Recenzje
Bądź sobą. Autentyczność jest w cenie
Podchodziłam do tej książki jak do jeża. W zasadzie to do jej tytułu. Nie potrafiłam znaleźć drogi do połączenia świata, w którym rzeczy są opłacalne, ze światem, w którym rośniemy w poszukiwaniu własnych, użytecznych nam sensów. Dałam jednak książce szansę i, jak się okazało, jej lektura stała się dla mnie poruszającą wyprawą.
Byciu z książką wydawnictwa Sensus, towarzyszyła mi lektura „Fatum i Furii” oraz oglądany po wielokroć i za każdym razem z zapartym tchem TED „The art of being yourself” Caroline McHugh (koniecznie posłuchajcie opowieści o ludziach większych niż życie, o ludziach, którzy lśnią).
I kiedy tak byłam w tych wszystkich tekstach przyszła do mnie myśl, że nie ma nic piękniejszego niż życie. Życie jako wielka i przepastna skrzynia, pełna skarbów i bibelotów, świecidełek i popsutych narzędzi, pełna przeróżnych zapachów, wspomnień, tęsknot i marzeń. Możliwość przebierania w tej skrzyni, spędzania długich godzin w przyglądaniu się sprawom i zdarzeniom, śledzenie własnych ścieżek, wybieranie tych, na ten czas milszych i bardziej chcianych, porzucanie tych – na ten czas mniej użytecznych. Przeglądanie zawartości siebie, wymiana wystroju na lżejszy, bardziej kolorowy, spokojniejszy lub przeciwnie, pełniejszy i zasobniejszy w energię i tempo. Przywdziewanie, od czasu do czasu, szat smutnych, wyciszających i zatrzymujących, a kiedy indziej dobieranie kolorowych kwiatów do bukietów, które dają radość. Dostaliśmy od życia wolność, organizujemy sobie też wolność do życia. I cały czas rośniemy.
W pracy terapeutycznej i warsztatowej towarzyszy mi systemowa koncepcja autopoietyczności, która mówi, że my-ludzie mamy już wszystko, co jest nam potrzebne do dobrego i szczęśliwego życia (jakkolwiek to pojmujemy). Niczego nam nie brakuje, jesteśmy pełni wszystkiego, co mogłoby być nam użyteczne. Sztuką jest przypominać sobie o tym w tych momentach naszego życia, kiedy mami nas zmęczenie, zwątpienie, zbyt duży smutek lub złość (przepracowanie, ból, niewyspanie i wiele innych) i uważne – za każdym razem, kiedy zajdzie taka potrzeba – przyglądanie się zawartości kufra w poszukiwaniu najpotrzebniejszych rzeczy do powrotu.
Nie wiem, co to znaczy być autentyczną. Mam poczucie, że raczej jest to podróż, taka rozległa i łącząca wiele miejsc, sprzecznych krajobrazów, a nawet stref klimatycznych i środków lokomocji. I że to ciągła zmiana. Że mijamy, pojawiamy się następni, niekiedy w sporym zdumieniu, za każdym razem decydując, czy towarzyszymy sobie z ciekawością i łagodnością, czy też pozwalamy innym decydować o naszym życiu i malować je według nie naszego gustu. Mike Robbins w swojej książce-poradniku próbuje ułożyć kolejne etapy tej podróży – na początku pokazując, co nam autentyczność odbiera (rodzinny spadek, religia, szkoła, polityka, media, szkodliwe komunikaty i wiele innych), a potem, co nam może powrót do niej umożliwić (odwaga, wytrwałość, uważność, samoświadomość, poczucie radości z tego, kim się jest). I choć poradnikowa forma, akurat w tym konkretnym i tak trudno uchwytnym temacie, może być dla niektórych za mało pojemna, autor uczynił wiele, by – w tę uporządkowaną formę – wpuścić jak najwięcej światła i pozostawić jak najwięcej przestrzeni czytelnikom i czytelniczkom na snucie własnych fantazji na marginesie, na przeglądanie się w doświadczeniach autora, którymi chętnie i z odwagą dzieli się w kolejnych rozdziałach.
Zapraszam Was do lektury książki „Bądź sobą. Autentyczność jest w cenie”.Podarujcie sobie możliwość zainspirowania się do własnych poszukiwań, a być może i w sugestiach autora odnajdziecie drogę, którą od dawna wędrujecie, a o przyglądaniu się której ostatnio, być może, zdarzyło wam się zapomnieć.
