Recenzje
Calder. Narodziny odwagi
Nie od dziś wiadomo, że zakazany owoc smakuje najlepiej. Warty grzechu daje poczucie spełnienia pomimo tego, że znane nam są konsekwencje jego zjedzenia. Co jednak wtedy, kiedy nie można bez niego żyć? Kiedy uzależniamy się od niego do tego stopnia, że wszystko inne blednie i gaśnie, traci na znaczeniu, jak gdyby jedynym sensem istnienia był właśnie jego smak? Mia Sheridan, autorka bestsellerów „Stinger. Żądło namiętności” oraz „Bez słów” wychodzi naprzeciw z nowym pomysłem. Przed Wami „Calder. Narodziny odwagi” i powieść, która wkradając się do mojego świata znalazła w nim swoje stałe, wygodne miejsce.
Mieszkańcy Akadii wyczekują przyjazdu przywódcy, który obiecał powrócić ze swoją nową wybranką mającą zapewnić ludowi wybawienie w chwili, gdy nadejdzie wielka powódź. Fakt, że okazuje się nią ośmioletnia Eden będąca przecież dzieckiem, nie wywołuje żadnego sprzeciwu, gdyż Hektor w oczach podwładnych urasta do rangi boga, a każda jego decyzja, każdy rozkaz i zakaz jest czczony i pełniony z pełnym zaangażowaniem. Pośród członków społeczności znajduje się jednak Calder, ambitny chłopak, który w całej tej sytuacji dostrzega coś niewłaściwego. Coś, co wraz z upływem lat uświadamia mu, że darzy Eden uczuciem, które nie powinno mieć miejsca. Co więcej, owo uczucie zostaje odwzajemnione. Za zamkniętymi bramami apokaliptycznej sekty panują zasady, których nigdy nie wolno złamać. Jedno małe wykroczenie może nieść ze sobą surowe konsekwencje, a okrutna kara za sprzeciwianie się przywódcy ma być przestrogą dla wszystkich pozostałych. Pomimo tego, Calder i Eden pragną zawalczyć o to, co najważniejsze – o miłość. I podczas gdy mogą wygrać swoje życie, mogą je także stracić. Rozpoczyna się walka o wszystko, a jej stawka osiąga najwyższą z możliwych cen.
W kręgach zaślepionego pragnieniem dostania się do rajskiego Elizjum świata żyje Calder, chłopak, który na tle wszystkich posłusznych ludzi pragnie czegoś więcej. Chce wyjść na zewnątrz by zobaczyć co znajduje się za bramami wspólnotowego domu. Utalentowany, zdeterminowany, ale i odznaczający się inteligencją zakochuje się w wybrance swojego przywódcy, w dziewczynie, która jest dla niego zakazanym owocem. Chociaż wie, że nie wolno mu jej kochać, początkowo nieśmiało łamie zasady, za które mógłby zostać ukarany. A niewinne spotkania z Eden uświadamiają mu, że musi zawalczyć o swoją przyszłość i że jest w stanie zaryzykować nawet własnym życiem by zyskać szansę wolności i móc prawdziwie kochać. Piękny na zewnątrz, cudowny w „środku” zetknie się z najgorszym z możliwych wrogów.Pokaże jak wielka może być siła męstwa i że narodziny odwagi są możliwe nawet tam, gdzie tłumi się każdy jej zalążek.
Tym razem Mia Sheridan wciela nas w szeregi sekty, w krąg ludzi, których rzeczywistość wydaje się wręcz absurdalna, a jednak prawdziwa. Społeczeństwo tworzone przez wyrzutków niemających żadnej nadziei na przyszłość zostaje pozbawione własnych wartości, które budowane są od nowa w świetle blasku chwały dobrotliwego Hektora, przywódcy zapewniającego wszystkim „lepsze” życie i pomocną dłoń. Codzienność ludzi wyzbyta dóbr współczesnego świata, ograniczona do tego, na co zezwoli lider, przypomina realia odległej przeszłości. Stąd więc wpierw miałam wrażenie, że akcja powieści toczy się setki lat temu czy też przypomina jakiś wykreowany na potrzeby książki fantastyczny świat i tylko nie mogłam jakoś tego sensownie połączyć z niepasującym do wszystkiego prologiem. A jednak potem wszystko zaczęło się układać w jedną całość uświadamiając mi, jak autorka doskonale poradziła sobie z budowaniem miejsca rozgrywanej akcji.
