Recenzje
Pora na wycieczkę. 108 najpiękniejszych punktów widokowych w Małopolsce
Każda pora roku jest dobra na zwiedzanie, chociaż w te ciepłe miesiące jest to zdecydowanie lepszą opcją, ponieważ dzień jest dłuższy i możemy podziwiać piękne widoki, ile tylko chcemy. Jednak to długie jesienne wieczory sprawiają, że mamy czas dobrze zaplanować wiosenne podróże, spisać listę miejsc wartych odwiedzenia i dobrze się do tego przygotować. Pora na wycieczkę to przewodnik zawierający w sobie aż 108 najpiękniejszych punktów widokowych w Małopolsce, mamy tutaj podane miasta lub pewne miejsca i w nich podpunkty, gdzie dokładnie mamy się udać, kilka z nich to: - Wyżyna Krakowsko-Częstochowska, - Wyżyna Miechowska, - Płaskowyż Proszowicki, - Kraków, - Tarnów, - Podgórze Wiśnickie, - Podgórze Rożnowskie, - Podgórze Ciężkowickie, - Obniżenie Gorlickie, - Beskid Mały. Uwierzcie mi, że tego jest dużo więcej i sama byłam w szoku, ile oferuje nam ten region, zwiedzania jest tam całkiem sporo, można spokojnie zaplanować sobie całe wakacje lub ferie zimowe. Każde miejsce zawiera takie informacje jak czy miejsce jest płatne, czy damy rade wjechać tam wózkiem dziecięcym lub inwalidzkim, czy można tam wchodzić ze zwierzętami lub jaki to jest poziom trasy łatwy, czy trudny. Dzięki tym wszystkim informacjom nic nas nie zaskoczy i będziemy bardzo dobrze przygotowani, nic tak nie potrafi rozczarować, jak dowiedzenie się na miejscu, że jednak nie możemy czegoś zobaczyć. Każdy opis miejsca jest dość krótki same najważniejsze informacje, najczęściej są to tylko dwie strony, ponieważ miejsc mamy tutaj bardzo dużo, a wszystko zostało upchnięte w całkiem nieduży przewodnik. W całej książce znajdziemy też kody QR, dzięki którym po zeskanowaniu zostaną pokazane nam dane trasy, a na końcu mamy specjalne strony do zbierania pieczątek.
Pocałunki przy ognisku
"Pocałunki przy ognisku" to powieść, która pozwoliła mi wrócić na dawne obozy harcerskie, gdzie ich klimat jest niesamowity. Sławek stworzył historię, która urzekła mnie od pierwszych stron. Przez jakiś czas ja sama byłam zuchenką, a następnie harcerką. Dzięki tej lekturze, mogłam ponownie poczuć vibe obozów, wędrówek po lasach czy gier terenowych. Autor doskonale oddał atmosferę wakacyjnej przygody, dzięki czemu czułam się tak, jakbym sama uczestniczyła w obozowych wydarzeniach. Każdy z bohaterów jest inny i wyróżnia się na swój unikalny sposób. Dzięki temu możemy obserwować, jak kształtują się ich relacje i jak zmagają się z pierwszymi miłościami. Książkę czyta się szybko i przyjemnie, a humor zawarty w dialogach sprawia, że trudno się od niej oderwać. Niesamowicie polecam tę lekturkę, a ja z pewnością sięgnę po kolejne tomy tej serii, gdy tylko ruszy przedsprzedaż!!
