Recenzje
Calder. Narodziny odwagi
Przeczytałam w swoim życiu ogromne ilości książek.... Pamiętam, że gdy parę lat temu wracałam do swojej przygody z czytaniem prawie każda czytana historia powodowała,
że piałam z zachwytu.
że piałam z zachwytu.
Co chwilę trafiała mi się książka, którą oceniałam 10/10
Wiecie co się dzieje teraz? Teraz jak ze świecą szukam i wybrzydzam. Ciężko mnie zachwycić.
Odnoszę wrażanie, że wszystko już było, mało co mnie zaskakuje, a historie wydają
się przewidywalne, że niekiedy po dwóch rozdziałach wiem co, jak, dlaczego....
się przewidywalne, że niekiedy po dwóch rozdziałach wiem co, jak, dlaczego....
Nie ma co kryć.... filtry mam takie, że czasami aż sama się na siebie złoszczę, że za bardzo analizuję, za szybko rozpracowuję....że czytanie nie cieszy jak kiedyś....
W moje ręce trafia Calder Narodziny odwagi. Za książką przemawia wiele – autorka, którą bardzo cenię, opis na okładce, który jest niczym świeża bryza, ale jednocześnie schematyczna miłość dwojga młodych.... Przyznam się, że miałam obawy od tych skrajności....Udało się?
Czy Calder wybił się poza przeciętność??
Sekta....
Czy Calder wybił się poza przeciętność??
WSPANIAŁA, NIETUZINKOWA, FENOMENALNA
Specjalnie zaczęłam moją opinię w taki sposób by powiedzieć Wam, że nie zachwycam się byle czym... że teraz ciężko autorom, wydawnictwom zaspokoić coraz to większe oczekiwania, ale to co zrobiła Mia Sheridan.... Wow.
Ta książka to historia tytułowego Caldera.
Młodego chłopaka – pięknego, silnego. Poznajemy go już w dzieciństwie dzięki retrospekcjom. Nie ma ich za wile i dosłownie już po dwóch rozdziałach zaczynamy właściwa historię. Calder zbliża się do osiemnastych urodzin.
Jest szanowany i ważny w swojej społeczności. Kolejne bożyszcze nastolatek? Nic bardziej mylnego – nasz bohater mieszka w sekcie.
Jest robotnikiem, a dla swojego Proroka Hektora jest posłańcem wody. Cała społeczność dzieli się na Robotników, Członków rady i Proroka – Hektora, który jako przywódca rządzi całym społeczeństwem. Jest on dorosłym mężczyzną, który twierdzi, że mówią do niego bogowie.
To oni w wizjach zapowiedzieli wielką powódź, którą przetrwają tylko mieszkańcy Arkadii,
a nagrodą za ich poświęcenie będzie Elizjum. Oczywiście przepowiednia ma się spełnić dzięki Hektorowi i jego wybrance EDEN. Ją również poznajemy w pierwszych rozdziałach jako dziecko – dziecko, około siedmioletnie, które samozwańczy prorok przywiózł sobie jako wybrankę. Bogowie przekazali mu, ze może ja pojąc za żonę dopiero w dniu jej osiemnastych urodzin i razem udadzą się wraz z poddanymi do Raju....
Młodego chłopaka – pięknego, silnego. Poznajemy go już w dzieciństwie dzięki retrospekcjom. Nie ma ich za wile i dosłownie już po dwóch rozdziałach zaczynamy właściwa historię. Calder zbliża się do osiemnastych urodzin.
Jest szanowany i ważny w swojej społeczności. Kolejne bożyszcze nastolatek? Nic bardziej mylnego – nasz bohater mieszka w sekcie.
Jest robotnikiem, a dla swojego Proroka Hektora jest posłańcem wody. Cała społeczność dzieli się na Robotników, Członków rady i Proroka – Hektora, który jako przywódca rządzi całym społeczeństwem. Jest on dorosłym mężczyzną, który twierdzi, że mówią do niego bogowie.
To oni w wizjach zapowiedzieli wielką powódź, którą przetrwają tylko mieszkańcy Arkadii,
a nagrodą za ich poświęcenie będzie Elizjum. Oczywiście przepowiednia ma się spełnić dzięki Hektorowi i jego wybrance EDEN. Ją również poznajemy w pierwszych rozdziałach jako dziecko – dziecko, około siedmioletnie, które samozwańczy prorok przywiózł sobie jako wybrankę. Bogowie przekazali mu, ze może ja pojąc za żonę dopiero w dniu jej osiemnastych urodzin i razem udadzą się wraz z poddanymi do Raju....
Ale co może się zdarzyć przez te lata gdy nasi bohaterowie dorosną? Czy Calder pozostanie ślepy i głuchy na świat i będzie wierzył rodzicom? Skąd wzięła się Eden?
Co połączy tych dwoje?
Czy szczęśliwa miłość jest w tej historii możliwa?
Co połączy tych dwoje?
Czy szczęśliwa miłość jest w tej historii możliwa?
Jestem wstrząśnięta – tak, myślę, że o dobre określenie. Uwierzcie mi to, że dostałam piękną, chwytającą za serce historie miłosną to tak naprawdę właśnie tego oczekiwałam
po autorce.
Bulwersuje mnie tło tej historii.
po autorce.
Bulwersuje mnie tło tej historii.
Sekta....
Nie jestem w stanie w swoim umyśle zrozumieć jak rozumny człowiek może godzić się na
to wszystko. I nie mówię tu o młodych bohaterach tej historii. Żyją tu od małego, nie znają innego życia, wierzą w to co wpajają im rodzice... są nieświadomi, ale to co robią dorośli
to zupełnie inny temat. Widać gołym okiem niesprawiedliwość oraz niespójność
w postępowaniu Hektora, a oni nadal ślepo wierzą w niego i jego chore zasady, w jego księgi. Jest panem i władcą, a oni są niczym baranki, którymi włada.
to wszystko. I nie mówię tu o młodych bohaterach tej historii. Żyją tu od małego, nie znają innego życia, wierzą w to co wpajają im rodzice... są nieświadomi, ale to co robią dorośli
to zupełnie inny temat. Widać gołym okiem niesprawiedliwość oraz niespójność
w postępowaniu Hektora, a oni nadal ślepo wierzą w niego i jego chore zasady, w jego księgi. Jest panem i władcą, a oni są niczym baranki, którymi włada.
