Recenzje
Calder. Narodziny odwagi
Z twórczością Mii Sheridan spotykam się po raz pierwszy. Do tej pory nie miałam okazji czytać jej książek. Jednak ostatnio głośno było o „Bez słów”, więc postanowiłam, że kiedyś przeczytam. A dzisiaj jestem po lekturze „ Calder. Narodziny odwagi” i wiem, że na pewno sięgnę po inne książki tej autorki.
Calder wychowuje się w społeczności, która izoluje się od świata i tworzy grupę lepszą od innych (w swoim mniemaniu). Pewnego dnia pojawia się Eden. Ma poślubić przywódcę sekty, ale także zwiastuje wielką powódź, która ma przenieść ich do Elizjum. Jednak obydwoje nie zgadzają się na zastaną rzeczywistość. Postanawiają walczyć.
Autorka w książce porusza bardzo ważne tematy. Po pierwsze – sekta. Ukazana została tutaj społeczność bezgranicznie i ślepo zapatrzona w guru, który mami ich obietnicami życia w lepszym świecie, wykonująca jego polecenia, zupełnie omamiona. Samolubna, egoistyczna, zapatrzona w siebie, krzywdząca nawet własne dzieci dla dobra przywódcy. Tak naprawdę to banda niewolników, która nie ma własnego zdania. Akcja rozgrywa się w specyficznym świecie – bez dostępu do udogodnień i jakichkolwiek przyjemności. Bo to, co jest poza Arkadią jest grzeszne i szatańskie. Po drugie miłość. Calder i Eden poznają się w dzieciństwie. A ich uczucie rozwija się wraz z nimi i dorastaniem. Więź, która ich łączy jest bardzo silna i prawdziwa, która pokona każde zło. Momentami byłam wzruszona, że aż tak bardzo można kochać. Natomiast zakończenie złamało mi troszkę serce, ale już nie mogę się doczekać, kiedy sięgnę po drugi tom.
"Calder. Narodziny odwagi" to książka o marzeniach, o które należy walczyć i nigdy się nie poddawać, o walce, jaką musimy stoczyć, aby być szczęśliwym, o prawdziwej przyjaźni, o odpowiedzialności, strachu, trosce. O tym, że miłość pokona wszystko, a zło zostanie ukarane.
Bardzo podoba mi się również dwutorowe prowadzenie narracji. Widzimy świat z perspektywy Caldera – robotnika, podwładnego, niewolnika oraz Eden – przyszłej królowej, boginki.
Książkę przeczytałam z wypiekami na twarzy. Uważam, że spodoba się zarówno młodszym, jak i starszym czytelniczkom. Do tego ta okładka… Jestem zachwycona.
Serdecznie polecam!
Calder wychowuje się w społeczności, która izoluje się od świata i tworzy grupę lepszą od innych (w swoim mniemaniu). Pewnego dnia pojawia się Eden. Ma poślubić przywódcę sekty, ale także zwiastuje wielką powódź, która ma przenieść ich do Elizjum. Jednak obydwoje nie zgadzają się na zastaną rzeczywistość. Postanawiają walczyć.
Autorka w książce porusza bardzo ważne tematy. Po pierwsze – sekta. Ukazana została tutaj społeczność bezgranicznie i ślepo zapatrzona w guru, który mami ich obietnicami życia w lepszym świecie, wykonująca jego polecenia, zupełnie omamiona. Samolubna, egoistyczna, zapatrzona w siebie, krzywdząca nawet własne dzieci dla dobra przywódcy. Tak naprawdę to banda niewolników, która nie ma własnego zdania. Akcja rozgrywa się w specyficznym świecie – bez dostępu do udogodnień i jakichkolwiek przyjemności. Bo to, co jest poza Arkadią jest grzeszne i szatańskie. Po drugie miłość. Calder i Eden poznają się w dzieciństwie. A ich uczucie rozwija się wraz z nimi i dorastaniem. Więź, która ich łączy jest bardzo silna i prawdziwa, która pokona każde zło. Momentami byłam wzruszona, że aż tak bardzo można kochać. Natomiast zakończenie złamało mi troszkę serce, ale już nie mogę się doczekać, kiedy sięgnę po drugi tom.
