Recenzje
Eden. Nowy początek
Po przeczytaniu Caldera, nie miałam złudzeń, że to nie ta sama Sheridan, którą zostałam uraczona w książce Archer’s Voice. Tamta książka była rozczarowaniem, nie tylko na tle edytorskim, ale i ze strony samej fabuły oraz wykreowania postaci. Nie miałam pojęcia, że na przestrzeni roku, można tak rozwinąć swój warsztat i sposób, w jaki opowiada się historie oraz jak pisze się o miłości. W życiu bym nie pomyślała, że Sheridan mnie zawiedzie. A jednak. Albo po prostu nie wychodzi jej pisanie półfantastycznych książek z całkiem wyraźnymi scenami erotycznymi. No co poradzisz. No nic. Całe szczęście, mimo porażki Caldera ( na każdym tle, bo i okładka kulała jakby krzyczała „MAM ZŁAMANĄ KOŚĆ PODUDZIA!!” , ale to wina oryginalnych wydawców..), Eden trochę się podniosła i powiedziała : Mkay gurl, to teraz ci pokażę.
No i pokazała. Faktem jest, że od zakończenia akcji Caldera do początku Eden mija kilka lat i postaci się rozwijają, dorastają fizycznie i dojrzewają emocjonalnie. To na plus. Oboje sądzą, że to drugie nie żyje i ich egzystencje są pełne bólu i rozpaczy, z której nie potrafią się otrząsnąć, niezależnie od tego jak bardzo by się starali i nawet wchodzili w inne związki. Ich miłość wydaje się być nieśmiertelna. Brzmi cholernie ckliwie i miałam dokładnie takie same odczucia, mniej więcej do połowi książki, która nie jest za obszerna ( to zdecydowany minus ). Dostajemy opisy ich losów po wydarzeniach w Arkadii, a potem oczywiście, w typowy, amerykański magical, spiritual shit, dochodzi do momentu kiedy się odnajdują i w ogóle robi się różowo, jednorożcowo i tak dalej * sparkles, shimmers, skinfrosty od Jeffree Stara i wszystko co się mieni* – generalnie autorka zrobiła dobrze każdej fance romansów.
Bardzo możliwe, że z jakiegoś nieznanego mi powodu, mam upośledzoną zdolność empatii, ale spokojnie. Książka od 150 strony jest mniej upierdliwa, co wpływa na lepszy odbiór całości. I tak jak przy Calderze, nie mogłam zmęczyć zakończenia, które było takie…meh, że nie wiedziałam co myśleć, tak tutaj dostałam dokładnie tak samo urocze i kochane zakończenie, jakie dostałam w Archer’s Voice i w Stingerze. Lubię zakończenia, które serwuje Sheridan i nie są otwarte. to jest to czego naprawdę potrzebowałam, żeby przeżyć porażkę pierwszego tomu. Co więcej…chociaż w przypadku Caldera oraz Eden, jest jeszcze kilka tomów i to prawdopodobnie tworzy taką serię jaką tworzyli Zatraceni od Rachel Van Dyken. Jakoś mnie to nie pociesza…
Jednak jeśli podobał się wam Calder, to i Eden powinna się wam spodobać, biorąc pod uwagę fakt, że jeśli miałabym spojrzeć na Caldera i Eden jako jedną książkę, podzieloną na dwie księgi – miałoby to więcej sensu, niż podzielenie tego na dwie odrębne książki – to akurat błąd samej autorki. Ale poleciałam dygresją.
Książkę polecam, szczególnie miłośnikom romansu i wszelkiego rodzaju erotyków, które nie koniecznie muszą być tak durne jak Pisiont twarzy Klumpa ( tak, chodzi o książkę E. L. James – chwała Anicie z Book Reviews za to stwierdzenie ). Przyjemna książka, ratująca pierwszą część.
