Recenzje
Wszyscy jesteśmy dziwni. O micie masowości i końcu posłuszeństwa
Kim jest „klient masowy”? Według Setha Godina ten termin staje się mitem i odchodzi do lamusa. W obliczu zróżnicowania rynku coraz trudniej dotrzeć z przekazem do przysłowiowych „wszystkich”. Nowoczesny konsument wciąż potrzebuje przynależności, jednak pragnie jednocześnie wyróżniać się.
W globalnej wiosce tworzy się wiele nisz, zakamarków, zaułków. Powstają małe wspólnoty, plemienia, grupki skupiające ludzi o podobnych zainteresowaniach, upodobaniach, gustach. Nie koniecznie w świecie realnym. W dobie rozwoju nowoczesnych technologii fani superbohaterów ze stadni Marvela mogą być rozsiani po całym świecie i utrzymywać ze sobą kontakt, nawet codziennie. Podobnie w przypadku fanów kuchni tajskiej. Świeże składniki znajdą zarówno w hipermarketach, jak i małych, wyspecjalizowanych sklepach. Do tego strony www, blogi i fora, gdzie tysiące im podobnych miłośników tego jedzenia dzielą się radami i przepisami.
„Wszyscy jesteśmy dziwni” nie jest odkrywczym, przełomowym manifestem. Opisuje zjawiska od pewnego czasu obecne na rynku. Nie wystarczy stworzyć coś wyjątkowego. Należy również pomyśleć o tym, żeby odróżniało się od konkurenci i trafiło w gusta określonej grupy (grup). Normalność coraz bardziej odchodzi do lamusa, na rzecz różnorodności i potrzeby bycia innym.
W globalnej wiosce tworzy się wiele nisz, zakamarków, zaułków. Powstają małe wspólnoty, plemienia, grupki skupiające ludzi o podobnych zainteresowaniach, upodobaniach, gustach. Nie koniecznie w świecie realnym. W dobie rozwoju nowoczesnych technologii fani superbohaterów ze stadni Marvela mogą być rozsiani po całym świecie i utrzymywać ze sobą kontakt, nawet codziennie. Podobnie w przypadku fanów kuchni tajskiej. Świeże składniki znajdą zarówno w hipermarketach, jak i małych, wyspecjalizowanych sklepach. Do tego strony www, blogi i fora, gdzie tysiące im podobnych miłośników tego jedzenia dzielą się radami i przepisami.
„Wszyscy jesteśmy dziwni” nie jest odkrywczym, przełomowym manifestem. Opisuje zjawiska od pewnego czasu obecne na rynku. Nie wystarczy stworzyć coś wyjątkowego. Należy również pomyśleć o tym, żeby odróżniało się od konkurenci i trafiło w gusta określonej grupy (grup). Normalność coraz bardziej odchodzi do lamusa, na rzecz różnorodności i potrzeby bycia innym.
Z życia książek Przemek Opłocki, 2014-03-15
Sekrety mistrza fotografii cyfrowej. W dążeniu do perfekcji
Książka "W dążeniu do perfekcji" jest trzecią częścią cyklu Sekrety mistrza fotografii cyfrowej autorstwa Scotta Kelbyego. Na moim blogu prezentowałem już wcześniej część czwartą tego cyklu pt."Lekcje ze Scottem Kelbym". Autor obecnie jest rekordzistą jeśli chodzi o książki związane z fotografią i jej obróbką wydawane w naszym kraju.
Poradnik, bo tak go należy traktować, kierowany jest głównie do fotografów zaczynających swoją przygodę z fotografią. Są to luźne wskazówki i tricki mistrza Kelbyego.
