Recenzje
Airport City. Strefa okołotniskowa jako zagadnienie urbanistyczne. Monografia
Autor monografii dr inż. arch. Michał Stangel starał się pokazać szczególne znaczenie portów lotniczych dla współczesnych miast. Są przecież nie tylko miejscami lądowania, ale punktami węzłowymi, gdzie łączy się lokalność i globalność. Stawały się ośrodkami wzrostu gospodarczego, a jako uprzywilejowane lokalizacje przyciągały inwestycje i stawały się przedmiotem intensywnego zagospodarowania przestrzennego.
Strefy okołolotniskowe to miejsca prestiżowe i dobrze skomunikowane, które przyciągają nowe funkcje komercyjne. Kolejne inwestycje powstają często na zasadzie ,,efektu kuli śnieżnej", co prowadzi do tworzenia nowego typu obszarów zurbanizowanych, nazywanych ,,Airport City". Są to miejsca, gdzie koncentruje się przepływ ludzi, dóbr i kapitału i gdzie ogniskują się współczesne procesy urbanizacji w globalnej gospodarce.
Ale czy ,,Airport City" ma się tak do city, jak galeria handlowa do galerii albo park przemysłowy do parku Czy w miejscach tych może powstać przestrzeń miejska, a jeśli tak, to jakiego rodzaju jest to miasto O tym wszystkim można przeczytać w książce Pana Michała Stangela.
Na podkreślenie zasługuje nowatorskość (w polskich realiach) problemu badawczego podjętego przez Autora. Zagadnienie to, mimo realizacji rozmaitych studiów teoretycznych i projektowych, nie doczekało się jeszcze bowiem w polskim piśmiennictwie należytego opracowania.
Ujęcie tematu świadczy o dogłębnej znajomości zagadnienia przez Autora. Praca bazuje na współczesnej, aktualnej literaturze przedmiotu, co pozwoliło na przedstawienie najnowszego stanu wiedzy w odniesieniu do omawianych problemów.
Praca może stać się przedmiotem zainteresowania zarówno studentów szkół architektury i urbanistyki jak i geografii, gospodarki przestrzennej, ekonomii i zarządzania. Jednocześnie stanowić może ona cenna pozycje literatury dla praktykujących urbanistów i samorządowców.
Dr hab. inż. arch. Piotr Lorens, profesor Politechniki Gdańskiej
Dr inż. arch. Michał Stangel – architekt, urbanista, adiunkt w Katedrze Urbanistyki i Planowania Przestrzennego na Wydziale Architektury Politechniki Śląskiej. Stypendysta Fulbrighta w Massachusetts Institute of Technology. W latach 2004-2005 pracował w firmie EDAW m.in. przy projektach rewitalizacji Nassau i terenów olimpijskich w Londynie.
Autor i współautor kilkudziesięciu opracowań urbanistycznych, w tym koncepcji zagospodarowania strefy ogólnodostępnej Portu Lotniczego Katowice. Laureat (w zespołach) dwudziestu konkursów urbanistyczno-architektonicznych, w tym I nagrody w międzynarodowym konkursie Kraków - Nowa Huta Przyszłości (2012). Członek Izby Urbanistów; wiceprezes katowickiego oddziału Towarzystwa Urbanistów Polskich.
Strefy okołolotniskowe to miejsca prestiżowe i dobrze skomunikowane, które przyciągają nowe funkcje komercyjne. Kolejne inwestycje powstają często na zasadzie ,,efektu kuli śnieżnej", co prowadzi do tworzenia nowego typu obszarów zurbanizowanych, nazywanych ,,Airport City". Są to miejsca, gdzie koncentruje się przepływ ludzi, dóbr i kapitału i gdzie ogniskują się współczesne procesy urbanizacji w globalnej gospodarce.
Ale czy ,,Airport City" ma się tak do city, jak galeria handlowa do galerii albo park przemysłowy do parku Czy w miejscach tych może powstać przestrzeń miejska, a jeśli tak, to jakiego rodzaju jest to miasto O tym wszystkim można przeczytać w książce Pana Michała Stangela.
Na podkreślenie zasługuje nowatorskość (w polskich realiach) problemu badawczego podjętego przez Autora. Zagadnienie to, mimo realizacji rozmaitych studiów teoretycznych i projektowych, nie doczekało się jeszcze bowiem w polskim piśmiennictwie należytego opracowania.