No i pokazała. Faktem jest, że od zakończenia akcji Caldera do początku Eden mija kilka lat i postaci się rozwijają, dorastają fizycznie i dojrzewają emocjonalnie. To na plus. Oboje sądzą, że to drugie nie żyje i ich egzystencje są pełne bólu i rozpaczy, z której nie potrafią się otrząsnąć, niezależnie od tego jak bardzo by się starali i nawet wchodzili w inne związki. Ich miłość wydaje się być nieśmiertelna. Brzmi cholernie ckliwie i miałam dokładnie takie same odczucia, mniej więcej do połowi książki, która nie jest za obszerna ( to zdecydowany minus ). Dostajemy opisy ich losów po wydarzeniach w Arkadii, a potem oczywiście, w typowy, amerykański magical, spiritual shit, dochodzi do momentu kiedy się odnajdują i w ogóle robi się różowo, jednorożcowo i tak dalej * sparkles, shimmers, skinfrosty od Jeffree Stara i wszystko co się mieni* – generalnie autorka zrobiła dobrze każdej fance romansów.
Bardzo możliwe, że z jakiegoś nieznanego mi powodu, mam upośledzoną zdolność empatii, ale spokojnie. Książka od 150 strony jest mniej upierdliwa, co wpływa na lepszy odbiór całości. I tak jak przy Calderze, nie mogłam zmęczyć zakończenia, które było takie…meh, że nie wiedziałam co myśleć, tak tutaj dostałam dokładnie tak samo urocze i kochane zakończenie, jakie dostałam w Archer’s Voice i w Stingerze. Lubię zakończenia, które serwuje Sheridan i nie są otwarte. to jest to czego naprawdę potrzebowałam, żeby przeżyć porażkę pierwszego tomu. Co więcej…chociaż w przypadku Caldera oraz Eden, jest jeszcze kilka tomów i to prawdopodobnie tworzy taką serię jaką tworzyli Zatraceni od Rachel Van Dyken. Jakoś mnie to nie pociesza…
Jednak jeśli podobał się wam Calder, to i Eden powinna się wam spodobać, biorąc pod uwagę fakt, że jeśli miałabym spojrzeć na Caldera i Eden jako jedną książkę, podzieloną na dwie księgi – miałoby to więcej sensu, niż podzielenie tego na dwie odrębne książki – to akurat błąd samej autorki. Ale poleciałam dygresją.
Książkę polecam, szczególnie miłośnikom romansu i wszelkiego rodzaju erotyków, które nie koniecznie muszą być tak durne jak Pisiont twarzy Klumpa ( tak, chodzi o książkę E. L. James – chwała Anicie z Book Reviews za to stwierdzenie ). Przyjemna książka, ratująca pierwszą część.
bigdwarf.wordpress.com Hasacz
Niewolnica ISIS
Cały czas słyszymy o nowych poczynaniach członków ISIS. Jednak skupiamy się głównie na tym, co dzieje się w Europie, zapominając o tym, że również na ziemiach zdominowanych przez wyznawców islamu rozgrywa się ogromny dramat. Jednym z przykładów może być sytuacja jazydów, która została opisana w książce Niewolnica ISIS stanowiącej zapis wspomnień Dżinan – jednej z kobiet porwanych i sprzedanych na targu niewolników…
Dżinan w momencie uprowadzenia miała osiemnaście lat i oczekiwała powrotu męża do rodzinnej wioski. Niestety rozłąka trwała dłużej niż to wszyscy przewidywali. Dżinan, jej bliscy oraz inni mieszkańcy wsi – jazydzi, zostali porwani przez dżihadystów, którzy uznają wyznawców jazydyzmu za wyznawców szatana*, których należy wytępić. Po porwaniach chłopcy szkoleni są na żołnierzy ISIS, a kobiety i dziewczęta sprzedawane jako niewolnice. W najlepszym wypadku zostają służącymi w domach bogatych ludzi, w najgorszym zostają sprzedane do domów publicznych lub wykorzystane już w miejscu zawarcia transakcji sprzedaży i pozostawione na pastwę losu.
Dżinan wraz z grupą kilku kobiet trafia do willi jednego z ważniejszych działaczy Deasz. Dzięki wsparciu i sile udaje im się przetrwać trudne chwile. Już na początku zawiązują one pakt, że nie przejdą na islam, choćby miały być zabite. Jednak oprawcy mają swoje sposoby, które mogą złamać najsilniejszą wolę, a nawet najtwardszym osobom na samo wspomnienie przechodzą dreszcze (wystarczy wspomnieć picie wody „zaprawionej” martwymi myszami, czy rażenie prądem).
