Recenzje
Oblubienice wojny
Biedna dziewczyna! I biedna jego matka! Czasami, pastorze, jestem taka zła na tę całą wojnę, modlę się, żeby Bóg uśmiercił Hitlera i wszystkich Niemców, chociaż pewnie nie powinnam. Gdyby chciał, już dawno by to zrobił i oszczędził nam wiele cierpienia"
"Nie potrzebuję męża, który chciałby wiedzieć, dokąd jadę i co robię - pomyślała sobie"
Wojna kojarzy nam się przede wszystkim z niewyobrażalnym okrucieństwem. Pierwsze na myśl nasuwają nam się bombardowania, łapanki, masowe egzekucje. Wyobrażamy sobie mężczyzn idących na front, opuszczających żony i dzieci. Te kilka lat zebrało ogromne żniwo wśród ludzi, ale my wspominamy je zazwyczaj w książkach od historii, ucząc się ważnych postaci i dat. Tylko, że żadna książka od historii nie odda nam w pełni wojennej codzienności, każdego dnia, kiedy toczyła się walka o przetrwanie. Dotychczas nigdy nie próbowałam sobie uzmysłowić jak istotną rolę odgrywały kobiety, które są bardzo często zapominane i odrzucane na drugi plan. To również one powoływały się do wojennych organizacji, jednocześnie mając na głowie opiekę nad domem, dziećmi, rodziną. To kobiety, które każdego dnia żyły nadzieją na lepszą przyszłość.
„Oblubienice wojny” to historia pięciu dziewczyn, których losy niespodziewanie splatają się w małej wiosce Crowmarsh Priors na południowo-wschodnim wybrzeżu Anglii. Alice, Evangeline, Elsie, Tanni i Frances każdego dnia muszą radzić sobie z wojenną codziennością. Są świadkami bombardowań i nalotów, ale jednocześnie przeżywają pierwsze miłości, przyjaźnie, kiedy wojna zmienia młode dziewczyny na dojrzałe i odważne kobiety.
Wojna jest rzeczą, której nigdy nie potrafiłabym sobie wyobrazić, dlatego tym większą wartość mają dla mnie książki, filmy czy opowieści, które pozwalają mi choć trochę ją sobie unaocznić. Jednakże „Oblubienice wojny” to książka, która skupia się przede wszystkim na kobietach i to je stawia w centrum uwagi. Z ciekawością śledziłam losy dziewczyn, które tak wiele od siebie różniło, ale mimo to, potrafiły zjednoczyć się w obliczu wspólnego zagrożenia. Z początku nastawione do siebie nawet wrogo, z biegiem czasu nawiązują nić przyjaźni.
W książce nie ma jednego głównego bohatera, ale jest za to pięć równie ważnych bohaterek. Alice, od początku była raczej skryta i wycofana, nigdy nie próbowała otworzyć się do ludzi. Ewangeline była osobą pewną siebie, mogłoby się wydawać, że czasem wręcz arogancką, ale zmieniła się diametralnie pod wpływem nowej rzeczywistości i miejsca zamieszkania. Tanni była szczególnie wrażliwa i zawsze myślała przede wszystkim o rodzicach i rodzeństwie. Frances natomiast, wydawałaby się jest całkowitym przeciwieństwem, będąc raczej typem osoby rozrywkowej, ale okazała się niezwykle zawzięta i uparcie dążyła do wyznaczonych celów. Wreszcie Elsie, najmłodsza z całej piątki, stała się wyjątkowo rozsądną i dojrzałą kobietą pod wpływem wojny. Każda z tych kobiet naprawdę mi zaimponowała i byłam pod ogromnym wrażeniem do jakich poświęceń są gotowe tak młode osoby. Nie potrafiłabym wybrać, którą z nich polubiłam najbardziej, ponieważ każda z nich posiada cechy godne podziwu. Jedno jest pewne. Były wyjątkowo wytrwałe i mimo wielu nieszczęść, które spotkały po drodze, były najlepszym przykładem na to, że kobiety wcale nie są słabsze od mężczyzn. Autorka bardzo realistycznie przedstawiła nam sylwetki tych pięciu kobiet, dzięki czemu miałam wrażenie, że nie są jedynie postaciami na kartach tej powieści, ale przede wszystkim są bliskie czytelnikowi.