Byciu z książką wydawnictwa Sensus, towarzyszyła mi lektura „Fatum i Furii” oraz oglądany po wielokroć i za każdym razem z zapartym tchem TED „The art of being yourself” Caroline McHugh (koniecznie posłuchajcie opowieści o ludziach większych niż życie, o ludziach, którzy lśnią).
I kiedy tak byłam w tych wszystkich tekstach przyszła do mnie myśl, że nie ma nic piękniejszego niż życie. Życie jako wielka i przepastna skrzynia, pełna skarbów i bibelotów, świecidełek i popsutych narzędzi, pełna przeróżnych zapachów, wspomnień, tęsknot i marzeń. Możliwość przebierania w tej skrzyni, spędzania długich godzin w przyglądaniu się sprawom i zdarzeniom, śledzenie własnych ścieżek, wybieranie tych, na ten czas milszych i bardziej chcianych, porzucanie tych – na ten czas mniej użytecznych. Przeglądanie zawartości siebie, wymiana wystroju na lżejszy, bardziej kolorowy, spokojniejszy lub przeciwnie, pełniejszy i zasobniejszy w energię i tempo. Przywdziewanie, od czasu do czasu, szat smutnych, wyciszających i zatrzymujących, a kiedy indziej dobieranie kolorowych kwiatów do bukietów, które dają radość. Dostaliśmy od życia wolność, organizujemy sobie też wolność do życia. I cały czas rośniemy.
W pracy terapeutycznej i warsztatowej towarzyszy mi systemowa koncepcja autopoietyczności, która mówi, że my-ludzie mamy już wszystko, co jest nam potrzebne do dobrego i szczęśliwego życia (jakkolwiek to pojmujemy). Niczego nam nie brakuje, jesteśmy pełni wszystkiego, co mogłoby być nam użyteczne. Sztuką jest przypominać sobie o tym w tych momentach naszego życia, kiedy mami nas zmęczenie, zwątpienie, zbyt duży smutek lub złość (przepracowanie, ból, niewyspanie i wiele innych) i uważne – za każdym razem, kiedy zajdzie taka potrzeba – przyglądanie się zawartości kufra w poszukiwaniu najpotrzebniejszych rzeczy do powrotu.
Nie wiem, co to znaczy być autentyczną. Mam poczucie, że raczej jest to podróż, taka rozległa i łącząca wiele miejsc, sprzecznych krajobrazów, a nawet stref klimatycznych i środków lokomocji. I że to ciągła zmiana. Że mijamy, pojawiamy się następni, niekiedy w sporym zdumieniu, za każdym razem decydując, czy towarzyszymy sobie z ciekawością i łagodnością, czy też pozwalamy innym decydować o naszym życiu i malować je według nie naszego gustu. Mike Robbins w swojej książce-poradniku próbuje ułożyć kolejne etapy tej podróży – na początku pokazując, co nam autentyczność odbiera (rodzinny spadek, religia, szkoła, polityka, media, szkodliwe komunikaty i wiele innych), a potem, co nam może powrót do niej umożliwić (odwaga, wytrwałość, uważność, samoświadomość, poczucie radości z tego, kim się jest). I choć poradnikowa forma, akurat w tym konkretnym i tak trudno uchwytnym temacie, może być dla niektórych za mało pojemna, autor uczynił wiele, by – w tę uporządkowaną formę – wpuścić jak najwięcej światła i pozostawić jak najwięcej przestrzeni czytelnikom i czytelniczkom na snucie własnych fantazji na marginesie, na przeglądanie się w doświadczeniach autora, którymi chętnie i z odwagą dzieli się w kolejnych rozdziałach.
Zapraszam Was do lektury książki „Bądź sobą. Autentyczność jest w cenie”.Podarujcie sobie możliwość zainspirowania się do własnych poszukiwań, a być może i w sugestiach autora odnajdziecie drogę, którą od dawna wędrujecie, a o przyglądaniu się której ostatnio, być może, zdarzyło wam się zapomnieć.
Opsychologii.pl - Porta i centrum praktyków psychologii Maria Sitarska; 2016-05-11
Calder. Narodziny odwagi
Od dziecka należymy do jakiejś społeczności. Czasem jest to nasz wybór, a czasem w tej społeczności się rodzimy i tkwimy. A co zrobić kiedy nachodzą nas wątpliwości i chcemy znaleźć się w innym miejscu i nie możemy, bo szereg sytuacji zmusza nas do pozostania w tym co dotychczas?