To tło mnie zachwyca i bulwersuje jednocześnie, tym bardziej, gdy wiem, że na świecie są takie miejsca, są tacy ludzie i dzieje się taka krzywda. Są miejsca gdzie wiara zaślepia ludzi na to co oczywiste, właściwe, dobre. Niejednokrotnie chciałam rzucić książką, czy przekląć siarczyście, ale nie byłam w stanie przestać czytać, gdyż jest też druga strona medalu.....
Calder i Eden – piękna i jedyna w swoim rodzaju para – bardzo młodzi, niedoświadczeni, czyści.
Nie znają świata, nie znają zasad – wiedzą za to co czują i znają swoje serca. Mimo,
że wiedziałam,
że są sobie przeznaczeni to autorka długo rozwijała ten wątek. Skupiła się na pokazaniu nam tego co się wewnątrz dzieje – dzięki niej weszliśmy do tego chorego świata by czerpać pełnymi garściami.
Nie znają świata, nie znają zasad – wiedzą za to co czują i znają swoje serca. Mimo,
że wiedziałam,
że są sobie przeznaczeni to autorka długo rozwijała ten wątek. Skupiła się na pokazaniu nam tego co się wewnątrz dzieje – dzięki niej weszliśmy do tego chorego świata by czerpać pełnymi garściami.
Autorka pokazała nam zasady, wiarę, hierarchię, nauki....
Książka bulwersuje, oburza, ale daje nam tez piękno pierwszej miłości. Pierwszy dotyk, pierwszy pocałunek, motyle w brzuchu..... emocje rozrywały mi klatkę od wewnątrz.
Czekałam i trzymałam kciuki za piękną, zakazaną miłość. Miłość, która nie miała prawa
się narodzić.....
Przyznam się, że raczej stronie od książek gdzie bohaterowie pają po 18 lat. Ich problemy są dla mnie nijakie, a zachowanie dziecinne....Jeżeli macie podobnie, to pragnę Was
uspokoić - tu wszystko do siebie pasowało. Nic mnie nie odtrącało, rozumiałam bohaterów całą sobą i kibicowałam im. Przeżywałam każdą scenę, brakowało tchu gdy groziło
im niebezpieczeństwo, a ich pierwsze razy przezywałam jak swoje....
Czekałam i trzymałam kciuki za piękną, zakazaną miłość. Miłość, która nie miała prawa
się narodzić.....
Przyznam się, że raczej stronie od książek gdzie bohaterowie pają po 18 lat. Ich problemy są dla mnie nijakie, a zachowanie dziecinne....Jeżeli macie podobnie, to pragnę Was
uspokoić - tu wszystko do siebie pasowało. Nic mnie nie odtrącało, rozumiałam bohaterów całą sobą i kibicowałam im. Przeżywałam każdą scenę, brakowało tchu gdy groziło
im niebezpieczeństwo, a ich pierwsze razy przezywałam jak swoje....
Autorka stworzyła genialny, mocny w przekazie wątek, wyrazistych bohaterów
i naszpikowała to wszystko emocjami. Nie podała na tego na srebrnej tacy – budowała napięcie i powoli odkrywała tą niezwykła i piękną historię. Chwyta za serce, bulwersuje, zaprząta wszystkie nasze myśli.
Wciąga, hipnotyzuje, zachwyca.....
i naszpikowała to wszystko emocjami. Nie podała na tego na srebrnej tacy – budowała napięcie i powoli odkrywała tą niezwykła i piękną historię. Chwyta za serce, bulwersuje, zaprząta wszystkie nasze myśli.
Wciąga, hipnotyzuje, zachwyca.....
Na zakończenie przyznam się Wam do czegoś.... czytając prolog byłam zła - myślałam,
że znów za szybko rozgryzłam książkę, że Mia za dużo nam w nim zdradza – przekonałam się jednak, że to nieprawda...
Tym samym udowodniła mi jak genialną i niepowtarzalną jest autorką.
że znów za szybko rozgryzłam książkę, że Mia za dużo nam w nim zdradza – przekonałam się jednak, że to nieprawda...
Tym samym udowodniła mi jak genialną i niepowtarzalną jest autorką.
Dla mnie to mistrzostwo, które polecam Wam z czystym sumieniem.
kasikrecenzuje.blogspot.com/ Kasik; 2016-05-24
Calder. Narodziny odwagi
Jaka jest cena ludzkiego życia? Ile są warte marzenia? Czy miłość rzeczywiście jest niezwyciężona?
Kiedy Calder po raz pierwszy dostrzega malutką Eden, mającą w przyszłości zostać żoną wielkiego przywódcy sekty, nie zdaje sobie sprawy z tego, jak jej pojawienie się zmieni bieg jego życia. On jest zwykłym chłopcem robotnikiem, ona – wybranką Hectora, pana nad panami. Oboje muszą się podporządkować jego rozkazom. Jednak gdy po kilku latach między tą dwójką rodzi się uczucie, sprawy komplikują się jeszcze bardziej.
Jak przełamać bariery i zawalczyć o marzenia, które wydają się wyłącznie mrzonkami? Czy w świecie, w którym los zależy od przywódcy sekty, możliwe jest zachowanie jakiejkolwiek odrębności? W końcu – czy szczęście stanowi tylko wyidealizowany fragment trudnej rzeczywistości?