Książka ta jest kontynuacją tomu drugiego, gdzie dużo porad było związana z oświetleniem studyjnym i użyciem lampy błyskowej, tak samo jak w tej części. Mamy też cały rozdział o różnego obiektywach od szerokokątnych do teleobiektywu przez różne specjalne jak np. lans baby, tilt shift, rybie oko itp. Następnie rozdziały o fotografowaniu produktów, krajobrazowej, portretach, zdjęcia sportowe. Ostatnie trzy rozdziały to luźne porady autora dla początkujących zakończone następnymi poradami na życowe zdjęcie.
Niestety mimo bardzo udanej części drugiej tego cyklu pt. "Nowe ujęcia", ta jest moim zdaniem zdecydowanie najsłabsza. Złożyło się na to kilka słabych porad, odnosi się niekiedy wrażenie jakby odrzuconych z poprzedniej części np. czy potrzebna jest osłona słoneczna, rozdział o obiektywach też przewinął się już w niejednej książce, a luźne przemyślenia autora nic szczególnego nie wnoszą do wiedzy o tym sprzęcie. Książkę ratują pojedyńcze perełki w każdym rozdziale i bardzo ciekawy ostatni rozdział gdzie autor dzieli się przepisami na udane zdjęcie.
Cena książki 39,90zł raczej dla początkujących i do przemyślenia dla bardziej zaawansowanych fotografów.
Poradnik, bo tak go należy traktować, kierowany jest głównie do fotografów zaczynających swoją przygodę z fotografią. Są to luźne wskazówki i tricki mistrza Kelbyego.
Książka ta jest kontynuacją tomu drugiego, gdzie dużo porad było związana z oświetleniem studyjnym i użyciem lampy błyskowej, tak samo jak w tej części. Mamy też cały rozdział o różnego obiektywach od szerokokątnych do teleobiektywu przez różne specjalne jak np. lans baby, tilt shift, rybie oko itp. Następnie rozdziały o fotografowaniu produktów, krajobrazowej, portretach, zdjęcia sportowe. Ostatnie trzy rozdziały to luźne porady autora dla początkujących zakończone następnymi poradami na życowe zdjęcie.
Niestety mimo bardzo udanej części drugiej tego cyklu pt. "Nowe ujęcia", ta jest moim zdaniem zdecydowanie najsłabsza. Złożyło się na to kilka słabych porad, odnosi się niekiedy wrażenie jakby odrzuconych z poprzedniej części np. czy potrzebna jest osłona słoneczna, rozdział o obiektywach też przewinął się już w niejednej książce, a luźne przemyślenia autora nic szczególnego nie wnoszą do wiedzy o tym sprzęcie. Książkę ratują pojedyńcze perełki w każdym rozdziale i bardzo ciekawy ostatni rozdział gdzie autor dzieli się przepisami na udane zdjęcie.
Cena książki 39,90zł raczej dla początkujących i do przemyślenia dla bardziej zaawansowanych fotografów.
photomatrix-nik.blogspot.com 2014-03-13
Sekrety mistrza fotografii cyfrowej. W dążeniu do perfekcji
Książka "W dążeniu do perfekcji" jest trzecią częścią cyklu Sekrety mistrza fotografii cyfrowej autorstwa Scotta Kelbyego. Na moim blogu prezentowałem już wcześniej część czwartą tego cyklu pt."Lekcje ze Scottem Kelbym". Autor obecnie jest rekordzistą jeśli chodzi o książki związane z fotografią i jej obróbką wydawane w naszym kraju.
Poradnik, bo tak go należy traktować, kierowany jest głównie do fotografów zaczynających swoją przygodę z fotografią. Są to luźne wskazówki i tricki mistrza Kelbyego.
Książka ta jest kontynuacją tomu drugiego, gdzie dużo porad było związana z oświetleniem studyjnym i użyciem lampy błyskowej, tak samo jak w tej części. Mamy też cały rozdział o różnego obiektywach od szerokokątnych do teleobiektywu przez różne specjalne jak np. lans baby, tilt shift, rybie oko itp. Następnie rozdziały o fotografowaniu produktów, krajobrazowej, portretach, zdjęcia sportowe. Ostatnie trzy rozdziały to luźne porady autora dla początkujących zakończone następnymi poradami na życowe zdjęcie.
