ODBIERZ TWÓJ BONUS :: »

Recenzje

Excel 2013 i programowanie VBA. Kurs video. Poziom pierwszy. Tworzenie makr dla arkusza kalkulacyjnego

VBA – poziom pierwszy i drugi

Te kursy będą do wygrania w kolejnym konkursie :) Pełne ich tytuły to Excel 2013 i programowanie VBA. Kurs video. Poziom pierwszy. Tworzenie makr dla arkusza kalkulacyjnego i Excel 2016 i programowanie VBA. Kurs video. Poziom drugi. Zaawansowane techniki tworzenia makr.

Oba kursy prowadzi Jarosław Baca. Przyznam, że tego pana wcześniej nie znałam, ale prowadzony przez niego kurs też mi się podoba. Przyznam, że byłam bardzo  ciekawa, jak zostanie poprowadzony kurs wideo o makrach, ponieważ VBA to, bądź co bądź, jest już programowanie, czyli trudniejsza sprawa… I przyznam, że się mile zaskoczyłam, bo kurs jest bardzo poukładany i przejrzysty. Najpierw omówione zostały zagadnienia podstawowe – wprowadzające takie jak pętle czy konstrukcje warunkowe. Później zagadnienia bardziej zaawansowane takie jak formularze (choć dorzuciłabym do zagadnień szczegółowe omówienie przekazywania zmiennych ByRef i ByVal i zdarzeń). Najbardziej podobało mi się, że wszystko zostało omówione po kolei, dzięki czemu  w skomplikowaną tematykę programowania jesteśmy wprowadzani stopniowo, co ułatwia, a wręcz umożliwia zrozumienie.

Jeśli zaś chodzi o to, co mi się w tym kursie nie podobało, to na pewno sposób mówienia prowadzącego. Był jakiś taki sztuczny, często miałam wrażenie, że czyta. Nie wiem, czy tak było na prawdę, jednak po prostu czasem prowadzący zbyt szybko przeskakiwał z tematu na temat. Na szczęście jest to kurs wideo, więc można sobie z tym łatwo poradzić i po prostu cofając nagranie. No i chętnie zobaczyłabym na końcu jakiś duży przykład np. typowy scalacz, który by to wszystko poskładał razem. Myślę, że byłoby to dobre podsumowanie kursu.

Ogólnie oba te kursy o VBA określiłabym jako świetny wstęp do pisania makr. Ale pamiętajcie, że nawet najlepszy kurs nic nie da, jak nie będziecie ćwiczyć. W programowaniu można napotkać miliony haczyków i często jest tak, że teoria mówi swoje, a w praktyce wygląda to zupeeeełnie inaczej. Dlatego najważniejsza jest praktyka, praktyka i jeszcze raz praktyka.
malinowyexcel.pl

Sny Morfeusza

Stali czytelnicy tego bloga wiedzą, że lubię czytać książki, dużo książek. Nie o wszystkich tu piszę, ale i tak zorientowaliście się, że preferuję literaturę erotyczną(ale nie tylko). Kilka takich powieści już Wam tu opisałam. Dlaczego akurat ten rodzaj literatury obecnie jest moim ulubionym? Bo mogę :).

A tak na poważnie - kiedy byłam nastolatką czytałam Harleqiny z ciekawości, żeby wiedzieć nieco więcej niż nauczyli nas w szkole, a teraz czytam, bo dzięki temu znikają problemy dnia codziennego, bo szukam inspiracji, bo jestem już dorosła i ustabilizowana i mogę cieszyć się seksem na całego i tym czytanym, i tym w życiu. Ostatnio miałam okazję przedpremierowo przeczytać powieść polskiej autorki. Wiadomo, że po sukcesie Greya, literatura erotyczna wyrasta teraz jak grzyby po deszczu. Jedne z tych książek są wiernymi kopiami Greya, inne nieco się różnią. W każdym razie autorki takich powieści mają nie lada wyzwanie, żeby przebić się w erotyce i dodatkowo wnieść coś nowego do świata, w którym wszystko już przecież było. Czy polska autorka, której powieść czytałam, sprostała temu zadaniu? Czy mój cenny czas był wart poświęcenia temu, co napisała? O tym dowiecie się w dzisiejszym poście. 
 