"Calder. Narodziny odwagi" to książka o marzeniach, o które należy walczyć i nigdy się nie poddawać, o walce, jaką musimy stoczyć, aby być szczęśliwym, o prawdziwej przyjaźni, o odpowiedzialności, strachu, trosce. O tym, że miłość pokona wszystko, a zło zostanie ukarane.
Bardzo podoba mi się również dwutorowe prowadzenie narracji. Widzimy świat z perspektywy Caldera – robotnika, podwładnego, niewolnika oraz Eden – przyszłej królowej, boginki.
Książkę przeczytałam z wypiekami na twarzy. Uważam, że spodoba się zarówno młodszym, jak i starszym czytelniczkom. Do tego ta okładka… Jestem zachwycona.
Serdecznie polecam!
reading-mylove.blogspot.com
Calder. Narodziny odwagi
Zmysłowa seria Mii Sheridan to coś więcej niż romanse. To opowieści o miłości, pożądaniu, o trudnych wyborach o tym, jak przypadek potrafi zmienić nasze życie. Uświadamiają siłę, jaka tkwi w człowieku i nieustanną chęć ucieczki od zniewolenia, szczególnie tego, które odczuwamy wewnątrz siebie. W „Calder” nie brakuje napięcia, zaskakujących zwrotów akcji, cierpienia bohaterów. To historia o tym, jak rodzi się miłość poddawana bezustannym próbom, w której walka ściera się z nadzieją. Powieść intryguje i nie jest przewidywalna, tej historii się nie zapomina.
Nie bój się walczyć o marzenia!
Kiedy dziesięcioletni Calder po raz pierwszy zobaczył ośmioletnią Eden, nie przeczuwał, że ich losy na zawsze splecie niewidzialna nić. Z pewnością wiedział, że jego uczucia nie zyskają aprobaty społeczności, w której przyszło mu żyć. Jako syn członków apokaliptycznej sekty o surowych zasadach moralnych nie powinien nawet marzyć o dziewczynce, która... miała zostać żoną przywódcy tej sekty. Sęk w tym, że ani Calder, ani Eden nie mogą tak po prostu zrezygnować z marzeń. Odważny chłopak i zdeterminowana dziewczyna postanawiają walczyć o własną godność, o prawo do decydowania o swoim życiu, wreszcie o swoją miłość.
Wyrusz z nimi w tę podróż, zobacz, jak próbują odnaleźć własne miejsce w świecie i nadać nowy sens życiu.
Calder. Narodziny odwagi to opowieść o walce dobra ze złem, o strachu i męstwie oraz o ponadczasowej prawdzie, że światło miłości potrafi rozświetlić największe mroki...
ksiazkowaczarnobialaem.blogspot.com czarno_biała em; 2016-06-13
Niewolnica ISIS
Jazydzi to dosyć tajemniczy kurdyjski lud, zamieszkujący pogranicza Iranu, Iraku, Turcji i Syrii. Ich największe skupisko to wioseczki w pobliżu Mosulu. Religia jazydów jest odmienna od chrześcijaństwa, sunnickiego islamu, czy nawet islamu szyickiego, z którym wyznawcom jazydyzmu jest najbardziej po drodze, choć nie do końca. Niektórzy religioznawcy lokują jazydyzm gdzieś między szyizmem, a zaratusztrianizmem. Pobożny jazyd wierzy, że Bóg zadziałał na początku – stworzył świat, by potem przekazać go w „zarządzanie” aniołom. Jeden z nich -Anioł-Paw – zbuntował się i trafił za to do piekieł. Skruszony, błagał o zmiłowanie, i wiecie co? Bóg mu wybaczył, przywrócił go do swojej chwały, a piekło przestało istnieć. Aniołowie nadal opiekują się światem, Bóg nadal się nim nie interesuje, ale potrzebuje ludzkiej pomocy w walce ze złem. Dlatego Jazydzi dążą do doskonałości. Dlatego wyrzekają się przemocy. Dlatego są idealnymi ofiarami dla wyznawców innej, bardziej wojowniczej religii. Islamu.