"Kiedy dziesięcioletni Calder po raz pierwszy zobaczył ośmioletnią Eden, nie przeczuwał, że ich losy na zawsze splecie niewidzialna nić. Ale z pewnością wiedział, że jego uczucia nie zyskają aprobaty społeczności, w której przyszło mu żyć. Jako syn członków apokaliptycznej sekty o surowych zasadach moralnych nie powinien nawet marzyć o dziewczynce, która... miała zostać żoną przywódcy tej sekty. Sęk w tym, że ani Calder, ani Eden nie mogą tak po prostu zrezygnować z marzeń. Odważny chłopak i zdeterminowana dziewczyna postanawiają walczyć o własną godność, o prawo do decydowania o swoim życiu, wreszcie o swoją miłość."
"Wyrusz z nimi w tę podróż, zobacz, jak próbują odnaleźć własne miejsce w świecie i nadać nowy sens życiu.Calder. Narodziny odwagi to opowieść o walce dobra ze złem, o strachu i męstwie oraz o ponadczasowej prawdzie, że światło miłości potrafi rozświetlić największe mroki... "
"CALDER. NARODZINY ODWAGI" to moja druga, książka, którą miałam przyjemność przeczytać, a którą napisała MIA SHERIDAN. Poprzednia publikacja powaliła mnie na kolana i sięgając po tą, modliłam się żeby tym razem było tak samo. Czy było? O tym się dziś przekonacie.
Nie bój się walczyć o marzenia!
"Kiedy dziesięcioletni Calder po raz pierwszy zobaczył ośmioletnią Eden, nie przeczuwał, że ich losy na zawsze splecie niewidzialna nić. Ale z pewnością wiedział, że jego uczucia nie zyskają aprobaty społeczności, w której przyszło mu żyć. Jako syn członków apokaliptycznej sekty o surowych zasadach moralnych nie powinien nawet marzyć o dziewczynce, która... miała zostać żoną przywódcy tej sekty. Sęk w tym, że ani Calder, ani Eden nie mogą tak po prostu zrezygnować z marzeń. Odważny chłopak i zdeterminowana dziewczyna postanawiają walczyć o własną godność, o prawo do decydowania o swoim życiu, wreszcie o swoją miłość."
"Wyrusz z nimi w tę podróż, zobacz, jak próbują odnaleźć własne miejsce w świecie i nadać nowy sens życiu.Calder. Narodziny odwagi to opowieść o walce dobra ze złem, o strachu i męstwie oraz o ponadczasowej prawdzie, że światło miłości potrafi rozświetlić największe mroki... "
Gdzieś w pobliżu pustyni, znajduje się mała osada składająca się z członków sekty, której przywódcą jest Hector - samozwańczy guru. Tu mieszka też CALDER, dziesięcioletni chłopak, który od urodzenia (chociaż to dopiero do końca się wyjaśni)wychowuje się w wiosce.
EDEN zwana przez Caldera Blaskiem Poranka, została przywieziona przez Hectora do wioski w wieku ośmiu lat, jako jego przyszła żona. To ona według nawiedzonego guru, ma spełnić przepowiednię, dzięki której wszyscy podczas wielkiej powodzi odejdą do pięknego świata. Przepowiednia ma się spełnić kilka miesięcy po osiągnięciu przez Eden pełnoletności i zawarciu małżeństwa z Hectorem. Nieciekawy czeka ją los. Najpierw izolowana od reszty społeczności, potem wizja ślubu z mężczyzną, który mógłby być jej dziadkiem... brrr... okropność. Wszystko się zmienia, kiedy poznaje Caldera. Mimo, że w momencie poznania są jeszcze dziećmi, już wtedy czują silną więź, która wzmacnia się wraz z upływem lat. Kiedy uświadamiają sobie, że to uczucie to miłość, postanawiają uciec z sekty, niestety nie jest to proste...