"SNY MORFEUSZA" to 416 stron powieści erotycznej. Skierowana jest do czytelników raczej 18+, chociaż wiem, że moja nastoletnia córka też czyta takie powieści w tajemnicy przede mną. Jak to zwykle bywa w takich powieściach, cała akcja toczy się wokół kobiety i mężczyzny.

On - tajemniczy, mroczny, zmienny i mega przystojny biznesmen o imieniu Adam. Ona - piękna, początkująca pani architekt Cassandra. Poznają się dzięki wielu dziwnym zbiegom okoliczności i jak to zwykle bywa, od razu czują do siebie niesamowity pociąg fizyczny. Jest i klub od którego się zaczęło, najbardziej fascynujący i tajemniczy w całej książce. To w tym klubie Adam i Cassandra spotykają się pierwszy raz, ale czy na pewno pierwszy?  Adam, przystojny jak młody bóg, z bogiem nie ma nic wspólnego, bo dusza jego szatańską jest, a przynajmniej chce za takiego uchodzić, mogę powiedzieć wręcz, że za takiego się uważa. Cassandra mimo wyglądu anioła, również potrafi pokazać różki, ale jej serce jest pełne miłości, której Adam nie chce jej dać. To ma być tylko seks, ale nie byłoby książki gdyby nie problemy. Jedni kochają, inni boją się kochać, a jeszcze inni zwyczajnie w miłość nie wierzą. Adam ma swój sposób na traktowanie kobiet - masz mnie słuchać, masz mi się oddawać i basta. Niestety nie przewidział jednego ( jak każdy facet) - kobiety potrafią owinąć mężczyznę wokół palca, czy on tego chce, czy nie, ale zanim do tego dojdzie, czeka ich długa droga... pełna nagłych zwrotów akcji, które jeszcze bardziej podsycają ciekawość.

Autorka stworzyła głównego bohatera na takiego mężczyznę, o jakim marzy większość kobiet. W jednej chwili czułego i otaczającego opieką, a w drugiej  szorstkiego i brutalnego i... tajemniczego. Której kobiety nie pociągają tajemniczy, przystojni mężczyźni, którzy dodatkowo ofiarują nieziemski seks? Za to główna bohaterka... nie potrafię się z nią utożsamić. Jeżeli chodzi o miłość aż po grób owszem, w pozostałych "kategoriach" jednak nie. Nie rozumiem chwilami jej postępowania i może dlatego tak intryguje mnie to, co ona robi. Jest inna niż ja, więc przewidzieć kolejnego jej kroku nie mogę i to jest rewelacyjne, bo cóż to za przyjemność czytać i wiedzieć podświadomie co stanie się za moment?

"Sny Morfeusza" jest przesycona emocjami, dawkowanymi w bardzo wyrafinowany sposób. Nigdy nie wiemy co czeka nas na następnej stronie. Kochamy razem z Cassandrą, nienawidzimy z nią i razem z nią przeżywamy orgazmy. My kobiety jesteśmy Cassandrą. Cała fabuła jest tak wciągająca, że czujemy się jej częścią. Chociaż z wieloma decyzjami bohaterów się nie zgadzam i tak jestem z nimi duszą, ciałem i sercem.
 
Całość doprawiona jest sporą dawką seksu i tajemnicą w tle. Podoba mi się to, że sceny seksu są opisane niezwykle gustownie i ze smakiem. Każda z tych scen jest inna, co jest bardzo ważne, żeby się zwyczajnie nie znudzić. Pamiętacie jak pisałam Wam o Crossie? Tam seksu było tyle, że zaczęłam opuszczać te wątki, za dużo, o wiele za dużo takiego samego seksu. W Snach Morfeusza takiego problemu nie ma. Wszystko jest napisane poprawnym stylistycznie językiem, przejrzyście i ciekawie. nie ma zbędnych opisów ani przydługich monologów. Najważniejsza jednak jest akcja, a ta zaskoczyła mnie zupełnie. Sięgając po książkę myślałam, że będzie to kolejna "taka sama" książka i nawet nie wyobrażacie sobie jak się myliłam, bo tego, co w niej jest napisane po prostu nie da się przestać czytać. Dla powieści zarwałam całą noc i ani przez moment nie chciało mi się spać.