Niestety mimo bardzo udanej części drugiej tego cyklu pt. "Nowe ujęcia", ta jest moim zdaniem zdecydowanie najsłabsza. Złożyło się na to kilka słabych porad, odnosi się niekiedy wrażenie jakby odrzuconych z poprzedniej części np. czy potrzebna jest osłona słoneczna, rozdział o obiektywach też przewinął się już w niejednej książce, a luźne przemyślenia autora nic szczególnego nie wnoszą do wiedzy o tym sprzęcie. Książkę ratują pojedyńcze perełki w każdym rozdziale i bardzo ciekawy ostatni rozdział gdzie autor dzieli się przepisami na udane zdjęcie.
Cena książki 39,90zł raczej dla początkujących i do przemyślenia dla bardziej zaawansowanych fotografów.
Poradnik, bo tak go należy traktować, kierowany jest głównie do fotografów zaczynających swoją przygodę z fotografią. Są to luźne wskazówki i tricki mistrza Kelbyego.
Książka ta jest kontynuacją tomu drugiego, gdzie dużo porad było związana z oświetleniem studyjnym i użyciem lampy błyskowej, tak samo jak w tej części. Mamy też cały rozdział o różnego obiektywach od szerokokątnych do teleobiektywu przez różne specjalne jak np. lans baby, tilt shift, rybie oko itp. Następnie rozdziały o fotografowaniu produktów, krajobrazowej, portretach, zdjęcia sportowe. Ostatnie trzy rozdziały to luźne porady autora dla początkujących zakończone następnymi poradami na życowe zdjęcie.
Niestety mimo bardzo udanej części drugiej tego cyklu pt. "Nowe ujęcia", ta jest moim zdaniem zdecydowanie najsłabsza. Złożyło się na to kilka słabych porad, odnosi się niekiedy wrażenie jakby odrzuconych z poprzedniej części np. czy potrzebna jest osłona słoneczna, rozdział o obiektywach też przewinął się już w niejednej książce, a luźne przemyślenia autora nic szczególnego nie wnoszą do wiedzy o tym sprzęcie. Książkę ratują pojedyńcze perełki w każdym rozdziale i bardzo ciekawy ostatni rozdział gdzie autor dzieli się przepisami na udane zdjęcie.
Cena książki 39,90zł raczej dla początkujących i do przemyślenia dla bardziej zaawansowanych fotografów.
photomatrix-nik.blogspot.com 2014-03-13
SOA. Koncepcje, technologie i projektowanie
SOA to w ostatnim czasie krzykliwy temat i nie ma chyba cienia przesady w stwierdzeniu, że ogólnym szumem stara się doścignąć napompowany balon z napisem HTML 5. Trudno jednak w tym przypadku nie docenić zalet tego podejścia, które na przestrzeni lat połączyło sporo pozytywnych wzorców architektonicznych i programistycznych. Dlatego też jeśli jesteś programistą/projektantem, to Twoim solennym obowiązkiem jest wiedzieć, choćby teoretycznie o co w tym wszystkim chodzi.
Jeśli interesuje Cię ten temat, a może nawet w najbliższym czasie masz w planach zaprojektować jakiś spory system klasy enterprise, przystań na chwilę i zastanów się czy masz dostateczną wiedzę na temat tego podejścia. Akurat nadarzyła się spora okazja, by ewentualne teoretyczne braki nadrobić, ponieważ na polskim rynku pojawiła się całkiem ciekawa pozycja w tej tematyce.
SOA. Koncepcje, technologie i projektowanie to nowa na polskim rynku książka Thomasa Erla, znanego specjalisty z działki SOA. W mojej niniejszej recenzji, postaram się odpowiedzieć na pytanie czy i tym razem Thomas stanął na wysokości zadania.
Dla kogo jest ta książka?