Relacja między muzułmańską większością i jazydzką mniejszością przypomina mi nieco sytuację z przedwojennej Europy, gdzie dominujący chrześcijanie raz na jakiś czas, sprowokowani a to epidemią, a to głodem, a to sytuacją polityczną, urządzali pogromy swoim żydowskim sąsiadom. Na Bliskim Wschodzie od wieków to samo dotyka jazydów. W pamięci ich społeczności wciąż żywa jest wiedza o siedemdziesięciu dwóch pogromach. Ten, który na naszych oczach funduje jazydom Daesz, jest siedemdziesiąty trzeci.
Jazydów, tych czcicieli szatana, gorszych od szyitów, gorszych nawet od chrześcijan, należy usunąć z terenu przyszłego kalifatu. Wygnać, a jeszcze lepiej: mężczyzn zabić, kobiety i dzieci wykorzystać. Chłopców wychować na przyszłych fanatycznych żołnierzy wojującego sunnizmu, dziewczynki… No cóż. Wiadomo, po co Bóg stworzył kobietę, prawda? Kobiecie przynależna jest rola służącej, seksualnej niewolnicy i inkubatora. Matki przyszłych samobójczych wojowników dżihadu. Ile jest warta taka kobieta? Tyle, ile zechcesz za nią zapłacić.
Nihil novi sub sole
Dżinan, bohaterka i narratorka książki pt. „Niewolnica ISIS” ma wiele szczęścia. Została co prawda porwana, została sprzedana, mało brakowało, by umarła z powodu niewyleczonego zapalenia nerek, ale w niewoli udało jej się uniknąć hańby (jazydzi, podobnie jak muzułmanie, traktują zgwałconą kobietę jak zhańbioną, wykluczając ją ze społeczności), zaś po trzech miesiącach uciekła z niewoli i odnalazła bliskich. O tym, co ją spotkało, zdecydowała się opowiedzieć Thierry’emu Oberlé, który spisał jej wspomnienia i wydał je w formie książki.
Czy warto sięgnąć po tę lekturę? Moim zdaniem wręcz należy. Nie dla walorów literackich, choć losy Dżinan zostały nakreślone sprawnym piórem, ale raczej dla samej historii. Mamy oto zwyczajnych, niemieszających się do wielkiej polityki ludzi, biednych, skromnych, starających się nikomu nie wadzić (jazydzi przez wieki nauczyli się być „niewidzialni”), którzy jednak samym swoim istnieniem drażnią innych ludzi. Są (oczywiście!) odczłowieczani, przypisuje się im (oczywiście!) diabelskie cechy, uznaje się ich (oczywiście!) za niegodnych życia na ziemi. Czyni się z nich towar, współczesnych niewolników, o których nie dba się za bardzo, bo łatwo zdobyty, niewolnik jest tani, zastępowalny, a przede wszystkim, nie budzi żadnych pozytywnych uczuć. Można z nim zrobić, co tylko się chce. Na chwałę Allaha, choć moim zdaniem żaden Bóg ani Prorok nie ma z tym nic wspólnego. Mechanizm odczłowieczania jednych ludzi i „nadczłowieczania” ich kosztem innych ludzi jest bardzo zwyczajny. Bardzo właściwy wyprostowanej nagiej małpie. Religia, rasa, narodowość, poglądy polityczne są dla wściekłej nagiej małpy tylko pretekstem do tego, by bezkarnie grabić, mordować, gwałcić, a potem jeszcze bezczelnie oczekiwać za to nagrody w zaświatach.
Przeczytajcie relację Dżinan. Przeczytajcie, by sobie uświadomić, że te okropieństwa dzieją się nie za siedmioma górami i za siedmioma lasami, dawno, dawno temu. One mają miejsce tu i teraz. Tuż za granicą naszego świata. I wbrew pozorom, robią to nie dżihadyści jazydom. Robią to ludzie ludziom. Jak zawsze.
Relacja między muzułmańską większością i jazydzką mniejszością przypomina mi nieco sytuację z przedwojennej Europy, gdzie dominujący chrześcijanie raz na jakiś czas, sprowokowani a to epidemią, a to głodem, a to sytuacją polityczną, urządzali pogromy swoim żydowskim sąsiadom. Na Bliskim Wschodzie od wieków to samo dotyka jazydów. W pamięci ich społeczności wciąż żywa jest wiedza o siedemdziesięciu dwóch pogromach. Ten, który na naszych oczach funduje jazydom Daesz, jest siedemdziesiąty trzeci.
