ODBIERZ TWÓJ BONUS :: »

Recenzje

Bad Decisions. Dylogia Complicated. Tom 1

„Bad Decisions” to pierwszy tom Dylogii Complicated. Książki, która zainteresowała mnie swoim opisem i przyciągnęła wzrok ciekawą okładką. Twórczość autorki nie była mi wcześniej znana, więc było to moje pierwsze spotkanie z jej książką. Tak jak pomysł na fabułę przypadł mi do gustu, tak co do jego wykonania mam pewne zastrzeżenia. Początek historii zapowiadał się interesująco. Z czasem jednak mój entuzjazm z lektury zaczął ciut opadać. Główni bohaterowie to postaci, które często mnie denerwowały. Dorośli ludzi, a zachowywali się jak dzieci. Ja rozumiem, że bohater mógł nienawidzić bohaterki, ale nie musiał się zachowywać jak rozwydrzony bachor. Nie przemawiała do mnie relacja bohaterów. Jedynym plusem była chemia miedzy nimi, którą się czuło. Podobał mi się natomiast wątek z tajemnicą kobiety i tego domyślania się co mogło się wydarzyć. Nie do końca pojmuje też potraktowanie relacji bohaterki z rodzicami tak nijako. Myślałam, że lepiej zostanie to poprowadzone, po tym jak nagle wróciła do domu. „Bad Decisions” to historia, z której oceną mam problem. Pióro autorki jest lekkie i przyjemne, więc książkę czyta się szybko. Spodobały mi się niektóre wątki i wydarzenia, ale ich poprowadzenie już nie do końca. Mam problem również z bohaterami i ich relacją. Moje uczucia względem tej książki są naprawdę mieszane. Jak było ciekawie i interesująco, to nagle działo się coś co totalnie odwracało te dobre uczucia. Szkoda, że historia nie została bardziej rozwinięta. Wiem, że to dopiero pierwszy tom, ale już tutaj mogło być coś więcej. Zakończenie sprawiło, że chyba sięgnę po kolejną część. Gdyż jestem ciekawa jak mimo wszystko potoczą się losy bohaterów.

Instagram.com/zaczytana_opisana Aleksandra Kuszczak

Portugalia. Tam, gdzie zwalnia czas

Portugalia to kraj wielkich odkrywców, fado, azulejos i żółtych tramwajów, w którym przeszłość harmonijnie splata się z nowoczesnością. Choć dziś nie jest już imperium, nadal zachwyca swoją różnorodnością. To także kraj pełen kontrastów, gdzie nowoczesność przeplata się z bogatą historią, a tradycja jest dla społeczności ważna i niezmienna. Julita Kucińska i Krzysztof Gierak, autorzy książki „Portugalia. Tam, gdzie zwalnia czas” zabierają nas w podróż po kulturze, snakach, tradycjach festiwalach i codzienności mieszkańców tego kraju. Odkrywają oni tajemnice portugalskiej duszy, tłumaczą miłość do futbolu i wyjaśniają niezwykłość Lizbony. Autorzy to prawdziwi pasjonaci Portugalii, mieszkający od lat w Lizbonie i zapraszają do odkrywania zakamarków nie tylko stolicy, ale także reszty kraju. Zawsze jak wybieram się na Półwysep Iberyjski, trafiam na hiszpańskie terytorium. Chociaż byłam i w Lizbonie i w Porto, to nie za dużo wiem o kulturze tego kraju. Co prawda oba te miasta mnie urzekły i sprawiły, że chciałabym eksplorować więcej terenów w Portugalii, ale zawsze jakoś serce niesie mnie do mojej ukochanej Hiszpanii. Po lekturze tej książki zapragnęłam powrócić na portugalską ziemię i poszwendać się po zakamarkach lizbońskich ulic albo buszować w niezwykłych pałacach. Książka Julity i Krzysztofa zabrała mnie w podróż po wszystkich aspektach tego fascynującego miejsca - od historycznych dokonań wielkich żeglarzy, przez malownicze krajobrazy, aż po smaki kuchni i codzienne życie Portugalczyków. „Portugalia. Tam, gdzie zwalnia czas” nie jest typowym przewodnikiem, to raczej kompendium podstawowej wiedzy na temat tego kraju. Znajdziemy tu informacje dotyczące historii Portugalii, kultury, muzyki, kuchni czy tradycjach. Nie zabrakło także informacji na temat samych Portugalczyków i ich codzienności. To, czego jednak mi zabrakło w tej książce to kolorowych zdjęć. Co prawda co jakiś czas pojawiają się fotografie, ale są one czarno-białe i nie oddają tego, o czym piszą autorzy. Kolorowe fotografie zdecydowanie uatrakcyjniłyby przekaz, który mieli w zamyśle. „Portugalia. Tam, gdzie zwalnia czas” to pozycja idealna dla kogoś, kto wybiera się do tego kraju i chciałby zaczerpnąć nieco informacji.