Helen Bryan wykreowała bardzo okrutną i często wręcz przytłaczającą wojenną rzeczywistość. Książka jest bardzo prawdziwa i mam wrażenie, że właśnie dzięki temu jeszcze bardziej trafia do czytelnika. To historia, która nie skupia się jedynie na wojennych działaniach i polityce, ale przybliża nam bardzo szczegółowo życie codzienne w niewielkiej angielskiej wiosce. Dotychczas czytałam raczej książki historyczne polskich autorów, dlatego odmianą było śledzenie akcji umiejscowionej właśnie w Anglii. Przyznaję, że czasami powieść trochę mi się dłużyła, ale było to raczej z początku, niż na końcu. Przy końcówce, pojawił się bowiem nawet wątek kryminalny, który w szczególności mnie zaciekawił.
Autorka ujęła całą historię w dość nietypowej formie. Z początku poznajemy bohaterki już w roku 1995, dawno po zakończeniu wojny, a dopiero później cofamy się w przeszłość wspominając tamte czasy i skupiając się już na właściwej fabule książki. Ostatnie kilka stron znowu przedstawia nam historię z perspektywy pięćdziesięciu lat, co okazało się ciekawym zróżnicowaniem i pozwoliło trochę zmienić punkt widzenia.
„Oblubienice wojny” mimo kilku dłużących się momentów, okazały się naprawdę wartościową podróżą przez karty historii, która dokładnie przybliżyła mi życie zwykłych ludzi w wojennych czasach. Bohaterki okazały się naprawdę imponującymi postaciami, z których każda udowadnia jak wiele są w stanie dokonać kobiety! Autorka precyzyjnie oddała okrutną wojenną rzeczywistość, wzbogacając fabułę szczegółowymi opisami. Jak dla mnie sięgnięcie po tę powieść historyczną było bardzo ciekawą odmianą i sądzę, że warto czasem zagłębić się w tak tragiczne, ale równocześnie istotne wydarzenie dla naszego kraju, jakim była II wojna światowa.
http://booksbyshadow.blogspot.com/
Oblubienice wojny
II wojna światowa. Nikt, kto nie doświadczył jej na własnej skórze, nie będzie w stanie oddać w słowach atmosfery tych ponurych, ciemnych lat. Każdy z nas, prędzej czy później, uczy się o niej na historii, jednak żaden nauczyciel nie potrafi w pełni zrelacjonować nam wydarzeń, które wtedy nastąpiły. Dopiero, gdy słuchamy kogoś, kto brał w nich udział, dzielimy z tą osobą cały ból, którego doświadczyła. Przystanek dwudziesty ósmy jest inny niż wszystkie, które już odwiedziliśmy. Pełen bólu i cierpienia, przesiąknięty doświadczeniami minionych dni... Prawdziwa wojna, bez owijania w bawełnę.
Nic nie zbliża ludzi do siebie tak bardzo jak trudne doświadczenia.
Ta stara prawda sprawdza się w przypadku pięciu młodych dziewczyn, które kapryśny los rzucił do małej wioski Crowmarsh Priors, gdzieś w południowo-wschodniej Anglii. Alice, Elsie, Tanni, Evangeline i Frances pochodzą z różnych stron świata i z różnych środowisk. Wspólnie walczą z przeciwnościami losu i ograniczeniami, jakie narzuca im życie w cieniu II wojny światowej. W tej walce wykuwa się ich dozgonna przyjaźń.
Jak wspominałam parę razy, jestem na profilu prawno-społecznym i w związku z tym, mam rozszerzoną historię. W pierwszej klasie zajmujemy się właśnie II wojną światową. Słuchanie o tamtych czasach nie jest rzeczą przyjemną, robię to z przymusu. Pierwszą powieścią, którą przeczytałam, typowo historyczną oraz traktującą o tamtych czasach, było Parabellum Remigiusza Mroza. Kiedy dostałam propozycję zrecenzowania Oblubienic Wojny, byłam świeżo po lekturze właśnie tej książki. Powiem więcej, podbiła ona moje serce, więc uznałam, że kolejna pozycja tego typu nie sprawi mi problemu, a wręcz przeciwnie - dostarczy mi masy przeżyć!