Moim zdaniem to bardzo dobra książka, jedna z lepszych z tego gatunku. Jest nieprzewidywalna i ani trochę monotonna. Jest seks, jest miłość, jest śmiertelna choroba, mafia, jest dreszczyk emocji i jest życie... nieco bajkowe i luksusowe ( bo to przecież fikcja) ale jednak życie. Zakończenie totalnie mnie zaskoczyło bo... nic nie wyjaśniło, a co za tym idzie? Muszę z niecierpliwością oczekiwać kolejnych części i wierzcie mi - to oczekiwanie jest dla mnie prawdziwą udręką...

Jeżeli lubicie literaturę erotyczną, to ta książka jest zdecydowanie dla Was, a jeżeli nie lubicie, to również jest książka dla Was, bo pozostałe wątki ( oprócz seksu) także mocno intrygują. Na koniec chcę jeszcze dodać, że autorka książki jest niesamowitą osobą, z wielką wyobraźnią i otwartością na świat i tak, jak ja kocha Szarego :), a dzięki Jej książkom udaje mi się oszukać złe myśli, które siedzą w mojej głowie od chwili, kiedy zachorował mój mąż. "SNY MORFEUSZA" są moja odskocznią i lekarstwem na całe zło...

P.S Pamiętajcie - kiedy sięgniecie po "SNY MORFEUSZA" musicie mieć dużo czasu, bo gwarantuję, że nie przestaniecie czytać dopóki nie osiągniecie 416 strony...
http://czasemtakjestczasemtakjest.blogspot.com/

Sny Morfeusza

(…) można zapanować nad czyimś ciałem, ale nie sercem!
 
Poprzednia książka K.N.Haner „Na szczycie” nie sprawiła, że pokochałam ją na zabój. Widziałam w niej debiut, wyjątkowy, ale jednak debiut, który miał swoje mankamenty. Obiecałam sobie jednak, że przeczytam kolejną książkę autorki. Dlaczego? Miałam okazję poznać fragmenty kolejnych książek i wierzyłam, że za każdym razem będzie lepiej. Czy miałam rację? :)

Cassandra Givens to dziewczyna, która w życiu zawodowym wie dokładnie co chce osiągnąć. Zna swoją wartość na rynku pracy i chociaż nie ma doświadczenia mierzy bardzo wysoko, a na drodze jej planom nie stanie nikt! Nawet szef jednej z największych firm Art Design&Beauty, który zupełnie ją olewa…
 
Morfeusz to mężczyzna, który bardzo często odwiedza pewien nocny klub w wiadomym celu. On po prostu rusza na łowy. Jest ucieleśnieniem marzeń sennych każdej kobiety - oczywiście tych pieprznych marzeń. Prawdziwy Bóg seksu, który dokładnie wie czego pragnie kobieta, nawet jeśli ona tego nie chce…
 
Kim po pracy jest Cassandra Givens?
Kim w życiu zawodowym jest Morfeusz?
Czy możecie sobie wyobrazić do czego doprowadzi spotkanie tej dwójki?
 
Szef choleryk, ja wariatka…
Ta współpraca na pewno wyjdzie nam obojgu bokiem.
 
K.N.Haner sama się prosi o to żeby ponownie wylądować na półce z literaturą zagraniczną. Zamiast zaserwować nam romans Krysi z warzywniaka ze Zdzisiem tramwajarzem ponownie sięga po bohaterów rodem z Hollywood. Oboje są piękni, zdolni i oczywiście jedna osoba jest bardzo, ale to bardzo bogata. Mają też coś dużego, w sumie dom mają duży i limuzynę, i gabinet, i na tym zakończmy…
 