W skrócie mógłbym napisać dla profesjonalistów, czyli dla osób które w branży zjadły już zęby. Książka napisana jest ciężkim, odrobinę górnolotnym językiem (nie wiem czy tak było również w oryginale, czy jest to kwestia tłumaczenia), przyda się więc sporo spokoju i skupienia.
Najwięcej z tej literatury powinni wynieść projektanci/architekci systemów, dla których ważna jest wiedza, w jaki sposób określone rozwiązanie działa. Oczywiście programistom też przyda się zawarta tutaj wiedza, ale z góry uprzedzam że nie znajdziecie tutaj gotowych i rozbudowanych przykładów konkretnych implementacji, lecz bardziej coś na kształt konkretnych komunikatów, plików WSDL, XML itp.
Zawartość
Całą treść książki podzielono na 18 rozdziałów, które z kolei zgrupowano w 5 tematycznych części. Spory nacisk położono tutaj na historię oraz ogólne założenia SOA. Tak jak wspominałem wcześniej, książka jest mocno nastawiona na teorię, co widać praktycznie na każdym kroku. Na szczęście pojawia się tutaj również sporo grafów, wykresów, tabelek, a w dalszej części książki również wycinków kodu, które w wymierny sposób uprzyjemniają całą lekturę.
Tak jak wspomniałem cały materiał jest dość ciężki i potrzeba sporo skupienia (przynajmniej w moim przypadku) by przebrnąć dalej. To nie jest książka, do której siądziesz na 5 minut w przerwie pomiędzy obiadem, a kawą. W tym przypadku trzeba się skupić, by zrozumieć szerszy kontekst.
Dobrym pomysłem jest umieszczenie w książce studium przypadków. W pozycji pojawiają się bowiem dwie firmy z branży kolejowej, które w wyniku optymalizacji rozwiązań IT, pragną osiągnąć wymierne korzyści w prowadzonych przez siebie biznesach. Owe przedsiębiorstwa zostają przedstawione na samym początku książki, gdzie omówione zostają ich obecne problemy oraz plany na przyszłość.
Podsumowanie
SOA. Koncepcje, technologie i projektowanie to mocna teoretyczna książka, z której z pewnością ucieszą się najbardziej analitycy i architekci, którzy potrzebują bardziej teoretycznej wiedzy na temat architektury zorientowanej na usługi. Tak jak napisałem wcześniej, nie zabrakło tutaj również fragmentów kodu, które przedstawiają przykładową budowę wybranych komunikatów, ale z pewnością brakuje konkretnych implementacji w wybranych platformach.
Jeśli masz pewne doświadczenie w branży i chcesz zobaczyć jak przyszłościowo projektować rozbudowane systemy, to sięgnij po tę książkę. Uprzedzam jednak, że trzeba mocno się skupić i potrzeba trochę czasu by się przez nią przedrzeć - całość zajmuje ponad 600 stron...
Na początek możecie zacząć jednak od fragmentu kodu, który znajdziecie poniżej (uprzedzam - okładka w PDF jest od innej książki, ale reszta już się zgadza).
Jeśli interesuje Cię ten temat, a może nawet w najbliższym czasie masz w planach zaprojektować jakiś spory system klasy enterprise, przystań na chwilę i zastanów się czy masz dostateczną wiedzę na temat tego podejścia. Akurat nadarzyła się spora okazja, by ewentualne teoretyczne braki nadrobić, ponieważ na polskim rynku pojawiła się całkiem ciekawa pozycja w tej tematyce.
SOA. Koncepcje, technologie i projektowanie to nowa na polskim rynku książka Thomasa Erla, znanego specjalisty z działki SOA. W mojej niniejszej recenzji, postaram się odpowiedzieć na pytanie czy i tym razem Thomas stanął na wysokości zadania.
Dla kogo jest ta książka?
