Recenzje
Dorosłość z ADHD, czyli między chaosem a kreatywnością
Wraz z pogłębianiem wiedzy na temat ADHD i coraz większą świadomością społeczną, rośnie liczba diagnoz, również u dorosłych. Coraz więcej osób zaczyna rozumieć, że ADHD nie jest oznaką lenistwa, nieudolności ani braku samodyscypliny, lecz specyficznym sposobem funkcjonowania mózgu, który niesie ze sobą zarówno wyzwania, jak i niezwykły potencjał. Właśnie w tym kontekście książka Moniki Kotlarek „Dorosłość z ADHD, czyli między chaosem a kreatywnością” staje się pozycją wyjątkowo potrzebną - zarówno dla osób z diagnozą, jak i dla ich bliskich, terapeutów czy nauczycieli. Autorka, psycholożka i popularyzatorka wiedzy o zdrowiu psychicznym, z charakterystyczną dla siebie empatią i jasnością tłumaczy, czym właściwie jest ADHD w dorosłym życiu. Nie znajdziemy tu naukowego żargonu czy specjalistycznej terminologii medycznej, lecz w prosty sposób opisaną codzienność osoby z ADHD i to, z czym się zmaga. Codzienność pełną zrywów energii, nagłych pomysłów, ale też frustracji, zapominalstwa, nieustannego poczucia chaosu i nieudanych relacji. Kotlarek pisze o tych trudnościach z ogromnym zrozumieniem i szacunkiem, nie tworząc obrazu ADHD jako „problemu do naprawienia”, lecz człowieka, który może nauczyć się siebie na nowo, a także zrozumieć, że to nie wyrok, że można całkiem sporo zrobić, by dobrze funkcjonować na wszystkich płaszczyznach życia. Dzięki takiemu podejściu tematy tak delikatne, jak impulsywność, trudności w planowaniu czy emocjonalna nadwrażliwość, nabierają ludzkiego wymiaru. Kotlarek zachęca do refleksji i samopoznania, a także do zaopiekowania się sobą i ... odpuszczenia. Wielką wartością tej książki są praktyczne rady i ćwiczenia, które pomagają uporządkować życie osób z ADHD i wyeliminować niektóre z problemów będących jego skutkiem, jak notoryczne gubienie rzeczy, zapominanie o przedmiotach, ludziach, spóźnianie się. Nie są to suche wskazówki w stylu „musisz się bardziej postarać”, co osoby z ADHD często słyszą, lecz przemyślane narzędzia, które uwzględniają realia funkcjonowania osób z deficytem uwagi. Ćwiczenia dotyczą m.in. planowania dnia, rozpoznawania swoich mocnych stron, pracy nad samoakceptacją i wdrożeniem rutyny, które wspierają, ale nie ograniczają. Kotlarek podkreśla, że z ADHD nie da się „wyleczyć”, ale można nauczyć się żyć z nim w zgodzie — wykorzystując jego twórczy potencjał. Szczególnie poruszająca jest końcowa część książki, w której autorka przytacza historie ludzi z późno zdiagnozowanym ADHD. To fragmenty pełne emocji i autentyzmu, pokazujące drogę od niezrozumienia i frustracji do ulgi i samopoznania. Każda z tych historii jest inna, ale łączy je wspólne doświadczenie - odkrycie, że nie byli „leniwi” ani „niedojrzali”, tylko przez całe życie zmagali się z niewidzialnym, destrukcyjnym mechanizmem, który dopiero teraz został nazwany. Wiele z tych osób ma za sobą błędne diagnozy, leki, próby samobójcze, samookaleczenia, wszystkich łączy cierpienie i poczucie bycia osamotnionym w swoich zmaganiach z życiem. Ten element książki ma ogromną moc terapeutyczną - wielu czytelników może odnaleźć w tych opowieściach własne doświadczenia i po raz pierwszy poczuć, że nie są sami. „Dorosłość z ADHD” nie jest więc tylko poradnikiem. To ciepłe, wspierające rozważania o zrozumieniu samego siebie, o potrzebie akceptacji i o odzyskiwaniu godności po latach bycia gorszym. Monika Kotlarek pokazuje, że między chaosem a kreatywnością można odnaleźć równowagę - i że ADHD, zamiast przekleństwa, może stać się nieoczekiwanym źródłem siły, wrażliwości i autentyczności. To książka, do której warto wracać - nie po to, by szukać „rozwiązań”, lecz by przypominać sobie, że każdy z nas ma prawo żyć w zgodzie ze swoim własnym rytmem, wykorzystując przy tym zawarte w niej ćwiczenia.