W przypadku tej powieści mamy do czynienia z narracją pierwszoosobową, jednak pałeczkę przejmują na przemian Calder i Eden, tym sposobem pokazując wydarzenia ich łączące, ale także to, co dzieje się wtedy, kiedy znajdują się daleko od siebie. Ona krucha, mająca poślubić dużo starszego mężczyznę, którego nie kocha – on odważny, silny, mający dać jej oparcie i szansę, której potrzebuje. Ta para musi pokonać wiele przeszkód losu, które połączą ich bądź rozdzielą. A każde wydarzenie, każdy zwrot akcji i każe słowo pochłania się tutaj z zapartym tchem. Nie można się oderwać czując rozpacz i radość oraz nadzieję i ból.
Autorka nie zapomniała także o dopracowanych bohaterach drugoplanowych. Jest niesamowity przyjaciel Caldera – Xander, jest i namiętność, a ta – wysublimowana i przyjemnie pobudzająca wyobraźnię może stać się powodem wypieków na twarzy niejednej czytelniczki.Oj tak, ta książka jest dla mnie z pewnością strzałem w dziesiątkę i jednocześnie dowodem na to, że Mia Sheridan potrafi stworzyć scenariusze tak skrajnie różne, a jednak mające jedną wspólną cechę. Każdy czyta się z autentycznym zainteresowaniem, bo nie da się nie lubić czegoś, co można nazwać doskonałym.
Chociaż na początku książka wywołała u mnie wątpliwości, a świat Akadii nie od razu wessał mnie do środka, warto było pokonać opór i dać się zabrać w tę literacką podróż, bo potem było nie tylko lepiej. Było absolutnie świetnie. Niebezpieczeństwo, odwaga, pożądanie, miłość, przyjaźń, walka i nadzieja, a wszystko skąpane w cieniu groźnej sekty i legendy o Wodniku. Chcecie zobaczyć jak rodzi się miłość tam, gdzie na pewno nie powinno jej być? Wyczekujcie premiery. Ja już teraz, po nurtującym zakończeniu, odliczam dni do poznania kolejnej części. Dacie szansę Mii Sheridan? Uwierzcie – WARTO.
http://ktoczytaksiazki-zyjepodwojnie.blogspot.com/ WERKA777; 2016-05-12
Calder. Narodziny odwagi
Nie bój się spełniać marzenia!
Witam Was serdecznie dziś ma dla powieść o tym, jak los potrafi skrzyżować drogi z naszym przeznaczeniem.Zatem główny bohater powieściCalder pochodzi z apokaliptycznej sekty,w której panują rygorystyczne zasady.W jego życiu pojawia się dziewczyna o imieniu Eden piękna młodą dziewczyną.Niestety para nie może być razemze względu na to,że w najbliższym czasie miała zostać żoną przywódcy sekty.
Calder i Eden nie wyobrażają sobie życia bez siebie i próbują zawalczyć o własne marzenia,co wcale nie jest łatwe,gdy na drodze pojawiają się problemy.Czy uda się parze zawalczyć o to co jest dla nich najcenniejsze?Jeśli masz chęć ruszyć w podróż z bohaterami,zapraszam serdecznie to sięgnięcia po tę książkę.
Cała powieść była dla mnie zaskoczeniem,byłam wręcz pewna,że będzie to infantylna ironiczna powieść o miłości jakich dużo na rynku wydawniczym.Jednak zostałam miło zaskoczona przez autorkę.To powieść o zaciętej walce o miłość,przetrwaniu gdywszyscy są przeciwni miłości.Wspólnym wspieraniu się na dobre i na złe.Bohaterowie w powieści to odważne postacie,które nie czekają biernie na to, co daje nam los.Tapowieść zawiera wszystko co powinna mieć dobra powieść, czyli:miłość, różnorodność emocjonalna,głębia uczuć bohaterów,Serdecznie polecam :)
MIa Sheridan-autorka wielu bestsellerów"New York Times","USA TODAY" I "Wall Street Journal",takich jak Archer's Voice,Stinger.Źródło namiętności i Eden,Nowy początek. Uwielbia snuć opowieści o prawdziwej miłości i o ludziach,którzy są sobie przeznaczeni. Mieszka z mężem w Cincinnati w stanie Ohio.