Pierwsza część książki mówi o dzieciństwie pary głównych bohaterów. Historia toczy się powoli, leniwie, wręcz sielankowo. Rzecz dzieje się w oddalonej od cywilizacji wiosce, w której nie ma prądu ani żadnych udogodnień. To znaczy, jak to w sektach bywa, zwykli ludzie nie mają tego wszystkiego, ale sam guru już tak, mimo, że twierdzi, że powinno korzystać się tylko z tego, co dała ziemia. Patrzymy jak szczęśliwe rodziny robią zapasy na zimę, noszą wodę z jeziora czy ręcznie piorą. Podoba im się taki los, bo każdy z nich został "uratowany" od życia, które wiódł do tej pory. Mamy tu prostytutkę, złodzieja, księdza, który defraudował pieniądze parafii. itp. Za to druga część powieści zdecydowanie raczy czytelnika całą gamą emocji i uczuć. Bo to przecież miłość, a miłość często wiąże się z cierpieniem, zwątpieniem ale też radością i pożądaniem. Zaborczy Hector i jego poplecznicy również nie pozwolą nam na wytchnienie. Będziemy się bać, trzymać kciuki, przeklinać, współczuć i płakać... nad losem bohaterów, ale i nad tym, że to pierwszy tom serii i nie dowiemy się tutaj wszystkiego... Pozostaje tylko czekanie, które mnie wykańcza, bo tak bardzo pragnę wiedzieć co będzie dalej...
Nie wiem jak Mia Sheridan to robi, ale jej książki pochłaniam całą sobą, albo one pochłaniają mnie ;). Czytam, czytam i oderwać się nie mogę. Jej książki powinny mieć napis "Uwaga - czytanie tej książki grozi nieprzespaną nocą". Niewiele jest publikacji, które wciągają mnie bez reszty, na tyle, że ja śpioch zarywam noce. Tym razem było dokładnie tak samo, jak w przypadku "STINGER. ŻĄDŁO NAMIĘTNOŚCI". Mia napisała piękną rzecz, o pięknej i czystej miłości, chwilami naiwnej, ale zdolnej do wszystkiego w jej imię. Uraczyła nas wulkanem emocji. Pokazała jak wielką moc ma miłość i zrobiła to w sposób magiczny.
Kunszt pisarski autorki jest bardzo wyważony. Opisy nie są za długie ani nudne, dialogi świetne, wszystko pięknie się równoważy. I ten język, twórczy i niesamowicie poprawny, ale nie przesadny. Czytając, odnosiłam wrażenie, że pisanie przychodzi autorce niesamowicie prosto, jakby pstryknąć palcami i jest. Ona czuje to, co pisze i jest tym, co pisze. Czasem tylko wyrywa mnie z transu słownictwem nieco z innej epoki jak "gwałtowna chuć" ;).
Calder to powieść opowiadająca o prawdziwej miłości, pełnej poświęceń i bólu, gdzie bohaterowie walczą o siebie i o lepsze, godne życie... wspólne życie, co w przypadku sekty i ich członków jest rzeczą praktycznie nierealną... Autorka oprócz miłości pokazuje nam też sektę od środka. Rozprawia się z fałszywością założycieli takich ugrupowań, z "praniem mózgu", z wykorzystywaniem itp. Ta opowieść jest magią, magią, która nigdy nie pozwoli nam zapomnieć tej historii...
Warto tutaj też dodać, że kolejny raz główni bohaterzy są też naprzemiennymi narratorami w książce i dzięki temu możemy poznać myśli i Eden i Caldera, co bardzo, ale to bardzo przypadło mi do gustu.
Komu spodoba się taka literatura? Myślę, że wszystkim tym, którzy wierzą w miłość, a Ci co nie wierzą, również powinni sięgnąć po powieść... może ich wiara się obudzi... Ze względu na sceny seksu nie radziłabym czytania osobom bardzo młodym. Sceny te są tu opisane wyrafinowanym językiem i ze smakiem, i nawet najgorszy "przeciwnik" erotyki w każdej postaci nie będzie miał im nic do zarzucenia. Należy się też parę słów na temat okładki, która w moim mniemaniu jest cudowna - i ten przystojnak na zdjęciu...
Na koniec wytłumaczę jeszcze, dlaczego tak cenię książki o miłości... Znacie mnie, znacie moją miłość i miłość mojego męża. Wiecie ile dzięki tej miłości udało nam się pokonać złych rzeczy i ile zyskać dobrych. Wiecie też, że nasza miłość nie była i nie jest prosta, ale jest tym, co trzyma nas przy życiu. Dlatego też, w każdej powieści o miłości, widzę prawdę, którą dane mi jest przeżywać. I nie słuchajcie tych, którzy mówią, że miłość nie istnieje, albo, że jest przereklamowana... ona jest... w nas...
http://czasemtakjestczasemtakjest.blogspot.com/
Calder. Narodziny odwagi
Po przeczytaniu ostatniej książki pt. „Stinger. Żądło namiętności”, postanowiłam dalej kontynuować motyw poznawania powieści, autorki „New York Timesa”. Mia Sheridan, uwielbia snuć opowieści. Tym razem przekaz, dotyczy spełniania marzeń.
