o inspirację, doświadczenie i rady innych ludzi – stworzyć go sami dla siebie. Aby stać się swoim własnym coachem i kreatorem swojego życia.
Jak deklarują autorzy „Zarządzania codziennością…”, ta pozycja stanowi wsparcie w trzech wymiarach /z okładki/:
- daje zestaw narzędzi, pozwalających uporać się z codziennymi wyzwaniami w pracy i życiu;
- pomaga opracować optymalny plan dnia, dzięki któremu możliwe będzie poradzenie sobie z rozproszeniami i wykonywanie istotnej pracy;
- pozwoli uwolnić twórczy potencjał, zagłuszony nieustającym szumem informacyjnym.
- Opracowanie stałego planu dnia;
- Jak się skupić w świecie pełnym rozproszeń;
- Opanowanie narzędzi;
- Wyostrzenie twórczego umysłu.
Co więcej, z ich słów wyłania się dość szokujące przesłanie: sukces to w 99% ciężka praca, a kreatywność to (tylko i aż) mentalne nastawienie i sposób działania. Jeśli chcesz osiągnąć sukces, musisz zacząć od podstaw – samodyscypliny i budowania dobrych nawyków. Czyli, jak czytamy w podsumowaniu rozdziału I:
- Najpierw solidna praca;
- Stwórz bodźce wyzwalające, informujące umysł, że czas zasiąść do pracy;
- Pracuj systematycznie;
- Pracuj i odpoczywaj;
- Znajdź czas na samotność;
- Nie czekaj na wenę.
Czego można się spodziewać po tej pozycji? Przede wszystkim sporej dawki praktycznych rad i wskazówek do wdrożenia zmian w swoim stylu pracy i życia. Oraz oczywiście motywacji (a nawet „motywacyjnego kopa”!). No, bo jak tu po takiej lekturze usprawiedliwiać się brakiem nastroju („Nie czekaj na odpowiedni nastrój. Nic nie osiągniesz, jeśli będziesz tak postępować. Twój umysł musi wiedzieć, że czas wziąć się do roboty” – P. S. Buck), weny („Nie czekaj na inspiracją: stwórz dla niej przestrzeń„, s. 21) czy talentu („Kreatywność nie jest talentem. Jest sposobem działania” – J. Cleese)? Autorzy wiele uwagi (de facto – cały rozdział) poświęcają roli nowoczesnych technologii w pracy intelektualnej/twórczej i codziennym życiu. Ale dalecy są od bezproduktywnej krytyki – zamiast tego proponują krytycznie przyjrzeć się samemu sobie, zaprzęgając do tego uważność. Służą temu liczne pytania pobudzające samoświadomość, np. weryfikujące intencję sprawdzenia poczty czy powiadomień z portali społecznościowych. Przykładowo: „Czy unikam zrobienia czegoś, co powinienem zrobić, jak również przyjrzenia się przyczynom, dla których nie chcę tego robić”, „Czy czuję się znudzony?”, „Czy czuję się samotny?”, „Czy mogę wykorzystać ten czas na to, żeby po prostu być, zamiast szukać sobie na siłę zajęcia?”, „A może zwyczajnie pragnę chwili bezmyślnej rozrywki?” (s. 136). W rozdziale poświęconemu opanowywaniu tych e-narzędzi znajdziemy mnóstwo wskazówek, pomagających wdrożyć tzw. świadome logowanie się czy lepiej zarządzać przychodzącymi wiadomościami i komunikatami. Po lekturze tej części Twoje logowanie się do Facebooka już nigdy nie będzie takie, jak przedtem! Osoby zainteresowane psychologią mogą zapoznać się też z wynikami ciekawych badań naukowych. Nawiasem mówiąc, czy wiesz, czym jest tzw. bezdech e-mailowy/ekranowy i jakie są jego zdrowotne konsekwencje?
