ODBIERZ TWÓJ BONUS :: »

Recenzje

Albania. Bałkański "Dziki Zachód". Wydanie 1

„Jestem Polakiem" - to przydatny zwrot, gdy zapuścimy się na albańskie bezdroża i będziemy szukać pomocy. Nie będzie to trudne, bo Albańczycy to ludzie przyjaźni, życzliwie nastawieni do przybyszów.

Wydany niedawno przewodnik po tym niewielkim, ciągle egzotycznym kraju, który według Stasiuka jest „podświadomością Europy", prowadzi nas sześcioma głównymi szlakami turystycznymi. Trzydniowy Szlak Górskich Orłów wiedzie turystę z Tirany do Bajram Curri, przez Park Narodowy Doliny Valbony do Theth i słynnej Szkodry. Pięciodniowa trasa ze Szkodry do Beratu pozwoli zwiedzić północną i centralną Albanię, zaś tak samo długo trwająca wędrówka z Vlory do Antigonei odkryje przed nami południowe uroki kraju. Stolica i jej okolice też mają wiele atrakcji, zaś wyjątkowa w swej niezwykłości może być trasa adriatycka z Durres do Vlory. To naturalnie tylko propozycje, które w zależności od możliwości czasowych można dowolnie modyfikować. Znajdzie się tu coś dla każdego: skarby natury, zabytki architektury i sekrety archeologii.

Jak w każdym ambitnym przewodniku, także i w tym, przy względnie niewielkiej objętości, użytkownik otrzymuje bardzo solidną dawkę informacji o Albanii, jej dziejach i teraźniejszości. Ponieważ kraj jest i długo pozostanie egzotyczny, choćby przez swój język i kulturę, warto zapoznać się przed podróżą, czym kraj się dziś szczyci. Elementarna wiedza o wyznawanych tu religiach, lllirach i osmańskich Turkach, ale także o nominowanym do Nagrody Nobla pisarzu Ismailu Kadare i jego pisarstwie sprawi, że zostaniemy potraktowani przez gospodarzy w niezrównany sposób.

Książeczka jest gęsta od ciekawych ramek, zawiera multum aktualnych informacji i jest wiarygodnym, dobrze napisanym przez wytrawnego znawcę regionu przewodnikiem, który przybliży nam wiedzę o Albanii i ułatwi poruszanie się po tym arcyciekawym bałkańskim zakątku.
Tygodnik Angora Ł. AZIK, 2013-11-10

Pokolenia. Wiek deszczu, wiek słońca

Pokolenia ocalone od zapomnienia

O tym jak piękne Podlasie oraz stara szafka pełna wspomnień stały się pretekstem do napisania historii o ludziach, których dawno już nie ma. Powieści "Pokolenia. Wiek deszczu, wiek słońca" możecie szukać już dzisiaj na półkach księgarni.

Wspomnienia, listy i fotografie to czasem jedyny ślad, którzy pozostawiają po sobie ludzie. Są tacy, których intrygują te świadectwa czyjegoś istnienia i bywa, że rekonstruują historię w nich zawartą. Debiutancka powieść Katarzyny Drogi jest przykładem takiej książki.

Piękna wieś nad Narwią to takie trochę axis mundi dla mieszkańców pewnego białego domku, którzy mieszkali tam w XX - tym wieku.

Uroda Podlasia i chęć opisania rodzinnej historii były motorami napędowymi pióra Katarzyny Drogi, postaci znanej czytelnikom magazynu "Sens". Dla autorki, która wychowała się w tej częsci Polski, powieść ma wartość sentymentalną: ludzie, których opisuje, byli jej rodziną, i choć nie wszystkich zdołała poznać osobiście, na kartach książki przybliża ich losy dzięki listom i zdjęciom znalezionych w zabytkowej szafce, a także własnej wyobraźni.

Wszystko zaczyna się od pamiętnika Janki, dziewczyny zaledwie pięć lat młodszej od odzyskanej, niepodległej Polski. Janka rodzi się i mieszka w niewielkiej wiosce Stokowo nad Narwią. Wiedziona potrzebą zachowania dla przyszłych pokoleń wiedzy o tym, co było, spisuje losy swoich bliskich od początku dwudziestego wieku. Cała opowieść o pokoleniach jest osnuta wokół jej osoby, bo życie Janki upływa w najbardziej burzliwym okresie naszych najnowszych dziejów. Wojna i czas powojenny mocno odbiły się na losach rodziny, raz na zawsze odmieniając stabilny dotąd świat.