Kobiecaintuicja.wordpress.com Klaudia Kwiatkowska

(Nie)widzialne serca

Przepiękna historia o miłości dwójki przyjaciół z dzieciństwa, których łączy pasja do tańca. Niestety,choroba która odbiera chłopakowi wzrok i możliwość tańczenia. To opowieść o nie spełnionej pasji i walki z czasem o jak najdłuższy czas z ukochaną osobą. Pełna romantyczności i wzruszenia.
coquettelovelybook Pawłowska Joanna

Remind Me of Our Memories. Ślady utraconych dni

Ponad połowę książki przeczytałam, kiedy była ona na wattpadzie. Choć myślałam, że po prawie trzech latach nic nie będę pamiętać, to ku mojemu zdziwieniu pamiętałam wszystko. Przez początek było mi strasznie ciężko przebrnąć. Czas teraźniejszy, nie przeszły, sprawiał mi w tym największe trudności. Na szczęście szybko pochłonęła mnie fabuła i przestałam zwracać na to uwagę. Ta książka jest dla mnie bardzo ważna. Staram się kierować zasadą, aby nigdy nie kończyć dnia, jeśli z kimś się pokłócę. W końcu kto wie, czy jutro nastąpi? Wiedziałam, że przyczyniła się do tego jakaś książka, ale nie pamiętałam jaka... Teraz kiedy ponownie przeczytałam historię Britt i Audrey przypomniałam sobie, że to przez nie. Byłam ciekawa czy po takim czasie RMOOM wciąż przypadnie mi do gustu i muszę powiedzieć, że tak. Choć na początku przez styl pisania byłam pewna, że to już nie to, a uczucia, które czułam, przy pierwszym czytaniu się wypaliły, tak z każdą kolejną stroną czułam się, jakbym cofnęła się w czasie. Pomimo tego, że znałam część tajemnic, które powychodziły w tej części, wiedziałam, co się wydarzy, wciąż czytałam tę książkę z zaciekawieniem. Nie muszę chyba w takim razie mówić, co było, gdy doszłam do momentu, którego nie czytałam wcześniej. Historia, przy której nie raz czułam deja vu, przy której nie raz się śmiałam, która wniosła do moje życia ważną zasadę i która przyczyniła się do powstania w mojej głowie obrazu idealnej, szarej bluzy nike, której do dziś nie mam. Mam ogromną nadzieję, że na drugą część nie będę musiała czekać drugi raz tyle samo czasu, bo nie wiem, czy to wytrzymam. Muszę poznać dalsze losy historii Nathaniela i Brittan. 𝐎𝐜𝐞𝐧𝐚: 5/5