Sięgając po „Zarządzanie codziennością…” obawiałam się, że może być to kolejna pozycja „o wszystkim i o niczym”, czyli garść niewiele wnoszących do życia porad i refleksji różnych osób, które ktoś zebrał w całość, zredagował i ładnie oprawił. Ku mojemu pozytywnemu zaskoczeniu, wszystkie zamieszczone w książce teksty opracowane zostały na wysokim poziomie merytorycznym. Ich stylistyka okazała się być syntetyczna i pozbawiona wodolejstwa. Zupełnie, jakby autorom już na poziomie werbalnym przyświecała zasada: koncentracja na celu, eliminowanie szumu informacyjnego, minimalizm i prostota w przekazie oraz pragmatyzm.
Na uwagę (i docenienie) zasługuje też niecodzienna, odważna szata graficzna recenzowanej pozycji, a szczególnie operowanie kolorami tła – „zwykła” treść poszczególnych rozdziałów posiada tło białe, spisy treści (książki i rozdziałów) oraz liczne cytaty – czarne; pojawia się także tło szare. Mi szczególnie do gustu przypadły intrygujące (czasem szokujące!) i mało znane cytaty, z których każdy zajmuje co najmniej jedną stronę! Pisane wielką czcionką, białą na czarnym tle… nie sposób je przeoczyć. „Nie wystarczy być zajętym. (Mrówki też są ciągle zajęte) Musimy zadać sobie pytanie, czym właściwie się zajmujemy” (H. D. Thoreau); „Nie możesz PRÓBOWAĆ czegoś robić, możesz jedynie to ZROBIĆ” (R. Bradbury); „Powiedz mi, czemu poświęcasz swoją uwagę, a powiem Ci, kim jesteś” (J. O. Y Gasset).
Wertując „Zarządzanie codziennością…”, zastanawiałam się, czy tak luźna konstrukcja książki (wielu autorów, wiele tekstów pod redakcją, brak gotowej strategii działania) to dobry pomysł. Po jej lekturze nie mam wątpliwości, że zarówno sama idea, jak i jej realizacja w tym przypadku okazały się być trafione. Lekki zawód sprawiła mi jedynie część poświęcona uwalnianiu twórczego potencjału – ale domyślam się, iż ów kreatywny duch uwolni się sam, gdy tylko wdrożę w życie rady zawarte w trzech poprzednich rozdziałach (raczej nie przez przypadek rozdział poświęcony kreatywności znajduje się na samym końcu).
Podsumowując, recenzowaną pozycję polecam wszystkim twórczym umysłom, którym nie brakuje pomysłów, lecz umiejętności „zarządzania codziennością”. Szczególnie tym, którzy mają tendencję do ciągłego szukania wymówek i usprawiedliwiania się. Polecam go tym, którzy nie szukają gotowego algorytmu na sukces i prowadzenia za rękę, krok po kroku. Ale tym, którzy potrafią – w oparciu o inspirację, doświadczenie i rady innych ludzi – stworzyć go sami dla siebie. Aby stać się swoim własnym coachem i kreatorem swojego życia.
moznaprzeczytac.pl MN; 2015-09-11
Japonia. Zielony Przewodnik. Wydanie 1
Żeby poznać wiele twarzy Japonii i zaplanować podróż skrojoną na miarę, należy wiedzieć, od czego zacząć. Z przewodnikiem Michelin wymarzona wyprawa może stać się rzeczywistością.
Zielone przewodniki Michelin to seria opracowań turystycznych mająca swoje początki już w 1900 roku - wtedy okładki wydań były czerwone. W późniejszych latach wprowadzone zostało rozróżnienie ich kolorów: zielone przewodniki do dziś mają tematykę turystyczną, a czerwone hotelarsko-gastronomiczną. Na polskim rynku można znaleźć najnowsze wydanie opisujące Japonię, które dzięki wydawnictwu Helion otrzymało polską wersję językową. Warto zaznaczyć, że przewodnik jest zaktualizowany do najnowszych informacji. Znajdziemy w nim m.in. wiadomości o połączeniach LOT-u z Japonią.