Piekielna umowa
„Czasem nadzwyczajne sytuacje wymagają nadzwyczajnych środków” Dla osób najbliższych jesteśmy w stanie zrobić wszystko, by były bezpieczne i szczęśliwe. Gdy wpadają w kłopoty, podajemy im pomocną rękę wyciągając z tarapatów. Jednak czasami cena z to jest wysoka, tak jak było to w przypadku bohaterki książki „Piekielna umowa”. Samantha Baker zostaje postawiona przed trudnymi do rozwiązania problemami, a jednym z nich jest wydostanie siostry z więzienia. Oliv trafiła tam za posiadanie narkotyków, a więc jest podejrzewana za bycie dealerską, chociaż nie ma z handlem nimi ani ich zażywaniem nic wspólnego. By mogła wyjść na wolność, Samantha wchodzi w pewien układ, który uwalnia siostrę, ale ją pakuje w dług, który wydaje się trudny do spłacenia. Sytuację ratuje nagły spadek, jaki otrzymuje od nie wiadomo kogo, a notariusz ma zakaz ujawniania danych osobowych darczyńcy. Budynek, który staje się jej własnością nie przedstawia sobą zbyt zachęcającego widoku, ale już dwa miesiące później jest popularnym klubem ze striptizem o sugestywnej nazwie „Hell”. Klub cieszy się coraz większą sławą, a to przyciąga nie tylko pieniądze, ale i kłopoty. Samatha stwierdza, że musi zatrudnić więcej ochroniarzy. Wśród kandydatów pojawiają się Silvio i jego brat Mike, którzy nie muszą pracować u Samanthy jako ochroniarze, ale mają w tym swój cel. Ona ma coś, na czym im zależy, więc gotowi są wejść na jej teren, by go poznać, a przede wszystkim dogadać się z właścicielem. Jak łatwo się domyślić, nie są to ich prawdziwe imiona, a powód takiej sytuacji poznajemy szybko, a potem obserwujemy ich poczynania zarówno w klubie, jak i w realizacji swoich planów. Problem jest w tym, że nie wiedzą kim jest właściciel klubu, a to na kontakcie z nim zależy braciom najbardziej. Ona przedstawia się im jako managerka klubu, skrzętnie ukrywając, swoją prawdziwą funkcję. Oni, w tym swoim męskim rozumowaniu nie dopuszczają myśli, że szefem może być kobieta. Bracia z początku kojarzyli mi się z dwoma osiłkami kombinującymi po to, by zrealizować swój plan i za każdym razem im się nie udawało. Wykazali się małą inteligencją w kojarzeniu zdobytych informacji i swoim zachowaniem raczej mnie rozbawiali niż zachwycani. W ogóle w tej powieści mężczyźni są przedstawieni niezbyt korzystnie, jako nienasyceni palanci, którzy tylko szukają jednorazowych przygód. Skupiają się na seksie, rozrywce w towarzystwie alkoholu, a do tego nie szanują kobiet, traktując je z góry, lekceważąco, przedmiotowo, jedynie jako obiekty pożądania. Nie rozumieją, że dziewczyny tańczące na rurze nie są prostytutkami i są nietykalne. Niestety to do wielu z facetów przychodzących do klubu, nie dociera. Autorka świetnie tutaj pokazała stereotypy funkcjonujące cały czas w społeczeństwie, mimo że wiele się zmieniło w kwestii roli kobiet w codziennym życiu. W tej powieści prym wiedzie kobieta. To ona decyduje kogo wpuści do swego serca i do życia. Traktuje facetów z dystansem, broniąc się przed bliższą znajomością i trzyma ewentualnych adoratorów na dystans. Samantha nie jest typem słodkiej idiotki i dobrze wie, jak z takimi osobnikami postępować. Życie nauczyło ją, że nie można nikomu ufać, a męski świat, w którym funkcjonuje, wymaga od niej siły mentalnej i fizycznej. Zresztą świetnie sobie radzi