Historia Dżinan kończy się optymistycznie, przynajmniej w części, bo cały czas prześladują ją mroki tamtych dni. Jednak dzięki niej i innym jej podobnym kobietom możemy poznać dramat setek porwanych i więzionych jazydek. Niestety historii wielu z nich nigdy nie wysłuchamy. Wiele z nich nawet po uwolnieniu przeżywa osobisty dramat, kiedy zostały wykorzystane seksualnie, gdyż jazydzi uważają kobiety zgwałcone, za zhańbione. Cierpi ich zdrowie fizyczne i psychiczne, często są trzymane w tragicznych warunkach, które przyczyniają się do rozwoju różnych chorób. Obecnie wiele organizacji międzynarodowych próbuje wspomóc zgwałcone i wykorzystywane kobiety, którym udało się uciec z niewoli.
Niewolnica ISIS opatrzona została również w posłowie autorstwa Thierrego Oberle – reporterafrancuskiego dziennika „Le Figaro”. To właśnie on spisał wspomnienia Dżinan. Dzięki niemu poznajemy też szerzej sytuację jazydów mieszkających w Kurdystanie.
Książka Niewolnica ISIS jest bardzo niepozorna – niewielka, dość cienka, napisana prostym językiem, który podkreśla dramatyzm sytuacji. Jednak jej zawartość daje do myślenia, szczególnie w świetle ostatnich wydarzeń. Treść wstrząsa i pozostaje długo z nami.
Warto przeczytać.
Dżinan w momencie uprowadzenia miała osiemnaście lat i oczekiwała powrotu męża do rodzinnej wioski. Niestety rozłąka trwała dłużej niż to wszyscy przewidywali. Dżinan, jej bliscy oraz inni mieszkańcy wsi – jazydzi, zostali porwani przez dżihadystów, którzy uznają wyznawców jazydyzmu za wyznawców szatana*, których należy wytępić. Po porwaniach chłopcy szkoleni są na żołnierzy ISIS, a kobiety i dziewczęta sprzedawane jako niewolnice. W najlepszym wypadku zostają służącymi w domach bogatych ludzi, w najgorszym zostają sprzedane do domów publicznych lub wykorzystane już w miejscu zawarcia transakcji sprzedaży i pozostawione na pastwę losu.
Dżinan wraz z grupą kilku kobiet trafia do willi jednego z ważniejszych działaczy Deasz. Dzięki wsparciu i sile udaje im się przetrwać trudne chwile. Już na początku zawiązują one pakt, że nie przejdą na islam, choćby miały być zabite. Jednak oprawcy mają swoje sposoby, które mogą złamać najsilniejszą wolę, a nawet najtwardszym osobom na samo wspomnienie przechodzą dreszcze (wystarczy wspomnieć picie wody „zaprawionej” martwymi myszami, czy rażenie prądem).
Historia Dżinan kończy się optymistycznie, przynajmniej w części, bo cały czas prześladują ją mroki tamtych dni. Jednak dzięki niej i innym jej podobnym kobietom możemy poznać dramat setek porwanych i więzionych jazydek. Niestety historii wielu z nich nigdy nie wysłuchamy. Wiele z nich nawet po uwolnieniu przeżywa osobisty dramat, kiedy zostały wykorzystane seksualnie, gdyż jazydzi uważają kobiety zgwałcone, za zhańbione. Cierpi ich zdrowie fizyczne i psychiczne, często są trzymane w tragicznych warunkach, które przyczyniają się do rozwoju różnych chorób. Obecnie wiele organizacji międzynarodowych próbuje wspomóc zgwałcone i wykorzystywane kobiety, którym udało się uciec z niewoli.
Niewolnica ISIS opatrzona została również w posłowie autorstwa Thierrego Oberle – reporterafrancuskiego dziennika „Le Figaro”. To właśnie on spisał wspomnienia Dżinan. Dzięki niemu poznajemy też szerzej sytuację jazydów mieszkających w Kurdystanie.
Książka Niewolnica ISIS jest bardzo niepozorna – niewielka, dość cienka, napisana prostym językiem, który podkreśla dramatyzm sytuacji. Jednak jej zawartość daje do myślenia, szczególnie w świetle ostatnich wydarzeń. Treść wstrząsa i pozostaje długo z nami.
Warto przeczytać.