"Japonia" z serii wydawniczej "Zielony Przewodnik" to wydanie pełne tras, dzięki którym łatwo samodzielnie zaplanować podróż do Kraju Kwitnącej Wiśni. Dzięki małemu formatowi przewodnik bez problemu zmieści się w bagażu podręcznym. Książka została w przejrzysty sposób podzielona na trzy działy: organizację podróży, informacje o kraju i odkrywanie Japonii. Wszystkie razem tworzą całość prowadzącą od podstaw aż po sekrety planowania wyprawy. Informacje zawarte w przewodniku pomogą w organizacji podróży marzeń na każdą kieszeń.
Przewodnik pomaga zorganizować podróż tak, by skorzystać z wielu atrakcji, także tych, których nie da się łatwo znaleźć w Internecie bez posiadania konkretnej wiedzy lub znajomości języka. Na wydanie składają się teksty francuskich autorów opowiadające o japońskiej kulturze i czysto informacyjna część umożliwiająca bliższe poznanie miast i zaplanowanie podróży. Alfabetyczne ułożenie ogólnych informacji o kraju - od finansów aż po zdrowie - pomaga odnaleźć interesujące zagadnienie, a umieszczony w wydaniu słowniczek podstawowych zwrotów w języku japońskim obfituje w zdania przydatne zarówno w szpitalu, jak i w eleganckiej restauracji.
Przedstawione warianty tras można dobierać zależnie od czasu planowanego pobytu w Japonii, jak i atrakcji, które chce się zobaczyć. Zaznaczone zostały również terminy, w jakich warto odwiedzić konkretne miejsca, a wskazówki pomogą ominąć nieprzyjemności związane z podróżą w tłumie Japończyków podczas większych świąt, np. w czasie Golden Week. Opisy miast zostały uzupełnione o czas, jaki należy poświęcić na zwiedzenie konkretnego miejsca. W tekstach znalazły miejsce przejrzyste oznaczenia w postaci gwiazdek, dzięki którym z łatwością znaleźć można warte zobaczenia zabytki i uporządkować je według hierarchii ważności. Niestety w wydaniu nie objaśniono w pełni systemu, według którego oceniano opisywane obiekty, często posiadające odmienny charakter. Zamieszczone w wydaniu mapy ułatwią zlokalizowanie opisanych w tekście miejsc.
Wzrok od razu przyciąga podsumowanie znajdujące się na końcu podrozdziałów opisujących miasta (lub ich dzielnice), w którym znajdziemy restauracje, noclegi i atrakcje konkretnych miejsc. Poza ich opisami nie zapomniano podać cen, dzięki czemu przewodnik przyda się zarówno fanom oszczędzania i podróżowania autostopem, jak i turystom preferującym luksusowe hotele. Przedstawiono m.in. wiele wariantów noclegów - od kempingów aż po tradycyjne, luksusowe ryokany - w ten spowób ukazując szeroką gamę możliwości. Dodatkowo podana liczba miejsc i terminy rezerwacji tworzą szczegółowy obraz hotelarskiej rzeczywistości. Podobnie wygląda przedstawienie restauracji, w wydaniu znajdziemy zarówno tanie sieciówki (np. Sukiya), jak i drogie lokale. Wyżywienie, nocleg i lokalne atrakcje zostały podzielone na kilka grup cenowych, co ułatwia zaplanowanie wycieczki zgodnie z przeznaczonym na nią budżetem. Kwoty z reguły podawane są w jenach (JPY), jednak czasem konsternację budzi przewalutowanie na dolary lub złotówki, psujące przyjętą konwencję ujednolicenia podawanej waluty. Na szczęście takie wypadki zdarzają się jedynie w tekstach autorskich, czysto informacyjna część przewodnika jest przejrzysta w kwestii podawania cen. Główną zaletą posługiwania się cenami tylko w walucie japońskiej jest możliwość samodzielnego przeliczenia kosztów i aktualność przewodnika bez względu na kursy walut.