Styl autorki naprawdę ewoluuje, a ona sama zdecydowanie uczy się na własnych błędach. W jej debiucie zabrakło opisów. Miałam wrażenie, że gdybym wycięła z „Na szczycie” sceny erotycznie, nie pozostałoby już nic. Tu jest zgoła odmiennie. Autorka prowadzi historię zręcznie i naturalnie. Seks jest wszechobecny, a jeśli chwilowo go nie ma występuje niezwykle intensywne napięcie seksualne, ale przecież o to chodzi w powieści erotycznej. Nie zmienia to jednak faktu, że w tej książce mamy fabułę, która ucieka od zwykłego schematu kobieta-szef-biuro-romans. Historia Casandry Givens i Morfeusza zdecydowanie ma drugie dno, które warto poznać. Cóż…może nie jestem obiektywna, ale ja uwielbiam mafię, o czym autorka doskonale wie. Jestem ciekawa jak dalej rozwinie ten wątek.
 
Szanuję ludzi, którzy nie marnują mojego czasu i ułatwiają mi pracę.
 
Cassandra Givens to całkiem ciekawa kreacja, chociaż zawiera w sobie mnóstwo sprzeczności. Autorka przedstawiła ją jako młodą kobietę, która chce zawojować rynek pracy, ciągle potrzebuje pieniędzy i wydaje się, że będzie szanować pracę. Tymczasem za wiele to ona się w tej historii nie napracowała, przynajmniej w temacie projektowania wnętrz. Jednocześnie to postać, która w życiu prywatnym ma spore problemy. Cały czas ciągnie się za nią nieprzyjemna przeszłość, rodzina nie udziela jej wsparcia, a związek z pewnym mężczyzną ją niszczy. Cass podejmuje czasem działania wręcz irracjonalne, ale ludzie różnie reagują na porażki, stres, niepowodzenia. Osobiście ją polubiłam. Nie udaje niewinnej, potrafi odpyskować i to wszystko wypada całkiem naturalnie.
 
Adam - Morfeusz.
Morfeusz - Adam.
Adam, a może Morfeusz?
Morfeusz, a może Adam?
Bardzo intrygująca kreacja. Oczywiście mamy tutaj Boga seksu z super ciałem, wyposażeniem, kontem, manią władzy i bla bla bla, ale to tyle ze schematu. Autorka stworzyła postać uwikłaną w dwa światy, które różnią się od siebie tak diametralnie, że zaczynamy wierzyć w rozdwojenie jaźni. Kiedy Adam jest Morfeuszem? A kiedy Morfeusz jest Adamem? Czym się od siebie różnią? W co są uwikłani? Nic więcej nie zdradzę!
 
  • Lubię cię takiego… (…)
  • A ja lubię, gdy jest tak jak w tym momencie.
  • Czyli jak? (…)
  • Ty mnie słuchasz, a ja się nie denerwuję
 
Mogłabym napisać, że bohaterowie są trochę rozchwiani emocjonalnie, ale skłamałabym. To cała historia jest jedną wielką niepewnością. Wydarzenia, uczucia, emocje, w tej książce, zmieniają się jak w kalejdoskopie. Autorka nie ma w planach oszczędzania swoich bohaterów, a już tym bardziej czytelników. Szukasz przewidywalnej historii? Odpuść sobie Sny Morfeusza! Tutaj nie ma miejsca na zgadywanki. Jest po prostu opowieść, którą czytasz z niesamowitą prędkością.
 
Nadal nie mogę napisać, że znam się na erotykach. Dopiero stawiam pierwsze kroki w tej literaturze, więc co oczywiste nie zgłębiłam nawet wszystkich klasyków tego gatunku. Mimo to, myślę, że wiem kiedy dobrze czyta mi się książkę, a kiedy nie. Sny Morfeusza czytało mi się całkiem dobrze. Historia Cass i Adama naprawdę mnie wciągnęła i jestem ciekawa co też autorka zaplanuje w kolejnym tomie.
 