Ta retro - książka wydaje się być przedłużeniem fotografii i listów umieszczonych na okładce. I, co ważne, każdy z nas ma korzenie, sięgające zapewne dalej niż miasta, w których żyjemy, a historia rodziny autorki może być i odbiciem naszych własnych losów. Niewiele powstaje teraz takich powieści, których okładki nie krzycz, a przy których można się wyciszyć, grzebiąc patykiem w nadrzecznym mule przeszłości.

Stacja kultura.pl Sylwia Włodyga, 2013-11-06

System Białoruś

"Polska miała czterech prezydentów, Rosja trzech, Ukraina czterech, a na Białorusi od lat jest ten sam przywódca – Alaksandr Łukaszenko".



Państwo Białoruś, nasz wschodni sąsiad to prawie dziesięciomilionowy kraj, w którym od dwudziestu lat rządzi niepodzielnie jedna i ta sama osoba – Aleksander Łukaszenka. Postać znana każdemu, kto nawet w ograniczonym stopniu interesuje się współczesną polityką i gospodarką. Łukaszenka przez wielu uważany za dyktatora, przez innych natomiast za ojca narodu. Dzięki wydanej niedawno książce Andrzeja Poczobuta, możecie dowiedzieć się co oznacza tytułowe wyrażenie "system Białoruś". Wyrażenie bardzo specyficzne i w pełni trafne jak się okazuje.

Andrzej Poczobut to dziennikarz, publicysta i bloger mieszkający w Grodnie. Autor od 2006 r. jest korespondentem "Gazety Wyborczej" na Białorusi i działaczem mniejszości polskiej w tym kraju. Za znieważanie Łukaszenki w 2011 r. został skazany na trzy lata więzienia w zawieszeniu na dwa lata. Autor jest mężem i ojcem dwójki dzieci: córki i syna.

"System Białoruś" to publikacja podzielona na trzy części. W pierwszej autor przedstawia czytelnikowi historię dojścia do władzy Aleksandra Łukaszenki. Część druga ukazuje trzy filary, na których oparta jest władza dyktatora – chleb, show i strach. W ostatniej autor stara się pokazać Białoruś widzianą oczami zwykłych obywateli tego kraju. Całość wieńczy podsumowanie obecnej sytuacji kraju i prognozy na przyszłość.

Andrzej Poczobut w swojej książce w dość kompleksowy sposób przedstawia pojęcie systemu Białoruś. Systemu, którego początek można upatrywać w objęciu władzy prezydenckiej przez dawnego dyrektora kołchozu – Aleksandra Łukaszenkę w 1994 r. Łukaszenka nazywany przez swoich rodaków "Baćką" stworzył swój własny ustrój polityczny w Europie, system oparty w głównej mierze na strachu. Poczobut poprzez opisanie historii dojścia do władzy Łukaszenki, dla niektórych niedoścignionego wzoru, ukazuje kulisy funkcjonowania stworzonej przez niego władzy. Nie wyobrażam sobie publikacji tego typu bez obszernej podstawy historycznej, która tworzy niejaką bazę do dalszych wynurzeń w tym temacie, więc to bardzo trafne ujęcie. W niektórych fragmentach książki szczegółowość opisywanych wydarzeń czy liczba przywoływanych ówczesnych białoruskich polityków może lekko przytłaczać, jednakże uważne czytanie publikacji z pewnością problem taki wyeliminuje. Dość ciekawym spostrzeżeniem jaki prezentuje Poczobut jest teza jakoby dwadzieścia lat niepodzielnych rządów Łukaszenki spowodowana była w głównej mierze słabością białoruskiej opozycji. Na poparcie swojego twierdzenia autor przytacza wiele zdarzeń w historii tego kraju, które uwiarygadniają jego tezę.

Fakty historyczne to jedna istotna kwestia godna roztrząsania. Życie zwykłego, przeciętnego obywatela Białorusi to natomiast druga strona, która chyba najbardziej zainteresuje czytelnika "Systemu Białoruś". W tym aspekcie autor trafnie wyczuł takie wymagania i w końcowej części zamieścił kilka rozmów ze zwykłymi obywatelami Białorusi, takimi jak nauczyciel, biznesmen czy emerytka. Z rozmów tych wyłania się dość niejednoznaczny obraz oceny rządów dyktatora, po lekturze których trudno stwierdzić czy społeczeństwo chciałoby innego prezydenta.

"System Białoruś" to również nieocenione cytaty z wypowiedzi białoruskich, czołowych polityków, których trudno doszukać się w znanych nam źródłach. To również liczne nawiązania do prywatnego życia Łukaszenki i jego dość rozwiązłego życia poza małżeńskiego. Poczobut stara się również przewidywać przyszłość Białorusi w związku z rolą dorosłego już syna prezydenta tego kraju i odcięciem pomocy finansowej przez Kreml. To dość ciekawe spostrzeżenia, dla których czas pokaże czy miały jakąkolwiek rację bytu. Dobrze, że autor w swojej publikacji nie skupił się jedynie na warstwie politycznej i gospodarczej, lecz wzmiankuje również na tematy społeczne i kulturowe współczesnej Białorusi. Oczywiście sfera polityczna przeważa, jednakże inne kwestie również są na łamach niniejszej książki poruszane, co czyni z niej swoisty kolaż różnorakich faktów na który składa się tytułowy "System Białoruś".