Jakiś czas temu mieliście okazję przeczytać moją recenzję Stingera – pierwszej książki Mii Sheridan, którą przeczytałam i która okazała się niesamowitą historią, choć z pozoru wydawała się jedynie banalnym erotykiem. Tym razem postanowiłam sięgnąć po Caldera – pierwszą część serii Znaki miłości – tej samej autorki.
Skłamałabym, gdybym napisała, że Mia Sheridan do mnie nie przemawia. Tak, Mia Sheridan we własnej osobie, nie jej styl – taki styl może mieć każdy, ale takiej opowieści nie stworzył jeszcze nikt. A nawet jeśli stworzył – nie przelał w nią takich emocji, jakie możemy przeżywać podczas czytania zarówno Stingera, jak i Caldera (i mam nadzieję, że nie zawiodę się, gdy sięgnę po inne jej książki).
To nie kolejny nic niewarty romans, jakich wiele. Calder to niestandardowa powieść zawierająca standardowe przesłanie. Czujecie tę grę słów? Doskonale. Cel zamierzony!
Nie żartuję. Wiem, że wiele książek wzbudza w czytelnikach emocje, które sprawiają, że ci albo śmieją się do rozpuku, albo wylewają fontanny łez. Wiem również, że mało który autor jest w stanie „przebić się” w czasach, w których liczy się ilość, a nie jakość. Mimo wszystko ufam, że TA autorka na stałe zapisze się na kartach wielkich twórczyń powieści XXI wieku.
Warto zaznaczyć, że książka, o której w tej chwili piszę, nie jest już typowym romansem z gatunku New Adult. Sheridan nie skupia się tutaj na piętnie przeszłości i zmysłowości uczucia; tym razem opowiada o pięknej pierwszej miłości, nieskazitelnej, ale też… niemającej prawa bytu.
Historia toczy się powoli. Akcja rozwija się stopniowo i momentami wydaje się nużąca do tego stopnia, że mamy ochotę odłożyć książkę na półkę i o niej zapomnieć. Błąd. Tak nie wolno postąpić. Może i początek nie jest przekonujący, ale… kochani! To, co znajduje się później, powali was na kolana, zapewniam. Początkowo – owszem – mamy wrażenie pewnego chaosu – nie wiemy, kim są przedstawione osoby oraz jaką funkcję pełnią pewne nawiązania, jak chociażby przywołanie legendy o Wodniku, która stanowi motto całej powieści. Jednak z czasem historia się rozwija, wydarzenia łączą się w logiczny ciąg, a my… powoli ulegamy temu przyciąganiu, aż w końcu nie ma już dla nas ratunku!
Muszę przyznać, że sama miałam pewien kłopot, gdy podczas czytania zaczęły mi się zamykać oczy. Pomyślałam sobie wtedy: Ale jak to?! Jak mogłam zasnąć nad książką? Przecież nigdy mi się to nie zdarzyło! Byłam zdziwiona i jednocześnie bardzo zła na siebie, że śmiałam dopuścić do takiego stanu rzeczy. Na szczęście sytuacja się już nie powtórzyła. Nastąpił zwrot o 180 stopni – tym razem nie zasnęłam, choć dookoła było już ciemno, a następnego dnia musiałam wstać wcześnie rano na zajęcia. Paradoks?
Bohaterowie – w szczególności Calder i Eden – zostali wykreowani dobrze. Nie mogłam się doczekać momentów, w których będę obserwowała ich dojrzewające uczucie, kiedy w końcu poznam ich od tej „prawdziwej” strony, nie tylko jako tych, którzy muszą wykonywać rozkazy Hectora. Ich miłość należy do trudniejszych. Jak już wspomniałam – teoretycznie nie ma prawa bytu. A jednak… Warto zebrać się na odwagę i przekonać o własnej sile, która potrafi pokonać słabości.
W Calderze bardzo ciekawie został opisany system funkcjonowania sekty. Jest to na tyle interesujący wątek, że doskonale ukazuje sytuację człowieka w świecie. To, co przeżywają bohaterowie, można przenieść na to, co dzisiaj dzieje się w społeczeństwie. Nie jesteśmy co prawda ofiarami guru, ale… czy tylko o to chodzi? Zastanówmy się nad tym i wynieśmy z tej historii jak najwięcej dla siebie.
Polecam wam tę książkę z całego serca! Jest dopracowana, intryguje i przede wszystkim – nie należy do zbioru standardowych i przewidywalnych powieścideł. Zachwyci was swoją głębią tak, że nie będziecie w stanie się od niej oderwać. I nie przejmujcie się, że nie macie czasu… Dla tej książki musicie go znaleźć. Po prostu musicie, bo jest tego warta.
Essentia
Calder. Narodziny odwagi
Calder. Narodziny odwagi to już trzecia przeczytana przeze mnie książka Mii Sheridan i muszę przyznać, że ta jest najlepsza ze wszystkich. Ledwie się obejrzałam, a już ją kończyłam i przede wszystkim ogarnął mnie smutek, że muszę czekać z niecierpliwością na kolejny tom.
Kiedy dziesięcioletni Calder po raz pierwszy zobaczył ośmioletnią Eden, nie przeczuwał, że ich losy na zawsze splecie niewidzialna nić. Ale z pewnością wiedział, że jego uczucia nie zyskają aprobaty społeczności, w której przyszło mu żyć. Jako syn członków apokaliptycznej sekty o surowych zasadach moralnych nie powinien nawet marzyć o dziewczynce, która... miała zostać żoną przywódcy tej sekty.*
Przyznacie, że powyższy opis jest dość niecodzienny. No dobra, nie twierdzę, że takich pozycji nie ma na naszym rynku, czy nawet na tym światowym, ale ten pomysł wydał mi się niesamowicie nowatorski i zdecydowanie przyciągnął mnie do siebie. O okładce może i nie mogę powiedzieć, że jakoś ogromnie mnie urzekła, ale zdecydowanie na plus mogę dodać to, że dawno już nie spotkałabym się z modelem na okładce, który tak bardzo przypominałby głównego bohatera. Naprawdę to ogromny plus, ponieważ dzięki temu, mogłam już podczas czytania wyobrażać sobie jak Calder wygląda.
