Recenzje
Prawo Mojżesza
Po takim opisie i takiej okładce, chyba nikogo nie dziwi, że od razu, bez najmniejszego wahania, zdecydowałam się na to, aby zapoznać się z treścią tej pozycji. Przyznam szczerze, że sformułowania takie jak "ta historia nie kończy się happy endem", albo "zatracisz się bez reszty", to w mojej głowie pojawiały się różne scenariusze: czyżby w końcu było Young Adult, w którym para nie będzie na końcu razem? Pod względem moich domysłów... odrobinę się zawiodłam. Tylko odrobinę, ponieważ sama fabuła tej książki i tak była dosyć oryginalna. Na tyle mnie wciągnęła, że z chęcią zapoznam się także z kolejnymi tomami, jakie podobno mają pojawić się w tej serii - z tym, że wiem już, iż kolejna część nie będzie tyczyła się Mojżesza i Georgii, a przyjaciela Mojżesza.
Georgia to typowa dziewczyna ze wsi - cóż, może raczej z rodeo. Interesuje się końmi i ujeżdżaniem nieujarzmionych zwierząt. Jest uparta, szczera, bezpośrednio i czasami zachowuje się wręcz impulsywnie i naiwnie. Nie zachowuje się też jak osoba pochodząca ze stanu inteligencji: czasem używa słów w stylu "se" zamiast "sobie" - wiadomo, chodziło o podkreślenie miejsca, w którym się urodziła, wychowała i dorastała. Mimo wszystko odbieram Georgię jako wyjątkowo pozytywną postać, która swoim charakterkiem, siłą i optymizmem potrafiła pokochać nawet osobę, która była dzieckiem narkomanki, co automatycznie powodowało u takiej osoby wiele problemów zdrowotnych. Taką osobą właśnie był Mojżesz.
Georgia to typowa dziewczyna ze wsi - cóż, może raczej z rodeo. Interesuje się końmi i ujeżdżaniem nieujarzmionych zwierząt. Jest uparta, szczera, bezpośrednio i czasami zachowuje się wręcz impulsywnie i naiwnie. Nie zachowuje się też jak osoba pochodząca ze stanu inteligencji: czasem używa słów w stylu "se" zamiast "sobie" - wiadomo, chodziło o podkreślenie miejsca, w którym się urodziła, wychowała i dorastała. Mimo wszystko odbieram Georgię jako wyjątkowo pozytywną postać, która swoim charakterkiem, siłą i optymizmem potrafiła pokochać nawet osobę, która była dzieckiem narkomanki, co automatycznie powodowało u takiej osoby wiele problemów zdrowotnych. Taką osobą właśnie był Mojżesz.
Mojżesz to dopiero ciekawa i wyjątkowa postać! Przede wszystkim jest on trochę zamknięty w sobie i wycofany. Często miewa różnego rodzaju "natchnienia", które w formie malowideł pozostawia na murach, ścianach i różnorakich budynkach, za co często jest karany i zawieszany w szkole. W chwili, w której go poznajemy, przeprowadza się on w końcu do swojej babci, która pomimo swojego wieku, jako jedyna jego żyjąca krewna, dostrzegała, że Mojżesz ma potencjał i nie jest złym chłopakiem. Przede wszystkim warto jednak zaznaczyć, że główny bohater nie jest do końca zwykłą, przeciętną osobą - i to nie tylko ze względu na jego wyjątkowy talent malarski, ale na niezwykłą umiejętność paranormalną, która z jednej strony sprawiała, że fabuła była o wiele ciekawsza, a z drugiej... nie pasowała mi do gatunku Young Adult, pod którym zaklasyfikowałam tę powieść.
Podobało mi się to, iż jest tu sporo wydarzeń, akcja nie jest melancholijna i jednostajna, tylko zmienia się jak w kalejdoskopie i naprawdę potrafi wciągnąć i zauroczyć czytelnika. W tej pozycji nie tylko mamy wątek związany z narkotykami, miłością, stratą, cierpieniem, bólem, ale przede wszystkim pojawiają się też motywy typowe dla kryminałów, odrobina fantastyki, a nawet opis pobytu w szpitalu psychiatrycznym. Nie można więc powiedzieć, że autorka nie miała pomysłu na tę książkę - miała i całkiem dobrze go wykorzystała, tworząc naprawdę coś, co warto przeczytać. Warto także dodać, iż taki miks pomysłów sprawia, że ta pozycja spodoba się naprawdę różnym czytelnikom.
Jeśli chodzi o okładkę, to jak już wspomniałam - jest tak urzekająca, że po prostu zwala mnie z nóg i sprawia, że nie mogę przestać się na nią patrzeć. Jest po prostu prześliczna! Z tego, co wiem, to kolejny tom będzie utrzymany w podobnym stylu, z czego naprawdę się cieszę, bo to zdecydowanie piękna perełka, która będzie cudownie wyglądała w każdej biblioteczce! Co więcej, należy jasno powiedzieć, że polska wersja okładki jest znacznie lepsza od zagranicznych!