Ujęcie tematu świadczy o dogłębnej znajomości zagadnienia przez Autora. Praca bazuje na współczesnej, aktualnej literaturze przedmiotu, co pozwoliło na przedstawienie najnowszego stanu wiedzy w odniesieniu do omawianych problemów.
Praca może stać się przedmiotem zainteresowania zarówno studentów szkół architektury i urbanistyki jak i geografii, gospodarki przestrzennej, ekonomii i zarządzania. Jednocześnie stanowić może ona cenna pozycje literatury dla praktykujących urbanistów i samorządowców.
Dr hab. inż. arch. Piotr Lorens, profesor Politechniki Gdańskiej
Dr inż. arch. Michał Stangel – architekt, urbanista, adiunkt w Katedrze Urbanistyki i Planowania Przestrzennego na Wydziale Architektury Politechniki Śląskiej. Stypendysta Fulbrighta w Massachusetts Institute of Technology. W latach 2004-2005 pracował w firmie EDAW m.in. przy projektach rewitalizacji Nassau i terenów olimpijskich w Londynie.
Autor i współautor kilkudziesięciu opracowań urbanistycznych, w tym koncepcji zagospodarowania strefy ogólnodostępnej Portu Lotniczego Katowice. Laureat (w zespołach) dwudziestu konkursów urbanistyczno-architektonicznych, w tym I nagrody w międzynarodowym konkursie Kraków - Nowa Huta Przyszłości (2012). Członek Izby Urbanistów; wiceprezes katowickiego oddziału Towarzystwa Urbanistów Polskich.
dlapilota.pl 2014-02-01
Go global! Wywiady z twórcami polskich firm, które zdobyły rynki międzynarodowe
Świetny pomysł. Rozczarowujące wykonanie. To najkrótsza charakterystyka nowej książki popularnego ekonomisty i publicysty Krzysztofa Rybińskiego.
Rybiński zebrał w jednym miejscu rozmowy z jedenastoma polskimi przedsiębiorcami, których łączy to, że nie zadowolili się sukcesem na krajowym rynku, lecz próbują zawalczyć o sukcesy za granicą. Jest Leszek Czarnecki eksplorujący kierunek wschodni (Białoruś, Ukraina). Jest Solange Olszewska, której autobusy (Solaris) jeżdżą po ulicach wielu niemieckich miast. Mamy Mirosława Grudnia (Vigo) produkującego m.in detektory podczerwieni używane w łaziku Curiosity badającym Marsa. Albo Herberta Wirtha, prezesa działającego już teraz w skali absolutnie globalnej KGHM.
Temat pasjonujący. Rozmówcy ciekawi. A pożytek z publikacji potencjalnie duży, zwłaszcza dla tych, którzy chcieliby czerpać z doświadczeń pionierów biznesowej ekspansji Na czym więc polega problem z tą książką W zasadzie kłopoty są dwa. Pierwszy to dziwaczna forma, którą ta książka przybrała Oto kilka przykładów. Rozmowa z Wojciechem Wyszogrodzkim (HTL--Strefa) zaczyna się od pytania Rybińskiego: „Pierwsze pytanie mam następujące...". Wyszogrodzki: „Żeby się panu profesorowi to wszystko nie pomyliło przy odsłuchiwaniu wielu wywiadów". Rybiński: „Nie pomyli się, wszystko jest tak zorganizowane, że zaraz wrzucam wywiad na komputer i wrzucam do osoby, która się zajmuje jego spisywaniem". Wyszogrodzki: „Przepraszam że się wtrącam, ale ja tak z obowiązku dziennikarskiego podaję". Konia z rzędem temu, kto zrozumie, o co w tym fragmencie chodzi i dlaczego znalazł się na samym początku tej ciekawej rozmowy. Z kolei Dariusz Pachla (LPP) kończy wywiad w sposób następujący: „Jeszcze jedno, zanim się rozstaniemy: wszystkiego najlepszego z okazji urodzin". Rybiński na to: „Oj, jestem zaskoczony, bardzo dziękuję za pamięć. Tak się akurat dożyło, że mam 46. urodziny". Bardzo przepraszam, ale co to wszystko obchodzi czytelnika Co tego typu wymiany uprzejmości wnoszą do omawianego tematu Może w zamyśle mają być takim smaczkiem, który pozwoli czytelnikowi zobaczyć w rozmówcach żywych ludzi Ale wtedy dużo lepszym rozwiązaniem byłoby napisanie przez Rybińskiego króciótkich wstępów do każdego wywiadu. Opowiedzenie o miejscu, w którym się spotykają, i zebranie swoich refleksji na temat rozmówcy. Ale tego nie ma Rodzi się więc natrętne podejrzenie, że to nie żadne smaczki, tylko wykwit najzwyczajniejszego pod słońcem braku profesjonalizmu Ot, najpierw ktoś spisał rozmowę jak leci, autor i wydawnictwo tego nie zredagowali. I powstały wywiady z nieznośnie długimi odpowiedziami, mieszaniem się wątków i dygresjami, w których nierzadko ginie meritum sprawy. Można by na to oczywiście przymknąć oko. Problem tylko w tym, że Rybiński sam kilkakrotnie (również we wstępie) deklaruje: „Osoby, które z reguły zasypiają po lekturze kilku stron ekonomicznego tekstu, będą czytały te wywiady z wypiekami na twarzy". To się niestety nie udało. No chyba że wypieki mają się brać nie z ekscytacji, lecz... z zakłopotania wywołanego takim brakiem profesjonalizmu.