Każda z bohaterek Oblubienic Wojny jest jedyna w swoim rodzaju. Nie dostajemy identycznych postaci, o których jak najszybciej chcemy zapomnieć, a świetnie wykreowane, silne bohaterki. Pewną siebie Evangeline, nieco przestraszoną rzeczywistością Tanni, pracowitą Elsie, pogodną Alice oraz odważną Frances. Każda z nich walczy co ranka ze swoimi demonami, myśli o najbliższych i próbuje się nie załamywać. Warto również wspomnieć o tym, że każda z tych kobiet jest odmienna środowiskowo, pochodzi z innych sfer. Alice to córka miejscowego pastora, Elsie pochodzi z wielodzietnej rodziny, Tanni jest młodą Żydówką, Evangeline ma bardzo konsekwentną rodzinę, a Fraces to córka admirała.
Autorka naprawdę wysoko postawiła sobie poprzeczkę. Doskonale odzwierciedliła objętą wojną Anglię, a także umiejscowiła wszystko odpowiednio w czasie. Fabułę wykreowała tak dobrze, że momentami chciało mi się płakać, a niektóre wydarzenia wręcz wbijały mnie w ziemię - kompletnie się ich nie spodziewałam. Pani Bryan nie nakłada na wojnę przyjaznej oku otoczki, a ukazuje wszystko realistycznie. Dba o każdy szczegół, ale również nie przesadza, by nie odstraszyć czytelnika od pozycji, którą obecnie trzyma w rękach.
Przyznam, że ta powieść była jedną z niewielu, które wywarły na mnie aż tak wielkie wrażenie. Powiem więcej! Zakończenie! Zakończenie tak idealne mogło znaleźć się tylko w tej książce. Autorzy zwykle bardzo przesadzają i starają się nadmiernie podkoloryzować wszystko, o czym piszą. Końcówka Oblubienic Wojnyjest delikatna, subtelna, a jednocześnie zaskakująca. Pozytywnie ją przyjęłam, naprawdę. Kiedy odkładałam książkę na półkę, ciągle myślałam o jej treści. Dopadł mnie niewielki kac książkowy, pierwszy w moim życiu. Zastanawiałam się nad każdą rzeczą, którą zapamiętałam z kart tego dzieła.
Podobały mi się też wątki miłosne. Wprawdzie były trójkąty, bo trochę ich się pojawiło, ale zostały wprowadzone bardzo przemyślanie. Kobieta co chwila nie wzdychała do obu mężczyzn, a oni do niej. Najtrudniejszy wybór na pewno miała Evangeline, a przynajmniej tak mi się wydaje. Musiała poślubić kogoś, kogo ani trochę nie kochała, nie mogła poślubić Laurenta, którego z wzajemnością darzyła ogromnym uczuciem. Nie mogłam również wybaczyć autorce tego, za kogo wyszła Evangeline i nadal czuję do niej urazę, naprawdę.
Tylko jedna uwaga z mojej strony do Was. Nie czytajcie opisu z okładki! A przynajmniej jego drugiej części. Broń Boże, nie zerkajcie. Końcówka jest "nie na miejscu". Zostajemy poinformowani o czymś, co dzieje się na ostatnich kartach powieści. Było to dość niekomfortowe wtrącenie.
Podsumowując, Oblubienice Wojny to mocna książka. Pełna uczuć, intryg i niesamowitej przyjaźni, przyprószonej prochem, pochodzącym z czasów II wojny światowej. Polecam ją każdemu, kto lubi wojenne klimaty, ale nie tylko! Przy tej pozycji równie dobrze możemy odprężyć się po ciężkim dniu w pracy czy szkole. Takiej przygody jeszcze nie przeżyliście.
Nic nie zbliża ludzi do siebie tak bardzo jak trudne doświadczenia.
Ta stara prawda sprawdza się w przypadku pięciu młodych dziewczyn, które kapryśny los rzucił do małej wioski Crowmarsh Priors, gdzieś w południowo-wschodniej Anglii. Alice, Elsie, Tanni, Evangeline i Frances pochodzą z różnych stron świata i z różnych środowisk. Wspólnie walczą z przeciwnościami losu i ograniczeniami, jakie narzuca im życie w cieniu II wojny światowej. W tej walce wykuwa się ich dozgonna przyjaźń.