Publikacja jest fikcją literacką, ale sekty w dzisiejszych czasach istnieją naprawdę. Tworzą specyficzny, zamknięty klan, z którego ciężko jest wyjść samodzielnie. Mają swoją wewnętrzną politykę, rytuały, oraz przywódcę, którego autorytet jest nie do podważenia.
Kiedy dziesięcioletni chłopiec Calder Raynes pierwszy raz, zobaczył ośmioletnią Eden, nie przeczuwał, że ich losy się połączą. Sekta ma określone, surowe zasady moralne, ale nie wolno mu nawet marzyć o dziewczynce, która ma zostać żoną przywódcy – Hectora Biasa.
Według przepowiedni po uzyskaniu pełnoletności będzie żoną. Następnie przyjdzie wielka powódź, która zaleje ziemię, zaś wybrańcy bogów, zostaną wyprowadzeni do rajskich pól Elizjum, gdzie nie ma bólu, cierpień, ani żadnych łez.
Calder jest odważny, Eden bardzo zdeterminowana. Oboje postanawiają walczyć o własną godność, prawo decydowania o swoim losie i o miłość, która jest bezgraniczna. Porównując, to swoista walka dobra ze złem. Komu uda się wygrać? Czy los będzie jednak okrutny? A może przeznaczenia nie da się oszukać?
Dowiecie się, dlaczego Eden, ma w sobie piękno kwiatu i siłę chwastu. Po latach, oboje dojrzeją. Wrażliwy, przystojny, młody mężczyzna i tajemnicza dziewczyna. Jedno spotkanie, uśmiech i siła wyższa.
Poznacie „teatralne” zagrania sekty, gdzie gest, słowo i tembr głosu mogą wiele zdziałać. Zgromadzona publiczność, w inny sposób interpretuje różne zagadnienia moralne i duchowe.
Oprócz bohaterów powieści, poznacie grecką „Legendę o Wodniku”, która przyświeca samej książce. To tylko z pozoru łatwa opowieść. Zupełnie inaczej, czyta się ją zestawiając ze „Stingerem”. Jeszcze jedno, ciąg dalszy „Caldera” znajdziecie w tomie „Eden. Nowy początek”.
Gorąco polecam
Publikacja jest fikcją literacką, ale sekty w dzisiejszych czasach istnieją naprawdę. Tworzą specyficzny, zamknięty klan, z którego ciężko jest wyjść samodzielnie. Mają swoją wewnętrzną politykę, rytuały, oraz przywódcę, którego autorytet jest nie do podważenia.
Kiedy dziesięcioletni chłopiec Calder Raynes pierwszy raz, zobaczył ośmioletnią Eden, nie przeczuwał, że ich losy się połączą. Sekta ma określone, surowe zasady moralne, ale nie wolno mu nawet marzyć o dziewczynce, która ma zostać żoną przywódcy – Hectora Biasa.
Według przepowiedni po uzyskaniu pełnoletności będzie żoną. Następnie przyjdzie wielka powódź, która zaleje ziemię, zaś wybrańcy bogów, zostaną wyprowadzeni do rajskich pól Elizjum, gdzie nie ma bólu, cierpień, ani żadnych łez.
Calder jest odważny, Eden bardzo zdeterminowana. Oboje postanawiają walczyć o własną godność, prawo decydowania o swoim losie i o miłość, która jest bezgraniczna. Porównując, to swoista walka dobra ze złem. Komu uda się wygrać? Czy los będzie jednak okrutny? A może przeznaczenia nie da się oszukać?
Dowiecie się, dlaczego Eden, ma w sobie piękno kwiatu i siłę chwastu. Po latach, oboje dojrzeją. Wrażliwy, przystojny, młody mężczyzna i tajemnicza dziewczyna. Jedno spotkanie, uśmiech i siła wyższa.
Poznacie „teatralne” zagrania sekty, gdzie gest, słowo i tembr głosu mogą wiele zdziałać. Zgromadzona publiczność, w inny sposób interpretuje różne zagadnienia moralne i duchowe.
Oprócz bohaterów powieści, poznacie grecką „Legendę o Wodniku”, która przyświeca samej książce. To tylko z pozoru łatwa opowieść. Zupełnie inaczej, czyta się ją zestawiając ze „Stingerem”. Jeszcze jedno, ciąg dalszy „Caldera” znajdziecie w tomie „Eden. Nowy początek”.