z natrętami i z braćmi, którzy nie mają z nią łatwego zadania. Byli przekonani, że szybko dogadają się w swojej sprawie z właścicielem klubu, a zamiast tego pojawiają się ciągle jakieś przeszkody. „Piekielna umowa” to opowieść o kobiecie silnej, nieprzeciętnej, gotowej zrobić wiele, by ochronić najbliższych i doskonale radzącej sobie w męskim świecie. Fabuła krąży wciąż wokół klubu i problemów z jakimi musi radzić sobie bohaterka. To moje kolejna przygoda z powieścią pani Anny Wolf, z którą spędziłam satysfakcjonujący czas wgłębiając się w historię głównych bohaterów. Powieść jest różnie oceniana, ale ja bawiłam się przy niej świetnie. Uwielbiam styl , w jakim autorka prowadzi nas przez kolejne epizody. Nie ma w niej zbyt dużo erotycznych scen, ale jest wiele rozmów podszytych tego rodzaju podtekstem. Było to dla mnie zaskoczeniem, gdyż tytuł i miejsce, w którym dzieje się ta historia, sugerowałyby, że będzie takich obrazków znacznie więcej. Obecne są też wulgaryzmy, ale to akurat jest zrozumiałe, bo wkraczamy w brutalny świat, w którym nie ma miejsca na zwroty grzecznościowe. Z każdym rozdziałem robi się ciekawiej, dochodzą nowe elementy, problemy, pojawiają się wrogowie, więc akacja nabiera tempa, bo oprócz wydarzeń dotyczących spraw klubu dochodzą jeszcze elementy sensacyjne. Finał pozostawił u mnie niedosyt, ale zakończyłam czytać książkę z myślą, że to z pewnością jeszcze nie koniec tej historii.
Recenzownik. Mój książkowy journal
⭐ Ocena: 5/5 Jeśli jesteś książkarą z prawdziwego zdarzenia, Recenzownik mój książkowy journal od Marty Sztandar-Bielawskiej to pozycja absolutnie obowiązkowa. To nie jest zwykły notes — to przepięknie zaprojektowany, inspirujący i przemyślany planer dla każdego, kto kocha czytać, analizować i dokumentować swoje literackie podróże. Już od pierwszych stron widać, że autorka doskonale rozumie potrzeby czytelników. Journal łączy w sobie funkcjonalność, estetykę i kreatywną przestrzeń do wyrażania siebie. Znajdziemy tu sekcję recenzji, czytelnicze wyzwania, ulubieńców, trackery, a także strony DIY, które pozwalają dodać coś od siebie — naklejki, notatki, rysunki czy cytaty. Wszystko to sprawia, że prowadzenie Recenzownika staje się nie tylko przyjemnością, ale i inspirującym rytuałem. Ogromnym plusem jest to, że journal jest gotowy do użycia od razu - nie musisz spędzać godzin na projektowaniu układów stron, jak w klasycznym bullet journalu. Wszystko zostało przemyślane i zaprojektowane tak, by użytkownik mógł od razu zacząć wypełniać swoje książkowe plany. Estetyka wykonania również zasługuje na najwyższą ocenę. Recenzownik jest dopracowany w każdym szczególe - od papieru wysokiej jakości po piękne, przyjazne dla oka grafiki. To idealny prezent dla każdego mola książkowego, który lubi porządkować swoje czytelnicze życie i czerpać z tego radość. 📚 Podsumowując: Recenzownik mój książkowy journal to prawdziwa perełka wśród planerów czytelniczych. Łączy praktyczność z kreatywnością, motywuje do regularnego czytania i sprawia, że każda przeczytana książka zyskuje swoje wyjątkowe miejsce. Marta Sztandar-Bielawska stworzyła narzędzie, które inspiruje i zachwyca - idealne dla każdego, kto traktuje czytanie jak pasję, a nie tylko hobby. 💫 Ocena końcowa: 5/5 - absolutny must-have dla każdej książkoholiczki!