Nie wiedziałam do końca, jak wyjdzie ta historia Autorce. Bałam się, że może przedobrzyć z całą otoczką sekty, ale w tym przypadku ujęła mnie za serce. W szczególności, że pomimo tego, że nie myślimy o takich sprawach, to tak, na świecie nadal istnieją takie wyznania, a mnie zawsze intrygowało to, jak jest możliwe, by taka religia była w stanie funkcjonować. Mia Sheridan poradziła sobie w tej kwestii znakomicie, ponieważ poznajemy struktury tej hierarchii od podstaw i nie jest to dzięki temu, tylko zmyślna historyjka miłosna.
Z tym że przeznaczenie o nic mnie nie pytało. Bo jeśliby spytało, odparłabym, iż jestem zupełnie pewna, że moim przeznaczeniem jest Calder Raynes – a w każdym razie błagałabym je, aby tak było.
Oczywiście, najważniejszą rzeczą, jest rodzące się uczucie między Calderem a Eden, i tu wszystko wydawało mi się na miejscu. Historia jest odpowiednio stonowana. Raz ogarnia nas wielkie zaciekawienie dotyczące całej religii, a gdzieś między tymi murami, powstaje uczucie, o jakim jeszcze nie śniliście, a może i nawet nie czytaliście. Bohaterowie zaskakiwali mnie na każdym kroku i sądzę, że lepiej bym sobie tego wszystkiego nie wymyśliła.
Jedyną kwestią, która niezbyt mi się podobała, to pierwsze dwa rozdziały. Wybaczcie, ale niezależnie od tego, jak wielka fikcja literacka została tu przedstawiona, to nikt mi nie wmówi, że dziesięciolatkowie są w stanie zakochać się od pierwszego wejrzenia miłością jedyną na całe życie, a w dodatku się tak nie wysławiają. To jedyny mankament tej historii, ale pamiętajcie, że to tylko dwa pierwsze rozdziały, później wszystko jest na odpowiednim miejscu. A miłość rozkwita, by potem zostać zdeptaną i stłamszoną, a później znów czas na uniesienia.
I niech bogowie mi wybaczą, ale ziarno miłości, które we mnie zakiełkowało; ziarno, którego przyrzekałem nie pielęgnować, i tak rosło z każdą chwilą.
Nie powiem, że to tylko książka dla kobiet. Nie stwierdzę też jaki przedział wiekowy byłby dla tej książki odpowiedni (zapewne przydałaby się pełnoletność ze względu na sceny erotyczne, ale kto by się tam tym przejmował). Ta historia zostanie mi na dłużej w pamięci i czekam z niecierpliwością na kolejny tom, ponieważ jak Autorka mogła tak zakończyć ten tom!? Uważajcie, możecie rozpaść się na kawałki.
Kiedy dziesięcioletni Calder po raz pierwszy zobaczył ośmioletnią Eden, nie przeczuwał, że ich losy na zawsze splecie niewidzialna nić. Ale z pewnością wiedział, że jego uczucia nie zyskają aprobaty społeczności, w której przyszło mu żyć. Jako syn członków apokaliptycznej sekty o surowych zasadach moralnych nie powinien nawet marzyć o dziewczynce, która... miała zostać żoną przywódcy tej sekty.*
Przyznacie, że powyższy opis jest dość niecodzienny. No dobra, nie twierdzę, że takich pozycji nie ma na naszym rynku, czy nawet na tym światowym, ale ten pomysł wydał mi się niesamowicie nowatorski i zdecydowanie przyciągnął mnie do siebie. O okładce może i nie mogę powiedzieć, że jakoś ogromnie mnie urzekła, ale zdecydowanie na plus mogę dodać to, że dawno już nie spotkałabym się z modelem na okładce, który tak bardzo przypominałby głównego bohatera. Naprawdę to ogromny plus, ponieważ dzięki temu, mogłam już podczas czytania wyobrażać sobie jak Calder wygląda.
Nie wiedziałam do końca, jak wyjdzie ta historia Autorce. Bałam się, że może przedobrzyć z całą otoczką sekty, ale w tym przypadku ujęła mnie za serce. W szczególności, że pomimo tego, że nie myślimy o takich sprawach, to tak, na świecie nadal istnieją takie wyznania, a mnie zawsze intrygowało to, jak jest możliwe, by taka religia była w stanie funkcjonować. Mia Sheridan poradziła sobie w tej kwestii znakomicie, ponieważ poznajemy struktury tej hierarchii od podstaw i nie jest to dzięki temu, tylko zmyślna historyjka miłosna.
Z tym że przeznaczenie o nic mnie nie pytało. Bo jeśliby spytało, odparłabym, iż jestem zupełnie pewna, że moim przeznaczeniem jest Calder Raynes – a w każdym razie błagałabym je, aby tak było.
Oczywiście, najważniejszą rzeczą, jest rodzące się uczucie między Calderem a Eden, i tu wszystko wydawało mi się na miejscu. Historia jest odpowiednio stonowana. Raz ogarnia nas wielkie zaciekawienie dotyczące całej religii, a gdzieś między tymi murami, powstaje uczucie, o jakim jeszcze nie śniliście, a może i nawet nie czytaliście. Bohaterowie zaskakiwali mnie na każdym kroku i sądzę, że lepiej bym sobie tego wszystkiego nie wymyśliła.