Jeśli macie mgliste pojęcie o dzisiejszej Białorusi i jej znanego na całym świecie dyktatora, to książka Andrzeja Poczobuta z pewnością rozjaśni wam wiele istotnych kwestii. Publikacja bowiem napisana jest rzeczowym i klarownym językiem, skupia się na wielu płaszczyznach i z pewnością nie jest monotematyczna. Poszerza dostępną wiedzę i wpływa na wytworzenie się obrazu kraju, który niejednolity społecznie i politycznie, jeszcze długo pozostanie daleko od stosowanie naczelnych zasad demokracji. Polecam.
Subiektywnie o książkach awiola, 2013-11-08

Pokolenia. Wiek deszczu, wiek słońca

Początek listopada – może deszczowy – dla mnie w tym roku jest naprawdę słoneczny… Pewnie dlatego, że podobne pomieszanie pogody istnieje w tytule mojej książki, która właśnie dziś ukaże się na księgarskich półkach.

To bardzo ważny dla mnie moment, wzruszający, ale radosny – i bardzo chcę się tymi uczuciami podzielić. I książką: „Pokolenia.Wiek deszczu, wiek słońca.” Jest wspomnieniem, może trochę zapisem XX wieku i dziejów mojej rodziny – ale też całego pokolenia żyjącego w minionym, szalonym, interesującym stuleciu. Powiedzonko: „obyś żył w ciekawych czasach!” w tym przypadku spełniło się całkowicie. A czy jest ono życzeniem czy przekleństwem? Należałoby zapytać tych, którzy zaznali czasu wojny i odbudowy, miłości i zbrodni, los ich mocno doświadczał, ale podnosili się z upadków, aby cieszyć się codziennością. Ich doświadczenie uczy, że druga miłość bywa szczęśliwsza od pierwszej, że po deszczu nadchodzi słońce i nie wszystko da się wyjaśnić racjonalnie…

Zapraszam Was serdecznie do lektury, która będzie też wyprawą nad Narew, na Podlasie, bo stamtąd pochodzę ja i Janka, główna bohaterka książki. A poza tym z biegiem Narwi płyną dzieje pokoleń, rozlewiska na tamtejszych łąkach zmieniają się w zależności od pogody, raz są jasne raz ciemne, bo – jak w życiu tak i tutaj – raz słońce, raz deszcz…
Zwierciadło 2013-11-05

System Białoruś

Andrzej Poczobut pisząc "System Białoruś" sięgnął po sprawdzony przepis na dobrą książkę: najpierw naszkicował świat na miarę tego z "Folwarku zwierzęcego" i osadził w nim bohatera tak niezwykłego, że aż trudno uwierzyć w jego prawdziwość. Fabułę doprawił tajemniczymi zaginięciami, malwersacjami i licznymi intrygami, pozbawił czytelnika happy endu dla mocniejszego wrażenia i tylko o jednym zapomniał. Napisać we wstępie, że wszelka zbieżność postaci i wydarzeń jest przypadkowa.

Bardzo bym chciała, żeby opowieść Poczobuta można było zaliczyć do fikcji. Jednak tak się składa, że niczego nie musiał wymyślać. Najpierw więc był rozpad ZSRR i zamęt, jaki zapanował w krajach postradzieckich. Każde z państw, które po kilkudziesięciu latach odzyskało niepodległość, zaczęło podążać własną drogą - wyboistą, ale zmierzającą do demokracji i społeczeństwa obywatelskiego. Białoruś nie była wyjątkiem - już w 1991 roku powiewała tam biało-czerwono-biała flaga niepodległej republiki. Nieraz zachodziłam w głowę, jak doszło do tego, że dziś o tym kraju mówimy jako o ostoi totalitaryzmu w Europie. Ta książka odpowiedziała mi na wiele pytań.