Witam Was serdecznie dziś ma dla powieść o tym, jak los potrafi skrzyżować drogi z naszym przeznaczeniem.Zatem główny bohater powieściCalder pochodzi z apokaliptycznej sekty,w której panują rygorystyczne zasady.W jego życiu pojawia się dziewczyna o imieniu Eden piękna młodą dziewczyną.Niestety para nie może być razemze względu na to,że w najbliższym czasie miała zostać żoną przywódcy sekty.
Calder i Eden nie wyobrażają sobie życia bez siebie i próbują zawalczyć o własne marzenia,co wcale nie jest łatwe,gdy na drodze pojawiają się problemy.Czy uda się parze zawalczyć o to co jest dla nich najcenniejsze?Jeśli masz chęć ruszyć w podróż z bohaterami,zapraszam serdecznie to sięgnięcia po tę książkę.
Cała powieść była dla mnie zaskoczeniem,byłam wręcz pewna,że będzie to infantylna ironiczna powieść o miłości jakich dużo na rynku wydawniczym.Jednak zostałam miło zaskoczona przez autorkę.To powieść o zaciętej walce o miłość,przetrwaniu gdywszyscy są przeciwni miłości.Wspólnym wspieraniu się na dobre i na złe.Bohaterowie w powieści to odważne postacie,które nie czekają biernie na to, co daje nam los.Tapowieść zawiera wszystko co powinna mieć dobra powieść, czyli:miłość, różnorodność emocjonalna,głębia uczuć bohaterów,Serdecznie polecam :)
MIa Sheridan-autorka wielu bestsellerów"New York Times","USA TODAY" I "Wall Street Journal",takich jak Archer's Voice,Stinger.Źródło namiętności i Eden,Nowy początek. Uwielbia snuć opowieści o prawdziwej miłości i o ludziach,którzy są sobie przeznaczeni. Mieszka z mężem w Cincinnati w stanie Ohio.
angelikarecenzjeksiazek.blogspot.com Angelika S; 2016-05-06
Dziennik przyjaciółek 2. Twórz, niszcz, działaj!
To kolejna część dziennika dla kreatywnych, szalonych kumpelek, która zawiera mnóstwo zakręconych, fantastycznych pomysłów na wspólne spędzanie czasu, wymyślanie niestworzonych historii i obgadywanie najróżniejszych spraw - małych i wielkich, zabawnych i poważnych, głupich i mądrych. Możecie zrobić z tą książeczką, co wam się podoba: użyć jej kartek do sprawdzenia ilości kurzu na półkach, opisać historię waszej znajomości i wkleić sweet focie. Spróbujcie razem narysować dobro i zło, zrobić rockowy makijaż i znaleźć swoje wady. Wymieńcie się kuponami na odrabianie lekcji i wieczór pidżamowy. Poszukajcie czterolistnej koniczyny i zaprojektujcie T-shirt. A na czarną godzinę zachowajcie talon przebaczenia - żeby wasza przyjaźń przetrwała nawet najtrudniejsze dni :)
Gimnazjalista Victor
Stinger. Żądło namiętności
Mia Sheridan jest autorką wielu bestsellerów „New York Timesa”, jest również autorką „Stinger. Żądło namiętności”, którą miałam przyjemność przeczytać.