Podobało mi się to, iż jest tu sporo wydarzeń, akcja nie jest melancholijna i jednostajna, tylko zmienia się jak w kalejdoskopie i naprawdę potrafi wciągnąć i zauroczyć czytelnika. W tej pozycji nie tylko mamy wątek związany z narkotykami, miłością, stratą, cierpieniem, bólem, ale przede wszystkim pojawiają się też motywy typowe dla kryminałów, odrobina fantastyki, a nawet opis pobytu w szpitalu psychiatrycznym. Nie można więc powiedzieć, że autorka nie miała pomysłu na tę książkę - miała i całkiem dobrze go wykorzystała, tworząc naprawdę coś, co warto przeczytać. Warto także dodać, iż taki miks pomysłów sprawia, że ta pozycja spodoba się naprawdę różnym czytelnikom.
Jeśli chodzi o okładkę, to jak już wspomniałam - jest tak urzekająca, że po prostu zwala mnie z nóg i sprawia, że nie mogę przestać się na nią patrzeć. Jest po prostu prześliczna! Z tego, co wiem, to kolejny tom będzie utrzymany w podobnym stylu, z czego naprawdę się cieszę, bo to zdecydowanie piękna perełka, która będzie cudownie wyglądała w każdej biblioteczce! Co więcej, należy jasno powiedzieć, że polska wersja okładki jest znacznie lepsza od zagranicznych!
Amy Harmon używa prostych słów, tworząc niezwykłą, oryginalną historię, która zdecydowanie potrafi rozkochać w sobie niejednego czytelnika. Barwne opisy, ciekawe dialogi, od których często aż szybciej bije serce i "to coś", co powinna mieć w sobie każda dobra powieść. Zdecydowanie Amy Harmon jest utalentowaną pisarką, z której książkami warto się zapoznać.
Jeśli jeszcze nie jesteście pewni tego, czy powinniście sięgnąć po "Prawo Mojżesza", to przeczytajcie tę recenzję jeszcze raz! Jestem pewna, że jeśli tylko dacie szanse tej powieści, to się nią nie rozczarujecie. Ja nie żałuję ani sekundy, którą spędziłam przy czytaniu tej perełki. Co jak co, ale możecie mi zaufać i już zacząć szukać "Prawa Mojżesza" w swojej okolicy!
Jeśli jeszcze nie jesteście pewni tego, czy powinniście sięgnąć po "Prawo Mojżesza", to przeczytajcie tę recenzję jeszcze raz! Jestem pewna, że jeśli tylko dacie szanse tej powieści, to się nią nie rozczarujecie. Ja nie żałuję ani sekundy, którą spędziłam przy czytaniu tej perełki. Co jak co, ale możecie mi zaufać i już zacząć szukać "Prawa Mojżesza" w swojej okolicy!
Naszksiazkowir.blogspot.com/ Iwi z nasz książkowir; 2016-08-29
Prawo Mojżesza
Bohaterem tej powieści nie jest boski, popularny w szkole, idealny nastolatek, do którego wzdychają wszystkie, okoliczne dziewczyny. To samotnik, trudny przypadek skrywający w sobie umiejętność, która go wyniszcza. Chociaż tytułowy, enigmatyczny i zagadkowy Mojżesz od czasu do czasu przejmuje stery narracji, historia często pokazywana jest także z perspektywy Georgi, chwilami natarczywej – jednak nie naiwnej, idącej za ciosem, będącej w stanie udźwignąć o wiele więcej, aniżeli mogłoby się na początku wydawać. Taki duet, zbudowany na bazie oryginalnej konstrukcji ludzi prostych, a jednak zarazem wyjątkowych, tworzy wybuchową mieszankę ogromnych wrażeń. Oboje dostarczają czytelnikowi gigantycznej porcji emocji, do tego stopnia, że chwilami trudno to wszystko przełknąć.
Akcję powieści można byłoby nazwać „wędrowną”. W dużej mierze rozgrywana jest ona w towarzystwie koni, w przydomowej stajni Georgi, ale także w chatce Mojżesza, w szpitalu czy niedaleko przystanku. Autorka książki, kreując historię o skomplikowanej miłości, w której nic nie jest słodkie, ani też nic oczywiste, nie zapomniała o rozbudowanym tle głównych wydarzeń. Mamy tutaj istotne wątki poboczne, motyw paranormalny, rodzinne relacje, ale także i element wyjęty rodem z bogatego w przestępstwa kryminału. U boku tej powieści nie można się nudzić, więc absolutnie nie nastawiajcie się na słodką i beztroską powieść o rodzącym się uczuciu. To nie ta bajka.
