Recenzje
Bad Decisions. Dylogia Complicated. Tom 1
Bad Decisions jest kolejną książką Zuzi, która skradła moje serce. Tak jak było z innymi książkami tej autorki nie potrafiłam się oderwać. Styl pisania Zuzi jest strasznie przyjemny, wciągnął mnie momentalnie do świata Alison i Dominica. Alison Tucker wraca po czterech latach do rodzinnego miasta z nowymi doświadczeniami, ale i z traumą ciążącą w niej każdego dnia. Dziewczyna codziennie mierzy się z czymś, czego nikt nie powinien doświadczyć i cierpi w milczeniu, nie dzieli się z bliskimi tym co ją spotkało. Pomimo tego Alison jest wspaniałą bohaterką i ma w sobie coś przez co od razu ją pokochałam, nie daje ona sobą pomiatać i dąży do swojego celu. Dominic Sinners jest przyjacielem starszego brata Alison, mężczyzna ma w sobie coś, przez co kolana się uginają na wzmiankę o nim. Problem z jakim się mierzy z czasem okazuje się bardziej skomplikowany niż mogło nam się zdawać i był to kolejny moment, gdy łzy same leciały mi po twarzy. Wiedzący czego chce, lekko zagubiony, ale co najważniejsze dalej zakochany w Alison. Relacja, która kiedyś połączyła tą dwójkę wciąż wisi w powietrzu. Napięcie między Alison, a Dominiciem powodowało momentami u mnie ciarki. Piszczałam, śmiałam się i płakałam podczas czytania, każdy najmniejszy krok w przód w ich relacji powodował motylki w brzuchu. Moment, gdy poznałam znaczenie tatuażu Dominica, o matko zabrakło mi słów. Twórczość Zuzi pokochałam, w chwili, gdy przeczytałam Małą Charlie, dlatego moment pojawienia się Woodsa rozpalił moje serce. Bad Decisions opowiada o dwójce zawziętych ludzi, których przeszłość nie została nigdy zamknięta, pełna bólu, ale i wzruszeń, napięcia i radości. Historia której kontynuacji wyczekuje każdego dnia od zakończenia. Do Alison i Dominica zapewne jeszcze nie raz wrócę i mam nadzieję, że wy również po nich sięgniecie.
(Nie)widzialne serca
𐙚 𝐭𝐲𝐭𝐮𝐥: (nie)widzialne serca 👁️ 𝐚𝐮𝐭𝐨𝐫𝐤𝐚: Natalia Fromuth 𝐰𝐲𝐝𝐚𝐰𝐧𝐢𝐜𝐭𝐰𝐨: beya 𝐨𝐜𝐞𝐧𝐚: 5/5 ⭐️ • Kolejna historia Natalki, kolejny raz mam złamane serce.. nie obejdzie się bez płaczków i wzruszeń, więc przygotujcie sobie przynajmniej dwa pudełka chusteczek 🥹 • Jak wiecie, od paru lat mam słabość do książek Natalki. Odkąd poznałam jej twórczość, kompletnie przepadłam i do każdej kolejnej historii podchodzę z tym samym uczuciem. Tym razem autorka również nie zawiodła i polały się łzy (jak to na książkach Natalki 🤭 kto by się spodziewał..) „(Nie)widzialne serca” nie tylko was wzruszy, ale także opowie historię o dwóch zbłąkanych duszach, które odnalazły w sobie nawzajem dom. Gwarantuję, że się nie zawiedziecie!! • Gdy wracam do powieści Natalki, czuję jakbym wracała do domu. Do ciepłego domu, do kocyka, książki i herbatki w zimowy dzień. Nie da się wyrazić słowami, jak ważne jest dla mnie jej pióro 🫶🏻 • Przyznam szczerze, że podeszłam do tej historii „na luzie”, ale hm.. to chyba błąd. Nie powinno mnie dziwić, że znów pojawiają się płaczki i złamane serce - a jednak, Natalia znów stworzyła książkę, która zostanie w waszej głowie na długi, dłuugi czas! • Moja Joy i Callum, o boże 🥹 Nie da się przejść obojętnie obok tej dwójki - ich historia poruszyła mnie do reszty. Dalej wracam myślami do nich i do Galway, do ich historii, ich początku i zakończenia.. i nie mogę uwierzyć, że właśnie tak potoczył się ich los. Moja słodka Joy, wrażliwa, pełna pasji i Callum, Callum ten zdeterminowany i pełen miłość chłopak, uwielbiam ich! • „(Nie)widzialne serca” to historia, pełna uczuć, którą będziecie przeżywać razem z bohaterami. Szczęście, smutek, wzruszenie, złość - doświadczycie każdej z tych emocji, dzięki umiejętnościom Natalki. Friends to lovers, slow burn, to niejedyne co znajdziecie w sercach! Razem z bohaterami doznacie też wielu trudnych, ale i wspaniałych momentów, w tym wiele tańca 🤭 Przygotujcie się na istny emocjonalny rollercoaster i najważniejsze, nie zapomnijcie zabrać ze sobą chusteczek! Zdecydowanie wam się przydadzą 🤍