Jak wspominałam parę razy, jestem na profilu prawno-społecznym i w związku z tym, mam rozszerzoną historię. W pierwszej klasie zajmujemy się właśnie II wojną światową. Słuchanie o tamtych czasach nie jest rzeczą przyjemną, robię to z przymusu. Pierwszą powieścią, którą przeczytałam, typowo historyczną oraz traktującą o tamtych czasach, było Parabellum Remigiusza Mroza. Kiedy dostałam propozycję zrecenzowania Oblubienic Wojny, byłam świeżo po lekturze właśnie tej książki. Powiem więcej, podbiła ona moje serce, więc uznałam, że kolejna pozycja tego typu nie sprawi mi problemu, a wręcz przeciwnie - dostarczy mi masy przeżyć!
Każda z bohaterek Oblubienic Wojny jest jedyna w swoim rodzaju. Nie dostajemy identycznych postaci, o których jak najszybciej chcemy zapomnieć, a świetnie wykreowane, silne bohaterki. Pewną siebie Evangeline, nieco przestraszoną rzeczywistością Tanni, pracowitą Elsie, pogodną Alice oraz odważną Frances. Każda z nich walczy co ranka ze swoimi demonami, myśli o najbliższych i próbuje się nie załamywać. Warto również wspomnieć o tym, że każda z tych kobiet jest odmienna środowiskowo, pochodzi z innych sfer. Alice to córka miejscowego pastora, Elsie pochodzi z wielodzietnej rodziny, Tanni jest młodą Żydówką, Evangeline ma bardzo konsekwentną rodzinę, a Fraces to córka admirała.
Autorka naprawdę wysoko postawiła sobie poprzeczkę. Doskonale odzwierciedliła objętą wojną Anglię, a także umiejscowiła wszystko odpowiednio w czasie. Fabułę wykreowała tak dobrze, że momentami chciało mi się płakać, a niektóre wydarzenia wręcz wbijały mnie w ziemię - kompletnie się ich nie spodziewałam. Pani Bryan nie nakłada na wojnę przyjaznej oku otoczki, a ukazuje wszystko realistycznie. Dba o każdy szczegół, ale również nie przesadza, by nie odstraszyć czytelnika od pozycji, którą obecnie trzyma w rękach.
Przyznam, że ta powieść była jedną z niewielu, które wywarły na mnie aż tak wielkie wrażenie. Powiem więcej! Zakończenie! Zakończenie tak idealne mogło znaleźć się tylko w tej książce. Autorzy zwykle bardzo przesadzają i starają się nadmiernie podkoloryzować wszystko, o czym piszą. Końcówka Oblubienic Wojnyjest delikatna, subtelna, a jednocześnie zaskakująca. Pozytywnie ją przyjęłam, naprawdę. Kiedy odkładałam książkę na półkę, ciągle myślałam o jej treści. Dopadł mnie niewielki kac książkowy, pierwszy w moim życiu. Zastanawiałam się nad każdą rzeczą, którą zapamiętałam z kart tego dzieła.
Podobały mi się też wątki miłosne. Wprawdzie były trójkąty, bo trochę ich się pojawiło, ale zostały wprowadzone bardzo przemyślanie. Kobieta co chwila nie wzdychała do obu mężczyzn, a oni do niej. Najtrudniejszy wybór na pewno miała Evangeline, a przynajmniej tak mi się wydaje. Musiała poślubić kogoś, kogo ani trochę nie kochała, nie mogła poślubić Laurenta, którego z wzajemnością darzyła ogromnym uczuciem. Nie mogłam również wybaczyć autorce tego, za kogo wyszła Evangeline i nadal czuję do niej urazę, naprawdę.
Tylko jedna uwaga z mojej strony do Was. Nie czytajcie opisu z okładki! A przynajmniej jego drugiej części. Broń Boże, nie zerkajcie. Końcówka jest "nie na miejscu". Zostajemy poinformowani o czymś, co dzieje się na ostatnich kartach powieści. Było to dość niekomfortowe wtrącenie.