  • Zawsze dostajesz to, czego chcesz, prawda?
  • Zawsze robię wszystko, by dostać to, czego chcę…
 
Miałam niedawno okazję zapytać K.N.Haner o Sny Morfeusza, pamiętacie co mi odpowiedziała?
Sny Morfeusza, to zupełnie inna historia niż miłość Seda i Reb. Schemat może wydawać się oklepany, bo to romans młodej dziewczyny z szefem, ale całe zaplecze, przeszłość bohaterów, ich sekrety, problemy i charaktery, to zupełna odmienność. Mamy tu Cassandrę, która nie jest takim niewiniątkiem jak Reb i ma swoje za uszami. Mamy też Adama (Morfeusza), o którym nie chcę zdradzać za wiele, ale to jeden z takich bohaterów, którego moje czytelniczki będą albo kochać albo nienawidzić. Ich relacja wywołana jest silną namiętnością, której oboje nie rozumieją – wiem, że to też już było, ale uwierzcie mi, że w tej powieści emocji nie zabraknie. Tłem historii jest mafia, którą stworzyłam na potrzeby książki. Jeśli to Was przekonuje, to zachęcam do tego, by przeczytać Sny Morfeusza. 
 
Cóż mogę napisać? Autorka nie kłamała. Sny Morfeusza zmieniają oklepany schemat kobieta-szef-biuro-romans, w świetną historię z pieprzykiem. Czytając książkę płyniemy przez morze tajemnic, niedopowiedzeń i niepewności. Na przemian zalewają nas fale, które parzą nasze zmysły, by za chwilę zgasiły je kolejne lodowate fale, przeszywające nas do szpiku kości. Tym właśnie jest związek Cassandry i Adama, dlatego właśnie ta historia wyrywa się poza granice schematu, a autorka sprawia, że czytelnik sięgnie po kolejne jej książki, by ponownie poczuć ten sztorm emocji.
www.recenzjezpazurem.pl Diane Rose

Sny Morfeusza

Czy można wyśnić sobie kochanka idealnego? Czy jedna noc pełna namiętności potrafi wywrócić życie do góry nogami? Czy kiedykolwiek rozum może wygrać z pożądaniem? Odpowiedzi na te pytania znajdziecie w najnowszej powieści K.N. Haner pt.„Sny Morfeusza”. Zapraszam na przedpremierową recenzję.
 
Cassandra Givens chce rozpocząć nowy, lepszy rozdział swojego życia i przeprowadza się do Miami. Praca, własne mieszkanie i może nawet związek – marzenia piękne, tylko czy się spełnią? Już pierwsza rozmowa kwalifikacyjna  nie idzie po jej myśli, a właśnie z tą firmą Cass wiązała wielkie nadzieje. Wieczorem, by poprawić sobie humor wybiera się na kolację z kuzynką, jej chłopakiem oraz jego bratem. Dobrze zapowiadający się wieczór okazuje się totalną klapą, i Cass postanawia zostawić towarzystwo. Za sprawą „przypadku” spotyka młodego mężczyznę, który zwierza się jej, że jest poważnie chory. Nieznajomy proponuje dziewczynie wypad do tajemniczego klubu Mirrors, w którym seks nie jest tematem tabu, i dzieją się tam różne dziwne rzeczy. Podczas zabawy Cassandra wpada w ramiona tajemniczego Morfeusza, i postanawia spędzić z nim noc...  Jakie jest jej zdziwienie, gdy na drugi dzień dostaje telefon, że dostała pracę swych marzeń, a jej szefem okazuje się nikt inny, jak Morfeusz vel Adam McKey. Zrządzenie losu, przeznaczenie, czy może nieziemskie przyciąganie?

Jeden wieczór, jedna noc, i życie tej dwójki zmieni się diametralnie...
 
K.N. Haner to pseudonim polskiej autorki, która w 2015 roku zadebiutowała powieścią „Na szczycie” (moją ulubioną powieścią), która cieszy dużym uznaniem wśród czytelniczek literatury kobiecej. Prywatnie autorka jest osobą rodzinną, wesołą i otwartą. Uwielbia pisać, czytać i gotować. Kocha polskie morze i Mazury. Marzy jej się nurkowanie na rafie koralowej u wybrzeży Australii.
A ja od siebie dodam, że to naprawdę wspaniała osoba i moja serdeczna przyjaciółka.
 