W skrócie mógłbym napisać dla profesjonalistów, czyli dla osób które w branży zjadły już zęby. Książka napisana jest ciężkim, odrobinę górnolotnym językiem (nie wiem czy tak było również w oryginale, czy jest to kwestia tłumaczenia), przyda się więc sporo spokoju i skupienia.
Najwięcej z tej literatury powinni wynieść projektanci/architekci systemów, dla których ważna jest wiedza, w jaki sposób określone rozwiązanie działa. Oczywiście programistom też przyda się zawarta tutaj wiedza, ale z góry uprzedzam że nie znajdziecie tutaj gotowych i rozbudowanych przykładów konkretnych implementacji, lecz bardziej coś na kształt konkretnych komunikatów, plików WSDL, XML itp.
Zawartość
Całą treść książki podzielono na 18 rozdziałów, które z kolei zgrupowano w 5 tematycznych części. Spory nacisk położono tutaj na historię oraz ogólne założenia SOA. Tak jak wspominałem wcześniej, książka jest mocno nastawiona na teorię, co widać praktycznie na każdym kroku. Na szczęście pojawia się tutaj również sporo grafów, wykresów, tabelek, a w dalszej części książki również wycinków kodu, które w wymierny sposób uprzyjemniają całą lekturę.
Tak jak wspomniałem cały materiał jest dość ciężki i potrzeba sporo skupienia (przynajmniej w moim przypadku) by przebrnąć dalej. To nie jest książka, do której siądziesz na 5 minut w przerwie pomiędzy obiadem, a kawą. W tym przypadku trzeba się skupić, by zrozumieć szerszy kontekst.
Dobrym pomysłem jest umieszczenie w książce studium przypadków. W pozycji pojawiają się bowiem dwie firmy z branży kolejowej, które w wyniku optymalizacji rozwiązań IT, pragną osiągnąć wymierne korzyści w prowadzonych przez siebie biznesach. Owe przedsiębiorstwa zostają przedstawione na samym początku książki, gdzie omówione zostają ich obecne problemy oraz plany na przyszłość.
Podsumowanie
SOA. Koncepcje, technologie i projektowanie to mocna teoretyczna książka, z której z pewnością ucieszą się najbardziej analitycy i architekci, którzy potrzebują bardziej teoretycznej wiedzy na temat architektury zorientowanej na usługi. Tak jak napisałem wcześniej, nie zabrakło tutaj również fragmentów kodu, które przedstawiają przykładową budowę wybranych komunikatów, ale z pewnością brakuje konkretnych implementacji w wybranych platformach.
Jeśli masz pewne doświadczenie w branży i chcesz zobaczyć jak przyszłościowo projektować rozbudowane systemy, to sięgnij po tę książkę. Uprzedzam jednak, że trzeba mocno się skupić i potrzeba trochę czasu by się przez nią przedrzeć - całość zajmuje ponad 600 stron...
Na początek możecie zacząć jednak od fragmentu kodu, który znajdziecie poniżej (uprzedzam - okładka w PDF jest od innej książki, ale reszta już się zgadza).
altcontroldelete.pl Jerzy Piechowiak, 2014-03-12
Wzorzec MVC w PHP dla profesjonalistów
Wzorzec MVC na dobre zagościł we wszelakich projektach informatycznych. Pozwala na rozsądny podział na warstwy i oddzielenie logiki od danych, a także kodu robiącego cokolwiek "na serwerze" od kodu wyświetlającego np. stronę internetowa.
Chris Pitt bardzo starannie opisuje kolejno, co trzeba napisać (i w tracie książki sam pisze pokazując czytelnikowi wszystkie kroki), aby stworzyć własny framework PHP implementujący wzorzec MVC.