Podsumowując, Oblubienice Wojny to mocna książka. Pełna uczuć, intryg i niesamowitej przyjaźni, przyprószonej prochem, pochodzącym z czasów II wojny światowej. Polecam ją każdemu, kto lubi wojenne klimaty, ale nie tylko! Przy tej pozycji równie dobrze możemy odprężyć się po ciężkim dniu w pracy czy szkole. Takiej przygody jeszcze nie przeżyliście.
recenzjekawoholika.blogspot.com Isabelle West; 2016-05-28
Oblubienice wojny
Dużo napisano książek o wojnie, wiele z nich czytałam, a jednak każda kolejna, którą biorę do ręki pokazuje mi inny jej obraz, wywołuje kolejne emocje i przerażające sytuacje, których mam nadzieję, nigdy nie doświadczymy. Helen Bryan napisała historię, która miała być hołdem dla ludzi, którzy przeżyli piekło, chciała pokazać jak wiele może się zmienić przez lata trudów, śmierci i niepewności.
W pięćdziesiątą rocznicę końca II wojny w jednym z angielskich miasteczek spotykają się cztery starsze panie. Każda z nich prowadzi inne życie, mieszkają w różnych zakamarkach świata, a jednak łączą je wspólne przeżycia z okresu młodości. Po latach postanowiły się spotkać, porozmawiać i odkryć pewną tajemnicę. Alice, córka pastora, cicha i obowiązkowa. Eveline, Amerykanka, która uciekła od niechcianego narzeczonego. Elise, dziewczyna z londyńskich slumsów. Tinni, młoda Żydówka, która w ostatnim momencie wyrwała się ze szponów Hitlera. Francese, arystokratka lubująca się w skandalach. Wojna została te pięć kobiet w spokojnym, małym miasteczku gdzie powinny być bezpieczne, a jednak w tamtym czasie niebezpieczeństwa były wszędzie. Tym bardziej, że agenci niemieccy nie próżnowali, żyjąc tuż obok.
Tego typu książki wywołują niesamowicie dużo bardzo różnych emocji. Historia, której podjęła się autorka pokazuje kobiety w czasie wojny. Wywodziły się z różnych środowisk, miały bardzo różne charaktery, a jednak zjednoczyły się w czasie wojny i w obliczy wyzwania, które przed nimi stanęło. Historia którą poznajemy, cofa się jeszcze głębiej, mamy możliwość zajrzeć w prawdziwe środowiska owych dziewcząt i kobiet, poznać je w czasie, kiedy były młode i beztroskie. Powędrujemy do Nowego Orleanu, Austrii, kiedy Niemcy zaczęli niszczyć i zabijać, slumsów Londynu i życia w wyższych sferach angielskich, gdzie liczyły się wystawne przyjęcia i brak problemów. Te historie pokazują jak bardzo przyjdzie się zmienić bohaterkom, które w bardzo różnych przyczyn znajdą się w jednym miejscu.
Wspaniale nakreślone historie, ale również barwnie przedstawione charaktery kobiet sprawiają, że książka wciąga, oderwać się od niej jest naprawdę ciężko. Życie wojenne składa się z chwilowej obecności mężów na przepustkach, a potem długich miesięcy samotności. Dzieci, które zostały wysłane na wieś, aby nie przebywać w bombardowanym Londynie; kartek na jedzenie i odzież, ciągłych alarmów bombowych, polowań, pomocy w gospodarstwie, przerabianiu starych strojów i ciągłego oczekiwania.
Wydawało by się, że życie na angielskiej wsi jest stosunkowo stabilne i proste, tym bardziej, że widzimy również bombardowany Londyn, ludzi stłoczonych w tunelach metra lub zbombardowanych we własnych domach, trupy wyciągane spod gruzów. Nie zabraknie również chwil grozy w Auschwitz, przerażających i nieludzkich planów badań oraz wiecznego głodu i śmierci.
Tego typu książki nie powinny zostać zapomniane. Spojrzenie na okres II wojny przeżywanej przez zwykłych angielskich obywateli rzadko do mnie trafia. Ta książka wzbudziła we mnie bardzo dużo emocji. Szczególnie motyw bombardowań, bardzo plastyczny i realistyczny sprawił, że popłynęły mi łzy.
Historia ma wiele niepozamykanych wątków, zostawia otwarte furtki, które tak jak w prawdziwym życiu, może nigdy nie zostaną zamknięte.