Jazydów, tych czcicieli szatana, gorszych od szyitów, gorszych nawet od chrześcijan, należy usunąć z terenu przyszłego kalifatu. Wygnać, a jeszcze lepiej: mężczyzn zabić, kobiety i dzieci wykorzystać. Chłopców wychować na przyszłych fanatycznych żołnierzy wojującego sunnizmu, dziewczynki… No cóż. Wiadomo, po co Bóg stworzył kobietę, prawda? Kobiecie przynależna jest rola służącej, seksualnej niewolnicy i inkubatora. Matki przyszłych samobójczych wojowników dżihadu. Ile jest warta taka kobieta? Tyle, ile zechcesz za nią zapłacić.
Nihil novi sub sole
Dżinan, bohaterka i narratorka książki pt. „Niewolnica ISIS” ma wiele szczęścia. Została co prawda porwana, została sprzedana, mało brakowało, by umarła z powodu niewyleczonego zapalenia nerek, ale w niewoli udało jej się uniknąć hańby (jazydzi, podobnie jak muzułmanie, traktują zgwałconą kobietę jak zhańbioną, wykluczając ją ze społeczności), zaś po trzech miesiącach uciekła z niewoli i odnalazła bliskich. O tym, co ją spotkało, zdecydowała się opowiedzieć Thierry’emu Oberlé, który spisał jej wspomnienia i wydał je w formie książki.
Czy warto sięgnąć po tę lekturę? Moim zdaniem wręcz należy. Nie dla walorów literackich, choć losy Dżinan zostały nakreślone sprawnym piórem, ale raczej dla samej historii. Mamy oto zwyczajnych, niemieszających się do wielkiej polityki ludzi, biednych, skromnych, starających się nikomu nie wadzić (jazydzi przez wieki nauczyli się być „niewidzialni”), którzy jednak samym swoim istnieniem drażnią innych ludzi. Są (oczywiście!) odczłowieczani, przypisuje się im (oczywiście!) diabelskie cechy, uznaje się ich (oczywiście!) za niegodnych życia na ziemi. Czyni się z nich towar, współczesnych niewolników, o których nie dba się za bardzo, bo łatwo zdobyty, niewolnik jest tani, zastępowalny, a przede wszystkim, nie budzi żadnych pozytywnych uczuć. Można z nim zrobić, co tylko się chce. Na chwałę Allaha, choć moim zdaniem żaden Bóg ani Prorok nie ma z tym nic wspólnego. Mechanizm odczłowieczania jednych ludzi i „nadczłowieczania” ich kosztem innych ludzi jest bardzo zwyczajny. Bardzo właściwy wyprostowanej nagiej małpie. Religia, rasa, narodowość, poglądy polityczne są dla wściekłej nagiej małpy tylko pretekstem do tego, by bezkarnie grabić, mordować, gwałcić, a potem jeszcze bezczelnie oczekiwać za to nagrody w zaświatach.
Przeczytajcie relację Dżinan. Przeczytajcie, by sobie uświadomić, że te okropieństwa dzieją się nie za siedmioma górami i za siedmioma lasami, dawno, dawno temu. One mają miejsce tu i teraz. Tuż za granicą naszego świata. I wbrew pozorom, robią to nie dżihadyści jazydom. Robią to ludzie ludziom. Jak zawsze.
grafomanya.wordpress.com Justyna; 2016-06-20
Oblubienice wojny
Książka 'Oblubienice wojny' to nowość wydawnicza, ale już widziałam ją kilkakrotnie na blogach, więc z przyjemnością ją przeczytałam.
Ukazała się ona 2 czerwca 2016 roku wydawnictwie 'Editio'.
Tytuł oryginalny to 'War Brides'.
Sama autorka jest Amerykanką, mieszkającą w Londynie. Napisała też biografię Marthy Washington oraz 3 inne książki: 'The Sisterhood' i 'The Valley'.
Sama autorka jest Amerykanką, mieszkającą w Londynie. Napisała też biografię Marthy Washington oraz 3 inne książki: 'The Sisterhood' i 'The Valley'.