Jedyną kwestią, która niezbyt mi się podobała, to pierwsze dwa rozdziały. Wybaczcie, ale niezależnie od tego, jak wielka fikcja literacka została tu przedstawiona, to nikt mi nie wmówi, że dziesięciolatkowie są w stanie zakochać się od pierwszego wejrzenia miłością jedyną na całe życie, a w dodatku się tak nie wysławiają. To jedyny mankament tej historii, ale pamiętajcie, że to tylko dwa pierwsze rozdziały, później wszystko jest na odpowiednim miejscu. A miłość rozkwita, by potem zostać zdeptaną i stłamszoną, a później znów czas na uniesienia.
I niech bogowie mi wybaczą, ale ziarno miłości, które we mnie zakiełkowało; ziarno, którego przyrzekałem nie pielęgnować, i tak rosło z każdą chwilą.
Nie powiem, że to tylko książka dla kobiet. Nie stwierdzę też jaki przedział wiekowy byłby dla tej książki odpowiedni (zapewne przydałaby się pełnoletność ze względu na sceny erotyczne, ale kto by się tam tym przejmował). Ta historia zostanie mi na dłużej w pamięci i czekam z niecierpliwością na kolejny tom, ponieważ jak Autorka mogła tak zakończyć ten tom!? Uważajcie, możecie rozpaść się na kawałki.
ujrzecslowa.pl
Siła głosu. Jak mówić, by ludzie chcieli słuchać
Mowa jest dla człowieka najprostszym sposobem komunikowania się. Najbardziej bezpośrednim. Za jej pomocą porozumiewamy się jeszcze zanim nabędziemy umiejętność pisania. Nie wymaga też udziału specjalnych nośników, więc możemy się nią posługiwać gdziekolwiek się znajdziemy, nie mając pod ręką żadnych narzędzi. Moglibyśmy sądzić, że tak podstawowa zdolność, wykształcona już na początku naszego życia, osiąga mistrzowski poziom z biegiem lat. Cóż… osiąga, ale tylko wtedy, kiedy nad nią pracujemy.
Nie da się przecenić wartości prawidłowej komunikacji. Od umiejętności sprawnego posługiwania się językiem zależy, w jakim stopniu zostaniemy zrozumiani i sami przetworzymy uzyskane od innych informacje. Zależy nam przecież na wyrażeniu poglądów, odczuć i poleceń tak, by zostały właściwie odebrane.
Nie tylko słowa, ale też sposób ich wypowiadania jest istotny. Cała otoczka, na którą składa się mimika, gestykulacja, ton głosu, jego natężenie, ekspresja wypowiedzi, poprawność językowa, odpowiednie dostosowanie formy do treści, odbiorcy i okoliczności.
Na jakość przekazu składa się wiele czynników. Nie zawsze się nad tym zastawiamy i często nie zdajemy sobie sprawy z ich przełożenia na reakcje, jakie wzbudza w otoczeniu nasza osoba. Możemy jednak skutecznie na nie wpływać i tu z pomocą przychodzą specjaliści od komunikacji, wizerunku, emisji głosu, retoryki. Książka Katarzyny Pietroń, zatytułowana „Siła głosu. Jak mówić, by ludzie chcieli słuchać”, uświadamia nas w tym zakresie, fachowo omawia wszystkie aspekty budowania wypowiedzi i uczy sztuki wymowy.
Z książki dowiemy się między innymi czym jest intonacja, modulacja i szereg innych atrybutów mowy, jak posługiwać się mikrofonem, przygotować do wystąpień, zredukować stres, zadbać o prezencję, prawidłowo oddychać, pracować nad dykcją, akcentować sylaby i wyrazy, a nawet w jaki sposób stan zdrowia i nawyki żywieniowe wpływają na aparat mowy. Jej autorka, Katarzyna Pietroń, ukończyła Akademię Muzyczną w Warszawie ze specjalizacją dyrygentury chóralnej. Jest instruktorką emisji głosu, założycielką Studia Mowy i Dźwięku, prowadzi też szkolenia na temat wystąpień publicznych. W powstaniu książki mają swój udział także ekspertki od logopedii, kultury i techniki mowy oraz poprawnej polszczyzny.
To, co zwraca uwagę podczas czytania, to profesjonalizm i kompleksowość w podejściu do tematu, skupienie na zagadnieniach bez żadnych dywagacji. Można śmiało powiedzieć, że książka traktująca o sztuce skutecznego przekazu napisana jest i wydana w sposób dokładnie odzwierciedlający zasady obowiązujące w prawidłowo przebiegającym procesie komunikacji, do którego się odnosi. Zaletą jest duża i czytelna, atrakcyjna graficznie czcionka oraz uporządkowana treść, podział na rozdziały i podrozdziały uwzględniający taką kolejność poruszania zagadnień, aby czytelnik z łatwością pozyskiwał wiedzę. Na dużą pochwałę zasługuje precyzja opisów, przystępne definiowanie pojęć, krótki wstęp i obszerna część zawierająca praktyczne ćwiczenia oraz załączona płyta CD zawierająca 23 ćwiczenia głosowe.
Mimo iż efektywność komunikacji zależy od obu stron, to na autorze komunikatu ciąży obowiązek wyartykułowania go w sposób zrozumiały, interesujący, poprawny i ułatwiający słuchaczowi odbiór. Korzystając z porad zawartych w książce „Siła głosu” można doskonalić zarówno budowanie wypowiedzi pod względem gramatycznym i stylistycznym, jak i sposób prezentowania ich tak, aby przyciągać uwagę, wzbudzać emocje, przekazywać istotne treści w łatwy do zapamiętania sposób lub osiągnąć inne założone cele.
Możemy mówić lepiej, wyraźniej, bardziej elokwentnie. Możemy pokonać tremę, przykuwać uwagę podczas wystąpień, stać się bardziej wiarygodnymi podczas prywatnych rozmów.
O tym jak ważna jest dla nas mowa, może świadczyć zwykła obserwacja etapów rozwojowych człowieka. Z wszystkich umiejętności komunikacyjnych jakie zdobywa dziecko, na żadną nie czekamy tak bardzo, jak właśnie na pierwsze wypowiedziane słowo. Warto rozwijać i doskonalić tę szczególną umiejętność.