"Oblubienice wojny" to książka warta uwagi, przedstawia historię różnych ludzi, ich motywy postępowania, zmusza do analizy wydarzeń, wywołuje emocje a jednocześnie porywa. Do końca nie wiadomo, jak się skończy, kto wygra a kto zginie, jak potoczą się losy wielu bohaterów którzy pojawiają się na kartach książki. Lubię powieści historyczne dotyczące II wojny światowej, a ta plasuje się naprawdę wysoko na mojej liście. To jedna z tych historii, do których wraca się po czasie.
http://ksiazkowewyliczanki.blogspot.com/ Magda Barwińska; 2016-05-28
Oblubienice wojny
Nic nie rozerwie więzi przyjaźni i lojalności wykutych w wojennych czasach. Nic nie zbliża ludzi do siebie tak bardzo jak trudne doświadczenia. Ta stara prawda sprawdza się w przypadku pięciu młodych dziewczyn, które kapryśny los rzucił do małej wioski Crowmarsh Priors, gdzieś w południowo-wschodniej Anglii. Alice, Elsie, Tanni, Evangeline i Frances pochodzą z różnych stron świata i z różnych środowisk. Wspólnie walczą z przeciwnościami losu i ograniczeniami, jakie narzuca im życie w cieniu II wojny światowej. W tej walce wykuwa się ich dozgonna przyjaźń. Bohaterki stawiają czoła kolejnym trudnościom — niosą pomoc ludziom ewakuowanym z zagrożonego Londynu, przeżywają nocne naloty. Muszą także poradzić sobie z codzienną pracą, która po wyjeździe mężczyzn na front spadła na ich barki. Coraz bardziej angażują się w działania okołowojenne. Przeżywają miłości i frustracje, wiodą je lęk i nadzieja. Kiedy po pięćdziesięciu latach cztery z nich spotykają się ponownie, postanawiają z odwagą spojrzeć w oczy prawdzie sprzed lat i pomścić niewinną śmierć.
Główne bohaterki różnią się od siebie dosłownie wszystkim. Alice to córka pastora. Rozsądna i odpowiedzialna. Nie lubi pakować się w kłopoty i cieszy się ze swojego spokojnego życia na wsi. Evangeline to młoda kobieta, która nie wie co zrobić ze swoim życiem. Ojciec chce żeby wyszła za mąż i to w dodatku za człowieka, którego nie kocha. Jak by tego było mało okazuje się, że jest w ciąży ze swoim sekretnym kochankiem Laurentem. Nie byłoby w tym nic aż tak skandalicznego gdyby nie to, że chłopak jest mulatem. Tanni to żydówka. Zawsze spokojna i cicha. Aby uciec od terroru, jaki mogą przeżywać żydzi podczas wojny, postanawia ulec namową rodziców i szybko wyjść za mąż. Tylko w ten sposób będzie mogła wyjechać do Anglii i być bezpieczna. Nie chce zostawiać rodziny ale wie, że to jedyne wyjście jakie jej pozostało. Frances nigdy nie uważała na to co robi. Uwielbia imprezy i pakowanie się w kłopoty. Wychowywała się bez matki, a ojciec nie potrafił dać sobie z nią rady. Tak więc wysyła ją do matki chrzestnej, aby ta spróbowała ją utemperować. Jednak i starsza Pani nie może nić wskórać. Dziewczyna w dalszym ciągu robi to, co tylko chce. Najmłodsza z nich Elsie na własnej skórze przekonała się jak podłe może być życie. Ojciec alkoholik często podkradał pieniądze, które były odłożone na czynsz i jedzenie i potem cała rodzina musiała klepać biedę. Ponieważ Anglia była zagrożona wojną, wszystkie dzieci odsyłało się z miasta na wieś, aby tam mogły ją spokojnie przeczekać. Tak trafiła do wioski Crowmarsh Priors.
Książka przedstawia przepiękną przyjaźń wykutą w czasach wojny. Pięć kobiet, które nigdy nie powinny znaleźć wspólnego języka, zaprzyjaźniły się na zawsze. W najtrudniejszych chwilach zawsze jedna była przy drugiej. Nawet jeżeli nie zawsze pałały do siebie sympatią. Helen Bryan idealnie nakreśliła wszystkie dziewczyny. Sprawiła, że każda z nich jest inna, a razem stanowią nierozerwalną więź. Codziennie dokładały wszelakich starań, aby polepszyć chociaż trochę życie w czasach wojny. Hodowały własne zwierzęta i uprawiały pole. I jak tylko mogły pomagały ludziom w całej wiosce.