Prędzej piekło zamarznie
Its timeeeeeeeeee! ☃️ Przyszedł czas na książki w klimacie świątecznym. Jako pierwszy w moje ręce wpadł tytuł “Prędzej piekło zamarznie” Ludki Skrzydlewskiej, którą z pewnością znacie i część z Was bardzo lubi. Zaliczam się właśnie do tej grupy, dlatego musiałam poznać najnowszą premierę tej autorki. Ostatnio widzieliście, jak zachwyciła mnie seria Prawda o Yarrow, więc teraz pora jednotomowej powieści, która ogrzeje nasze serca i pozwoli nastawić się na mroźną porę, choć z nią wcale nie będzie taka mroźna. Rzeczy, które będą potrzebne podczas czytania: wygodne miejsce do czytania i dobre oświetlenie, gdyż od książki odejdziecie dopiero wtedy, gdy poznacie zakończenie chusteczek, może nie będą potrzebne do ocierania łez ze smutku, ale ze śmiechu już tak! obowiązkowo kocyk — ciepły! gorącej czekolady, żeby bardziej wczuć się w klimat utworu dobrego humoru, bo to on tutaj jest najważniejszy Zacznę może od pochwalenia wydania książki (jakbym zawsze tego nie robiłam 🙄). Sroki okładkowe, bądźcie w gotowości, bo gdy zobaczycie środek, zakochacie się od pierwszego wrażenia — jesteście na to gotowe? Musicie powtórzyć głośniej, bo nie słyszę 🙉. Całość tak pasuje do fabuły, że jak o tym myślę, uśmiech sam wkrada mi się na twarz. Chciałabym Wam powiedzieć o niej tak dużo, a zamiast tego mam pustkę w głowie, choć nie powinno mnie to dziwić, bo zawsze tak mam, gdy książka podbije moje serce. Nie lubię czuć się bezradna i wgapiać się w ekran laptopa z myślą, że nic nie wiem, a jest inaczej. Wiem, że pojawią się pytania, jak sobie z tym radzę, dlatego od razu przychodzę z odpowiedzią — nic, po prostu czekam, próbuje cokolwiek napisać, a jeśli nie wychodzi, odchodzę od laptopa i wracam do niego, gdy czuje, że nabrałam sił. My tu gadamy o takich bzdetach, a przecież miałam mówić o tej cudownej premierze. Tak, dobrze czytacie - 19.11, czyli dziś kolejna książka Ludki ma premierę. Świętowanie czas zacząć! “Prędzej piekło zamarznie” to książka, po której nie spodziewałam się takiej akcji, nastawiłam się zupełnie na coś innego, dzięki temu pozytywnie się zaskoczyłam i pokochałam twórczość autorki jeszcze mocniej, choć nie wiem, czy dam radę na coś mocniejszego. Poznajemy historię Marigold Price, która wraz ze swoją macochą Lizzie prowadzi przytulny pensjonat w małej górskiej miejscowości Silver Springs w stanie Kolorado, którą przejęła po śmierci ojca. Zbliża się Boże Narodzenie i obie panie Price zajęte są dekorowaniem domu w oczekiwaniu na spragnionych śniegu turystów — początek dekorowania zaczyna się ciekawie, bo bohatera zwisa z dachu. Tak, dobrze czytacie. Krążą plotki o kimś, kto skupuje ziemie na obrzeżach miasteczka. Atmosfera zagęszcza się wraz z przyjazdem Sainta Ashforda. Biologiczny syn Lizzie Price i dawny przyjaciel Mari, jeszcze z dzieciństwa, wraca po latach do Silver Springs z zamiarem przemienienia cichej górskiej miejscowości w drugie Aspen — ogromny kurort narciarski. Ten pomysł zdecydowanie nie podoba się Marigold. Dziewczyna postanawia walczyć o zachowanie tożsamości miasteczka i o ukochany pensjonat, co do którego Saint także ma pewne plany… Na początku zapowiadało się na lekką, przyjemną świąteczną opowieść, ale im bardziej zagłębiałam się w fabułę, tym bardziej moje policzki robiły się czerwone — nie było to spowodowane scenami zbliżeń, choć one też tutaj będą, a tym, jak relacja bohaterów się rozwijała. Ostatnio opuściło mnie to uczucie przy romansach, a razem z tym tytułem wróciło — chemię między Marigold a Saintem dało się wyczuć od razu. Razem tworzyli ogień, który nikt nie był w stanie ugasić, ale to dobrze, bo bohater nie pozwoliłby na to. Dlaczego uwielbiam książki Ludki? Najlepiej przedstawia wątek enemise to lover. Robi to wręcz w sposób fenomenalny, sprawiając, że na jej książkach nie da się nudzić. Tutaj też wykorzystała ten wątek, choć w innej odsłonie. Marigold i Saint w dzieciństwie przyjaciółmi, wszystko zmieniło się, gdy chłopak wyjechał. Po przekazaniu propozycji stali się