Zdecydowanie podoba mi się także styl, jakim ta książka została napisana. Plastyczny język, barwne opisy, wiarygodne dialogi i wplatane w tekst złote myśli, które wyłapuje się i czyta raz po raz rozgryzając ich znaczenie. Interesujące zakończenia kolejnych działów sprawiają, że trudno odłożyć tę książkę na bok. A fakt, że bardzo daleko jej do przewidywalności, dodatkowo wzmaga apetyt poznania dalszego ciągu. Cóż tu dużo pisać – jest świetnie.
Akcję powieści można byłoby nazwać „wędrowną”. W dużej mierze rozgrywana jest ona w towarzystwie koni, w przydomowej stajni Georgi, ale także w chatce Mojżesza, w szpitalu czy niedaleko przystanku. Autorka książki, kreując historię o skomplikowanej miłości, w której nic nie jest słodkie, ani też nic oczywiste, nie zapomniała o rozbudowanym tle głównych wydarzeń. Mamy tutaj istotne wątki poboczne, motyw paranormalny, rodzinne relacje, ale także i element wyjęty rodem z bogatego w przestępstwa kryminału. U boku tej powieści nie można się nudzić, więc absolutnie nie nastawiajcie się na słodką i beztroską powieść o rodzącym się uczuciu. To nie ta bajka.
Zdecydowanie podoba mi się także styl, jakim ta książka została napisana. Plastyczny język, barwne opisy, wiarygodne dialogi i wplatane w tekst złote myśli, które wyłapuje się i czyta raz po raz rozgryzając ich znaczenie. Interesujące zakończenia kolejnych działów sprawiają, że trudno odłożyć tę książkę na bok. A fakt, że bardzo daleko jej do przewidywalności, dodatkowo wzmaga apetyt poznania dalszego ciągu. Cóż tu dużo pisać – jest świetnie.
„Prawo Mojżesza” to nie jest łatwa do udźwignięcia powiastka. Jeżeli nie lubicie głębokich emocji i przeżywania ludzkich tragedii, lepiej się za nią nie zabierajcie, chociaż już z góry zapowiadam, że wiele stracicie. Chociaż nawet sama okładka zapowiada, że brak tutaj happy endu, uwierzcie, nie jest tak źle. Niemniej jednak smutek jest częstym towarzyszem czytelnika i nie da się go odgonić. Warto jednak uzbroić się w zapas łez i zmierzyć się z tą treścią. Bo takie perełki warto wyłapywać i chłonąć.
PODSUMOWANIE:
Gorzka powieść o odnajdywaniu własnego miejsca na ziemi. Historia bogata w cierpienie i łzy, ale także nadzieję, a ta ostatnia spotęgowane ma tutaj znaczenie. Nieprzewidywalna, nieschematyczna, genialna. Taka, dla której warto zarwać noc. Polecam „Prawo Mojżesza” wszystkim tym, którym przejadły się już romantyczne i słodkie love stories. Jeżeli szukacie czegoś niebanalnego, z całą pewnością mogę obwieścić – właśnie znaleźliście. Ja jestem tą książką zauroczona, oszołomiona, ale przede wszystkim zachwycona. Autorka skrywała najwyraźniej w swojej wyobraźni kufer z wyjątkowymi pomysłami i dziękuję jej za to, że postanowiła go przed nami otworzyć.
http://ktoczytaksiazki-zyjepodwojnie.blogspot.com/ WERKA777; 2016-08-29
Prawo Mojżesza
Ta historia nie kończy się happy endem – kiedy widzi się tego typu "ostrzeżenie" na okładce książki, oczekiwania wobec niej automatycznie rosną. Takie słowa sprawiają, że spodziewam się powieści, która będzie pełna emocji, którą mną wstrząśnie i najpewniej wzruszy do łez. Czy Amy Harmon spełniła moje oczekiwania wobec Prawa Mojżesza?
Mojżesz od samego początku nie miał w życiu łatwo. Kiedy miał zaledwie kilka godzin, matka narkomanka porzuciła go w koszu na pranie w pralni Quick Wash. Wkrótce potem znaleziono ją martwą. Mojżesz – dziecko cracku, chwilowa lokalna sensacja, przerzucany wśród dalszej rodziny jak kukułcze jajo. Zawsze samotny, milczący, spowity mrokiem, wyrósł na nastolatka z problemami. Jako 18-latek trafił ostatecznie pod skrzydła 80-letniej prababci, która była jedyną życzliwą mu osobą. To własnie za jej sprawą znalazł zatrudnienie na farmie sąsiadów, gdzie zatrząsł w posadach światem 17-letniej Georgii.