Dobry przewodnik powinien być miły dla oka ? wydaniu Michelin nie można tego odmówić. Dopełniony ładnymi zdjęciami tekst jest pełen informacji i zwarty. Szczególnie interesujące są rysunki przedstawiające elementy japońskiej architektury, jej konstrukcji i materiałów. Opisy miast dopełnione zostały mapami z zaznaczonymi lokalizacjami wymienionych w tekście atrakcji, hoteli i restauracji. Odpowiedniej do czytania wielkości czcionka z wytłuszczonymi ważnymi frazami pozwala szybko wertować treść, gdy szukamy konkretnych informacji. Wizualnym minusem przewodnika Michelin jest brak wyjustowanego tekstu w kolumnach, co sprawia, że tekst "faluje" i nie da się na nim długo skupić wzroku.
"Japonia" z serii "Zielony Przewodnik" to wydanie warte polecenia samotnym wilkom, osobom podróżującym w grupach, ale i rodzinom z dziećmi - przedstawiono w nim wiele atrakcji dla rodziców podróżujących z pociechami, jednak zapomniano o... tokijskim Disneylandzie!
Niestety wydanie zawiera błędy, które szczęśliwie znajdują się jedynie w tekstach o kulturze napisanych przez francuskich autorów. Dowiemy się z nich m.in., że Hello Kitty i Pokémony zostały stworzone przez Studio Ghibli. Czasem przeszkadza natłok superlatyw ("niesamowicie wygodne kafejki internetowe"), kojarzonych bardziej z reklamami komercyjnymi niż obiektywnym językiem. Teksty autorskie obfitują też w subiektywne charakterem teksty, bardziej zniechęcające niż zachęcające do poznania zawiłej japońskiej kultury. Czy przewodnik turystyczny powinien odnosić się do "smutnej i nieudanej młodości Japończyków", rodzinne wyjazdy opisywać jako "substytuty prawdziwych wakacji", a otaku tłumaczyć jako "celową chęć braku więzi społecznych"? Brak możliwości porównania polskiego wydania z francuskim oryginałem uniemożliwia ocenę adekwatności tłumaczenia, jednakże warto zaznaczyć, że przewodnik czyta się przyjemnie, a użyte słownictwo jest przystępne.
Pierwsze wrażenie, jakie wywołuje przewodnik, jest słodko-gorzkie. Poręczny format przysłania nieestetyczna, intensywnie zielona okładka, jednak po przeczytaniu informacji o wydaniach Michelin wybacza się ten dobór kolorów. Analiza treści prowadzi do jednoznacznego stwierdzenia: pomimo drobnych wad przewodnik turystyczny wydawnictwa Helion jest pozycją wartą polecenia każdemu planującemu podróż do Japonii. Lektura ta na tle innych wydań o Japonii wyróżnia się klarownym podziałem treści i ciekawymi, zwartymi opisami. Przyda się zarówno przed wyjazdem - na etapie planowania - jak i podczas podróży, kiedy to wesprze swoich właścicieli cennymi wskazówkami i posłuży jako zamiennik elektronicznej nawigacji. Początkujący znajdą w niej szczegółowo rozplanowane trasy wycieczek, a wprawieni w przemierzaniu Kraju Kwitnącej Wiśni - wiele lokalnych atrakcji, często ukrytych dla oczu obcego. O ile teksty kulturowe warto czerpać z innych źródeł, informacje praktyczne zawarte w wydaniu są nie do zastąpienia. "Japonia" z serii "Zielony Przewodnik" to pozycja, która swoje miejsce znajdzie w plecaku niejednego podróżnika.