Jak wspomniałam wyżej Kasia, czyli K.N. Haner to moja przyjaciółka. Możecie więc pomyśleć, że moja ocena jej najnowszej książki będzie nieobiektywna, ale zapewniam Was, że oceniając tę powieść nie patrzę przez pryzmat przyjaźni. Jestem po prostu zwykłym czytelnikiem, jakich wielu. A w tajemnicy powiem, że ciąży na mnie zadanie (uwielbiam być Menago Kasi) pierwszej weryfikacji jej tekstów, więc uwierzcie mi... potrafię być krytyczna.
 
„Sny Morfeusza” to gorąca powieść erotyczna z której seks oraz namiętność wypływają lawinami. To powieść, która miejscami łapie za serce i nie chce  puścić. To powieść pełna mrocznych sekretów oraz tajemnic. I na koniec... to powieść całkiem inna niż wszystko co powstało do tej pory. Zaraz pewnie ktoś powie... No, ale jak to? Przecież to już było. Szef i jego pracownica. I ja Wam odpowiem, że owszem  było, ale nie w takiej formie, jak opisała to K.N. Haner. Główną esencją tej powieści nie jest relacja szef – pracownica. Ta historia ma swoje ciemne oblicze, które czai się w czeluściach mrocznego klubu Mirrors. To tam wszystko się zaczyna, a ludzie związani z klubem będą rzucać cień na przyszłości Cass i Adama. Bo nie można zapomnieć, że sam Adam ma dwie twarze, i jednej z nich zapewne żadna z nas nie chciałaby poznać. Więc śmiało mogę Was zapewnić, że K.N. Hanerzłamała wszelkie stereotypy powieści erotycznych, gdzie głównym bohaterem jest szef i jego pracownica.
 
K.N. Haner nie boi się pisać o seksie, można by nawet rzec, że to znak rozpoznawczy każdej z jej powieści. Jednak o tej tematyce trzeba potrafić pisać, a w moim odczuciu Kasia potrafi robić to doskonale. Każda scena seksu w jej wykonaniu jest opisana z wyczuciem i nieprawdopodobnym smakiem. Wywołuje rumieńce i niekontrolowane dreszcze przyjemności (więc najlepiej czytać w samotności). Oczywiście „Sny Morfeusza” to nie tylko sam seks, to przepiękna historia o dwójce ludzi, którzy chcą być ze sobą wbrew wszystkiemu i wszystkim. Niestety tajemnice Adama nie będą im tego ułatwiać, a przyszłość tej dwójki będzie malować się w czarnych kolorach.
 
Jeżeli chodzi o kreację bohaterów, to jest ona bardzo dobra. Zarówno ta fizyczna jak i psychologiczna. Bohaterowie budzą w nas wiele emocji, od współczucia, poprzez żal, a nawet niewyobrażalną irytację.
 
Cassandra Givens to kobieta wyzwolona, na pewno nie niewinna, pyskata (co uważam za duży plus, gdyż sama taka jestem) i pełna sprzeczności. Nigdy nie pociągali jej źli mężczyźni... do czasu, aż poznała Morfeusza. Bardzo polubiłam tę bohaterkę, choć nie ukrywam, że jej decyzje czasami doprowadzały mnie do szewskiej pasji, a moja irytacja wręcz sięgała zenitu.
 
Adam McKey to mężczyzna niesamowicie bogaty, nieziemsko przystojny, mający wszystko czego zapragnie, dominator oraz kontroler. Ale nie to jest najważniejsze w tej postaci. To mężczyzna, który ma dwie twarze – jedną jasną, drugą mroczną. To bohater niby dobry, niby zły. Raz się go kocha (wtedy zawsze miałam ochotę zamienić się miejscami z Cass), raz się nienawidzi i mamy chęć wyrwać mu serce ze wszystkimi wnętrznościami. 
Jeszcze chyba nigdy w żadnej czytanej książce nie spotkałam bohatera, który wywoływałby u mnie tak wiele sprzecznych emocji, ale ja to bardzo lubię. Lubię emocje, które wywołują we mnie bohaterowie, bo wtedy stają się mi bliżsi i lepiej rozumiem ich postępowanie.
 