Georgia do tej pory była odporna na uroki chłopców. Od ich towarzystwa wolała konie, które kocha całym sercem. Uwielbiała je oswajać, zjednywać sobie ich zaufanie i pędzić na ich grzbiecie. Mojżesz w pewnym sensie przypominał jednego z dzikich koni – nieujarzmiony, niespokojny, pełen pasji. Fascynował ją i przerażał jednocześnie. I chociaż czuła, że nie powinna się do niego zbliżać, ciekawość i nieznane dotąd porywy serca okazały się silniejsze od rozsądku. Zbliżyła się do niego i nie było już odwrotu.
Wspomniane na wstępie ostrzeżenie z okładki nie tylko sprawiło, że moje oczekiwania wobec powieści nabrały konkretnych kształtów. Pomyślałam, że skoro historia nie kończy się happy endem, oznacza to pewnie tyle, iż w życiu bohaterów wydarzy się jakaś tragedia. Od samego początku wzbudziło to moją ciekawość. Czytając, zastanawiałam się, co takiego spotka Georgię lub Mojżesza i kiedy to nastąpi. Lektura powieści, za sprawą tego krótkiego zdania z okładki i niezbyt optymistycznego prologu, była jak oczekiwanie na nieuchronną katastrofę, która uderzy z nieznanego kierunku, a im dalej zagłębiałam się w tę opowieść, tym bardziej liczyłam na to, że może jednak autorka oszczędzi bohaterom (i mnie przy okazji) cierpienia.
Bohaterami powieści są Georgia i Mojżesz. Ona – blondwłosa, ładna dziewczyna z dobrego domu, córka właścicieli stadniny koni, w której organizowane są turnusy hippoterapii dla dzieci i młodzieży z problemami, pasjonatka koni. On – ciemnoskóry, przystojny outsider, pracowity i utalentowany malarz, którego obrazy potrafią przerazić. Między nimi rodzi się słodko-gorzkie uczucie – ona jest skłonna oddać jemu całe serce, mimo iż ten ją odrzuca. On chciałby dać jej coś więcej, ale wie, że musi chronić dziewczynę przed mrocznym sekretem, którym naznaczone jest jego życie.
Narracja poprowadzona jest z punktu widzenia każdego z nich, dzięki czemu mamy możliwość poznania każdego z nich osobno. Możemy dowiedzieć się, co sprawia, że Georgia tak szybko zakochuje się w Mojżeszu bez pamięci i dlaczego ten trzyma ją na dystans.
Powieść Amy Harmon naprawdę mnie oczarowała. To historia o miłości i stracie, o życiu i śmierci, o cierpieniu i pocieszeniu, o niespełnionych obietnicach i przebaczeniu. To opowieść naznaczona bólem i smutkiem, ale także dająca nadzieję. Autorka sprawiła, iż przez moje serce przetoczył się zroszony łzami i pełen emocji huragan. Dałam się porwać uczuciom, wraz z bohaterami przeżywałam ich wzloty i upadki. Wciągnęłam się w tę historię bez reszty, w napięciu przewracając kolejne strony.
Prawo Mojżesza to powieść, która zachwyciła mnie nie tylko od strony emocjonalnej. Kilka jej elementów sprawiło, że książki tej długo nie zapomnę. Autorka wykreowała bardzo intrygującą historię, której trzon stanowią paranormalne zdolności Mojżesza. Nie zdradzę, jakie to zdolności, ale zaręczam, że będziecie zachwyceni tym, jak to wszystko zostało wymyślone. Za sprawą motywu hippoterapii Amy Harmon zwraca uwagę na młodzież z problemami i pokazuje, jak sobie z nią radzić. Jakby tego jeszcze było mało, w całą opowieść wpleciony jest ciekawy wątek kryminalny. Czyż to nie brzmi apetycznie?
Amy Harmon zawładnęła moim sercem. Prawo Mojżesza okazało się być jedną z lepszych książek, jakie ostatnio dane mi było przeczytać. Lektura jej powieści rozbudziła we mnie apetyt na więcej. Przeczytam każdą jej książkę, jaka pojawi się na polskim rynku i będę ich wyczekiwała z niecierpliwością.
zaczytana-dolina.blogspot.com Marta; 2016-08-25
Sweet Ache. Krew gęstsza od wody. Seria Driven
„Sweet Ache. Krew gęstsza od wody” to kolejna z dodatkowych powieści napisanych przez K. Bromberg w ramach serii Driven. Chcecie dowiedzieć się, czym może się skończyć zwyczajny zakład między dwoma kumplami z zespołu? Przeczytajcie recenzję a następnie sięgnijcie sami po tę pełną emocji książkę.