Czytając Iwona; 2016-07-16
Podniebny lot
Po skończeniu tej książki zadaję sobie pytanie: Co właściwie skłoniło mnie do przeczytania czegoś takiego? Ale przecież dobrze znam odpowiedź. To przykuwająca uwagę okładka i główna bohaterka pracująca jako stewardessa. Pomyślałam, ze fajnie będzie znowu poczytać o lotnictwie, przybliżyć sobie ten świat i specyfikę pracy. Jakoś pomiędzy tym umknął mi fakt, że jest to erotyk. Ale to nic - nie mam nic do tego typu literatury o ile tylko prezentuje jakiś poziom. Czy "Podniebny lot" wart był poświęconego mu czasu?
Bianca ma 23 lata i pracuje jako stewardessa w pierwszej klasie amerykańskich linii lotniczych. Ma przyjaciela o jakim można marzyć, stałe zarobki i własne mieszkanie. Jest piękna, choć chłodna i zdystansowana. Nie pozwala sobie na żadną bliższą zażyłość. Dopóki nie spojrzy w te obłędnie turkusowe oczy...
James Cavendish to młody miliarder, zarządzający siecią hoteli. Nieziemsko przystojny, seksowny i bogaty - zdecydowanie kobiet w jego życiu nie brakuje. Ale to właśnie jedno skrzyżowane spojrzenie ze stewardessą sprawia, że chce się zaangażować. Może nie na poziomie emocjonalnym, ale Bianca w jakiś niewysłowiony sposób go przyciąga. Co wyniknie ze spotkania tej dwójki ludzi, którzy skrywają bolesne wspomnienia z przeszłości?
Tak, to kolejna książka o BDSM. I tak, jest tak samo słaba jak pozostałe. Nie dostaje ode mnie najniższej oceny tylko z uwagi na to, że R.K. Lilley stara się przemycić odrobinę tła psychologicznego do tej historii. Skąd u młodej, niedoświadczonej dziewczyny fascynacja tego rodzaju aktywnością seksualną? Doceniam fakt, że w Podniebnym locie autorka sili się na jakąkolwiek głębię, a że z miernym skutkiem to już inna sprawa. Kiedyś chciałabym przeczytać taką książkę po angielsku - szalenie ciekawi mnie dobór słów, bo tłumacz zdecydował się na kilka, momentami tych najbardziej prymitywnych wyrażeń i kurczowo się ich trzymał przez całą powieść.
Główna bohaterka została wykreowana na inteligentną dziewczynę, trzymającą się z dala od plotek i nijakich rozrywek, a przy tym profesjonalną w każdym calu. Z tą fajną dziewczyną zdarzyło się jednak coś złego w momencie gdy poznała pana Cavendisha. Zaczęła przeczyć sama sobie, z jednej strony chowając się za niezależnością, z drugiej całkowicie podporządkowując się właściwie obcemu mężczyźnie. Dlaczego główne postacie kobiece zawsze mówią jedno, a później robią coś zupełnie przeciwnego? Ok, w pewnym momencie ich układ na tym właśnie polegał, ale James od samego początku nie krył się ze swoimi zamiarami. Nie wiem która dziewczyna przy pierwszym spotkaniu z mężczyzną (choćby nie wiem jak przystojnym i bogatym) pozwoliłaby sobie na słowa, które często Cavendish kierował do Bianki.
Dla mnie lektura Podniebnego lotu była na przemian absurdalna, śmieszna i żenująca. Mało które momenty - a dotyczyły one głównie pracy i przeszłości Bianki - czytałam z większym zainteresowaniem i skupieniem. To po prostu kolejna książka, która została napisana na fali sukcesu Pięćdziesięciu twarzy Greya z odrobinę bardziej rozgarniętą bohaterką. Pan Cavendish to właściwie wierne odbicie Christiana tylko z innym nazwiskiem. Nic nowego w mocno już wyświechtanym temacie BDSM-u.
Jeśli jednak spodobała wam się słynna trylogia Pięćdziesiąt odcieni to jest duża szansa, że iPodniebny lot przypadnie wam do gustu. Na pewno jest lepszy pod względem warsztatu pisarskiego, a R.K. Lilley przy E.L. James to właściwie wybitna pisarka.
zycie-miedzy-wierszami.blogspot.com Marta Włodarczyk
Podniebny lot
Niby nie ocenia się książki po okładce, ale tylko na nią spójrzcie! Czyż nie jest śliczna? Okładkowa sroka jest zadowolona. :D Sięgając po “Podniebny lot” oczekiwałam lekkiej książki na jeden wieczór i dokładnie to dostałam.