Gorąco polecam
http://redaktor21.bloog.pl/ Katarzyna Żarska; 2016-05-09
Myślę, więc jestem. 50 łamigłówek wspomagających myślenie wizualne
Oto przed nami kolejna, trzecia już część serii Charlesa Phillipsa „Myślę, więc jestem„. Tym razem jest to 50 łamigłówek wspomagających myślenie wizualne. Jeśli jesteście ciekawi recenzji wcześniejszych części zapraszam tutaj, gdzie było doskonalone myślenie taktyczne oraz tutaj gdzie doskonaliliśmy myślenie obiektywne.
Chcemy tego czy nie, z każdej strony jesteśmy bombardowani obrazami, czy to w Internecie, telewizji, czy nawet z okładki ulubionego czasopisma. Reklamodawcy zdają sobie sprawę, że najłatwiej dotrzeć do potencjalnego konsumenta przez obraz. Dobrze zaprojektowana reklama, billboard czy strona internetowa to już połowa sukcesu. Jeśli coś jest zaprojektowane z wyczuciem smaku, to mamy duże prawdopodobieństwo sukcesu. Dlatego też myślenie wizualne staje się coraz ważniejsze.
Nawet z własnego doświadczenia mogę powiedzieć, że za każdym razem gdy prowadzę prezentację, to wzbudzam dużo większe zainteresowanie, gdy oprócz samego tekstu dołączę kilka obrazków, grafów; nawet same strzałki, kółka czy diagramy są pomocne, aby wzbudzić uwagę odbiorcy. Chodzi o to, że nawet najprostszy obraz zamieszczony w odpowiednim miejscu jest ważny. Podejście niektórych, że nie mają talentu, zdolności naprawdę nie stanowi żadnej przeszkody. Tak jak napisałam wcześniej, zwykły schemat już jest obiektem wizualnym. Musimy pamiętać, że każdy z nas rodzi się z szeroko rozwiniętym myśleniem wizualnym. Mamy piękne sny i przerażające koszmary. Dzieci już w przedszkolu, a nawet wcześniej uwielbiają rysować, kolorować. Niestety, później w szkole mamy coraz mniej zajęć plastycznych, a więcej czytania i pisania, dlatego zdolności wizualnego myślenia stają się coraz słabsze. Na szczęście dzięki książce Charlesa Phillipsa „Myślę, więc jestem. 50 łamigłówek wspomagających myślenie wizualne” możemy sobie wszytko odświeżyć i potrenować. A nawet więcej, autor daje nam wskazówki jak trenować każdego dnia. Wystarczy rozejrzeć się dookoła, zamknąć oczy i starać się wyobrazić sobie rozkład swojego pokoju, albo stworzyć w głowie projekt wymarzonego domu. Każdy problem możemy rozwiązywać zamykając oczy i starać się go rozwiązać za pomocą obrazów i schematów, rozrysować go.
Ten tom tak, jak poprzednie składa się z trzech części podzielonych na stopnie trudności. Pozwala nam to spokojnie wdrożyć się i zagłębiać w zadania. Zabieg ten chroni nas przed zniechęceniem się i zaniechaniem ćwiczeń. Pierwsza część rozgrzewa nas, mierzymy się tam z dość prostymi łamigłówkami, potrzeba nam dosłownie dwie – trzy minuty na ich rozwiązanie, autor przy każdej podaje nam sugerowany czas potrzebny na jej rozwiązanie. Nie jest oczywiście problemem jeśli zajmie nam to trochę dłużej. Ja osobiście czasami potrzebowałam nawet 5 minut na zmierzenie się z zadaniami. Bardzo podoba mi się również to, że każde ćwiczenie opatrzone jest wskazówką Jak Myśleć. Gdy już nie mamy pomysłu jak wybrnąć z zagadki, jak się za nią zabrać możemy śmiało sobie przeczytać podpowiedź i spróbować jeszcze raz. Wskazówki są dobrym ukierunkowaniem naszego myślenia lub sugestią od czego zacząć, czy na co zwrócić uwagę. W części drugiej – Trening mamy już przed sobą zagadki trudniejsze, ale nadal ze wskazówkami, dzięki którym możemy śmiało mierzyć się z łamigłówkami. Cześć trzecia jest oczywiście najtrudniejsza, jednak wykonalna. Najważniejsze jest abyśmy pamiętali, że jest to trening połączony z zabawą. Nie musimy rozwiązywać całości na raz. Warto zrobić sobie przerwę w trakcie, albo rozłożyć pracę na kilka wieczorów. Ćwiczenia są bardzo przyjemne i warto pamiętać, że są po to, żeby pomóc nam rozwinąć myślenie taktyczne a nie zmęczyć nas, czy zniechęcić to tego typu rozrywki. Pracując z łamigłówkami z tej części serii Myślę, więc jestempostanowiłam włączyć do zabawy przyjaciół. Spotykając się często gramy w gry planszowe, więc pomyślałam, że to będzie ciekawe doświadczenie. Miałam rację – wspólne rozwiązywanie zagadek było świetną zabawą i pozwoliło wprowadzić urozmaicenie do wspólnie spędzanego czasu.