Uważny czytelnik zwróci pewnie uwagę jeszcze na drugi mankament. Tym razem bardziej merytoryczny. Rozumiem, że Rybiński chce wystawić pomnik rodzimej przedsiębiorczości. Zauważa we wstępie, że media w Polsce rzadko piszą o sukcesach naszych fum, i uważa, że należy to nadrobić. W porządku. Tylko dlaczego tak często wpada przy tym w nieznośny ton: „Panie prezesie, dlaczego jest pan taki wspaniały ". Czytelnik pewnie nieraz będzie miał wrażenie, że Rybiński mógłby rozmówców troszeczkę bardziej przycisnąć. Nie w temacie mechanizmów samej rynkowej ekspansji. To robi bardzo dobrze. Ale chciałoby się, żeby dopytał tych stawianych przez siebie za wzór przedsiębiorców, co właściwie wynika z tego, że są firmą polską. I na ile ich osobisty sukces jest też sukcesem społeczności, z której się wywodzą Gdzie płacą podatki Czy nie przesadzają z outsourcingiem Akurat wiele polskich firm ma z tym spore problemy. Przynajmniej jedna z nich znajduje się nawet w tej książce.
Rybiński zebrał w jednym miejscu rozmowy z jedenastoma polskimi przedsiębiorcami, których łączy to, że nie zadowolili się sukcesem na krajowym rynku, lecz próbują zawalczyć o sukcesy za granicą. Jest Leszek Czarnecki eksplorujący kierunek wschodni (Białoruś, Ukraina). Jest Solange Olszewska, której autobusy (Solaris) jeżdżą po ulicach wielu niemieckich miast. Mamy Mirosława Grudnia (Vigo) produkującego m.in detektory podczerwieni używane w łaziku Curiosity badającym Marsa. Albo Herberta Wirtha, prezesa działającego już teraz w skali absolutnie globalnej KGHM.
Temat pasjonujący. Rozmówcy ciekawi. A pożytek z publikacji potencjalnie duży, zwłaszcza dla tych, którzy chcieliby czerpać z doświadczeń pionierów biznesowej ekspansji Na czym więc polega problem z tą książką W zasadzie kłopoty są dwa. Pierwszy to dziwaczna forma, którą ta książka przybrała Oto kilka przykładów. Rozmowa z Wojciechem Wyszogrodzkim (HTL--Strefa) zaczyna się od pytania Rybińskiego: „Pierwsze pytanie mam następujące...". Wyszogrodzki: „Żeby się panu profesorowi to wszystko nie pomyliło przy odsłuchiwaniu wielu wywiadów". Rybiński: „Nie pomyli się, wszystko jest tak zorganizowane, że zaraz wrzucam wywiad na komputer i wrzucam do osoby, która się zajmuje jego spisywaniem". Wyszogrodzki: „Przepraszam że się wtrącam, ale ja tak z obowiązku dziennikarskiego podaję". Konia z rzędem temu, kto zrozumie, o co w tym fragmencie chodzi i dlaczego znalazł się na samym początku tej ciekawej rozmowy. Z kolei Dariusz Pachla (LPP) kończy wywiad w sposób następujący: „Jeszcze jedno, zanim się rozstaniemy: wszystkiego najlepszego z okazji urodzin". Rybiński na to: „Oj, jestem zaskoczony, bardzo dziękuję za pamięć. Tak się akurat dożyło, że mam 46. urodziny". Bardzo przepraszam, ale co to wszystko obchodzi czytelnika Co tego typu wymiany uprzejmości wnoszą do omawianego tematu Może w zamyśle mają być takim smaczkiem, który pozwoli czytelnikowi zobaczyć w rozmówcach żywych ludzi Ale wtedy dużo lepszym rozwiązaniem byłoby napisanie przez Rybińskiego króciótkich wstępów