Nie da się przecenić wartości prawidłowej komunikacji. Od umiejętności sprawnego posługiwania się językiem zależy, w jakim stopniu zostaniemy zrozumiani i sami przetworzymy uzyskane od innych informacje. Zależy nam przecież na wyrażeniu poglądów, odczuć i poleceń tak, by zostały właściwie odebrane.
Nie tylko słowa, ale też sposób ich wypowiadania jest istotny. Cała otoczka, na którą składa się mimika, gestykulacja, ton głosu, jego natężenie, ekspresja wypowiedzi, poprawność językowa, odpowiednie dostosowanie formy do treści, odbiorcy i okoliczności.
Na jakość przekazu składa się wiele czynników. Nie zawsze się nad tym zastawiamy i często nie zdajemy sobie sprawy z ich przełożenia na reakcje, jakie wzbudza w otoczeniu nasza osoba. Możemy jednak skutecznie na nie wpływać i tu z pomocą przychodzą specjaliści od komunikacji, wizerunku, emisji głosu, retoryki. Książka Katarzyny Pietroń, zatytułowana „Siła głosu. Jak mówić, by ludzie chcieli słuchać”, uświadamia nas w tym zakresie, fachowo omawia wszystkie aspekty budowania wypowiedzi i uczy sztuki wymowy.
Z książki dowiemy się między innymi czym jest intonacja, modulacja i szereg innych atrybutów mowy, jak posługiwać się mikrofonem, przygotować do wystąpień, zredukować stres, zadbać o prezencję, prawidłowo oddychać, pracować nad dykcją, akcentować sylaby i wyrazy, a nawet w jaki sposób stan zdrowia i nawyki żywieniowe wpływają na aparat mowy. Jej autorka, Katarzyna Pietroń, ukończyła Akademię Muzyczną w Warszawie ze specjalizacją dyrygentury chóralnej. Jest instruktorką emisji głosu, założycielką Studia Mowy i Dźwięku, prowadzi też szkolenia na temat wystąpień publicznych. W powstaniu książki mają swój udział także ekspertki od logopedii, kultury i techniki mowy oraz poprawnej polszczyzny.
To, co zwraca uwagę podczas czytania, to profesjonalizm i kompleksowość w podejściu do tematu, skupienie na zagadnieniach bez żadnych dywagacji. Można śmiało powiedzieć, że książka traktująca o sztuce skutecznego przekazu napisana jest i wydana w sposób dokładnie odzwierciedlający zasady obowiązujące w prawidłowo przebiegającym procesie komunikacji, do którego się odnosi. Zaletą jest duża i czytelna, atrakcyjna graficznie czcionka oraz uporządkowana treść, podział na rozdziały i podrozdziały uwzględniający taką kolejność poruszania zagadnień, aby czytelnik z łatwością pozyskiwał wiedzę. Na dużą pochwałę zasługuje precyzja opisów, przystępne definiowanie pojęć, krótki wstęp i obszerna część zawierająca praktyczne ćwiczenia oraz załączona płyta CD zawierająca 23 ćwiczenia głosowe.
Mimo iż efektywność komunikacji zależy od obu stron, to na autorze komunikatu ciąży obowiązek wyartykułowania go w sposób zrozumiały, interesujący, poprawny i ułatwiający słuchaczowi odbiór. Korzystając z porad zawartych w książce „Siła głosu” można doskonalić zarówno budowanie wypowiedzi pod względem gramatycznym i stylistycznym, jak i sposób prezentowania ich tak, aby przyciągać uwagę, wzbudzać emocje, przekazywać istotne treści w łatwy do zapamiętania sposób lub osiągnąć inne założone cele.
Możemy mówić lepiej, wyraźniej, bardziej elokwentnie. Możemy pokonać tremę, przykuwać uwagę podczas wystąpień, stać się bardziej wiarygodnymi podczas prywatnych rozmów.
O tym jak ważna jest dla nas mowa, może świadczyć zwykła obserwacja etapów rozwojowych człowieka. Z wszystkich umiejętności komunikacyjnych jakie zdobywa dziecko, na żadną nie czekamy tak bardzo, jak właśnie na pierwsze wypowiedziane słowo. Warto rozwijać i doskonalić tę szczególną umiejętność.
urodaizdrowie.pl Iwona; 2016-05-20
Stinger. Żądło namiętności
To moja pierwsza książka tej autorki i jestem mile zaskoczona! „Stinger” jest gatunkowym misz maszem, połączeniem gorącego romansu, powieści sensacyjnej i obyczajowej. Myślałam, że cała akcja skoncentruje się na wątku romantycznym – okazało się, że nie jest to kolejny stereotypowy erotyk, gdzie postaci w każdej sekundzie swojego życia myślą o seksie. „Stinger” to dużo więcej, książka ma dosyć rozbudowaną fabułę, jak i świetnie wykreowanych bohaterów. Wniosek mam taki, Mia Sheridan zasłużenie zapracowała na swoją pozycję pisarki bestsellerów.
Poznają się w hotelu. Wydaje się Wam to przewidujące? Nic w tej książce takie nie jest! Los bywa przewrotny, nasze plany mogą w okamgnieniu ulec zmianie. Grace przyjechała do Las Vegas na konferencję branżową dla studentów prawa. Już w pierwszym dniu poznaje przystojnego i czarującego Carsona Stingera, heteroseksualnego aktora z branży erotycznej. Grace jest kobietą mocno stąpającą po ziemi, która nie daje się porwać spontanicznym akcjom, dlatego przeżywa ogromny szok, gdy przekonuje się, że Carson… tak cudownie całuje. I równie trudno jej z tego zrezygnować. Oboje spędzają ze sobą upojny weekend. Ta dwójka całkowicie różni się od siebie, Carson nie snuje planów na przyszłość, żyje chwilą, a Grace ma wszystko poukładane i zaplanowane. Jednak coś ich ciągnie do siebie i po rozstaniu nie mogą przestać o sobie myśleć.