Serce na wodzy. Ranczo Srebrzyste Sosny #1
„Moim pierwszym błędem było zakochanie się w nim bez pamięci. Drugim zaś oczekiwanie, że będzie kimś, kim nie jest.” W historii Cece i Nasha nie da się nie zakochać. Zostałam porwana w ich świat od pierwszej strony. Jest w niej wszystko, co sprawia, że świat przestaje istnieć, a liczą się tylko oni. Bo najtrudniej jest wypuścić wodzę z ręki, ale niekiedy to jedyny sposób, by dać sobie szansę na miłość. Cece po bolesnym rozstaniu wraca do rodzinnego miasteczka i rodziny, by odnaleźć ukojenie i zacząć od nowa. Ich ranczo Srebrzysta Sosna ma być dla niej oazą spokoju i ukojenia, ale los ma wobec niej trochę inne plany. Bo gdy na jej drodze stanie ktoś, kogo nie widziała kilka lat. Nash, przyjaciel jej braci, gwiazda hokeja, kobieciarz a teraz lokalny bohater i kowboj. To wszystko zacznie się zmieniać, między tą dwójką iskrzy od samego początku, ale oboje mają w sobie lęk, który wszystko blokuje. Do tego przeszłość nie daje o sobie zapomnieć. „Musisz po prostu zdecydować, czy masz wystarczająco dużo wiary, by tej miłości zaufać. I czy życie, które moglibyśmy w międzyczasie wieść, warte jest strachu przed jego utratą.” „Serce na wodzy” łapie za serce i to od samego początku, zapewniając czytelnikowi całą paletę uczuć i emocji. Od wzruszeń, uśmiechu, przyjaźni i humor, po napięcie i złość oraz znajdą się tu bardzo gorące momenty, które tylko podnoszą temperaturę, wywołując rumieńce na twarzy i pobudzają wyobraźnię. Autorka idealnie zbudowała i oddała atmosferę miasteczka, gdzie każdy się zna i gdzie każdy zakątek przywołuje wspomnienia. Szalone przyjaciółki i rodzina, przepychanki słowne, cięte riposty, humor i żarty, sprawiały, że płynęłam i bawiłam się wyśmienicie. Bohaterowie są świetnie wykreowani i autentyczni tak jak ich emocje i uczucia. Pikantna i pełna namiętności relacja między nimi tylko podsyca ogień, rozpala zmysły i nadaje wyjątkowego smaku tej historii. Jest intensywna, ale i napisana ze smakiem i wyczuciem. Ja odnalazłam w niej wszystko, co kocham w takich książkach, zaspokoiła wszystkie moje oczekiwania i sprawiła, że już nie mogę się doczekać kolejnego tomu. Gorąco polecam.
Titek i wulkan złości
Czas na nową, ciekawa serię dla maluchów, która pomoże im zrozumiec emocje, jak i stawić czoła codziennym wyzwaniom [a także wskaże rodzicom jak radzić sobie w różnych sytuacjach]. Z serii mamy aktualnie cztery ksiazeczki: 🔸️Titek i wulkan złości 🔸️Titek i sprzatanko 🔸️Titek chce jeszcze jedna bajkę 🔸️Titek i sposób na zasypianie Titek jest jak każde dziecko, ma lepsze i gorsze chwile, czasem wpada w złość, innym razem nie rozumie dlaczego musi posprzątać zabawki skoro tak naprawdę zabawa dopiero się rozkręca, a czasem ma muchy w nosie ponieważ chcę oglądać dłużej bajki. Zdarzają się tez wieczory, kiedy z snem mu nie po drodze i nie rozumie dlaczego rodzice karzą mu spać. Cała seria jest bardzo wartosciowa dla dzieci, pomaga im oswoić emocje, radzić sobie z trudnościami, budować samodzielność, uczy współpracy, kształtuje dobre nawyki i poczucie własnej wartości. Jest to także świetny poradnik dla rodziców - na końcu każdej bajki jest kilka słów dla doroslych ( jak wspierać dzieci w nauce zasypiania, jak zachować się gdy dziecko wymusza jeszcze jedna bajkę, jak zachęcić do sprzątania czy co robić gdy dziecko wpada w zlosc). W każdej mamy również piękne ilustracje. Atutem tych książeczek jest wzbogacenie każdej z nich o ćwiczenia aktywizujace, więc nie tylko mamy "suche" słuchanie bajki ale i zadania, które wymagają od dzieci myślenia, podjęcia jakiegoś działania. Titek to bohater który na pewno stanie się towarzyszem nie jednego dziecka.