do każdego wywiadu. Opowiedzenie o miejscu, w którym się spotykają, i zebranie swoich refleksji na temat rozmówcy. Ale tego nie ma Rodzi się więc natrętne podejrzenie, że to nie żadne smaczki, tylko wykwit najzwyczajniejszego pod słońcem braku profesjonalizmu Ot, najpierw ktoś spisał rozmowę jak leci, autor i wydawnictwo tego nie zredagowali. I powstały wywiady z nieznośnie długimi odpowiedziami, mieszaniem się wątków i dygresjami, w których nierzadko ginie meritum sprawy. Można by na to oczywiście przymknąć oko. Problem tylko w tym, że Rybiński sam kilkakrotnie (również we wstępie) deklaruje: „Osoby, które z reguły zasypiają po lekturze kilku stron ekonomicznego tekstu, będą czytały te wywiady z wypiekami na twarzy". To się niestety nie udało. No chyba że wypieki mają się brać nie z ekscytacji, lecz... z zakłopotania wywołanego takim brakiem profesjonalizmu.
Uważny czytelnik zwróci pewnie uwagę jeszcze na drugi mankament. Tym razem bardziej merytoryczny. Rozumiem, że Rybiński chce wystawić pomnik rodzimej przedsiębiorczości. Zauważa we wstępie, że media w Polsce rzadko piszą o sukcesach naszych fum, i uważa, że należy to nadrobić. W porządku. Tylko dlaczego tak często wpada przy tym w nieznośny ton: „Panie prezesie, dlaczego jest pan taki wspaniały ". Czytelnik pewnie nieraz będzie miał wrażenie, że Rybiński mógłby rozmówców troszeczkę bardziej przycisnąć. Nie w temacie mechanizmów samej rynkowej ekspansji. To robi bardzo dobrze. Ale chciałoby się, żeby dopytał tych stawianych przez siebie za wzór przedsiębiorców, co właściwie wynika z tego, że są firmą polską. I na ile ich osobisty sukces jest też sukcesem społeczności, z której się wywodzą Gdzie płacą podatki Czy nie przesadzają z outsourcingiem Akurat wiele polskich firm ma z tym spore problemy. Przynajmniej jedna z nich znajduje się nawet w tej książce.
Dziennik Gazeta Prawna Rafał Woś, 2014-01-31
Pokolenia. Wiek deszczu, wiek słońca
Pokolenia. Wiek deszczu, wiek słońca to debiut literacki Katarzyny Drogiej, redaktor naczelnej magazynu "SENS Rozwój Zdrowie Piękno". Jest to także wspaniała opowieść o losach Polaków w XX wieku, którzy doświadczają okrucieństw wojny, a następnie próbują odnaleźć się w nowym systemie politycznym. Nie jest to jednak pozycja osadzona w stricte politycznym kontekście. Wprost przeciwnie, Pokolenia to przykład doskonałej powieści opartej na wspomnieniach głównej bohaterki - Janki.
Jak czytamy na odwrocie niniejszej książki, wszystko zaczyna się od pamiętnika Janki, dziewczyny zaledwie pięć lat młodszej od odzyskanej, niepodległej Polski. Janka rodzi się i mieszka w niewielkiej wiosce Stokowo nad Narwią. Wiedziona potrzebą zachowania dla przyszłych pokoleń wiedzy o tym, co było, spisuje losy swoich bliskich od początku dwudziestego wieku. Cała opowieść o pokoleniach jest osnuta wokół jej osoby, bo życie Janki upływa w najbardziej burzliwym okresie naszych najnowszych dziejów. Wojna i czasy powojenne mocno odbiły się na losach rodziny, raz na zawsze odmieniając stabilny dotąd świat.