„Stinger” jest przedstawicielem literatury kobiecej, odnaleźć tu można opowieść o miłości. Choć może dla niektórych nijako niemożliwej do powstania. Jak również o namiętności, wzajemnym przyciąganiu, zmianach jakie inni ludzie nawet nie całkiem świadomie mogą wprowadzić w naszym życiu…
Nie jest to całkiem książka z „mojej bajki”, ale należy zaznaczyć, że dość szybko się ją czyta i nie wiadomo kiedy mija czas podczas lektury a stron do przeczytania jest coraz mniej. Ciekawy jest również pomysł rozpoczęcia książki od informacji o Skorpionie i przynależnych mu trzech zwierzętach. W sumie to mój ulubiony fragment publikacji.
Nie jest to zła pozycja, jest dobra… trochę nie całkiem „w moim stylu”, ale nie znaczy to od razu, że jest niedobra, beznadziejna, nie do przeczytania. Po prostu po tym czego czytam oczekuję trochę czegoś innego, może ktoś uzna mnie za staromodną, ale dla mnie za dużo jest tu pewnych „rzeczy”. Lubię romanse, mogą być z odrobiną pikanterii, ale tej w „Stingerze” jak dla mnie jest trochę zbyt dużo, jest tu też jednak chociażby odrobina kryminału więc nie jest źle ;)
Ważnym miejscem dla akcji publikacji jest Vegas… no i w jego stylu, jak się wydaje, jest ta książka. Bywa wciągająca, szybko się ją czyta. Prawdopodobnie znajdują się ludzie, którym być może bardzo się spodoba. Jak dla mnie da się ją przeczytać, wciągnąć się w przedstawioną historię… ale jak dla mnie nie jest to strzał w 10 w moje upodobania, ale i tak przyjemnie się czytało.
„Stinger” jest przedstawicielem literatury kobiecej, odnaleźć tu można opowieść o miłości. Choć może dla niektórych nijako niemożliwej do powstania. Jak również o namiętności, wzajemnym przyciąganiu, zmianach jakie inni ludzie nawet nie całkiem świadomie mogą wprowadzić w naszym życiu…
Nie jest to całkiem książka z „mojej bajki”, ale należy zaznaczyć, że dość szybko się ją czyta i nie wiadomo kiedy mija czas podczas lektury a stron do przeczytania jest coraz mniej. Ciekawy jest również pomysł rozpoczęcia książki od informacji o Skorpionie i przynależnych mu trzech zwierzętach. W sumie to mój ulubiony fragment publikacji.
Nie jest to zła pozycja, jest dobra… trochę nie całkiem „w moim stylu”, ale nie znaczy to od razu, że jest niedobra, beznadziejna, nie do przeczytania. Po prostu po tym czego czytam oczekuję trochę czegoś innego, może ktoś uzna mnie za staromodną, ale dla mnie za dużo jest tu pewnych „rzeczy”. Lubię romanse, mogą być z odrobiną pikanterii, ale tej w „Stingerze” jak dla mnie jest trochę zbyt dużo, jest tu też jednak chociażby odrobina kryminału więc nie jest źle ;)
Ważnym miejscem dla akcji publikacji jest Vegas… no i w jego stylu, jak się wydaje, jest ta książka. Bywa wciągająca, szybko się ją czyta. Prawdopodobnie znajdują się ludzie, którym być może bardzo się spodoba. Jak dla mnie da się ją przeczytać, wciągnąć się w przedstawioną historię… ale jak dla mnie nie jest to strzał w 10 w moje upodobania, ale i tak przyjemnie się czytało.
swiatairi.blogspot.com
Wielkie umysły programowania. Jak myślą i pracują twórcy najważniejszych języków
Dziś na tych łamach chciałbym przedstawić trochę nietypowy tytuł, reprezentujący kategorię, którą nazywam programistyczną beletrystyką. Książki z tego gatunku charakteryzują się zazwyczaj nieco luźniejszą formą w zestawieniu z twardą literaturą branżową, aczkolwiek ich treść w taki czy inny sposób nawiązuje do tematyki związanej z programowaniem. Przykłady takich książek? Proszę bardzo: Hackers & Painters, If Hemingway Wrote JavaScript, Beautiful Code, Coders at Work czy Masterminds ofProgram-ming. Ostatnia z wymienionych pozycji, której polski tytuł brzmi Wielkie umysły programowania: jak myślą i pracują twórcy najważniejszych języków, jest właśnie bohaterką niniejszego odcinka cyklu Klub Dobrej Książki.
