ODBIERZ TWÓJ BONUS :: »

Diabłu ogarek. Czarna Wierzba Konrad T. Lewandowski

Autor:
Konrad T. Lewandowski
Wydawnictwo:
Wydawnictwo RM
Ocena:
4.0/6  Opinie: 2
Stron:
280
Dostępne formaty:
     ePub
     Mobi

Niełatwo jest utrzymać ład i na ziemi i w zaświatach 

Kolejne fascynujące spotkanie ze Stanisławem Jakubem Lewandowskim herbu Paprzyca. Tym razem znajdujemy się w roku 1639, w czasie ostatnich szczęśliwych chwil Rzeczypospolitej, gdy wielkie majątki ziemskie wciąż kwitły w niezmąconej niczym chwale. Akcja książki dzieje się na Mazowszu, w miastach Liw i Węgrów. Stanisław Jakub Lewandowski, weteran wojny smoleńskiej oraz woźny trybunału ziemi liwskiej, specjalizuje się w doręczaniu pozwów wyjątkowo agresywnym adresatom. Bywa, że jak weźmie skwitowanie odbioru, to wyrok nie jest już konieczny. Czasem jednak zawodzą naturalne sposoby i aby sprawiedliwości stało się zadość, niezbędna jest pomoc czarnej magii. W ówczesnym czasie praktyki takie, dość kontrowersyjne spotykały się z nieprzychylną opinia władz, szczególnie kościelnych. Nie inaczej jest w tym przypadku. Działalnością Lewandowskiego bardzo zainteresował się pewien biskup, a także podróżujący incognito hiszpański inkwizytor. Z drugiej strony nasi lokalni magnaci dostrzegają świetną okazję do przeprowadzenia własnej podstępnej intrygi. Konrad T. Lewandowski zabiera czytelników w nostalgiczną podróż w przeszłość oddając hołd swoim przodkom czyli drobnej szlachcie gniazdowej z mazowieckich zaścianków.

(…) – Coś wasze za jeden?!
– Stanisław Jakub Lawendowski herbu Paprzyca...
– Pieprz i lawenda? – zarechotał z własnego dowcipu. – A gdzież takowe zioła kupą rosną, he?
– Zaścianek Korzeń nad Liwcem, będzie dwie mile od Węgrowa, pół od Starej Wsi...
– A na co mnie to wiedzieć, hę?!
Oj, wyglądało na to, że trzeba będzie zsiąść z konia. Nazwisko i herb najwyraźniej nic durniowi nie mówiły. Trochę dziwne, bo jak mazowiecka równina między Bugiem a Wieprzem szeroka, Lawendowskich znali wszyscy, w każdym znaczeniu słowa znać. Osobliwie zaś Stanisława. No, tu może przesadzał. Połowa mężczyzn w zaścianku miała na imię Stanisław i Jakub, w tej albo odwrotnej kolejności, druga połowa Zdzisław i Grzegorz, takoż zamiennie. Przy specjalnych okazjach można było spotkać Jakub Grzegorz. Innych imion używać nie uchodziło, z wyjątkiem Henryka i Leona. Szczytem kumoszej ekstrawagancji było dać chłopcu na chrzcie Henryk Leon, ale tak rzadko bywało, bo zaraz się dobrodziej boczył, że to czegoś nie po bożemu. Teologia w Korzeniu, jakby się kto pytał, równie swojska była jak żytni chleb, kiełbasa i zsiadłe mleko. Znaczy lepsza niż w Rzymie... Lecz mniejsza o facecje, od których bledli ojcowie jezuici. Ciekawe, jakże się taki ignorant uchował? bo gdzie, było jasne. Znajdowali się pośrodku dzikich pól między Łukowem a Siedlcami, a tu widać durnego szlachetkę uświadczyć łatwiej niż wedle Dniestru i Dniepru, bo stamtąd głupich Tatarzy już dawno na arkanach wywiedli. Przynajmniej tak to wyglądało z mazowieckiej perspektywy (…)

                                                                                                          Fragment książki

Wybrane bestsellery

Wydawnictwo RM - inne książki

Zamknij

Przenieś na półkę
Dodano produkt na półkę
Usunięto produkt z półki
Przeniesiono produkt do archiwum
Przeniesiono produkt do biblioteki

Zamknij

Wybierz metodę płatności

Sposób płatności
Zabrania się wykorzystania treści strony do celów eksploracji tekstu i danych (TDM), w tym eksploracji w celu szkolenia technologii AI i innych systemów uczenia maszynowego. It is forbidden to use the content of the site for text and data mining (TDM), including mining for training AI technologies and other machine learning systems.