To, co mnie najbardziej ujęło w tejże pozycji to bez wątpienia pełne polotu i lekkości pisarstwo Katarzyny Drogiej. Ponadto moją uwagę zwróciła różnorodna narracja, będąca zarówno pierwszoosobową relacją głównej bohaterki, jak i trzecioosobową opowieścią o danych zdarzeniach. Ich korelacja urozmaica fabułę i wpływa również na zainteresowanie czytelnika treścią. Pozostając w obrębie treści, warto dodać, iż wartwę leksykalną wzbogacają i urozmaicają zarazem regionalizmy weń obecne. Cały utwór zaś jest stylistycznie poprawny i nader dobrze skonstruowany. Mnie pochłonął od pierwszej strony. Co więcej, przy ciągłym zaintrygowaniu fabułą szybko doprowadził do ostatniej.
Inną kwestią, która również zdobyła moje uznanie, była obrazowa narracja. Autorka doskonale oddała klimat opisywanych przezeń czasów. Zwracała szczególną uwagę na ubiór, wygląd wnętrz czy też na architekturę. Podczas lektury czuć było sielskość małych wiosek, bądź wręcz odwrotnie miejskość na przykład Poznania czy Warszawy. Pojawiały się również krótkie dygresje na tematy polityczne, idealnie łączące się z akcją powieści i uzupełniające ją jednocześnie. Wszystko to w wyważonej formie i odpowiedniej konwencji.
Reasumując, debiut literacki Katarzyny Drogiej uważam za nader udany. Pokolenia. Wiek deszczu, wiek słońca to doskonały zbiór wspomnień i obraz polskiej rzeczywistości w XX wieku. Interesująca fabuła, ciekawe dygresje, urozmaicona narracja. Całość doskonałe współgrających elementów - treści i formy. Moim zdaniem Pokolenia to jedna z lepszych nowości wydawniczych minionego roku. Warto ją przeczytać!
Jak czytamy na odwrocie niniejszej książki, wszystko zaczyna się od pamiętnika Janki, dziewczyny zaledwie pięć lat młodszej od odzyskanej, niepodległej Polski. Janka rodzi się i mieszka w niewielkiej wiosce Stokowo nad Narwią. Wiedziona potrzebą zachowania dla przyszłych pokoleń wiedzy o tym, co było, spisuje losy swoich bliskich od początku dwudziestego wieku. Cała opowieść o pokoleniach jest osnuta wokół jej osoby, bo życie Janki upływa w najbardziej burzliwym okresie naszych najnowszych dziejów. Wojna i czasy powojenne mocno odbiły się na losach rodziny, raz na zawsze odmieniając stabilny dotąd świat.
To, co mnie najbardziej ujęło w tejże pozycji to bez wątpienia pełne polotu i lekkości pisarstwo Katarzyny Drogiej. Ponadto moją uwagę zwróciła różnorodna narracja, będąca zarówno pierwszoosobową relacją głównej bohaterki, jak i trzecioosobową opowieścią o danych zdarzeniach. Ich korelacja urozmaica fabułę i wpływa również na zainteresowanie czytelnika treścią. Pozostając w obrębie treści, warto dodać, iż wartwę leksykalną wzbogacają i urozmaicają zarazem regionalizmy weń obecne. Cały utwór zaś jest stylistycznie poprawny i nader dobrze skonstruowany. Mnie pochłonął od pierwszej strony. Co więcej, przy ciągłym zaintrygowaniu fabułą szybko doprowadził do ostatniej.
Inną kwestią, która również zdobyła moje uznanie, była obrazowa narracja. Autorka doskonale oddała klimat opisywanych przezeń czasów. Zwracała szczególną uwagę na ubiór, wygląd wnętrz czy też na architekturę. Podczas lektury czuć było sielskość małych wiosek, bądź wręcz odwrotnie miejskość na przykład Poznania czy Warszawy. Pojawiały się również krótkie dygresje na tematy polityczne, idealnie łączące się z akcją powieści i uzupełniające ją jednocześnie. Wszystko to w wyważonej formie i odpowiedniej konwencji.
Reasumując, debiut literacki Katarzyny Drogiej uważam za nader udany. Pokolenia. Wiek deszczu, wiek słońca to doskonały zbiór wspomnień i obraz polskiej rzeczywistości w XX wieku. Interesująca fabuła, ciekawe dygresje, urozmaicona narracja. Całość doskonałe współgrających elementów - treści i formy. Moim zdaniem Pokolenia to jedna z lepszych nowości wydawniczych minionego roku. Warto ją przeczytać!
http://aleksiazka.blogspot.com 2014-02-01
SpecBabka. Obudź w sobie kobiecą moc!