Idea stojąca za książką Wielkie umysły programowania jest bardzo prosta: jej autorzy (Federico Biancuzzi oraz Shane Warden) postanowili przeprowadzić serię wywiadów z twórcami kluczowych języków programowania w celu znalezienia odpowiedzi na kilka fundamentalnych pytań:
dlaczego dany język został stworzony?
w jaki sposób został on zrealizowany/zaimplementowany?
jak wygląda proces jego nauki (zarówno z perspektywy nauczyciela, jak i osoby uczącej się)?
jak dany język ewoluował w czasie?
W efekcie pracy obydwu panów powstało opracowanie zawierające 17 obszernych wywiadów z następującymi osobami: Bjarne Stroustrup (C++), Guido van Rossum (Python), Adin D. Falkoff (APL), Charles H. Moore (Forth), Thomas E. Kurtz (BASIC), Alfred Aho, Peter Weinberger, Brian Kernighan (AWK), Luiz Henrigue de Figueiredo i Roberto lerusalimschy (Lua), Simon Peyton Jones, Paul Hudak, Philip Wadler i John Hughes (Haskell), Robin Milner (ML), Don Chamberlin (SQL), James Gosling (Java), Anders Hejlsberg (C), lvar Jacobson, James Rumbaugh i Grady Booch (UML), Larry Wall (Perl), Charles Geschke i John Warnock (Postscript), Bertrand Meyer (Eiffel).
Jak widać na przedstawionej wyżej liście, autorzy postawili na różnorodność, zarówno w zakresie rozpiętości czasowej (stąd na liście obok nowoczesnych języków znajdują się również te, które odchodzą już do lamusa), jak i w kwestii poziomu modelowania abstrakcji (stąd na liście języki bardzo wyspecjalizowane obok rozwiązań ogólnego zastosowania).
Po lekturze Wielkich umysłów programowania nasunęło mi się kilka spostrzeżeń. Na początek kwestia grupy czytelników docelowych. W mojej opinii opracowanie panów Biancuzzi i Warden'a adresowane jest mimo wszystko do bardziej zaawansowanych odbiorców: doświadczonych programistów oraz architektów systemów informatycznych. Dla tych osób książka ta rzeczywiście będzie miała charakter dobrej beletrystyki zawodowej, zawierającej sporo cennej wiedzy z pierwszej ręki. Z kolei dla początkujących programistów lektura może być miejscami nudna, przede wszystkim ze względu na brak wiedzy kontekstowej (to trochę tak, jakby czytać komentarze do jakiejś skomplikowanej monografii, której się na oczy nie widziało).
Po drugie: z racji przyjętej formy pozycja ta siłą rzeczy zawiera dużą liczbę opinii natury osobistej, co po pierwsze: pokazuje, że twórcy popularnych języków programowania są ludźmi z krwi i kości, a po drugie: stawia przed czytelnikiem wymaganie, aby do lektury Wielkich umysłów podejść z dużym dystansem (opinie tam przedstawione mogą diametralnie różnić się od twoich, więc jeśli potraktujesz to wszystko zbyt poważnie, to lektura książki może skończyć się ogólną frustracją).
Po trzecie: przy spełnieniu warunków opisanych powyżej lektura Wielkich umysłów programowania jest bardzo przyjemnym i pouczającym doświadczeniem. Szczególnie cenna jest wiedza retrospektywna wypływająca z analizy błędów popełnionych w trakcie wszystkich faz tworzenia i utrzymywania omawianych języków programowania przez ich twórców. Ciekawe jest też zestawienie sprzecznych często opinii wypowiadających się osób, co pozwala spojrzeć z szerszej perspektywy zarówno na przeszłość, jak i teraźniejszość, a także wyciągnąć pewne wnioski odnośnie przyszłych kierunków rozwoju języków programowania wyższego rzędu. Ta synergia wynikająca z zestawienia w jednym miejscu olbrzymiej liczby powiązanych faktów i opinii wydaje się być największą wartością opracowania, co zdaje się było jednym z głównych założeń jego autorów.