W książce spodobało mi się, że można mimochodem nauczyć się kilku ciekawych sztuczek języka i dobrych praktyk, choćby testy jednostkowe (ang. unit tests) (choć trochę na siłę pisany własny framework dla nich, lepiej było użyć PHP_Unit), wzorce projektowe (autor omówił także kilka innych bardzo przydatnych wzorców i pokazał, jak ich używać w praktyce) . Nie jestem przekonany, czy wszystko, co zaprezentował Chris Pitt jest słuszne, ale aby móc odrzucić jakiś fragment technologii należy go najpierw dobrze poznać, aby upewnić się, że na pewno nie zasługuje na wykorzystanie w naszych projektach. Ja chociażby nie lubię w PHP "magii" - to w końcu nie Harry Potter, szczególnie, że ostatecznie wszystkie `__call`, `__set` itp. powodują podobnie wiele problemów, ile rozwiązują. Mimo wszystko podoba mi się w większości kod tworzony przez autora. Na pewno nie jest naszpikowany antywzorcami, które czasem można spotkać w niektórych książkach.
Jeśli ktoś szuka książki, która nauczy go jak napisać swój własny MVC, to może lepiej poszukać książki "Dlaczego nie powinienem wynajdować koła od nowa". Aktualnie na rynku jest bardzo wiele istniejących frameworków i któryś z pewnością będzie wystarczający. Jeśli natomiast bardzo upierasz się, aby napisać własny MVC - to ta książka z pewnością pomoże. Ja proponowałbym jednak traktować ją jako dobry zbiór porad programistycznych, bez aż tak dużego nacisku na MVC. A samo napisanie frameworka traktowałbym jako ciekawostkę i zabawę z kodem, a nie wyznacznik pozycji w środowisku developerów.
Za minus książki - jak zawsze - można uznać fakt, że jest już (w świecie technologii) dość wiekowa. Choćby jeden z trzech opisanych na końcu frameworków - Zend - jest w wersjach bliskiej archiwalnych, stąd te rozdziały można potraktować jako ciekawostkę i "sensacje początków 2010's" niż wyznacznik nowych trendów w półświadku PHP ;)
Ocena
Książka jest dobra. Nie zwaliła mnie z nóg, ale w kilku miejscach potrafiła zaciekawić i nauczyła czegoś nowego. Jeśli chciałbyś poprawić swój warsztat programistyczny i programujesz w PHP, to jest to dobra pozycja dla Ciebie.
Chris Pitt bardzo starannie opisuje kolejno, co trzeba napisać (i w tracie książki sam pisze pokazując czytelnikowi wszystkie kroki), aby stworzyć własny framework PHP implementujący wzorzec MVC.
W książce spodobało mi się, że można mimochodem nauczyć się kilku ciekawych sztuczek języka i dobrych praktyk, choćby testy jednostkowe (ang. unit tests) (choć trochę na siłę pisany własny framework dla nich, lepiej było użyć PHP_Unit), wzorce projektowe (autor omówił także kilka innych bardzo przydatnych wzorców i pokazał, jak ich używać w praktyce) . Nie jestem przekonany, czy wszystko, co zaprezentował Chris Pitt jest słuszne, ale aby móc odrzucić jakiś fragment technologii należy go najpierw dobrze poznać, aby upewnić się, że na pewno nie zasługuje na wykorzystanie w naszych projektach. Ja chociażby nie lubię w PHP "magii" - to w końcu nie Harry Potter, szczególnie, że ostatecznie wszystkie `__call`, `__set` itp. powodują podobnie wiele problemów, ile rozwiązują. Mimo wszystko podoba mi się w większości kod tworzony przez autora. Na pewno nie jest naszpikowany antywzorcami, które czasem można spotkać w niektórych książkach.
Jeśli ktoś szuka książki, która nauczy go jak napisać swój własny MVC, to może lepiej poszukać książki "Dlaczego nie powinienem wynajdować koła od nowa". Aktualnie na rynku jest bardzo wiele istniejących frameworków i któryś z pewnością będzie wystarczający. Jeśli natomiast bardzo upierasz się, aby napisać własny MVC - to ta książka z pewnością pomoże. Ja proponowałbym jednak traktować ją jako dobry zbiór porad programistycznych, bez aż tak dużego nacisku na MVC. A samo napisanie frameworka traktowałbym jako ciekawostkę i zabawę z kodem, a nie wyznacznik pozycji w środowisku developerów.