Quinlan Westin, siostra rajdowego kierowcy Coltona Donavana, jest studentką studiów doktoranckich na miejscowej uczelni. W związku z problemami z pisaniem pracy doktorskiej, zgadza się wyświadczyć przysługę swojej promotorce, po to, by uzyskać kilka tygodni dodatkowego czasu na oddanie pracy. Przez kilka zajęć ma pełnić funkcję asystentki gościnnego wykładowcy, który będzie prowadził na ich uczelni seminarium na temat seksu, narkotyków i rock and rolla. Nie jest szczególnie szczęśliwa z tego powodu, jednak czego nie robi się dla kariery.
Hawkin Play, sławny lider rockowej kapeli Bent, po raz kolejny daje się wykorzystać swojemu bratu i bierze na siebie jego narkotykowy wybryk. Niestety tym razem grozi mu więzienie, co stawia pod znakiem zapytania przyszłość jego zespołu. Aby przypodobać się sędziemu i nie trafić za kratki, zgadza się poprowadzić serię wykładów na miejscowej uczelni. To właśnie tam wpada na Quinlan, która okazuje się być jego asystentką. Zadziorność i opór dziewczyny są przyczyną zawarcia zakładu, pomiędzy Hawkinem a kumplem z zespołu. Na czym ma on polegać? Oczywiście na uwiedzeniu dziewczyny i zaciągnięciu jej do łóżka. Jednak Quin nie ma ochoty stać się kolejną ofiarą i przygodą rockmana, więc wygranie zakładu okazuje się być dużo trudniejsze niż Hawkinowi mogłoby się wydawać. Sprawy komplikują się, gdy nieoczekiwanie między tą dwójką zaczynają rodzić się uczucia, a w sprawy między nimi zaczyna mieszać się Hunter, bliźniaczy brat Hawkina, skłonny zrobić wszystko by tylko wykorzystać brata i mu dopiec.
Sięgając po „Sweet Ache. Krew gęstsza niż woda”, tak jak przy poprzedniej książce K. Bromberg „Slow Burn. Kropla drąży skałę” nie musicie znać podstawowej trylogii Driven. Powtórzę jednak to, co pisałam poprzednio, że znając początki, więcej zrozumiecie. Chociażby relacje między Quinlan a jej bratem Coltonem, czy też zatarg między Coltonem a walczącym o względy dziewczyny, pojawiającym się w książce, Lukiem. Poza tym cała seria jest tak ciekawą i wbrew pozorom nietypową historią, że warto po nią sięgnąć.
Na szczególną uwagę zasługuje styl autorki. Z książki na książkę widać jej rozwój, każda kolejna historia jest coraz lepsza i bardziej dopracowana. Zapewne wpływ na to mają również fani, których uwagi są bardzo chętnie przyjmowane i wprowadzane przez Kristy Bromberg. Warto poświęcić swój czas i sięgnąć po serię Driven, bo ta z pozoru skupiająca się wyłącznie na erotyzmie historia, okazuje się być znakomitą, dającą do myślenia rozrywką. Tak, jak poprzednio w „Slow Burn”, autorka nie boi się poruszać trudnych tematów. Tym razem jest to m.in. choroba Alzheimera.
Czy można napisać powieść erotyczną, która jednocześnie również bawi i wzrusza? K. Bromberg się to zdecydowanie udało. „Sweet Ache. Krew gęstsza od wody” spowoduje, że będziecie się śmiać do łez, a chwilę po tym ocierać łzy ze wzruszenia lub przeżywając wraz z bohaterami trudne chwile. Uśmiechać się do kolejnych stron książki oraz odczuwać dreszczyk emocji z powodu buchającej ze stron powieści namiętności i pożądania pomiędzy Quinlan i Hawkinem. K. Bromberg swoimi słowami spowoduje też, że uzależnicie się od jej powieści niczym od narkotyków i będziecie chcieli jeszcze więcej. Jesteście gotowi sięgnąć po tę elektryzującą namiętnością powieść, pełną radości, szczęścia, ale także i bólu oraz bagażu doświadczeń z przeszłości?
Nie myślcie sobie, że to koniec przygody z K. Bromberg. Już niedługo na naszych łamach będziecie mogli poznać Tannera Thomasa, brata Rylee, bohatera powieści „Hard Beat. Taniec nad otchłanią”. Śledźcie nas uważnie, a na pewno tego nie przegapicie.
Quinlan Westin, siostra rajdowego kierowcy Coltona Donavana, jest studentką studiów doktoranckich na miejscowej uczelni. W związku z problemami z pisaniem pracy doktorskiej, zgadza się wyświadczyć przysługę swojej promotorce, po to, by uzyskać kilka tygodni dodatkowego czasu na oddanie pracy. Przez kilka zajęć ma pełnić funkcję asystentki gościnnego wykładowcy, który będzie prowadził na ich uczelni seminarium na temat seksu, narkotyków i rock and rolla. Nie jest szczególnie szczęśliwa z tego powodu, jednak czego nie robi się dla kariery.