Być może właśnie doświadczasz nieokiełznanych i nierzadko sprzecznych emocji? Może myślisz, że spotykasz niebywałe trudności w relacjach partnerskich, może masz za sobą burzliwe rozstania? Może jesteś niezdecydowana i ciągłe analizujesz wszystko co dzieje się wokół? Może często martwisz się na zapas? W końcu, może brakuje Ci pewności siebie i nie jesteś zadowolona ze swojego wyglądu?
Te tematy, w mniejszym lub większym stopniu, bliskie są niemalże każdej kobiecie. Bardzo wiele nas łączy i jednocześnie każda z nas jest inna.
Droga Czytelniczko, bez względu na to ile masz lat, na jakim etapie życia aktualnie się znajdujesz i jak pojmujesz swoją kobiecość, na pewno znajdziesz coś dla siebie w książce Klaudii PingotSpecbabka. Obudź w sobie kobieca moc!
Autorka jest przekonana, iż w każdej kobiecie drzemie niepowtarzalna siła. Ujmuje kobietę jako jedność bio-psycho-społeczno-duchową, ze wszystkimi jej potrzebami. Dotyka fundamentalnych kwestii w życiu każdej kobiety. Otwarcie polemizuje ze stereotypami dotyczącymi kobiet i przekonaniami ograniczającymi. Podejmuje również próbę odpowiedzi na kluczowe pytania. Nie narzuca swojego zdania ani światopoglądu. Ukazuje różnorodne możliwości spojrzenia na daną sytuację. Klaudia Pingot w swojej książce dowodzi, iż każdy nawet mały krok przybliża do stawania się co dzień lepszą wersją siebie. Proponuje wiele przydatnych wskazówek i konkretnych technik, które mogą okazać się pomocne w utrzymaniu lub odzyskaniu równowagi życiowej. Ponadto w każdym rozdziale autorka prezentuje konkretne zadania do wykonania, które pobudzają do autorefleksji, a także motywują do poznawania i wykorzystania swojego potencjału.
Książka jest napisana lekko, w sposób jasny i zrozumiały. Nierzadko z humorem i dystansem do świata. Autorka zwraca się bezpośrednio do Czytelnika, traktuje go wyjątkowo. Opisując własne doświadczenia staje się bliższa odbiorcy, buduje intymną więź z Czytelnikiem. Dodatkowym walorem jest odwołanie do przykładów konkretnych sytuacji i osób, które trafnie ilustrują omawianą tematykę. Ponadto, publikacja jest bogato ilustrowana i uporządkowana tematycznie. Książka jest przyjemna, czyta się ją jednym tchem. Pozwala spojrzeć na świat i ludzi optymistycznie.
Warto podkreślić, iż nie jest to kolejny pseudopsychologiczny poradnik jakich obecnie wiele na rynku wydawniczym. Autorka opiera się na dowodach naukowych odwołuje się m.in. do procesów i mechanizmów kierujących ludzkim zachowaniem, a także zasad funkcjonowania relacji międzyludzkich wypracowanych na gruncie psychologii. Podaje również dodatkową literaturę, pozwalającą zgłębić wiedzę na interesujące Czytelnika tematy.
W tym kontekście nie bez znaczenia jest wykształcenie i bogate doświadczenie zawodowe autorki, z którego często czerpie. Jest ona trenerem rozwoju osobistego, coachem i mówcą motywacyjnym, autorką wieku szkoleń. Ponadto specjalizuje się w psychologii sukcesu, psychologii uważności oraz mowie ciała.
Osobiście, jako studentka psychologii i kobieta polecam Specbabkę. Według mnie pozycja należy do typu książek, które „nosi się w sobie” przez jakiś czas. Z pewnością jeszcze do niej wrócę. Sądzę, że nie tylko kobiety znajdą w niej coś dla siebie. Nie jest to pozycja typowo feministyczna. Specbabka może okazać się przydatna dla mężczyzn pragnących zgłębić tajemnicę kobiecej psychiki, a także zmienić swoją percepcję świata, podejście do życia i sposób myślenia.