mentoax Mientka Zuzanna

All Over Me

Drogi Czytelniku, jeśli mnie obserwujesz, to wiesz, że twórczość Ludki znam jeszcze z czasów wattpada i dobrze pamiętam, jak z niecierpliwością czekało się na rozdział, a później rozpływało ze słodyczy. W tym temacie nic się nie zmieniło, bo nadal publikuje na tej platformie, choć stój! Zmieniło się i to w zasadzie dużo… Moja miłość wzrosła — nawet sama nie wiem, w którym momencie to się stało, ale sięgam teraz po każdą jej książkę, bo wiem, że się nie zawiodę. Jeśli potrzebuje dobrego romansu, który nie wprowadzi mnie w zastój czytelniczy, to wiem, gdzie go szukać. Była ze mną, gdy po książki sięgałam sporadycznie i jest, teraz gdy książki to całe moje życie. To miłe uczucie mieć kogoś, kto sprawia, że wystarczy sięgnąć po literki na papierze, w których się zakochasz, a czarne chmury znikają. Serię „Prawda o Yarrow” znam bardzo dobrze i lubię do niej wracać, dlatego gdy dowiedziałam się, że zostanie wydany spin-off wiedziałam, że musi trafić w moje ręce. Jak widać, to się stało, z czego się ucieszyłam, bo uwielbiam wszystkich bohaterów, którzy wyszli spod pióra Ludki. Jest to jednak inna książka od tych, po które sięgam na co dzień — motyw reverse harem, to motyw, który wyróżnia ten tytuł. Po raz pierwszy się z nim spotykam i wiem, że to nie jest motyw dla mnie, gdyż nie bawiłam się przy nim tak dobrze, jak oczekiwałam. Na początku umknęła mi ta informacja, więc gdy zaczęłam czytać i odkryłam, o co chodzi, to byłam zaskoczona i nie wiedziałam, co o tym sądzić. Nie mogę napisać, że bawiłam się źle, bo byłoby to niezgodne z prawdą — bawiłam się całkiem nieźle, choć potrzebowałam trochę czasu, aby przyzwyczaić się do tej nowej sytuacji. Tym razem pojawiło się kilka minusów, o których wspomnę, ale to za chwilę. Ostatnio tego nie robiłam, więc muszę to zmienić — dawno nie widziałam tak uroczej okładki, która pasowałaby do fabuły. Po tych słowach, Drogi Czytelniku, możesz się domyślić, że w fabule także nie zabraknie słodyczy. Josie, czyli główna bohaterka, jest niczym truskawkowy lizaczek, który ożywi nasz smutny dzień. Nie lubię przerysowanych bohaterek, a ta niestety taka była — była zbyt idealna, gdzie wszyscy ją podziwiali i widzieli jej blask. Brakowało mi tego charakterku, które mają wszystkie bohaterki Ludki. Mogła zostać słodyczą, ale taką, która widzi też to, co złe. Skoro już jesteśmy przy bohaterach, to warto przedstawić naszych, a w zasadzie Josie, chłopców, którzy podbiją niejedno serce lub oko, jeśli zajdzie taka potrzeba. Parker Lane to pierwszy bohater, którego mogliśmy poznać. Jest on studentem fizjoterapii i gra w drużynie futbolowej. Weston Reyes to przyszły inżynier, który ma czarny pas w karate, a Vance Crawford to fotograf, który lubi pływać, ale nie wiąże z tym swojej przyszłości. Razem postanowili pomóc bohaterce, która straciła dach nad głową i zaproponowali jej wolny pokój w swoim domu. Mieszkanie z trzema mężczyznami to spore wyzwanie, czy Josie dała radę? Jeśli mam być szczera, to Parker zdobył moje serce i szczerze liczyłam, że to z nim kończy, lecz i zakończenie mnie zaskoczyło. Sądziłam, że taki układ długo nie będzie miał miejsca, a wtedy zaiskrzy pomiędzy Josie i Parkerem, bo to z nim na początku była najbliżej. Zdziwiłam się, że zaiskrzyło, ale pomiędzy nimi wszystkim. Trochę trudno było mi to sobie wyobrazić, a w głowie nagromadziło się milion pytań, na które nie dostałam odpowiedzi. Jednak Ludka postanowiła zagłębić się w temat i pokazała, że taki związek również nie jest usłany różami — ma złe i dobre chwile. Społeczeństwo niekoniecznie akceptuje taki związek, raczej wydaje się to dla nich dziwne i niespotykane, co jest normalne i w ich głowach też rodzi się milion pytań. Nie mam nic do takich związków, ale wiem, że nie jest on dla mnie, tak samo jak książki z tym motywem, nawet w wykonaniu autorki. Chociaż ciężko mi było przyzwyczaić się do takiego stanu rzeczy, to książkę czytało się naprawdę przyjemnie i mało kiedy zwracałam na to uwagę. Fakt, pojawiały się gorące sceny, ale były one napisane w taki sposób, że nawet czytelnik, które je omija, nie mógł tego zrobić. Kilka razy próbowałam odłożyć książkę, ale się nie dało, bo po chwili do niej wracałam, ponieważ chciałam dowiedzieć się, co będzie dalej. Przez krótkie rozdziały miałam wrażenie, że po książce się płynie. Przyczyniła się też do tego akcja, która ciągle trzymała w napięciu, ponieważ ciągle się coś działo, ale to nic dziwnego, bo Ludka nie lubi oszczędzać czytelników. Zaciekawieniem śledziłam, jak potoczą się dalsze losy bohaterów, chociaż brakowało mi rozwinięcia niektórych wątków, które były rozpoczęte, a raczej dotknięte i mało o nich wiemy. Mało też wiemy o chłopakach, nad czym ubolewam, bo fajnie byłoby ich poznać bliżej tak jak Josie. Mamy czterech bohaterów i uważam, że 400 stron, to za mało, aby oddać w pełni charaktery. Jasne, mamy rozdziały z ich perspektywy, ale to nie wystarcza. Najmniej wiemy o Vance, który jest skryty w sobie i niezbyt dużo się odzywa. Cieszyłam się, że Ludka rozpoczęła wątek z jego rodzicami, ale zawiodłam się, bo nie został on wykorzystany. Mimo tych minusów „All over me” to przyjemna i lekka lektura, która doda słodyczy w naszym życiu. Spędziłam z nią miłe chwile i sprawiła, że moje serce, po poprzedniej książce, zostało naprawione. Dużo się na niej śmiałam, a momentami rozpływałam pod wpływem słodkich momentów. Polecam! 🩷

booktok_zaczytana Gleba Julka
Sposób płatności