Idea stojąca za książką Wielkie umysły programowania jest bardzo prosta: jej autorzy (Federico Biancuzzi oraz Shane Warden) postanowili przeprowadzić serię wywiadów z twórcami kluczowych języków programowania w celu znalezienia odpowiedzi na kilka fundamentalnych pytań:
dlaczego dany język został stworzony?
w jaki sposób został on zrealizowany/zaimplementowany?
jak wygląda proces jego nauki (zarówno z perspektywy nauczyciela, jak i osoby uczącej się)?
jak dany język ewoluował w czasie?
W efekcie pracy obydwu panów powstało opracowanie zawierające 17 obszernych wywiadów z następującymi osobami: Bjarne Stroustrup (C++), Guido van Rossum (Python), Adin D. Falkoff (APL), Charles H. Moore (Forth), Thomas E. Kurtz (BASIC), Alfred Aho, Peter Weinberger, Brian Kernighan (AWK), Luiz Henrigue de Figueiredo i Roberto lerusalimschy (Lua), Simon Peyton Jones, Paul Hudak, Philip Wadler i John Hughes (Haskell), Robin Milner (ML), Don Chamberlin (SQL), James Gosling (Java), Anders Hejlsberg (C), lvar Jacobson, James Rumbaugh i Grady Booch (UML), Larry Wall (Perl), Charles Geschke i John Warnock (Postscript), Bertrand Meyer (Eiffel).
Jak widać na przedstawionej wyżej liście, autorzy postawili na różnorodność, zarówno w zakresie rozpiętości czasowej (stąd na liście obok nowoczesnych języków znajdują się również te, które odchodzą już do lamusa), jak i w kwestii poziomu modelowania abstrakcji (stąd na liście języki bardzo wyspecjalizowane obok rozwiązań ogólnego zastosowania).
Po lekturze Wielkich umysłów programowania nasunęło mi się kilka spostrzeżeń. Na początek kwestia grupy czytelników docelowych. W mojej opinii opracowanie panów Biancuzzi i Warden'a adresowane jest mimo wszystko do bardziej zaawansowanych odbiorców: doświadczonych programistów oraz architektów systemów informatycznych. Dla tych osób książka ta rzeczywiście będzie miała charakter dobrej beletrystyki zawodowej, zawierającej sporo cennej wiedzy z pierwszej ręki. Z kolei dla początkujących programistów lektura może być miejscami nudna, przede wszystkim ze względu na brak wiedzy kontekstowej (to trochę tak, jakby czytać komentarze do jakiejś skomplikowanej monografii, której się na oczy nie widziało).
Po drugie: z racji przyjętej formy pozycja ta siłą rzeczy zawiera dużą liczbę opinii natury osobistej, co po pierwsze: pokazuje, że twórcy popularnych języków programowania są ludźmi z krwi i kości, a po drugie: stawia przed czytelnikiem wymaganie, aby do lektury Wielkich umysłów podejść z dużym dystansem (opinie tam przedstawione mogą diametralnie różnić się od twoich, więc jeśli potraktujesz to wszystko zbyt poważnie, to lektura książki może skończyć się ogólną frustracją).
Po trzecie: przy spełnieniu warunków opisanych powyżej lektura Wielkich umysłów programowania jest bardzo przyjemnym i pouczającym doświadczeniem. Szczególnie cenna jest wiedza retrospektywna wypływająca z analizy błędów popełnionych w trakcie wszystkich faz tworzenia i utrzymywania omawianych języków programowania przez ich twórców. Ciekawe jest też zestawienie sprzecznych często opinii wypowiadających się osób, co pozwala spojrzeć z szerszej perspektywy zarówno na przeszłość, jak i teraźniejszość, a także wyciągnąć pewne wnioski odnośnie przyszłych kierunków rozwoju języków programowania wyższego rzędu. Ta synergia wynikająca z zestawienia w jednym miejscu olbrzymiej liczby powiązanych faktów i opinii wydaje się być największą wartością opracowania, co zdaje się było jednym z głównych założeń jego autorów.
Programista Magazyn Rafał Kocisz; 2016-05-25