Książka 'Oblubienice wojny' to powieść popularna, bez aspiracji do arcydzieła literatury, ale powieść napisana zgrabnie, taka, którą się czyta płynnie i z przyjemnością. A jest to ważna cecha w powieści, której akcja umieszczona została w czasie wojny.
Książkę czyta się z przyjemnością, czerpiąc z niej otuchę i radość spotkania z bohaterkami. Głównymi postaciami powieści są kobiety, młode dziewczyny, pochodzące z różnych środowisk, które los, wojna czy przypadek zesłał w jedno miejsce. Ich charaktery dojrzewają w toku wydarzeń. Stają się odpowiedzialne za siebie, za innych, w tym za rodzinę i ukochanych mężczyzn. Książka uczy postawy odpowiedzialności i pozbycia się egoizmu oraz tego, ze w życiu najważniejsza jest rodzina i wsparcie przyjaciół oraz to, żeby nigdy się nie poddawać i w trudnych chwilach starać się wydobyć z dołka za pomocą tego co mamy w sobie.
Książka skonstruowana została przejrzyście. Klamrę stanowi współczesność, czyli rok 1995 i uroczystość w 50 rocznicę zakończenia II wojny światowej, na którą z różnych stron świata zmierzają kobiety, owe młode dziewczyny z czasów wojny. Główny trzon powieści to losy tych dziewczyn. Mamy pokazaną przeszłość każdej z nich, w czym ciekawe jest to, że każda z nich wychowała się w innym środowisku, a nawet w innych krajach i każdą z nich dotyczył inny problem, ale wszystkie te problemy były istotne w czasach, których dotyczyła akcja powieści. Jest więc rasizm amerykańskiego południa, bieda przedmieść Londynu, wykluczenie Żydów z życia publicznego Niemiec po dojściu Hitlera do władzy, aż wreszcie problemy angielskiej prowincji. Te różne środowiska zostają połączone przez wojnę. Akcja toczy się ciekawie dzięki perypetiom miłosnym i sercowym dziewczyn oraz ich problemom rodzinnym, bo miłość i młodość nie czyni je ślepymi na problemy innych. Zakończenie książki odpowiada na pytania wynikłe z toku fabuły i przynosi uwolnienie emocji czytelniczych i rozładowanie akcji.
Czytając książkę zastanawiałam się nad zgodnością dat kilku wydarzeń z książki dotyczących obozów i 'rozwiązania kwestii żydowskiej' z tym kiedy to było rzeczywiście, ale doszłam do wniosku, że to licentia poetica, prawo pisarza. Że takich powieści powinno być więcej, bo uczą tego kto w historii był katem, a kto ofiarą, szczególnie teraz, gdy sporo się mówi o tym, że świat nie wie, że obozy śmierci w Polsce były niemieckie.
http://literackie-zamieszanie.blogspot.com/ Izabela Łęcka; 2016-06-17
Raced. Ścigany uczuciem
Wiecie jak to jest, gdy pewnego dnia, szlag trafia wasze plany, a wszystko wywraca się do góry nogami? Cóż, Colton Donovan wie. Nic nie zapowiadało, że piękna brunetka, na którą natknął się pewnego dnia, przez przypadek, będzie dla niego kimś więcej, niż tylko kolejnym podbojem na dłuugiej liście panienek do towarzystwa, pełniących rolę zabawki. A jednak, Rylee okazała się kobietą, o której nie będzie w stanie zapomnieć. Od której nie będzie potrafił trzymać się z daleka. Która będzie go kosztować zmierzenie się z uczuciami, jakich do tej pory nie znał. Która ponownie przebudzi w nim demony...
Wydawnictwo Septem, dopilnowało byśmy mieli w Polsce szansę poznać historię Rylee i Coltona, w trylogii Driven. "Raced" jest jej dopełnieniem, bo pozwala nam zobaczyć przeróżne sceny i sytuacje, z jego perspektywy. Co myślał kiedy się kłócili? Godzili? Gdy musiał stawiać czoła przeszłości? Autorka, ponaglana i błagana przez fanki, postanowiła wydać nowelkę, zawierającą najbardziej pożądane przez czytelniczki rozdziały, opatrzone jej dodatkowym komentarzem, widziane oczami Coltona. Nie zdradzę, które dokładnie sytuacje, autorka nam przedstawia, ale mogę napisać jednak, że te które wybrała, są także tymi, które ja chętnie poznałabym z perspektywy męskiej.