Zielone przewodniki Michelin to seria opracowań turystycznych mająca swoje początki już w 1900 roku - wtedy okładki wydań były czerwone. W późniejszych latach wprowadzone zostało rozróżnienie ich kolorów: zielone przewodniki do dziś mają tematykę turystyczną, a czerwone hotelarsko-gastronomiczną. Na polskim rynku można znaleźć najnowsze wydanie opisujące Japonię, które dzięki wydawnictwu Helion otrzymało polską wersję językową. Warto zaznaczyć, że przewodnik jest zaktualizowany do najnowszych informacji. Znajdziemy w nim m.in. wiadomości o połączeniach LOT-u z Japonią.
"Japonia" z serii wydawniczej "Zielony Przewodnik" to wydanie pełne tras, dzięki którym łatwo samodzielnie zaplanować podróż do Kraju Kwitnącej Wiśni. Dzięki małemu formatowi przewodnik bez problemu zmieści się w bagażu podręcznym. Książka została w przejrzysty sposób podzielona na trzy działy: organizację podróży, informacje o kraju i odkrywanie Japonii. Wszystkie razem tworzą całość prowadzącą od podstaw aż po sekrety planowania wyprawy. Informacje zawarte w przewodniku pomogą w organizacji podróży marzeń na każdą kieszeń.
Przewodnik pomaga zorganizować podróż tak, by skorzystać z wielu atrakcji, także tych, których nie da się łatwo znaleźć w Internecie bez posiadania konkretnej wiedzy lub znajomości języka. Na wydanie składają się teksty francuskich autorów opowiadające o japońskiej kulturze i czysto informacyjna część umożliwiająca bliższe poznanie miast i zaplanowanie podróży. Alfabetyczne ułożenie ogólnych informacji o kraju - od finansów aż po zdrowie - pomaga odnaleźć interesujące zagadnienie, a umieszczony w wydaniu słowniczek podstawowych zwrotów w języku japońskim obfituje w zdania przydatne zarówno w szpitalu, jak i w eleganckiej restauracji.
Przedstawione warianty tras można dobierać zależnie od czasu planowanego pobytu w Japonii, jak i atrakcji, które chce się zobaczyć. Zaznaczone zostały również terminy, w jakich warto odwiedzić konkretne miejsca, a wskazówki pomogą ominąć nieprzyjemności związane z podróżą w tłumie Japończyków podczas większych świąt, np. w czasie Golden Week. Opisy miast zostały uzupełnione o czas, jaki należy poświęcić na zwiedzenie konkretnego miejsca. W tekstach znalazły miejsce przejrzyste oznaczenia w postaci gwiazdek, dzięki którym z łatwością znaleźć można warte zobaczenia zabytki i uporządkować je według hierarchii ważności. Niestety w wydaniu nie objaśniono w pełni systemu, według którego oceniano opisywane obiekty, często posiadające odmienny charakter. Zamieszczone w wydaniu mapy ułatwią zlokalizowanie opisanych w tekście miejsc.
Wzrok od razu przyciąga podsumowanie znajdujące się na końcu podrozdziałów opisujących miasta (lub ich dzielnice), w którym znajdziemy restauracje, noclegi i atrakcje konkretnych miejsc. Poza ich opisami nie zapomniano podać cen, dzięki czemu przewodnik przyda się zarówno fanom oszczędzania i podróżowania autostopem, jak i turystom preferującym luksusowe hotele. Przedstawiono m.in. wiele wariantów noclegów - od kempingów aż po tradycyjne, luksusowe ryokany - w ten spowób ukazując szeroką gamę możliwości. Dodatkowo podana liczba miejsc i terminy rezerwacji tworzą szczegółowy obraz hotelarskiej rzeczywistości. Podobnie wygląda przedstawienie restauracji, w wydaniu znajdziemy zarówno tanie sieciówki (np. Sukiya), jak i drogie lokale. Wyżywienie, nocleg i lokalne atrakcje zostały podzielone na kilka grup cenowych, co ułatwia zaplanowanie wycieczki zgodnie z przeznaczonym na nią budżetem. Kwoty z reguły podawane są w jenach (JPY), jednak czasem konsternację budzi przewalutowanie na dolary lub złotówki, psujące przyjętą konwencję ujednolicenia podawanej waluty. Na szczęście takie wypadki zdarzają się jedynie w tekstach autorskich, czysto informacyjna część przewodnika jest przejrzysta w kwestii podawania cen. Główną zaletą posługiwania się cenami tylko w walucie japońskiej jest możliwość samodzielnego przeliczenia kosztów i aktualność przewodnika bez względu na kursy walut.