wrogami. Wrogami, którzy walczą, a jeden z nich może zapłacić za to wysoką cenę. Ich relacja rozwijała się w umiarkowanym tempie, jakkolwiek to brzmi — miłość nie przyszła im od razu, potrzebowali dłuższej chwili, aby odkryć swoje uczucia. Uczucie, które siedziały w nich od dłuższego czasu, a oni nie byli tego świadomi. Dzięki barwnym opisom mogliśmy obserwować, jak po tylu latach poznają się na nowo, choć w nieprzyjemnych okolicznościach. Moje serce rozpływało się, gdy czytałam, jak chłopak opiekował się bohaterką, nawet w wyżej wymienionych wydarzeniach. A gdy sobie dogryzali, czyli praktycznie przez całą książkę, policzki bolały mnie od uśmiechu — to kolejne uczucie, które wróciło i to z podwójną siłą. W jednym zgadzam się z Saintem — Marigold marnowała się w Silver Springs. Miała złote serce, a do tego wielkie umiejętności, które powinna pokazać innym. Cieszę się, że w końcu i ona sama to zauważyła, gdyby nie to, to nie mogłaby się rozwijać, a ona zasługuje na to, jak nikt inny (nawet chłopak to zauważył, a wiecie, że oni mają z tym problem). To, że bawiłam się świetnie, raczej wiecie, ale to nadal za mało, aby opisać to, co właściwie czułam. W każdej Ludki odkrywam coś nowego. Coś niezwykłego, co umożliwia mi przejście w nieznane. Jej warsztat pisarski ciągle się zmienia, co wpływa na jakoś jej książek. “Prędzej piekło zamarznie” to tytuł, przy którym podczas czytania śmiałam się wniebogłosy, wzruszałam, rumieniłam się i wiele innych emocji, których opisać nie potrafię. Mam wrażenie, że ciągle nie mogę oddać tego, co czuję, ale to dobrze, bo to sprawia, że wy sami zapragniecie przeczytać tę książkę. Jeśli jakimś cudem nie znacie twórczości autorki, to wiedzcie, że to duży błąd, który natychmiast musicie zmienić!
Still Alive
Naprawdę zaciekawił mnie opis książki i cieszyłam się, że będę mogła poznać losy Blaise’a i Maddy. Mogę szczerze powiedzieć, że nie miałam dużych oczekiwań wobec tej książki, jednak pozytywnie się zaskoczyłam. Płynęłam przez książkę z wielką lekkością. Bohaterowie od razu stali się bliscy mojemu sercu. Cała historia, wszystkie tajemnice, plot twisty. Całość była dopracowana i niczego nie było za mało lub za dużo. Styl pisania autorki przypadł mnie do gustu i jestem pewna, że w przyszłości sięgnę po jakąś jej następną książkę.
Blizna na sercu
Ciężko było mi się zebrać do napisania tej recenzji. Książka wywoływała u mnie różne emocje. Postaram się przekazać je w miarę jasno. Jest to historia Diany, która z własnej woli zgłasza się do pracy w policji. Jej celem jest wymierzanie sprawiedliwości. I jest w tym cholernie dobra. Pewna siebie z silną osobowością, młoda dziewczyna dostaje od szefa bonus - asystenta. Pomijając fakt, że jest inteligentnym przystojniakiem, Diana nie jest z tego faktu zadowolona, ponieważ w pierwszym wrażeniu jest również zarozumialcem. Bardzo podobał mi się motyw silnej kobiety. Życie Diany zostało przedstawione jako bolesne i trudne, a ona wspaniale się od tego odbiła, dbając przy tym o swoją rodzinę. Nie mogę ukryć tego, że wątek romantyczny totalnie mi nie podszedł...Jak dla mnie zdecydowanie TOO FAST. Niepojętym było dla mnie jakim cudem to się rozwinęło w takim tempie. Same potyczki słowne były świetne. Lubię takie utarczki, bawią mnie, a lekturze dodają charakteru. Bonusowy Tomas rozwalił mnie na łopatki. Lekkoduch trafiony strzałą. Jego zachowanie było dla mnie abstrakcyjne wręcz. Choć bardzo się starał, nie do końca podbił moje serce. Polubiłam go końcowo, ale bez żadnych uniesień. Bardzo nieprzyjemne emocje wywołała u mnie seniorka rodu. Na moje szczęście niewiele jej było. Nie zawsze ok było też zachowanie Gabrysia. Zbyt buntowniczy - jestem w stanie zrozumieć wzajemną troskę wśród rodzeństwa, ale jego agresja raziła momentami w oczy. Jak dla mnie zbyt szybko były rozwiązywane sprawy kryminalne bohaterki, bo naprawdę mnie ciekawiły. W tej głównej razem z nią szukałam sprawcy. Sceny te były interesujące i miały potencjał. Chętnie przeczytałabym thriller psychologiczny w wykonaniu Autorki.