Uważam, że zawarte w książce treści pobudzają do refleksji i mogą przyczynić się do przewartościowania i ugruntowania wiedzy na własny temat. Pozycja ta może stać się narzędziem pomocnym w odkrywaniu własnej kobiecości i własnego człowieczeństwa. Daje nadzieje, że na każdym etapie można zmienić podejście do własnego życia, odkryć w sobie zasoby i z nową siłą zdobywać świat. Warto krytycznie podchodzić do prezentowanych w niej treści i wybierać to najważniejsze z własnego punktu widzenia.
Warto przeczytać ta książkę właśnie teraz, gdyż początek roku obfituje w stawianie sobie nowych celów, przewartościowanie życia i dokonywanie zmian. Publikacja ta może być pomocna również w tym zakresie.
Te tematy, w mniejszym lub większym stopniu, bliskie są niemalże każdej kobiecie. Bardzo wiele nas łączy i jednocześnie każda z nas jest inna.
Droga Czytelniczko, bez względu na to ile masz lat, na jakim etapie życia aktualnie się znajdujesz i jak pojmujesz swoją kobiecość, na pewno znajdziesz coś dla siebie w książce Klaudii PingotSpecbabka. Obudź w sobie kobieca moc!
Autorka jest przekonana, iż w każdej kobiecie drzemie niepowtarzalna siła. Ujmuje kobietę jako jedność bio-psycho-społeczno-duchową, ze wszystkimi jej potrzebami. Dotyka fundamentalnych kwestii w życiu każdej kobiety. Otwarcie polemizuje ze stereotypami dotyczącymi kobiet i przekonaniami ograniczającymi. Podejmuje również próbę odpowiedzi na kluczowe pytania. Nie narzuca swojego zdania ani światopoglądu. Ukazuje różnorodne możliwości spojrzenia na daną sytuację. Klaudia Pingot w swojej książce dowodzi, iż każdy nawet mały krok przybliża do stawania się co dzień lepszą wersją siebie. Proponuje wiele przydatnych wskazówek i konkretnych technik, które mogą okazać się pomocne w utrzymaniu lub odzyskaniu równowagi życiowej. Ponadto w każdym rozdziale autorka prezentuje konkretne zadania do wykonania, które pobudzają do autorefleksji, a także motywują do poznawania i wykorzystania swojego potencjału.
Książka jest napisana lekko, w sposób jasny i zrozumiały. Nierzadko z humorem i dystansem do świata. Autorka zwraca się bezpośrednio do Czytelnika, traktuje go wyjątkowo. Opisując własne doświadczenia staje się bliższa odbiorcy, buduje intymną więź z Czytelnikiem. Dodatkowym walorem jest odwołanie do przykładów konkretnych sytuacji i osób, które trafnie ilustrują omawianą tematykę. Ponadto, publikacja jest bogato ilustrowana i uporządkowana tematycznie. Książka jest przyjemna, czyta się ją jednym tchem. Pozwala spojrzeć na świat i ludzi optymistycznie.
Warto podkreślić, iż nie jest to kolejny pseudopsychologiczny poradnik jakich obecnie wiele na rynku wydawniczym. Autorka opiera się na dowodach naukowych odwołuje się m.in. do procesów i mechanizmów kierujących ludzkim zachowaniem, a także zasad funkcjonowania relacji międzyludzkich wypracowanych na gruncie psychologii. Podaje również dodatkową literaturę, pozwalającą zgłębić wiedzę na interesujące Czytelnika tematy.
W tym kontekście nie bez znaczenia jest wykształcenie i bogate doświadczenie zawodowe autorki, z którego często czerpie. Jest ona trenerem rozwoju osobistego, coachem i mówcą motywacyjnym, autorką wieku szkoleń. Ponadto specjalizuje się w psychologii sukcesu, psychologii uważności oraz mowie ciała.
Osobiście, jako studentka psychologii i kobieta polecam Specbabkę. Według mnie pozycja należy do typu książek, które „nosi się w sobie” przez jakiś czas. Z pewnością jeszcze do niej wrócę. Sądzę, że nie tylko kobiety znajdą w niej coś dla siebie. Nie jest to pozycja typowo feministyczna. Specbabka może okazać się przydatna dla mężczyzn pragnących zgłębić tajemnicę kobiecej psychiki, a także zmienić swoją percepcję świata, podejście do życia i sposób myślenia.