Hawkin Play, sławny lider rockowej kapeli Bent, po raz kolejny daje się wykorzystać swojemu bratu i bierze na siebie jego narkotykowy wybryk. Niestety tym razem grozi mu więzienie, co stawia pod znakiem zapytania przyszłość jego zespołu. Aby przypodobać się sędziemu i nie trafić za kratki, zgadza się poprowadzić serię wykładów na miejscowej uczelni. To właśnie tam wpada na Quinlan, która okazuje się być jego asystentką. Zadziorność i opór dziewczyny są przyczyną zawarcia zakładu, pomiędzy Hawkinem a kumplem z zespołu. Na czym ma on polegać? Oczywiście na uwiedzeniu dziewczyny i zaciągnięciu jej do łóżka. Jednak Quin nie ma ochoty stać się kolejną ofiarą i przygodą rockmana, więc wygranie zakładu okazuje się być dużo trudniejsze niż Hawkinowi mogłoby się wydawać. Sprawy komplikują się, gdy nieoczekiwanie między tą dwójką zaczynają rodzić się uczucia, a w sprawy między nimi zaczyna mieszać się Hunter, bliźniaczy brat Hawkina, skłonny zrobić wszystko by tylko wykorzystać brata i mu dopiec.
Sięgając po „Sweet Ache. Krew gęstsza niż woda”, tak jak przy poprzedniej książce K. Bromberg „Slow Burn. Kropla drąży skałę” nie musicie znać podstawowej trylogii Driven. Powtórzę jednak to, co pisałam poprzednio, że znając początki, więcej zrozumiecie. Chociażby relacje między Quinlan a jej bratem Coltonem, czy też zatarg między Coltonem a walczącym o względy dziewczyny, pojawiającym się w książce, Lukiem. Poza tym cała seria jest tak ciekawą i wbrew pozorom nietypową historią, że warto po nią sięgnąć.
Na szczególną uwagę zasługuje styl autorki. Z książki na książkę widać jej rozwój, każda kolejna historia jest coraz lepsza i bardziej dopracowana. Zapewne wpływ na to mają również fani, których uwagi są bardzo chętnie przyjmowane i wprowadzane przez Kristy Bromberg. Warto poświęcić swój czas i sięgnąć po serię Driven, bo ta z pozoru skupiająca się wyłącznie na erotyzmie historia, okazuje się być znakomitą, dającą do myślenia rozrywką. Tak, jak poprzednio w „Slow Burn”, autorka nie boi się poruszać trudnych tematów. Tym razem jest to m.in. choroba Alzheimera.
Czy można napisać powieść erotyczną, która jednocześnie również bawi i wzrusza? K. Bromberg się to zdecydowanie udało. „Sweet Ache. Krew gęstsza od wody” spowoduje, że będziecie się śmiać do łez, a chwilę po tym ocierać łzy ze wzruszenia lub przeżywając wraz z bohaterami trudne chwile. Uśmiechać się do kolejnych stron książki oraz odczuwać dreszczyk emocji z powodu buchającej ze stron powieści namiętności i pożądania pomiędzy Quinlan i Hawkinem. K. Bromberg swoimi słowami spowoduje też, że uzależnicie się od jej powieści niczym od narkotyków i będziecie chcieli jeszcze więcej. Jesteście gotowi sięgnąć po tę elektryzującą namiętnością powieść, pełną radości, szczęścia, ale także i bólu oraz bagażu doświadczeń z przeszłości?
Nie myślcie sobie, że to koniec przygody z K. Bromberg. Już niedługo na naszych łamach będziecie mogli poznać Tannera Thomasa, brata Rylee, bohatera powieści „Hard Beat. Taniec nad otchłanią”. Śledźcie nas uważnie, a na pewno tego nie przegapicie.
Kulturantki.pl Kasia; 2016-08-26
Prawo Mojżesza
To nie jest historia jak każda inna. To nie jest historia prosta i przewidywalna. Nie znajdziecie tutaj przepełnionych romantyzmem opisów, przesadnie erotycznych wątków. Ta historia, choć trudna do pojęcia, jest wzruszająca i piękna, nieprawdopodobna, ale aż nazbyt realistyczna. Ta historia nie kończy się happy endem... Ale czy na pewno?