Oczywiście pojawia się tutaj też tematyka wojny. Ta książka ukazuje ją od tej najgorszej strony. Walka o przetrwanie każdego dnia może być trudniejsza niż by się mogło wydawać. Niemieckie obozy koncentracyjne, gdzie ludzie umierają z głodu i przepracowania. Codzienne zabijanie ludzi, którzy niepotrzebnie weszli w drogę. I historia nikomu nie winnych żydów, których spotkał okropny los.
Śmierć bliskich, a nawet nieznajomych potrafi zostawić w nas wielkie piętno. A co jeżeli osoba znika i nie ma po niej śladu. Jak dowiedzieć się co się z nią stało? Czy po pięćdziesięciu latach można rozwikłać starą zagadkę? W końcu w miłości i na wojnie, wszystkie chwyty są dozwolone. Książkę polecam wszystkim tym, którzy uwielbiają historie osadzone w czasach wojennych ale również takim, którzy dopiero chcą zacząć przygodę z takimi książkami. Mam nadzieję, że przepiękna przyjaźń zawarta w czasach wojny, ujmie was tak samo jak i mnie.
Ta historia to wielki kalejdoskop emocji, z których nie da się wyplątać. Przepiękna przyjaźń pięciu kobiet, które wojna złączyła nierozerwalną nicią.
Główne bohaterki różnią się od siebie dosłownie wszystkim. Alice to córka pastora. Rozsądna i odpowiedzialna. Nie lubi pakować się w kłopoty i cieszy się ze swojego spokojnego życia na wsi. Evangeline to młoda kobieta, która nie wie co zrobić ze swoim życiem. Ojciec chce żeby wyszła za mąż i to w dodatku za człowieka, którego nie kocha. Jak by tego było mało okazuje się, że jest w ciąży ze swoim sekretnym kochankiem Laurentem. Nie byłoby w tym nic aż tak skandalicznego gdyby nie to, że chłopak jest mulatem. Tanni to żydówka. Zawsze spokojna i cicha. Aby uciec od terroru, jaki mogą przeżywać żydzi podczas wojny, postanawia ulec namową rodziców i szybko wyjść za mąż. Tylko w ten sposób będzie mogła wyjechać do Anglii i być bezpieczna. Nie chce zostawiać rodziny ale wie, że to jedyne wyjście jakie jej pozostało. Frances nigdy nie uważała na to co robi. Uwielbia imprezy i pakowanie się w kłopoty. Wychowywała się bez matki, a ojciec nie potrafił dać sobie z nią rady. Tak więc wysyła ją do matki chrzestnej, aby ta spróbowała ją utemperować. Jednak i starsza Pani nie może nić wskórać. Dziewczyna w dalszym ciągu robi to, co tylko chce. Najmłodsza z nich Elsie na własnej skórze przekonała się jak podłe może być życie. Ojciec alkoholik często podkradał pieniądze, które były odłożone na czynsz i jedzenie i potem cała rodzina musiała klepać biedę. Ponieważ Anglia była zagrożona wojną, wszystkie dzieci odsyłało się z miasta na wieś, aby tam mogły ją spokojnie przeczekać. Tak trafiła do wioski Crowmarsh Priors.
Książka przedstawia przepiękną przyjaźń wykutą w czasach wojny. Pięć kobiet, które nigdy nie powinny znaleźć wspólnego języka, zaprzyjaźniły się na zawsze. W najtrudniejszych chwilach zawsze jedna była przy drugiej. Nawet jeżeli nie zawsze pałały do siebie sympatią. Helen Bryan idealnie nakreśliła wszystkie dziewczyny. Sprawiła, że każda z nich jest inna, a razem stanowią nierozerwalną więź. Codziennie dokładały wszelakich starań, aby polepszyć chociaż trochę życie w czasach wojny. Hodowały własne zwierzęta i uprawiały pole. I jak tylko mogły pomagały ludziom w całej wiosce.
Oczywiście pojawia się tutaj też tematyka wojny. Ta książka ukazuje ją od tej najgorszej strony. Walka o przetrwanie każdego dnia może być trudniejsza niż by się mogło wydawać. Niemieckie obozy koncentracyjne, gdzie ludzie umierają z głodu i przepracowania. Codzienne zabijanie ludzi, którzy niepotrzebnie weszli w drogę. I historia nikomu nie winnych żydów, których spotkał okropny los.