Wszystko dzieje się z punktu widzenia głównej bohaterki. Bianka jest piękną kobietą z trudną przeszłością. Jedyną osobą, którą wpuszcza za postawiony wokół siebie mur jest jej długoletni przyjaciel Stephen. W przeciwieństwie do bohaterek innych powieści tego typu, dziewczyna jest świadoma tego, jak reagują na nią mężczyźni, co już jest miłym zaskoczeniem. Na dodatek po tym jak poznaje Jamesa nie odcina się od swoich znajomych, co też jest czymś nowym w przypadku głównych bohaterek erotyków.
Z kolei James jest typowym męskim bohaterem książek tego typu. Przystojny miliarder, który żeby zdobyć to czego chce lata publicznymi liniami lotniczymi, choć ma własny samolot. Miłośnik BDSM z trudną przeszłością, dominuje już podczas naszego pierwszego spotkania. Od innych różni się tylko tym, że nie jest z kamienia i od początku pokazuje, że potrafi czuć coś poza pożądaniem. O dziwo w “Podniebnym locie” nie mamy do czynienia z barierą dotyku, a postacie są całkiem dobrze wykreowane.
Trudno mi napisać cokolwiek o fabule, w końcu to erotyk, a tu trudno o oryginalność. Mężczyzna zafascynowany nieznajomą, która okazuje się dziewicą, gorący romans bez żadnych podchodów i przeszłość bohaterów, która nie daje o sobie zapomnieć. Spodobał mi się wątek poboczny przyjaźni Bianki i Stephena oraz ich relacje z pilotami i innymi stewardami i stewardessami. Autorka pracowała kiedyś jako stewardessa i się zastanawiam czy któraś z tych postaci jest inspirowana jej byłym współpracownikiem.
Książka jest dobrze napisana i mimo banalnej fabuły oraz przewidywalnego zakończenia dobrze mi się ją czytało i skończyłam ją tego samego dnia, w którym do mnie przyszła. Nie wiem tylko czy to dlatego, że ta historia jest tak wciągająca, czy jestem aż tak beznadziejną miłośniczką romansów. W każdym razie polecam dorosłym czytelniczkom, a ja z niecierpliwością czekam na kolejną część!
Dwiestronykultury.pl Natalia; 2016-07-30
Podniebny lot
Na fali popularności 50 twarzy Grey’a powstaje coraz więcej erotyków, które mają nas zaskoczyć, rozpalić zmysły i zaciekawić. Jedną z najnowszych propozycji tego typu jest książka Podniebny lotautorstwa R.K. Lilley, która stanowi pierwszą część cyklu W przestworzach. Tego rodzaju książki powinny dostarczać lekkiej, aczkolwiek przyjemniej rozrywki. Czy tym razem tak było?
Bianka to młoda kobieta, która wraz ze swoim najbliższym przyjacielem pracuje w liniach lotniczych obsługujących loty na krajowych lotniskach USA. W czasie jednego z lotów poznaje bardzo intrygującego pasażera – Johna Cavendisha, który praktycznie od razu wyzwala w niej nieznane dotąd uczucia. Mimo tego, że do tej pory Bianka opierała się praktycznie wszystkim zalotnikom i jeszcze nigdy nie była z mężczyzną, praktycznie od razu ulega czarowi pana Cavendisha, którego nazywa też panem Przystojnym. Ich relacje bardzo szybko przechodzą na intymny poziom i zaczyna się magia… Tłem dla poczynań erotycznych dwójki bohaterów jest dramat, który położył się cieniem na ich życiu, a także wątek można by powiedzieć sensacyjny.
Podniebny lot z pewnością można zaliczyć do literatury łatwej, prostej i przyjemnej. Książkę czyta się dość dobrze, ale bazuje ona na utartych schematach, które można spotkać w wielu innych powieściach, nie tylko tych erotycznych. Mamy tutaj bogatego, przystojnego mężczyznę oraz uroczą, nieco naiwną dziewczynę, która tym razem nie szuka miłości swojego życia. Wręcz przeciwnie, stroni od mężczyzn i nigdy się z nimi nie umawia na randki. Jednak jej zachowanie nie jest konsekwentne, gdyż praktycznie od razu, bez żadnego zastanowienia wpada w ramiona Cavendisha i ulega jego dość specyficznym zachciankom, co dla czytającego może być nieco irytujące.