Dobry przewodnik powinien być miły dla oka ? wydaniu Michelin nie można tego odmówić. Dopełniony ładnymi zdjęciami tekst jest pełen informacji i zwarty. Szczególnie interesujące są rysunki przedstawiające elementy japońskiej architektury, jej konstrukcji i materiałów. Opisy miast dopełnione zostały mapami z zaznaczonymi lokalizacjami wymienionych w tekście atrakcji, hoteli i restauracji. Odpowiedniej do czytania wielkości czcionka z wytłuszczonymi ważnymi frazami pozwala szybko wertować treść, gdy szukamy konkretnych informacji. Wizualnym minusem przewodnika Michelin jest brak wyjustowanego tekstu w kolumnach, co sprawia, że tekst "faluje" i nie da się na nim długo skupić wzroku.
"Japonia" z serii "Zielony Przewodnik" to wydanie warte polecenia samotnym wilkom, osobom podróżującym w grupach, ale i rodzinom z dziećmi - przedstawiono w nim wiele atrakcji dla rodziców podróżujących z pociechami, jednak zapomniano o... tokijskim Disneylandzie!
Niestety wydanie zawiera błędy, które szczęśliwie znajdują się jedynie w tekstach o kulturze napisanych przez francuskich autorów. Dowiemy się z nich m.in., że Hello Kitty i Pokémony zostały stworzone przez Studio Ghibli. Czasem przeszkadza natłok superlatyw ("niesamowicie wygodne kafejki internetowe"), kojarzonych bardziej z reklamami komercyjnymi niż obiektywnym językiem. Teksty autorskie obfitują też w subiektywne charakterem teksty, bardziej zniechęcające niż zachęcające do poznania zawiłej japońskiej kultury. Czy przewodnik turystyczny powinien odnosić się do "smutnej i nieudanej młodości Japończyków", rodzinne wyjazdy opisywać jako "substytuty prawdziwych wakacji", a otaku tłumaczyć jako "celową chęć braku więzi społecznych"? Brak możliwości porównania polskiego wydania z francuskim oryginałem uniemożliwia ocenę adekwatności tłumaczenia, jednakże warto zaznaczyć, że przewodnik czyta się przyjemnie, a użyte słownictwo jest przystępne.
Pierwsze wrażenie, jakie wywołuje przewodnik, jest słodko-gorzkie. Poręczny format przysłania nieestetyczna, intensywnie zielona okładka, jednak po przeczytaniu informacji o wydaniach Michelin wybacza się ten dobór kolorów. Analiza treści prowadzi do jednoznacznego stwierdzenia: pomimo drobnych wad przewodnik turystyczny wydawnictwa Helion jest pozycją wartą polecenia każdemu planującemu podróż do Japonii. Lektura ta na tle innych wydań o Japonii wyróżnia się klarownym podziałem treści i ciekawymi, zwartymi opisami. Przyda się zarówno przed wyjazdem - na etapie planowania - jak i podczas podróży, kiedy to wesprze swoich właścicieli cennymi wskazówkami i posłuży jako zamiennik elektronicznej nawigacji. Początkujący znajdą w niej szczegółowo rozplanowane trasy wycieczek, a wprawieni w przemierzaniu Kraju Kwitnącej Wiśni - wiele lokalnych atrakcji, często ukrytych dla oczu obcego. O ile teksty kulturowe warto czerpać z innych źródeł, informacje praktyczne zawarte w wydaniu są nie do zastąpienia. "Japonia" z serii "Zielony Przewodnik" to pozycja, która swoje miejsce znajdzie w plecaku niejednego podróżnika.