(Nie)widzialne serca
HEJKA !!! ZAPRASZAM WAS DZISIAJ NA RECENZJĘ KSIĄŻKI PT. ,, (NIE)WIDZIALNE SERCA" ♡ Zacznijmy od tego, że była to moja druga styczność z książkami Natalii Fromuth. Około półtora roku temu przeczytałam książkę ,, Każdego lata płakałam", której recenzja jest na profilu. Mogę jednak z pewnością oświadczyć, że (Nie)widzialne serca podobały mi się znacznie bardziej !!! Styl pisania autorki jest cudowny i bardzo obrazowy. Od samego początku byłam bardzo zaintrygowana tą historią i nie mogłam się doczekać, jak potoczy się ona dalej. Niestety po około 100 stronach mój entuzjazm trochę zmalał. Akcja w środku książki była według mnie monotonna i tylko jeden motyw mnie w niej zainteresował (oczywiście, nie mogę napisać jaki, gdyż byłby to spoiler). Na nowo wkręciłam się w akcję mniej więcej 50 stron przed końcem książki. Wydarzenia, które się wtedy działy, znacznie przyspieszyły. Ostatnie 30 stron złamało moje serce, a podczas czytania 2 ostatnich rozdziałów płakałam ciągiem. Uważam, że przesłanie, które ta książka niesie jest bardzo, ale to bardzo ważne. Należy czerpać z życia przez cały czas, niezależnie od tego, w jakiej sytuacji się znajdujemy. (Nie)widzialne serca to bardzo wartościowa historia o miłości, stracie, relacjach i nadziei. Nadziei na lepsze jutro. Zachęcam Was bardzo mocno, żebyście sięgnęli po tę pozycję, ponieważ może ona otworzyć oczy na wiele poważnych tematów, a dodatkowo jest świetną rozrywką ! Ocena: ⭐️⭐️⭐️⭐️/ ⭐️⭐️⭐️⭐️⭐️
Remind Me of Our Memories. Ślady utraconych dni
Ponad połowę książki przeczytałam, kiedy była ona na wattpadzie. Choć myślałam, że po prawie trzech latach nic nie będę pamiętać, to ku mojemu zdziwieniu pamiętałam wszystko. Przez początek było mi strasznie ciężko przebrnąć. Czas teraźniejszy, nie przeszły, sprawiał mi w tym największe trudności. Na szczęście szybko pochłonęła mnie fabuła i przestałam zwracać na to uwagę. Ta książka jest dla mnie bardzo ważna. Staram się kierować zasadą, aby nigdy nie kończyć dnia, jeśli z kimś się pokłócę. W końcu kto wie, czy jutro nastąpi? Wiedziałam, że przyczyniła się do tego jakaś książka, ale nie pamiętałam jaka... Teraz kiedy ponownie przeczytałam historię Britt i Audrey przypomniałam sobie, że to przez nie. Byłam ciekawa czy po takim czasie RMOOM wciąż przypadnie mi do gustu i muszę powiedzieć, że tak. Choć na początku przez styl pisania byłam pewna, że to już nie to, a uczucia, które czułam, przy pierwszym czytaniu się wypaliły, tak z każdą kolejną stroną czułam się, jakbym cofnęła się w czasie. Pomimo tego, że znałam część tajemnic, które powychodziły w tej części, wiedziałam, co się wydarzy, wciąż czytałam tę książkę z zaciekawieniem. Nie muszę chyba w takim razie mówić, co było, gdy doszłam do momentu, którego nie czytałam wcześniej. Historia, przy której nie raz czułam deja vu, przy której nie raz się śmiałam, która wniosła do moje życia ważną zasadę i która przyczyniła się do powstania w mojej głowie obrazu idealnej, szarej bluzy nike, której do dziś nie mam. Mam ogromną nadzieję, że na drugą część nie będę musiała czekać drugi raz tyle samo czasu, bo nie wiem, czy to wytrzymam. Muszę poznać dalsze losy historii Nathaniela i Brittan. 𝐎𝐜𝐞𝐧𝐚: 5/5