Zbliżam się do końca mojej przygody ze wspaniałą serią „Myślę, więc jestem” – przede mną jeszcze „50 łamigłówek wspomagających szybkie myślenie” z czego relację przedstawię Wam w najbliższym czasie na MoznaPrzeczytac.pl. A teraz nie pozostaje mi nic innego jak zaprosić Was do zabawy.
Chcemy tego czy nie, z każdej strony jesteśmy bombardowani obrazami, czy to w Internecie, telewizji, czy nawet z okładki ulubionego czasopisma. Reklamodawcy zdają sobie sprawę, że najłatwiej dotrzeć do potencjalnego konsumenta przez obraz. Dobrze zaprojektowana reklama, billboard czy strona internetowa to już połowa sukcesu. Jeśli coś jest zaprojektowane z wyczuciem smaku, to mamy duże prawdopodobieństwo sukcesu. Dlatego też myślenie wizualne staje się coraz ważniejsze.
Nawet z własnego doświadczenia mogę powiedzieć, że za każdym razem gdy prowadzę prezentację, to wzbudzam dużo większe zainteresowanie, gdy oprócz samego tekstu dołączę kilka obrazków, grafów; nawet same strzałki, kółka czy diagramy są pomocne, aby wzbudzić uwagę odbiorcy. Chodzi o to, że nawet najprostszy obraz zamieszczony w odpowiednim miejscu jest ważny. Podejście niektórych, że nie mają talentu, zdolności naprawdę nie stanowi żadnej przeszkody. Tak jak napisałam wcześniej, zwykły schemat już jest obiektem wizualnym. Musimy pamiętać, że każdy z nas rodzi się z szeroko rozwiniętym myśleniem wizualnym. Mamy piękne sny i przerażające koszmary. Dzieci już w przedszkolu, a nawet wcześniej uwielbiają rysować, kolorować. Niestety, później w szkole mamy coraz mniej zajęć plastycznych, a więcej czytania i pisania, dlatego zdolności wizualnego myślenia stają się coraz słabsze. Na szczęście dzięki książce Charlesa Phillipsa „Myślę, więc jestem. 50 łamigłówek wspomagających myślenie wizualne” możemy sobie wszytko odświeżyć i potrenować. A nawet więcej, autor daje nam wskazówki jak trenować każdego dnia. Wystarczy rozejrzeć się dookoła, zamknąć oczy i starać się wyobrazić sobie rozkład swojego pokoju, albo stworzyć w głowie projekt wymarzonego domu. Każdy problem możemy rozwiązywać zamykając oczy i starać się go rozwiązać za pomocą obrazów i schematów, rozrysować go.
Ten tom tak, jak poprzednie składa się z trzech części podzielonych na stopnie trudności. Pozwala nam to spokojnie wdrożyć się i zagłębiać w zadania. Zabieg ten chroni nas przed zniechęceniem się i zaniechaniem ćwiczeń. Pierwsza część rozgrzewa nas, mierzymy się tam z dość prostymi łamigłówkami, potrzeba nam dosłownie dwie – trzy minuty na ich rozwiązanie, autor przy każdej podaje nam sugerowany czas potrzebny na jej rozwiązanie. Nie jest oczywiście problemem jeśli zajmie nam to trochę dłużej. Ja osobiście czasami potrzebowałam nawet 5 minut na zmierzenie się z zadaniami. Bardzo podoba mi się również to, że każde ćwiczenie opatrzone jest wskazówką Jak Myśleć. Gdy już nie mamy pomysłu jak wybrnąć z zagadki, jak się za nią zabrać możemy śmiało sobie przeczytać podpowiedź i spróbować jeszcze raz. Wskazówki są dobrym ukierunkowaniem naszego myślenia lub sugestią od czego zacząć, czy na co zwrócić uwagę. W części drugiej – Trening mamy już przed sobą zagadki trudniejsze, ale nadal ze wskazówkami, dzięki którym możemy śmiało mierzyć się z łamigłówkami. Cześć trzecia jest oczywiście najtrudniejsza, jednak wykonalna. Najważniejsze jest abyśmy pamiętali, że jest to trening połączony z zabawą. Nie musimy rozwiązywać całości na raz. Warto zrobić sobie przerwę w trakcie, albo rozłożyć pracę na kilka wieczorów. Ćwiczenia są bardzo przyjemne i warto pamiętać, że są po to, żeby pomóc nam rozwinąć myślenie taktyczne a nie zmęczyć nas, czy zniechęcić to tego typu rozrywki. Pracując z łamigłówkami z tej części serii Myślę, więc jestempostanowiłam włączyć do zabawy przyjaciół. Spotykając się często gramy w gry planszowe, więc pomyślałam, że to będzie ciekawe doświadczenie. Miałam rację – wspólne rozwiązywanie zagadek było świetną zabawą i pozwoliło wprowadzić urozmaicenie do wspólnie spędzanego czasu.