japonia-online.pl Marta Orszt; 2016-03-27
Litwa. W krainie bursztynu. Wydanie 1
Północna część Litwy nie należy do najczęściej zwiedzanych regionów naszego wschodniego sąsiada. Tymczasem dawna Żmudź (i północna część Auksztoty) to nie tylko ziemia ciekawa krajoznawczo, ale mająca wiele związków historycznych z Koroną, a także interesujące, zawsze krwawe, dzieje żmudzkie. Co warto tu zobaczyć? Na pewno miasta: Ponie-wież, Birże i Rakiszki, ale także niegdysiejsze majątki ziemskie, takie jak Ostrów Tyszkiewiczów, Nowy Dwór związany z inżynierem Kierbe-dziem czy Kowaliszki chlubiące się tym, że stąd pochodzą przodkowie byłego prezydenta Bronisława Komorowskiego.
Poniewież, prawie stutysięczne miasto, w 2014 roku było litewską stolicą kultury. To jedno z największych miast republiki, przez które biegnie Via Baltica, łącząca Wilno z Rygą i Tallinem. W mieście warto zobaczyć budynek Teatru Dramatycznego na placu Miltinisa, dawny żydowski bank z wielkim angielskim sejfem wewnątrz, a także drukarnię Feigelsona, założoną w 1880 roku, pierwszą w tej części kraju. O regionie opowie nam sporo Muzeum Krajoznawcze przy ulicy Vasario, zaś jego ekspozycje traktują zarówno 0 dziejach archeologicznych, jak 1 współczesnych. Ciekawe jest piętro poświęcone latom międzywojennym XX wieku i zrekonstruowane wnętrze przedwojennego sklepu i fotograficznego atelier.
Atrakcją turystyczną miasta i okolicy jest niewątpliwie Auksztocka Kolej Wąskotorowa, której szlak biegnie na wschód, lasami i malowniczą doliną rzeki Onikszty. Wzdłuż liczącej 80 km linii zachowały się budynki stacyjne z XIX wieku. To wyprawa nie tylko w przestrzeni, ale także w czasie. Miejsc takich na Litwie jest wiele. Przewodnik jest nader aktualny, zawiera 28 planów i map, propozycje tras rowerowych i samochodowych, a napisany został przez autentycznych znawców i miłośników Litwy. A to pasja mocno zaraźliwa...
Poniewież, prawie stutysięczne miasto, w 2014 roku było litewską stolicą kultury. To jedno z największych miast republiki, przez które biegnie Via Baltica, łącząca Wilno z Rygą i Tallinem. W mieście warto zobaczyć budynek Teatru Dramatycznego na placu Miltinisa, dawny żydowski bank z wielkim angielskim sejfem wewnątrz, a także drukarnię Feigelsona, założoną w 1880 roku, pierwszą w tej części kraju. O regionie opowie nam sporo Muzeum Krajoznawcze przy ulicy Vasario, zaś jego ekspozycje traktują zarówno 0 dziejach archeologicznych, jak 1 współczesnych. Ciekawe jest piętro poświęcone latom międzywojennym XX wieku i zrekonstruowane wnętrze przedwojennego sklepu i fotograficznego atelier.
Atrakcją turystyczną miasta i okolicy jest niewątpliwie Auksztocka Kolej Wąskotorowa, której szlak biegnie na wschód, lasami i malowniczą doliną rzeki Onikszty. Wzdłuż liczącej 80 km linii zachowały się budynki stacyjne z XIX wieku. To wyprawa nie tylko w przestrzeni, ale także w czasie. Miejsc takich na Litwie jest wiele. Przewodnik jest nader aktualny, zawiera 28 planów i map, propozycje tras rowerowych i samochodowych, a napisany został przez autentycznych znawców i miłośników Litwy. A to pasja mocno zaraźliwa...
Tygodnik Angora Ł.Azik; 2016-03-27