Sceny erotyczne mam wrażenie, że są nieco mechaniczne. Dlaczego? Są opisane dość prostym językiem, który wykorzystuje raczej bardziej dosadne określenia. O wiele bardziej mi się podobały momenty, w których był użyty bardziej subtelny i opisowy język, gdy bohaterowie uwodzili się.
Bardzo pozytywnie zaskoczyło mnie zakończenie książki, które wprowadziło dość mocny wątek sensacyjny, co spowodowało że bardziej zaciekawiła mnie ta historia.
Co mogę powiedzieć w podsumowaniu? Jak z pewnością zauważyliście mam nieco mieszane uczucia odnośnie tej książki – z jednej strony powiela ona schematy i elementy, które znamy z innych historii. Z drugiej jest napisana w sposób przystępny i miły dla oka. Bohaterowie momentami intrygują, kiedy indziej irytują… Książka ta jest ciekawym przerywnikiem po dużej ilości kryminałów i innych ciężkich opowieści. Dobrze sprawdzi się do czytania w letnie wieczory, gdy szukamy nieco lżejszej literatury, a może lepiej zostawić sobie ją na chłodną zimę, by rozgrzała nasze zmysły?
Bianka to młoda kobieta, która wraz ze swoim najbliższym przyjacielem pracuje w liniach lotniczych obsługujących loty na krajowych lotniskach USA. W czasie jednego z lotów poznaje bardzo intrygującego pasażera – Johna Cavendisha, który praktycznie od razu wyzwala w niej nieznane dotąd uczucia. Mimo tego, że do tej pory Bianka opierała się praktycznie wszystkim zalotnikom i jeszcze nigdy nie była z mężczyzną, praktycznie od razu ulega czarowi pana Cavendisha, którego nazywa też panem Przystojnym. Ich relacje bardzo szybko przechodzą na intymny poziom i zaczyna się magia… Tłem dla poczynań erotycznych dwójki bohaterów jest dramat, który położył się cieniem na ich życiu, a także wątek można by powiedzieć sensacyjny.
Podniebny lot z pewnością można zaliczyć do literatury łatwej, prostej i przyjemnej. Książkę czyta się dość dobrze, ale bazuje ona na utartych schematach, które można spotkać w wielu innych powieściach, nie tylko tych erotycznych. Mamy tutaj bogatego, przystojnego mężczyznę oraz uroczą, nieco naiwną dziewczynę, która tym razem nie szuka miłości swojego życia. Wręcz przeciwnie, stroni od mężczyzn i nigdy się z nimi nie umawia na randki. Jednak jej zachowanie nie jest konsekwentne, gdyż praktycznie od razu, bez żadnego zastanowienia wpada w ramiona Cavendisha i ulega jego dość specyficznym zachciankom, co dla czytającego może być nieco irytujące.
Sceny erotyczne mam wrażenie, że są nieco mechaniczne. Dlaczego? Są opisane dość prostym językiem, który wykorzystuje raczej bardziej dosadne określenia. O wiele bardziej mi się podobały momenty, w których był użyty bardziej subtelny i opisowy język, gdy bohaterowie uwodzili się.
Bardzo pozytywnie zaskoczyło mnie zakończenie książki, które wprowadziło dość mocny wątek sensacyjny, co spowodowało że bardziej zaciekawiła mnie ta historia.
Co mogę powiedzieć w podsumowaniu? Jak z pewnością zauważyliście mam nieco mieszane uczucia odnośnie tej książki – z jednej strony powiela ona schematy i elementy, które znamy z innych historii. Z drugiej jest napisana w sposób przystępny i miły dla oka. Bohaterowie momentami intrygują, kiedy indziej irytują… Książka ta jest ciekawym przerywnikiem po dużej ilości kryminałów i innych ciężkich opowieści. Dobrze sprawdzi się do czytania w letnie wieczory, gdy szukamy nieco lżejszej literatury, a może lepiej zostawić sobie ją na chłodną zimę, by rozgrzała nasze zmysły?
Czytając Iwona; 2016-07-06