Trzy tomy i tylko jedna nowelka z kilkoma rozdziałami Coltona. Jak sprawić, by nowelka była dobra? Cóż, uraczyć ją odpowiednio dużą dawką emocji i iskrzenia. A tego w perspektywie Donovana jest ponad miarę. Czytając "Raced" ponownie można poczuć jego zagubienie, jego pożądanie, jego głęboką potrzebę, oraz jego złamanie. Sceny nie dość, że jeszcze mocniej przybliżają nam sylwetkę Coltona i Becketta, jeśli już przy tym jesteśmy, to również mocniej uświadamiają nas w relacjach Wooda z rodziną - zwłaszcza ojcem. Rozdziały ukazują również czym kierował się Colton podejmując najważniejsze decyzje dotyczące jego i Rylee, a to daje całkiem nowe światło na sytuacje, które już dobrze znamy.
Jeśli pokochaliście historię Rylee i Coltona, uwierzcie na słowo - pokochacie również Raced, pełne Coltona, emocji i uczuć, których Donovan jeszcze nie umie nazwać, a dotyczą Rylee. Co myślał, kiedy pierwszy raz wpadła mu w ramiona? Kiedy okazało się, że nie potrafi o niej zapomnieć? Kiedy po raz pierwszy zdał sobie sprawę, że to co do niej czuje wykracza poza to, co czuł do tej pory do panienek, którymi się zabawiał, a następnie odrzucał? "Raced" to odpowiedź na wasze pytania. Nawet na te, których jeszcze nie zadałyście.
Wydawnictwo Septem, dopilnowało byśmy mieli w Polsce szansę poznać historię Rylee i Coltona, w trylogii Driven. "Raced" jest jej dopełnieniem, bo pozwala nam zobaczyć przeróżne sceny i sytuacje, z jego perspektywy. Co myślał kiedy się kłócili? Godzili? Gdy musiał stawiać czoła przeszłości? Autorka, ponaglana i błagana przez fanki, postanowiła wydać nowelkę, zawierającą najbardziej pożądane przez czytelniczki rozdziały, opatrzone jej dodatkowym komentarzem, widziane oczami Coltona. Nie zdradzę, które dokładnie sytuacje, autorka nam przedstawia, ale mogę napisać jednak, że te które wybrała, są także tymi, które ja chętnie poznałabym z perspektywy męskiej.
Trzy tomy i tylko jedna nowelka z kilkoma rozdziałami Coltona. Jak sprawić, by nowelka była dobra? Cóż, uraczyć ją odpowiednio dużą dawką emocji i iskrzenia. A tego w perspektywie Donovana jest ponad miarę. Czytając "Raced" ponownie można poczuć jego zagubienie, jego pożądanie, jego głęboką potrzebę, oraz jego złamanie. Sceny nie dość, że jeszcze mocniej przybliżają nam sylwetkę Coltona i Becketta, jeśli już przy tym jesteśmy, to również mocniej uświadamiają nas w relacjach Wooda z rodziną - zwłaszcza ojcem. Rozdziały ukazują również czym kierował się Colton podejmując najważniejsze decyzje dotyczące jego i Rylee, a to daje całkiem nowe światło na sytuacje, które już dobrze znamy.
Jeśli pokochaliście historię Rylee i Coltona, uwierzcie na słowo - pokochacie również Raced, pełne Coltona, emocji i uczuć, których Donovan jeszcze nie umie nazwać, a dotyczą Rylee. Co myślał, kiedy pierwszy raz wpadła mu w ramiona? Kiedy okazało się, że nie potrafi o niej zapomnieć? Kiedy po raz pierwszy zdał sobie sprawę, że to co do niej czuje wykracza poza to, co czuł do tej pory do panienek, którymi się zabawiał, a następnie odrzucał? "Raced" to odpowiedź na wasze pytania. Nawet na te, których jeszcze nie zadałyście.
sherry-stories.blogspot.com Sherry; 2016-06-13