Śmierć bliskich, a nawet nieznajomych potrafi zostawić w nas wielkie piętno. A co jeżeli osoba znika i nie ma po niej śladu. Jak dowiedzieć się co się z nią stało? Czy po pięćdziesięciu latach można rozwikłać starą zagadkę? W końcu w miłości i na wojnie, wszystkie chwyty są dozwolone. Książkę polecam wszystkim tym, którzy uwielbiają historie osadzone w czasach wojennych ale również takim, którzy dopiero chcą zacząć przygodę z takimi książkami. Mam nadzieję, że przepiękna przyjaźń zawarta w czasach wojny, ujmie was tak samo jak i mnie.
http://swiat-pelen-liter.blogspot.com/
Oblubienice wojny
Alice, Elsie, Tanni, Evangeline i Frances - pięć kobiet, które w różnych okolicznościach trafiły do małej wioski w południowej Anglii. Różni je prawie wszystko - stan, majątek, pochodzenie, wykształcenie. Jednakże w obliczu wojny, muszą razem poradzić sobie z przeciwnościami, na jakie wystawia je los. Tylko wspólnymi siłami i wzajemną pomocą będą w stanie przetrwać ten ciężki okres.
Nie ukrywam, rzadko sięgam po tego typu powieści. Trudno mi powiedzieć, czym jest to spowodowane, jednak gdy popatrzeć chociażby na to, po jakie książki sięgałem w tamtym roku, powieści historyczno-obyczajowych nie znalazłoby się tam za dużo. Jednak gdy pierwszy raz usłyszałem o Oblubienicach wojny, niezwykle zaintrygowała mnie ta publikacja. Opis tak mnie zainteresował, że postanowiłem sięgnąć po debiut Helen Bryan. Czy jednak było warto?
Alice, Elsie, Tanni, Evangeline i Frances - pięć zupełnie różnych kobiet, które muszą poradzić sobie z przytłaczającymi je problemami. Każda z nich ma marzenia, plany, pragnie odrobiny miłości i wsparcia. To kobiety, jakie równie dobrze możemy spotkać dziś, na ulicy. Dzięki temu, że Helen Bryan poświęciła sporo stron, by szczegółowo nakreślić nam portrety psychologiczne każdej z bohaterek, wydają się one w naszych oczach niesamowicie ludzkie. Mamy wrażenie, jakbyśmy znali je od dawna, wiedzieli o nich wszystko.
Z przykrością to mówię, ale Oblubienice wojny dłużyły mi się. I to bardzo. Początkowo myślałem, że tak będzie jedynie przez pierwsze 100-150 stron, jednak tak się niestety nie stało. Nie potrafię określić, czym to może być spowodowane, ale ani razu nie udało mi się wbić w tę historię. Nie mówię, książka nie była zła, jednak przez ponad 400 stron ani razu mnie nie wciągnęła.
Bardzo istotnym elementem powieści jest jej tło historyczne. Drobiazgowo nakreślone i precyzyjnie opisane, dzięki czemu nie doznajemy żadnych trudności, by wyobrazić sobie dane miejsce. Mamy wręcz wrażenie, jakbyśmy na chwilę naprawdę przenieśli się do Crowmarsh Priors. Ponadto, autorka bardzo dokładnie przedstawiła sytuację polityczno-obyczajową, przez co możemy się sporo dowiedzieć o tym, jak wyglądała wojna z perspektywy angielskiej prowincji.
Oblubienice wojny Helen Bryan to, może nieco przydługawa, powieść o wojnie, poświęceniu, miłości, ale przede wszystkim o silnych kobietach. Kobietach, które mogą być inspiracją, wzorem do naśladowania. To także opowieść o II Wojnie Światowej, ale od zupełnie innej strony. Od strony angielskiej prowincji i mieszkających tam kobiet, które nawet w obliczu wojny, mają marzenia, zakochują się. Jeśli lubicie powieści obyczajowe z wyraźnie zaznaczonym tłem społeczno-historycznym oraz szczegółowo nakreślonymi portretami psychologicznymi, ta książka jest właśnie dla Was.
mybooktown.blogspot.com