Kim tak naprawdę jest Adam McKey? Bezlitosnym oraz bezwzględnym członkiem popieprzonej mafii? Czy może namiętnym i uwodzicielskim kochankiem, który skradł serce Cass?
 
Nie mogę nie wspomnieć o jednym z bohaterów drugoplanowych – czyli oTommym, chłopaku, który wszedł w życie Cass przez zupełny przypadek i obdarzył ją szczerym prawdziwym uczuciem. Wiedział jednak, że Cassandra widzi w nim przyjaciela i zgodził się nim zostać, bo przecież zrobiłby wszystko dla swojegoSŁONECZKA. Tommy to cudowna, pełna pozytywnej energii postać, która wnosi wiele do całej opowieści. Jestem przekonana, że polubicie go tak samo mocno jak ja.
 
Muszę oczywiście wypowiedzieć się także o warsztacie literackim autorki, który ewoluował o 1000% i ewoluuje przez cały czas. Powieść ta zawiera wspaniałe dialogi, które nieraz kipią humorem a innym razem wywołują fale wzruszeń. Cudowne i barwne opisy - nie tylko scen seksu (choć te są bardzo gorące). W tej powieści jest wszystko to, co powinna zawierać dobrze napisana wciągająca historia. 
 
K.N. Haner to mistrzyni dramatu i emocjonalnej rozpierduchy, którą serwuje nam z bezwzględną satysfakcją. Zawsze gdy akcja się uspokaja to następuje kolejneBUM, a my czytamy dalej, nie dowierzając, że to zdarzyło się naprawdę. Myślę, że autorka naprawdę czerpie satysfakcję z tego, że doprowadza nas w stany przedzawałowe ;) Może dobrym pomysłem byłoby umieszczenie na okładce informacji:
 
"SNY MORFEUSZA" TO POWIEŚĆ, KTÓRĄ CZYTASZ NA WŁASNE RYZYKO. AUTORKA NIE PONOSI ODPOWIEDZIALNOŚCI ZA STANY PRZEDZAWAŁOWE, PALPITACJE SERCA, DEPRESJE ORAZ ROZSTROJE NERWOWE.
Bez tej notatki możesz się kochana nigdy nie wypłacić ;) (To do autorki)
 
A tak na poważnie: "Sny Morfeusza" to powieść, która przeniesie Was w niebezpieczny oraz mroczny świat pełen tajemnic, sekretów, nieokiełznanej namiętności i dziwnej, a zarazem pięknej miłości.
 
JESTEŚ JUŻ GOTOWA NA SPOTKANIE Z MORFEUSZEM I CASSANDRĄ? ONI NA CIEBIE CZEKAJĄ, BYŚ POZNAŁA ICH HISTORIĘ...  HISTORIĘ, KTÓRA NIGDY NIE POWINNA SIĘ WYDARZYĆ!
 
Gorąco polecam!!! Ty także musisz poznać tę historię! 
http://kobiecerecenzje365.blogspot.com/ Sylwia Stawska; 2016-06-08

Calder. Narodziny odwagi

Nakazy, zakazy i polecenia. To wszystko dla Twojego dobra. Nie zadawaj pytań. Inni wiedzą lepiej. Nie wątp. To nie Twoja rola. Pilnuj swojego miejsca w szeregu i cały czas bądź wdzięczny. A - przede wszystkim - posłuszny. Czy masz odwagę, żeby się... sprzeciwić? Jeśli tak, będzie to początek ryzykownej przygody.

Calder to książka, która zupełnie mnie zaskoczyła. Spodziewałam się przyjemnej, chociaż sztampowej powieści erotycznej. I tak się zaczęło. Samotna kobieta, zagubiona w wielkim mieście, kilka seksistowskich uwag, mnóstwo problemów i "rycerz na białym koniu". To jednak tylko prolog. Już w pierwszym rozdziale autorka przenosi czytelników do zupełnie innego miejsca. Teraz obserwujemy dziwną, na pierwszy rzut oka zacofaną społeczności. Należy do niej również Calder, młody chłopak o bystrym umyśle. Szybko okazuje się, że społeczność to tak naprawdę sekta. Jej przywódca robi wszystko, by przygotować swoich podopiecznych do apokalipsy. Któregoś dnia sprowadza małą dziewczynkę. Przypisuje jej wielką rolę, to od niej zależeć ma zbawienie wszystkich. Musi tylko... dorosnąć. Chociaż Eden zauważa Caldera w tłumie, nie spodziewa się, jak bardzo splotą się ich losy. Razem będą dorastać i... wątpić. Czy dwójce nastolatków uda się przeciwstawić groźnej sekcie?