Zbliżam się do końca mojej przygody ze wspaniałą serią „Myślę, więc jestem” – przede mną jeszcze „50 łamigłówek wspomagających szybkie myślenie” z czego relację przedstawię Wam w najbliższym czasie na MoznaPrzeczytac.pl. A teraz nie pozostaje mi nic innego jak zaprosić Was do zabawy.
moznaprzeczytac.pl Barszczyk; 2016-05-15
Piętrzenie nawyków. 97 małych zmian, które odmienią Twoje życie
Książka na prostych i przystępnych przykładach opisuje ogromną siłę drzemiącą w człowieku - nawyk. Dla niektórych ta lektura mogłaby być pierwszym krokiem ku rzuceniu na przykład palenia - chodzi przede wszystkim o zrozumienie skąd biorą się nawyki i uzależnienia. Każdy powinien pojąc te podstawy.
Trzeba przeczytać tą książkę! Nie odkrywa ameryki, ale przepięknie porządkuje sprawy proste, ale ważne. To jedna z tych książek, które pozwalają (o ile patrzymy dalej niż czubek własnego nosa) wyjść poza siebie. Przypominają, że pewnymi mechanizmami ułatwiamy sobie życie, ale też tymi samymi mechanizmami ograniczamy się!
Przy okazji ograniczeń w łopatologiczny sposób tłumaczy mechanizm nałogu (jako "złego" nawyku - jakkolwiek subiektywne to nie jest pojęcie). Dlatego jeśli chcemy cokolwiek zmienić w naszych przyzwyczajeniach jak mantrę utrwala w nas zasadę: Wskazówka Relacja/zachowanie Nagroda.
Przy okazji kilka ciekawostek "marketingowych" z życia codziennego wziętych :)
Wiem, że będę do niej raz na jakiś czas wracać - tak dla przypomnienia że to ode mnie zależy co i dlaczego robię/powtarzam/unikam/itd
Trzeba przeczytać tą książkę! Nie odkrywa ameryki, ale przepięknie porządkuje sprawy proste, ale ważne. To jedna z tych książek, które pozwalają (o ile patrzymy dalej niż czubek własnego nosa) wyjść poza siebie. Przypominają, że pewnymi mechanizmami ułatwiamy sobie życie, ale też tymi samymi mechanizmami ograniczamy się!
Przy okazji ograniczeń w łopatologiczny sposób tłumaczy mechanizm nałogu (jako "złego" nawyku - jakkolwiek subiektywne to nie jest pojęcie). Dlatego jeśli chcemy cokolwiek zmienić w naszych przyzwyczajeniach jak mantrę utrwala w nas zasadę: Wskazówka Relacja/zachowanie Nagroda.
Przy okazji kilka ciekawostek "marketingowych" z życia codziennego wziętych :)
Wiem, że będę do niej raz na jakiś czas wracać - tak dla przypomnienia że to ode mnie zależy co i dlaczego robię/powtarzam/unikam/itd
Wspaniała książka opisująca jak kształtują się nawyki w naszym życiu, zaczynając od najbardziej podstawowych, kończąc na nałogach. Książka bardzo daje do myślenia i myślę, ze po głębszym zastanowieniu sie nad technikami zwalczania złych nawyków każdy będzie w stanie poprawić swoje życie. Serdecznie polecam!
beata1987.blogspot.com Beata Pająk; 2016-05-12