All Over Me
Dzisiaj mam dla was recenzję książki, z motywem, który chyba nie jest zbyt popularny. Czytaliście jakieś powieści z motywem reverse harem? Ja do tej pory zaliczyłam książkę, gdzie bohaterka była otoczona przez dwóch mężczyzn. Tutaj mamy o jednego więcej chłopaka do pokochania. Josie jest studentką psychologii. Lubiana, znana przez każdego na uczelni i… porzucona przez swojego chłopaka. W konsekwencji tego ostatniego, zostaje bez dachu nad głową. Jedyną jej możliwością jest wynajęcie obskurnej kawalerki, do momentu aż nie trafi się nic lepszego. Josie, jako osoba pozytywnie nastawiona do świata, nie załamuje się, a próbuje szukać w sytuacji plusów i pomimo propozycji pomocy od swojej przyjaciółki, postanawia zostać w wynajmowanym mieszkaniu. Wszystko wydaje się w miarę układać, aż do momentu, gdy w budynku nie dochodzi do wybuchu gazu. Dziewczyna zostaje bez dachu nad głową, samochodu i swoich rzeczy, ale za to z propozycją zamieszkania z trzema chłopakami, o których po uczelni krążą plotki. Powtarzałam to kilka razy i klasycznie muszę powtórzyć znowu (jakby ktoś zapomniał, albo jeszcze nie wiedział): bardzo lubię pióro Ludki Skrzydlewskiej. Podobało mi się „Prędzej Piekło Zamarznie”, zakochałam się w „Puck Luck” (Ok, dobra, zakochałam się w Mavim, ale to szczegół 🤫). Dlatego nie mogłam się doczekać aż zacznę czytać tę książkę. Muszę powiedzieć, że historia mnie wciągnęła. Co bardzo mi się podobało, to dynamiczna akcja (ciągle coś tu się dzieje) oraz krótkie rozdziały. Dzięki temu miałam wrażenie, że przez tekst się płynie. Poza tym perspektywa została podzielona na czterech bohaterów, więc jesteśmy w stanie zajrzeć do głowy każdemu z nich. Kolejnym plusem jest to jak chłopaki traktują dziewczynę. To jest totalnie urocze. Z całej trójki Parker to mój faworyt, ale z racji, że chyba mam słabość do gburowatych, zranionych typów, Vance jest na drugim miejscu. Cieszę się, że pomimo tego jak na pozór urocza, a jednocześnie pikantna jest ta historia, autorka nie koloryzuje wszystkiego i pokazuje trudy związane z tego typu związkiem, bo przecież w głowie rodzi się milion pytań. Jak miałoby to wyglądać w przyszłości? Co z dziećmi? Co z dziesiątkami innych spraw? Co z opinią ludzi, z którą przyjdzie się zmierzyć? Bardzo się cieszę też z faktu, że pomimo tego, że w książce przewija się trochę scen łóżkowych i ta historia jest naprawdę pikantna, fabuła nie skupia się jedynie na nich i nie są one wulgarne ani rozciągnięte na ogromną liczbę stron. Widać tu budowanie więzi pomiędzy bohaterami, troskę oraz uszanowanie każdej decyzji Josie. Czy miałam z czymś problem? Trochę drażniło mnie to, jak słodka była bohaterka. Ta książka to praktycznie sam cukier. Było to podkreślone na każdym kroku i nie wierzę, że istnieje na świecie człowiek, który jest lubiany przez każdego. Do tego momentami miałam dość jej dobroci serca i chciałam żeby pokazała trochę charakteru. Czego jeszcze mi zabrakło? Szkoda, że pewne wątki nie były mocniej rozwinięte, jak ten o rodzicach Vance’a lub historia pozostałych chłopaków. Szczególnie, że odnoszę wrażenie, że West trochę znika w tej książce. Pomimo tego rozumiem, że gdybyśmy mieli poznać dokładnie historię każdego bohatera, książka musiałaby liczyć kilkaset stron więcej. Podsumowując. Spędziłam z tą książką miło czas. Historia jest urocza, momentami zabawna, ale nie brakuje jej też pikanterii (w końcu mamy tu czworokąt!). Jeśli macie ochotę na coś lekkiego, a jednocześnie odważniejszego (i macie skończone 18 lat) to śmiało sięgajcie.