Za minus książki - jak zawsze - można uznać fakt, że jest już (w świecie technologii) dość wiekowa. Choćby jeden z trzech opisanych na końcu frameworków - Zend - jest w wersjach bliskiej archiwalnych, stąd te rozdziały można potraktować jako ciekawostkę i "sensacje początków 2010's" niż wyznacznik nowych trendów w półświadku PHP ;)
Ocena
Książka jest dobra. Nie zwaliła mnie z nóg, ale w kilku miejscach potrafiła zaciekawić i nauczyła czegoś nowego. Jeśli chciałbyś poprawić swój warsztat programistyczny i programujesz w PHP, to jest to dobra pozycja dla Ciebie.
yarpo.pl 2014-02-13
Sztuka rynkologii
Jacek Kotarbiński – znany autorytet w branży marketingowej: trener biznesu, coach i konsultant zarządów, wprowadza czytelnika w nowe realia zarządzania firmą.
Turbulentne otoczenie, klient na piedestale i aktywne badanie potrzeb rynku to tylko czubek góry lodowej, którą poruszył swym pełnym humoru i ekspresji wywodzie o współczesnej RYNKOLOGII.
Czy jest RYNKOLOGIA zapytacie? Sam autor trzyma się teorii, iż to nic innego jak wyjście poza ramy klasycznego marketingu XX w., a dokładniej uznaje ją jako sztukę kreowania wartościowych rynków i zarządzania nimi.
Książka zbudowana jest z sześciu obszernych rozdziałów zawierających cytaty i przykłady oparte na życiowych wydarzeniach w branży. Pierwszy z nich to niestandardowe wprowadzenie do tematu – specyficzny bufor między akademicką teorią marketingu, a nowoczesnym postrzeganiem świata przez Kotarbińskiego. Przyzwyczaja Czytelnika do toku myślenia autora oraz charakterystycznego poczucia humoru – które można zaobserwować już w samym spisie treści. Kolejne rozdziały traktują na tematy historii marketingu i jego ewolucji przez lata do obecnej formy.
Autor stara się podkreślać różnice pomiędzy klasycznym pojęciem marketingu, a rynkologią. Dzięki tym zabiegom Czytelnik jest w stanie głęboko zrozumieć sens i przede wszystkim różnice tychże pojęć. Ostatecznie Kotarbiński dociera do „deseru” – czyli zbioru rad, których każdy marketer (nie marketingowiec!) powinien przestrzegać. Po deserze pojawia się jednak jeszcze czas na ogólne podsumowanie w płynnej formie oraz kilka infografik – które, o dziwo, nie przewijają się w innych rozdziałach.
Jeżeli chodzi o samą treść książki istnieją dla niej dwie recenzje: dla marketingowych świeżaczków i branżowych wyjadaczy.
Jeżeli masz duże doświadczenie w branży marketingowej, ale uważasz, że czegoś brakuje (klienci nie wracają, opinie stają się mniej pochlebne) – warto przeczytać Rynkologię w formie rozrywki. Natomiast jeżeli radzisz sobie świetnie w branży – książka ta wiele nowego nie wniesie.
Jeżeli stawiasz pierwsze kroki lub pierwszy raz słyszysz słowo marketing – książka jest dla Ciebie idealna! Pełna humoru, przystępnie napisana, pełna przykładów z życia i najważniejsze, przykłady te są stosunkowo nowe! Czytając ją unikniesz błędów związanych z niewłaściwą interpretacją klasycznego marketingu, poznasz nowe trendy i współczesne oczekiwania społeczeństwa, a więc Twoich klientów.