Pierwsza połowa książki zupełnie zaskakuje - to intrygująca wizja alternatywnego społeczeństwa. I chociaż jego konstrukcja przywodzi na myśl kilka istniejących organizacji, autorka zastrzega, że wszelkie zbieżności są przypadkowe. Sama wspólnota jest jednak tylko tłem. Najważniejsze są funkcje społeczne, które każdy musi pełnić. Eden przypadła rola wyjątkowa. Osiągnięcie przez nią pełnoletności ma zwiastować nadejście apokalipsy. Również wtedy dziewczynka ma stać się żoną przywódcy. Tego zaszczytu zazdroszczą jej wszyscy. Dla Eden jednak szybko staje się on przekleństwem. Autorka, opisując jej historię, zadaje pytania o prawo do decydowania o własnym, o prawo do szczęścia i miłości... Czy za wszelką cenę warto o nie walczyć? Czy każdemu się one należą?
 
Głowni bohaterowie nie są zwykłymi nastolatkami. Wychowani w zupełnym oderwaniu od współczesności, mają w sobie więcej ogłady i posłuszeństwa niż ich rówieśnicy spoza sekty, jednak okres dorastania przechodzą tam samo. Bunt, upór i stawianie pytań. Żądza wiedzy oraz przygód. Ta droga prowadzi ich na ryzykowną ścieżkę, z której nie będzie odwrotu. Ich charaktery, na których piętno odcisnęło odizolowanie od reszty świata, są wiarygodne, a dzięki temu również interesujące.

Pomimo ewidentnego zagrożenia, przez większą część książki bohaterowie z wszystkich opresji wychodzą obronną ręką. Miejscami, niestety, akcja... zamiera. Czytelnicy wyczekują szybkiego powrotu do sceny z prologu, a tymczasem autorka serwuje im mnie długie strony romantycznych, w dużym stopniu całkiem niewinnych schadzek. Do czasu. Są bowiem w powieści również pierwsze doznania erotyczne, opisane z typowym dla autorki wyczuciem. Bo chociaż śmiałe i szczegółowe, opisy te nie budzą zgorszenia. Prawdopodobnie w nadmiarze mogłyby być po prostu niestrawne, tu jednak jednak ich liczba jest stosunkowo niewielka.


Calder to więc urocza, chociaż momentami mało dynamiczna, opowieść o dorastaniu w trudnym świecie. O cenie miłości oraz o konieczności porzucenia wszystkiego, co znane. O narodzinach odwagi w miejscu, w którym ta nie miała prawa zaistnieć. Ta powieść jest jak powiew świeżości w gatunku, który bez reszty obrósł w schematy. W efekcie Calder to dobra powieść, którą po prostu warto przeczytać.
granice.pl Dominika Róg
Płatności obsługuje:
Ikona płatności Alior Bank Ikona płatności Apple Pay Ikona płatności Bank PEKAO S.A. Ikona płatności Bank Pocztowy Ikona płatności Banki Spółdzielcze Ikona płatności BLIK Ikona płatności Crédit Agricole e-przelew Ikona płatności dawny BNP Paribas Bank Ikona płatności Google Pay Ikona płatności ING Bank Śląski Ikona płatności Inteligo Ikona płatności iPKO Ikona płatności mBank Ikona płatności Millennium Ikona płatności Nest Bank Ikona płatności Paypal Ikona płatności PayPo | PayU Płacę później Ikona płatności PayU Płacę później Ikona płatności Plus Bank Ikona płatności Płacę z Citi Handlowy Ikona płatności Płacę z Getin Bank Ikona płatności Płać z BOŚ Ikona płatności Płatność online kartą płatniczą Ikona płatności Santander Ikona płatności Visa Mobile