Spotykają się po kilku latach. I wówczas ich sytuacja życiowa wygląda całkowicie inaczej – Stinger służy w armii USA, a Grace jest poważną panią prokurator. Tym razem nie mogą zrezygnować z szansy bycia razem, chociaż na pewno nie będzie im łatwo.
Pamiętacie cytat z Forresta Gumpa „Życie jest jak pudełko czekoladek, nigdy nie wiesz, na co trafisz”? Ta książka od razu skojarzyła mi się z tą popularną frazą. Autorka ukazuje dwóję ludzi całkowicie różnych, pochodzących z odrębnych światów i równocześnie przekazuje nam pewną myśl, że mimo usilnych starań nie jesteśmy w stanie zaplanować swojego życia.
Jestem fanką tej pary. W końcu mogę poczytać o oryginalnych bohaterach, o czymś, co mnie trochę zszokuje i wprawi w zaskoczenie. Podoba mi się, że Grace i Carson uzupełniali się nawzajem, ona pokazała mu, że może więcej osiągnąć niż łatwe pieniądze z filmów porno, a on przekonał ją, że musi słuchać głosu serca i od czasu do czasu zaryzykować. Nie byli przesłodzeni, powiedziałabym nawet, że podchodzili do życia i wzajemnych stosunków całkiem racjonalnie. Rozstali się, poukładali swoje sprawy i ponownie spróbowali, tym razem na poważnie. Podoba mi się, że autorka wykreowała dojrzałe postaci, ale też dające ponieść się chwili. Sheridan ufundowała nam szczęśliwe zakończenie, ale nie wyobrażam sobie, że „Stinger” mógłby skończyć się w jakiś inny sposób.
Przyznam, że na początku sądziłam, że będzie to kolejna relacja oparta na „on pokaże jej kilka trików w łóżku i przez całą książkę nie będą opuszczać pokoju hotelowego”. Jak duże było moje zaskoczenie! Powinnam dostać po głowie, że tak powierzchownie oceniłam tę powieść. „Stinger” wyróżnia się ciekawą fabułą, autorka przedstawiła zarówno losy Grace, jak i Carsona, przez co ani trochę nie nudziłam się podczas czytania. I co ważne, Sheridan zajęła się kontrowersyjnym zagadnieniem, jakim jest branża porno. Jak oceniać ludzi, którzy pracują lub też pracowali przy kręceniu filmów pornograficznych? W jaki sposób osoba, która w przeszłości występowała w tego rodzaju produkcjach radzi sobie z plotkami czy opinią ludzi na swój temat? Jak przygotować dziecko, na to, że tatuś był heteroseksualnym aktorem? Pisarka skłania nas do myślenia, jak i do zastanowienia się nad losem tych, którzy tworzą tę branżę i potem muszą sobie z tym poradzić. Podoba mi się, że Sheridan poprzez historię Stingera udowadnia, że ci ludzie mogą pozytywnie wpłynąć na swoje życie.
Sheridan w swojej książce postawiła na ważne i kontrowersyjne tematy. Kolejnym wątkiem, który pojawia się na końcu powieści, jest handel żywym towarem. Wielkie ukłony dla pisarki, że poprzez swoje książki chce pomóc kobietom, jak i uświadomić innym ludzi, że to problem wciąż obecny na świecie. Motyw skrzywdzonych kobiet wywołuje poruszenie i nadaje tej powieści głębszego sensu – jak już wspomniałam, nie jest to pusty romans, ale książka, która ma wiele do przekazania.
Dużą zaletą „Stingera” oprócz samej fabuły jest styl, jakim jest napisany. Może to też dzięki samemu tłumaczeniu, ale Sheridan pisze lekko i tak, że trudno nadążyć z przewracaniem kartek. Narrację mamy pierwszoosobową, z tym że historia ukazana jest z dwóch perspektyw: Grace i Carsona. Książka podzielona jest na cztery części, co związane jest z pewnym znakiem zodiaku (duży plus za wplecenie tego motywu). Powieść jak już wiecie, toczy się w odstępach czasu – wzmacnia to napięcie i sprawia, że czekamy na nowy rozdział i zarys tego, co nowego wydarzyło się u Grace czy Carsona. Pozostając przy technicznych kwestiach, raz mignął mi niepotrzebny przecinek, który zaplątał się przed akapitem, ale to pewnie kwestia druku lub niedopatrzenia podczas korekty.
Co mi przeszkadzało? Czasem jestem nieco przyziemna i miejscami historia wydawała mi się za bardzo oderwana od rzeczywistości. Po prostu zbyt wiele rzeczy wydarzyło się w jednej książce. Od samego początku wiedzieliśmy też, że Grace i Carson na końcu będę razem. Przyznam się, że ostatnio wolę książki, gdzie do samego finału nie jestem w stanie stwierdzić, kto z kim stworzy parę.
Podsumowując, to książka dla kobiet lubiących romanse z mądrą i inspirującą fabułą, dających trochę więcej niż mocne wrażenia ze scen plus osiemnaście. Po zakończeniu tej książki dołączam do grona fanek Mii Sheridan i zabieram się za jej kolejną powieść, która czeka na mojej półce, czyli „Narodziny odwagi. Calder” (premiera w czerwcu!).