Gdy przeczytałam o Prawie Mojżesza, nie ukrywam, wiele od niego oczekiwałam. Nastawiłam się na historię inną od wszystkich. Pierwsze strony sprawiły niestety, że zaczęłam myśleć o niej jak o wszystkich innych opowiastkach miłosnych. Główni bohaterowie poznają się już jako dzieci, od początku są sobą zafascynowani. On został znaleziony w koszu na pranie, porzucony przez matkę narkomankę, przez co nadano mu imię Mojżesz. Georgia z kolei urodziła się w kowbojskim miasteczku, wychowana na prostą dziewczynę z rancza. Nie trudno się domyślić, że szara myszka zainteresuje się tajemniczym i zamkniętym w sobie chłopakiem z trudną przeszłością i za wszelką cenę postara się do niego zbliżyć, by jakoś go uleczyć. Pomyśleć można, że po kilku dniach zalotów Mojżesz się w niej zakocha bez pamięci i będziemy czytać o bezgranicznej miłości do końca życia... Ale nie! Po opisach przystojnego młodzieńca i przeciętnej dziewczyny wszystko zaczyna się zmieniać, zwłaszcza kierunek fabuły. Nie mamy już do czynienia z banalną historią dwójki młodych ludzi, a zaczynamy obserwować ich codzienność, gdy oboje zostają zmuszeni wkroczyć w dorosłość szybciej, niż powinno się to stać. Gdy oboje muszą wziąć odpowiedzialność za swoje życie i swoje czyny. Mojżesz ma ogromny dar, który czasami jest jak przekleństwo, ale z biegiem lat staje się bardzo pomocny. Georgia również nie jest bohaterką bez charakteru. To silna kobieta, pewna siebie i zdecydowana, przede wszystkim bardzo zaradna. Jej miłość do koni pomaga jej przetrwać i... leczyć ludzi. Pewnego koszmarnego dnia Mojżesz trafia do szpitala, przez co ich kontakt się urywa, a uczucie łączące tę dwójkę nagle się zmienia.
Prawo Mojżesza to książka niepodobna do innych, jakie miałam okazję czytać. Łączy w sobie wątki prawdziwej, choć trudnej przyjaźni, miłości najsilniejszej ze wszystkich – miłości zdolnej do przebaczania, ale także wątki śmierci i straty. Nie przesadzę, jeśli napiszę, że w takiej niedługiej historii Amy Harmon udało się opisać po prostu życie, które nie składa się tylko z radosnych chwil. Fakt, miałam momentami wrażenie, że przesadnie podkreśla niektóre cechy charakteru Mojżesza, żeby czytelnik przypadkiem nie zapomniał, że jest to chłopak trudny. Poza tym jego znajomość z Georgią rozwija się bardzo szybko, nie sposób wyłapać momentu przełomowego w tej relacji, co może się wiązać ze stylem bycia tej dwójki... Więc oba te minusy zanikają w całości.
Nie jestem już zaskoczona, gdy okazuje się, że nawet w krótkich książkach autorzy potrafią stworzyć więź czytelnika z bohaterami (po niektórych doświadczeniach czytelniczych stwierdzam, że czasami wychodzi to nawet lepiej, niż w tych obszernych pozycjach), i tym razem było podobnie. Już nie zastanawiałam się, co się ze mną dzieje, że łza się kręci w oku albo że mówię sobie "nie, to się nie może skończyć w ten sposób". Ale Amy Harmon to nie Mia Sheridan, której książki to wydawnictwo również wydało i która uwielbia pisać o osobach sobie przeznaczonych. Dlatego cieszę się, że udało się sprowadzić jej książki do Polski. Podoba mi się jej styl tworzenia opowieści, które bazują głównie na pytaniach typu "co ja bym zrobiła w takiej sytuacji?"... I może to jest odpowiedź na moje rozmyślania. Amy tworzy więź z czytelnikiem, bo pisze o życiu takim, jakie ono jest, ale w sposób przystępny i nieprzytłaczający. Takiej historii było mi trzeba!
Chcę też wspomnieć trochę o postaciach pobocznych, które są również istotne. Moją sympatię zdobył Tag, przyjaciel Mojżesza, który momentami rozładowywał napięcie i lubiłam, gdy się pojawiał. Pomimo swojej sytuacji czułam jego pozytywne wibracje, które miały również wpływ na "trudnego chłopaka". Dlatego też niesamowicie się ucieszyłam, gdy zobaczyłam, że będzie on głównym bohaterem kolejnej książki Amy, wydawanej we wrześniu, pt. Pieśń Dawida. Rodzice Georgii i babcia Mojżesza nie byli tak wyraziści, jak opiekunowie powinni być w życiu swoich dzieci, ale spełniali swoją rolę – i to wystarczyło.