Przede wszystkim: on. Prezydent, dyktator, "baćka". Pojawił się znikąd i stał się głównym bohaterem białoruskiej wersji snu o karierze "od pucybuta do milionera". Zaczynał jako nauczyciel i instruktor ideologiczny, żeby po mniejszych wzlotach i upadkach w końcowym okresie ZSRR znaleźć się na fotelu przewodniczącego kołchozu. Ironia losu, ale to właśnie pieriestrojka i demokratyczne procedury pozwoliły Aleksandrowi Łukaszence na przebicie się do parlamentu. Tutaj też nie od razu udało mu się rozwinąć polityczne skrzydła, ale jako wnikliwy obserwator i zdolny manipulator potrafił wykorzystać każdą nadarzającą się okazję, żeby zrobić kolejny krok do przodu. W końcu, po burzliwej i brudnej kampanii wyborczej, został zaprzysiężony na pierwszego prezydenta niepodległej Białorusi. Od tego momentu konsekwentnie zaczął koncentrować całą władzę w swoich rękach: począwszy od wpływu na najważniejsze urzedy państwowe, poprzez zbudowanie silnej administracji prezydenckiej, aż po utworzenie wyższej izby parlamentu, podległej wyłącznie prezydentowi. Dzięki obsadzeniu wszystkich istotnych stanowisk swoimi ludźmi, likwidacji najwazniejszych konkurentów i zbudowaniu autorytetu na poczuciu strachu w ciagu kilku lat stworzył system, w którym jest jedynym decydentem.

Po drugie: system. Ni to komunizm, ni to wolny rynek; ni to demokracja, ni to totalitaryzm. Regularne wybory, referenda, a mimo to zawsze ten sam wynik. System jedyny w swoim rodzaju, choć wykorzystuje dobrze znane narzędzia: propagandę, cenzurę, represje. Andrzej Poczobut tłumaczy zawiłości ekonomiczne, wyjaśnia tajemnicę stałego wzrostu gospodarczego oraz bezrobocia na poziomie 1%. Według autora, tajemnica Łukaszenki tkwi w odpowiednim dawkowaniu tego, czego lud potrzebuje najbardziej: chleba i igrzysk. Gdy dodamy do tego niepewność jutra oraz uczucie strachu, otrzymamy machinę doskonałą.

Na koniec: człowiek. Czyli trybik w systemie. Wbrew pozorom, społeczeństwo białoruskie nie jest homogeniczne i nie stoi murem za prezydentem. Owszem, to głosom wyborców Łukaszenko zawdzięcza swoją wygraną prawie 20 lat temu, ale te nastroje dawno przeszły do historii. Młody białoruski naród został doświadczony po raz kolejny i stracił wiarę w sens walki. Nikt już nie wierzy w to, że ktoś mógłby wykorzystać władzę dla dobra ogółu, wsłuchać się w potrzeby ludzi, stworzyć warunki dla samodzielnego podejmowania decyzji. Dlatego też nawet tym, co po cichu swego prezydenta krytykują, trudno jest przekonać się do poparcia opozycji. Obok strachu o swoją przyszłość (za zaangażowanie się w działalność opozycyjną grozi utrata pracy, a nawet więzienie), ważną rolę odkrywa brak wiary w to, że walka ma sens. "Raz już byliśmy niepodlegli i demokratyczni" - zdaje się mówić ich postawa. - "I na dobre nam to nie wyszło".

Do książki Poczobuta miałam podejść z dystansem. Uważam, że autor jako ofiara represji białoruskiego systemu może widzieć świat wyłącznie w czarnych barwach. Jednak "System Białoruś" jest pozycją dość wyważoną. Dziennikarz rzeczywiście skupia się na systemie, tłumaczy mechanizm jego działania i choć krytykuje, robi to przytaczając fakty. Niektóre informacje od razu sprawdzałam u moich znajomych Białorusinów, ponieważ wydawały mi się zupełnie nieprawdopodobne, ale wygląda na to, że autor był daleki od fantazjowania.

Myślę, że dla wielu będzie to lektura wstrząsająca. Mną najbardziej wstrząsnął fakt uświadomienia sobie, że mimo wszystko najbardziej winnymi istnieniu białoruskiej dyktatury są sami Białorusini. To oni karmią system. To oni nie chcą dokonywać wyborów. Godzą się na odejście w niebyt białoruskiego języka i kultury. Nie chcą podjąć wysiłku identyfikacji własnych potrzeb, tych ważniejszych, niż tylko chleb. I popadają w coraz większy marazm. Z całym szacunkiem do wszystkich moich bliższych i dalszych białoruskich przyjaciół, ale przyszłość systemu zależy wyłącznie od was. Jeżeli odpowiada wam rzeczywistość, jaką widzicie za oknem, nie widzę powodu, żeby ktoś inny (Zachód, Europa, Polska, ktokolwiek) miał narzucać wam swoją pomoc.

Pozostaje tylko ogromny żal, że ten piękny kraj z fantastycznymi ludźmi staje się własnością prywatną jednego człowieka.
misja-ksiazka.blogspot.com Ana Matusevic
Sposób płatności