Warto też na koniec przypomnieć, że budowanie marki nawet największych firm zaczyna się do jednostek. Książka ta przeznaczona jest również dla pojedynczych filarów przedsiębiorstw, które wpływają na ostateczny wizerunek firmy. Jak podkreśla sam Kotarbiński musimy pamiętać, że „Marka osobowa – twarz i wartości wyrażane przez twórcę, jego sposób myślenia, zasady działania, styl funkcjonowania – wpływa bezpośrednio na postrzeganie firmy.”. Dlatego też polecam tą pozycję jako idealną, aby lepiej zrozumieć swojego pracodawcę i motywy, które nim kierują.
Turbulentne otoczenie, klient na piedestale i aktywne badanie potrzeb rynku to tylko czubek góry lodowej, którą poruszył swym pełnym humoru i ekspresji wywodzie o współczesnej RYNKOLOGII.
Czy jest RYNKOLOGIA zapytacie? Sam autor trzyma się teorii, iż to nic innego jak wyjście poza ramy klasycznego marketingu XX w., a dokładniej uznaje ją jako sztukę kreowania wartościowych rynków i zarządzania nimi.
Książka zbudowana jest z sześciu obszernych rozdziałów zawierających cytaty i przykłady oparte na życiowych wydarzeniach w branży. Pierwszy z nich to niestandardowe wprowadzenie do tematu – specyficzny bufor między akademicką teorią marketingu, a nowoczesnym postrzeganiem świata przez Kotarbińskiego. Przyzwyczaja Czytelnika do toku myślenia autora oraz charakterystycznego poczucia humoru – które można zaobserwować już w samym spisie treści. Kolejne rozdziały traktują na tematy historii marketingu i jego ewolucji przez lata do obecnej formy.
Autor stara się podkreślać różnice pomiędzy klasycznym pojęciem marketingu, a rynkologią. Dzięki tym zabiegom Czytelnik jest w stanie głęboko zrozumieć sens i przede wszystkim różnice tychże pojęć. Ostatecznie Kotarbiński dociera do „deseru” – czyli zbioru rad, których każdy marketer (nie marketingowiec!) powinien przestrzegać. Po deserze pojawia się jednak jeszcze czas na ogólne podsumowanie w płynnej formie oraz kilka infografik – które, o dziwo, nie przewijają się w innych rozdziałach.
Jeżeli chodzi o samą treść książki istnieją dla niej dwie recenzje: dla marketingowych świeżaczków i branżowych wyjadaczy.
Jeżeli masz duże doświadczenie w branży marketingowej, ale uważasz, że czegoś brakuje (klienci nie wracają, opinie stają się mniej pochlebne) – warto przeczytać Rynkologię w formie rozrywki. Natomiast jeżeli radzisz sobie świetnie w branży – książka ta wiele nowego nie wniesie.
Jeżeli stawiasz pierwsze kroki lub pierwszy raz słyszysz słowo marketing – książka jest dla Ciebie idealna! Pełna humoru, przystępnie napisana, pełna przykładów z życia i najważniejsze, przykłady te są stosunkowo nowe! Czytając ją unikniesz błędów związanych z niewłaściwą interpretacją klasycznego marketingu, poznasz nowe trendy i współczesne oczekiwania społeczeństwa, a więc Twoich klientów.
Warto też na koniec przypomnieć, że budowanie marki nawet największych firm zaczyna się do jednostek. Książka ta przeznaczona jest również dla pojedynczych filarów przedsiębiorstw, które wpływają na ostateczny wizerunek firmy. Jak podkreśla sam Kotarbiński musimy pamiętać, że „Marka osobowa – twarz i wartości wyrażane przez twórcę, jego sposób myślenia, zasady działania, styl funkcjonowania – wpływa bezpośrednio na postrzeganie firmy.”. Dlatego też polecam tą pozycję jako idealną, aby lepiej zrozumieć swojego pracodawcę i motywy, które nim kierują.
moznaprzeczytac.pl Justyna, 2014-03-07