Gdy przeczytałam o Prawie Mojżesza, nie ukrywam, wiele od niego oczekiwałam. Nastawiłam się na historię inną od wszystkich. Pierwsze strony sprawiły niestety, że zaczęłam myśleć o niej jak o wszystkich innych opowiastkach miłosnych. Główni bohaterowie poznają się już jako dzieci, od początku są sobą zafascynowani. On został znaleziony w koszu na pranie, porzucony przez matkę narkomankę, przez co nadano mu imię Mojżesz. Georgia z kolei urodziła się w kowbojskim miasteczku, wychowana na prostą dziewczynę z rancza. Nie trudno się domyślić, że szara myszka zainteresuje się tajemniczym i zamkniętym w sobie chłopakiem z trudną przeszłością i za wszelką cenę postara się do niego zbliżyć, by jakoś go uleczyć. Pomyśleć można, że po kilku dniach zalotów Mojżesz się w niej zakocha bez pamięci i będziemy czytać o bezgranicznej miłości do końca życia... Ale nie! Po opisach przystojnego młodzieńca i przeciętnej dziewczyny wszystko zaczyna się zmieniać, zwłaszcza kierunek fabuły. Nie mamy już do czynienia z banalną historią dwójki młodych ludzi, a zaczynamy obserwować ich codzienność, gdy oboje zostają zmuszeni wkroczyć w dorosłość szybciej, niż powinno się to stać. Gdy oboje muszą wziąć odpowiedzialność za swoje życie i swoje czyny. Mojżesz ma ogromny dar, który czasami jest jak przekleństwo, ale z biegiem lat staje się bardzo pomocny. Georgia również nie jest bohaterką bez charakteru. To silna kobieta, pewna siebie i zdecydowana, przede wszystkim bardzo zaradna. Jej miłość do koni pomaga jej przetrwać i... leczyć ludzi. Pewnego koszmarnego dnia Mojżesz trafia do szpitala, przez co ich kontakt się urywa, a uczucie łączące tę dwójkę nagle się zmienia.
Prawo Mojżesza to książka niepodobna do innych, jakie miałam okazję czytać. Łączy w sobie wątki prawdziwej, choć trudnej przyjaźni, miłości najsilniejszej ze wszystkich – miłości zdolnej do przebaczania, ale także wątki śmierci i straty. Nie przesadzę, jeśli napiszę, że w takiej niedługiej historii Amy Harmon udało się opisać po prostu życie, które nie składa się tylko z radosnych chwil. Fakt, miałam momentami wrażenie, że przesadnie podkreśla niektóre cechy charakteru Mojżesza, żeby czytelnik przypadkiem nie zapomniał, że jest to chłopak trudny. Poza tym jego znajomość z Georgią rozwija się bardzo szybko, nie sposób wyłapać momentu przełomowego w tej relacji, co może się wiązać ze stylem bycia tej dwójki... Więc oba te minusy zanikają w całości.
Nie jestem już zaskoczona, gdy okazuje się, że nawet w krótkich książkach autorzy potrafią stworzyć więź czytelnika z bohaterami (po niektórych doświadczeniach czytelniczych stwierdzam, że czasami wychodzi to nawet lepiej, niż w tych obszernych pozycjach), i tym razem było podobnie. Już nie zastanawiałam się, co się ze mną dzieje, że łza się kręci w oku albo że mówię sobie "nie, to się nie może skończyć w ten sposób". Ale Amy Harmon to nie Mia Sheridan, której książki to wydawnictwo również wydało i która uwielbia pisać o osobach sobie przeznaczonych. Dlatego cieszę się, że udało się sprowadzić jej książki do Polski. Podoba mi się jej styl tworzenia opowieści, które bazują głównie na pytaniach typu "co ja bym zrobiła w takiej sytuacji?"... I może to jest odpowiedź na moje rozmyślania. Amy tworzy więź z czytelnikiem, bo pisze o życiu takim, jakie ono jest, ale w sposób przystępny i nieprzytłaczający. Takiej historii było mi trzeba!
Chcę też wspomnieć trochę o postaciach pobocznych, które są również istotne. Moją sympatię zdobył Tag, przyjaciel Mojżesza, który momentami rozładowywał napięcie i lubiłam, gdy się pojawiał. Pomimo swojej sytuacji czułam jego pozytywne wibracje, które miały również wpływ na "trudnego chłopaka". Dlatego też niesamowicie się ucieszyłam, gdy zobaczyłam, że będzie on głównym bohaterem kolejnej książki Amy, wydawanej we wrześniu, pt. Pieśń Dawida. Rodzice Georgii i babcia Mojżesza nie byli tak wyraziści, jak opiekunowie powinni być w życiu swoich dzieci, ale spełniali swoją rolę – i to wystarczyło.
Nie wiem, czy udało mi się przekazać wam, że jestem tą książką zauroczona. To jedna z lepszych historyjek, jakie miałam możliwość czytać w tym roku. Przede wszystkim nic nie jest w niej przesadzone, a sceny intymne nie są wypychane ponad wszystko inne. Są delikatne i niedosłowne. Prawo Mojżesza to książka idealna na długi i samotny wieczór, przy której przejdzie przez was naprawdę wiele emocji i nie będziecie mogli się od niej oderwać... Mam nadzieję, bo ja tak ją odebrałam. To historia równie piękna, co okładka książki (przepraszam, musiałam!) i nie mogę znaleźć odpowiednich słów na jej opisanie. Po prostu to przeczytajcie.
askier-pisze.blogspot.com Ula MA