Uważam, że zawarte w książce treści pobudzają do refleksji i mogą przyczynić się do przewartościowania i ugruntowania wiedzy na własny temat. Pozycja ta może stać się narzędziem pomocnym w odkrywaniu własnej kobiecości i własnego człowieczeństwa. Daje nadzieje, że na każdym etapie można zmienić podejście do własnego życia, odkryć w sobie zasoby i z nową siłą zdobywać świat. Warto krytycznie podchodzić do prezentowanych w niej treści i wybierać to najważniejsze z własnego punktu widzenia.
Warto przeczytać ta książkę właśnie teraz, gdyż początek roku obfituje w stawianie sobie nowych celów, przewartościowanie życia i dokonywanie zmian. Publikacja ta może być pomocna również w tym zakresie.
moznaprzeczytac.pl Jadwiga
Limeryki zbrodni
Powieść Janusza Miki to jeszcze jeden dowód na to, że literatura gatunkowa nie jest łatwym wyzwaniem dla każdego. Autorowi nie tylko nie udaje się przekonująco odtworzyć reguł gatunku, ale też, co w tym przypadku dużo ważniejsze, kompletnie nie wychodzi mu wymuszona gra z konwencją.
To nie jedyne wady tej publikacji. Mika pisze językiem, który doskonale się nadaje do szkolnego wypracowania, nieco mniej do tworzenia literatury. Nie umie również konstruować postaci ani fabuły. Jego bohaterów można określić mianem papierowych, a dialogi uznać za sztuczne i egzaltowane.
Szwankuje również łączenie poszczególnych wątków i zmierzanie do finału zgodnie z oczywistą konsekwencją, że coś z czegoś wynika. Tutaj ta podstawowa zasada zostaje potraktowana dość swobodnie i nie jest to, zaznaczmy, efekt jakiegoś zaplanowanego eksperymentu. Jeśli więc czytelnik uwierzy okładkowym zapewnieniom, że kryminał ten jest "prawdziwym intelektualnym wyzwaniem", może się srodze zawieść.
Rozczarowujące są już pierwsze sceny. Odbiorca przekonany, że ma do czynienia z powieścią kryminalną, zdziwi się zapewne, że opis spotkania pewnego mężczyzny i pewnej kobiety przypomina scenę z taniego romansu. Nie bawią również opisy zaangażowanej działalności jednej z kobiet z Krakowa.
Przerysowany portret feministki i poetki razi sztucznością i dość specyficznym, mało błyskotliwym poczuciem humoru. Także pomysł na pewien skarb, mordowanie po latach starszych mężczyzn i zostawianie przy nich tytułowych limeryków jest mało przekonujący. Mógłby się stać podstawą do całkiem ciekawej powieści przygodowej, tak się jednak nie stało w tym przypadku. A szkoda.
To nie jedyne wady tej publikacji. Mika pisze językiem, który doskonale się nadaje do szkolnego wypracowania, nieco mniej do tworzenia literatury. Nie umie również konstruować postaci ani fabuły. Jego bohaterów można określić mianem papierowych, a dialogi uznać za sztuczne i egzaltowane.
Szwankuje również łączenie poszczególnych wątków i zmierzanie do finału zgodnie z oczywistą konsekwencją, że coś z czegoś wynika. Tutaj ta podstawowa zasada zostaje potraktowana dość swobodnie i nie jest to, zaznaczmy, efekt jakiegoś zaplanowanego eksperymentu. Jeśli więc czytelnik uwierzy okładkowym zapewnieniom, że kryminał ten jest "prawdziwym intelektualnym wyzwaniem", może się srodze zawieść.
Rozczarowujące są już pierwsze sceny. Odbiorca przekonany, że ma do czynienia z powieścią kryminalną, zdziwi się zapewne, że opis spotkania pewnego mężczyzny i pewnej kobiety przypomina scenę z taniego romansu. Nie bawią również opisy zaangażowanej działalności jednej z kobiet z Krakowa.
Przerysowany portret feministki i poetki razi sztucznością i dość specyficznym, mało błyskotliwym poczuciem humoru. Także pomysł na pewien skarb, mordowanie po latach starszych mężczyzn i zostawianie przy nich tytułowych limeryków jest mało przekonujący. Mógłby się stać podstawą do całkiem ciekawej powieści przygodowej, tak się jednak nie stało w tym przypadku. A szkoda.
ksiazki.onet.pl Bernadetta Darska, 2013-07-30