Poznają się w hotelu. Wydaje się Wam to przewidujące? Nic w tej książce takie nie jest! Los bywa przewrotny, nasze plany mogą w okamgnieniu ulec zmianie. Grace przyjechała do Las Vegas na konferencję branżową dla studentów prawa. Już w pierwszym dniu poznaje przystojnego i czarującego Carsona Stingera, heteroseksualnego aktora z branży erotycznej. Grace jest kobietą mocno stąpającą po ziemi, która nie daje się porwać spontanicznym akcjom, dlatego przeżywa ogromny szok, gdy przekonuje się, że Carson… tak cudownie całuje. I równie trudno jej z tego zrezygnować. Oboje spędzają ze sobą upojny weekend. Ta dwójka całkowicie różni się od siebie, Carson nie snuje planów na przyszłość, żyje chwilą, a Grace ma wszystko poukładane i zaplanowane. Jednak coś ich ciągnie do siebie i po rozstaniu nie mogą przestać o sobie myśleć.
Spotykają się po kilku latach. I wówczas ich sytuacja życiowa wygląda całkowicie inaczej – Stinger służy w armii USA, a Grace jest poważną panią prokurator. Tym razem nie mogą zrezygnować z szansy bycia razem, chociaż na pewno nie będzie im łatwo.
Pamiętacie cytat z Forresta Gumpa „Życie jest jak pudełko czekoladek, nigdy nie wiesz, na co trafisz”? Ta książka od razu skojarzyła mi się z tą popularną frazą. Autorka ukazuje dwóję ludzi całkowicie różnych, pochodzących z odrębnych światów i równocześnie przekazuje nam pewną myśl, że mimo usilnych starań nie jesteśmy w stanie zaplanować swojego życia.
Jestem fanką tej pary. W końcu mogę poczytać o oryginalnych bohaterach, o czymś, co mnie trochę zszokuje i wprawi w zaskoczenie. Podoba mi się, że Grace i Carson uzupełniali się nawzajem, ona pokazała mu, że może więcej osiągnąć niż łatwe pieniądze z filmów porno, a on przekonał ją, że musi słuchać głosu serca i od czasu do czasu zaryzykować. Nie byli przesłodzeni, powiedziałabym nawet, że podchodzili do życia i wzajemnych stosunków całkiem racjonalnie. Rozstali się, poukładali swoje sprawy i ponownie spróbowali, tym razem na poważnie. Podoba mi się, że autorka wykreowała dojrzałe postaci, ale też dające ponieść się chwili. Sheridan ufundowała nam szczęśliwe zakończenie, ale nie wyobrażam sobie, że „Stinger” mógłby skończyć się w jakiś inny sposób.
Przyznam, że na początku sądziłam, że będzie to kolejna relacja oparta na „on pokaże jej kilka trików w łóżku i przez całą książkę nie będą opuszczać pokoju hotelowego”. Jak duże było moje zaskoczenie! Powinnam dostać po głowie, że tak powierzchownie oceniłam tę powieść. „Stinger” wyróżnia się ciekawą fabułą, autorka przedstawiła zarówno losy Grace, jak i Carsona, przez co ani trochę nie nudziłam się podczas czytania. I co ważne, Sheridan zajęła się kontrowersyjnym zagadnieniem, jakim jest branża porno. Jak oceniać ludzi, którzy pracują lub też pracowali przy kręceniu filmów pornograficznych? W jaki sposób osoba, która w przeszłości występowała w tego rodzaju produkcjach radzi sobie z plotkami czy opinią ludzi na swój temat? Jak przygotować dziecko, na to, że tatuś był heteroseksualnym aktorem? Pisarka skłania nas do myślenia, jak i do zastanowienia się nad losem tych, którzy tworzą tę branżę i potem muszą sobie z tym poradzić. Podoba mi się, że Sheridan poprzez historię Stingera udowadnia, że ci ludzie mogą pozytywnie wpłynąć na swoje życie.
Sheridan w swojej książce postawiła na ważne i kontrowersyjne tematy. Kolejnym wątkiem, który pojawia się na końcu powieści, jest handel żywym towarem. Wielkie ukłony dla pisarki, że poprzez swoje książki chce pomóc kobietom, jak i uświadomić innym ludzi, że to problem wciąż obecny na świecie. Motyw skrzywdzonych kobiet wywołuje poruszenie i nadaje tej powieści głębszego sensu – jak już wspomniałam, nie jest to pusty romans, ale książka, która ma wiele do przekazania.
Dużą zaletą „Stingera” oprócz samej fabuły jest styl, jakim jest napisany. Może to też dzięki samemu tłumaczeniu, ale Sheridan pisze lekko i tak, że trudno nadążyć z przewracaniem kartek. Narrację mamy pierwszoosobową, z tym że historia ukazana jest z dwóch perspektyw: Grace i Carsona. Książka podzielona jest na cztery części, co związane jest z pewnym znakiem zodiaku (duży plus za wplecenie tego motywu). Powieść jak już wiecie, toczy się w odstępach czasu – wzmacnia to napięcie i sprawia, że czekamy na nowy rozdział i zarys tego, co nowego wydarzyło się u Grace czy Carsona. Pozostając przy technicznych kwestiach, raz mignął mi niepotrzebny przecinek, który zaplątał się przed akapitem, ale to pewnie kwestia druku lub niedopatrzenia podczas korekty.
Co mi przeszkadzało? Czasem jestem nieco przyziemna i miejscami historia wydawała mi się za bardzo oderwana od rzeczywistości. Po prostu zbyt wiele rzeczy wydarzyło się w jednej książce. Od samego początku wiedzieliśmy też, że Grace i Carson na końcu będę razem. Przyznam się, że ostatnio wolę książki, gdzie do samego finału nie jestem w stanie stwierdzić, kto z kim stworzy parę.
Podsumowując, to książka dla kobiet lubiących romanse z mądrą i inspirującą fabułą, dających trochę więcej niż mocne wrażenia ze scen plus osiemnaście. Po zakończeniu tej książki dołączam do grona fanek Mii Sheridan i zabieram się za jej kolejną powieść, która czeka na mojej półce, czyli „Narodziny odwagi. Calder” (premiera w czerwcu!).
Recenzentkaksiazek.blog.pl Gabriela Rutana; 2016-05-24