Recenzje
Z plecakiem przez świat. Vademecum podróżnika
Dobrych rad nigdy dość
Podróżowanie stało się zajęciem masowym. Czartery, tanie linie, promocje, overbooking, homestay stały się pojęciami obiegowymi, tyle wartymi, ile podróżniczo wart jest doradca. Jego wartość wynika z doświadczenia, zaś autorka solidnego poradnika, jak sobie w podróży radzić, doświadczenie ma, i to nie byle jakie, i pamięta, gdy szczytem marzeń globtroterskich była dla przeciętnego Polaka Jugosławia z przydziałowymi 10 dolarami w kieszeni. Ta lekcja jest cenna do dziś, gdy nie ma żadnych przeszkód, by polecieć na Fidżi czy Kamczatkę albo autostopem przemierzyć Chiny.
Każdy z globtroterów przemierzających świat w narkotycznej potrzebie ma własny zasób rad mądrych i praktycznych. Także i w tym poradniku rady i wskazówki mają walor subiektywny, osobisty, doświadczony na własnej skórze. Autorka metodycznie wykłada wiedzę na temat podróżowania, zaczyna swą opowieść od przygotowań, zapewnienia sobie niezbędnych dokumentów (czasem to paszport, niekiedy wiza, a nieraz żółta książeczka szczepień), sensownego ekwipunku i zaplanowania trasy. Wiele miejsca poświęca autorka sztuce... latania, ale i wiedza o sposobach nabycia tanich biletów lotniczych to podstawa w dalekich podróżach, czasem im dalszych, tym tańszych. To punkt wyjścia, ale w wielu punktach globu naszym transportem będzie łódź, autobus lub pociąg. I tu autorka ma wiele do opisania, co warto głęboko przemyśleć, gdy planujemy podróż po Indonezji, Brazylii czy Kanadzie. Wiele sensownych uwag znajdziemy w rozdziałach poświęconych jedzeniu, higienie, zapewnieniu sobie bezpieczeństwa czy wskazówkom, co zrobić, by zobaczyć jak najwięcej. Ważne jest także uchronienie się przed kłopotami, jakie sprawić może nieznajomość lokalnych obyczajów. Autorka dzieli się z Czytelnikiem własnymi przeżyciami, które z książki czynią miłą lekturę.
Podróżowanie stało się zajęciem masowym. Czartery, tanie linie, promocje, overbooking, homestay stały się pojęciami obiegowymi, tyle wartymi, ile podróżniczo wart jest doradca. Jego wartość wynika z doświadczenia, zaś autorka solidnego poradnika, jak sobie w podróży radzić, doświadczenie ma, i to nie byle jakie, i pamięta, gdy szczytem marzeń globtroterskich była dla przeciętnego Polaka Jugosławia z przydziałowymi 10 dolarami w kieszeni. Ta lekcja jest cenna do dziś, gdy nie ma żadnych przeszkód, by polecieć na Fidżi czy Kamczatkę albo autostopem przemierzyć Chiny.
Każdy z globtroterów przemierzających świat w narkotycznej potrzebie ma własny zasób rad mądrych i praktycznych. Także i w tym poradniku rady i wskazówki mają walor subiektywny, osobisty, doświadczony na własnej skórze. Autorka metodycznie wykłada wiedzę na temat podróżowania, zaczyna swą opowieść od przygotowań, zapewnienia sobie niezbędnych dokumentów (czasem to paszport, niekiedy wiza, a nieraz żółta książeczka szczepień), sensownego ekwipunku i zaplanowania trasy. Wiele miejsca poświęca autorka sztuce... latania, ale i wiedza o sposobach nabycia tanich biletów lotniczych to podstawa w dalekich podróżach, czasem im dalszych, tym tańszych. To punkt wyjścia, ale w wielu punktach globu naszym transportem będzie łódź, autobus lub pociąg. I tu autorka ma wiele do opisania, co warto głęboko przemyśleć, gdy planujemy podróż po Indonezji, Brazylii czy Kanadzie. Wiele sensownych uwag znajdziemy w rozdziałach poświęconych jedzeniu, higienie, zapewnieniu sobie bezpieczeństwa czy wskazówkom, co zrobić, by zobaczyć jak najwięcej. Ważne jest także uchronienie się przed kłopotami, jakie sprawić może nieznajomość lokalnych obyczajów. Autorka dzieli się z Czytelnikiem własnymi przeżyciami, które z książki czynią miłą lekturę.
Tygodnik Angora Ł. AZIK; 2015-11-15
Hejtoholik, czyli jak zaszczepić się na hejt, nie wpaść w pułapkę obgadywania oraz nauczyć zarabiać na tych, którzy Cię oczerniają
Hejting zbiera żniwo, odkąd tylko dostrzegliśmy potęgę, jaka tkwi w Internecie. Od niedawna jednak mówi się o nienawistnych i szkodliwych słowach wymienianych w czeluściach sieci jak o faktycznym problemie i zjawisku generującym negatywne konsekwencje.
„Hejtoholik” jest owocem akcji crowdfundingowej przeprowadzonej na portalu Wspieram.to. Premierze książki towarzyszy rozbudowana akcja promocyjna mająca na celu uświadomienie Polaków, czym jest hejt oraz jak z nim walczyć. A z hejtingiem spotyka się każdy użytkownik sieci na forach, w mediach społecznościowych i popularnych portalach. Słowa nienawiści, agresywne komentarze, niekonstruktywna krytyka obrażająca innych – to zasadnicze filary hejtingu, które wzmacniane są złudzeniem anonimowości, którym otula nas Internet. Czując się bezkarni, nierozpoznani, z łatwością szafujemy napastliwymi i wulgarnymi słowami i nie myślimy o tym, że słowa takie wysłane w eter potrafią miażdżyć równie silnie jak te wypowiedziane pełnym głosem.
Michał Wawrzyniak, autor „Hejtoholika”, szkoleniowiec, mentor i przedsiębiorca, dobrze poznał zjawisko hejtingu. Teraz nadszedł czas, w którym postanowił zwrócić uwagę internautów na ten problem; w kampanii społecznej edukuje Polaków, a jego przekaz wzmacnia wydany niedawno „Hejtoholik”. A o czym to książka? O doświadczaniu przez autora hejtingu, o doświadczaniu hejtingu przez osoby autorowi znane. I o konsekwencjach, jakie hejting ze sobą niesie, czyli o obniżonej samoocenie, kłopotach w relacjach interpersonalnych i komforcie życia, który obniża się radykalnie, gdy stajemy się ofiarą hejtingu. I choć opowieść autora okraszona jest licznymi przykładami, próżno szukać w niej konkretnej recepty na rozwiązanie problemu. Książka jest raczej zwróceniem uwagi na hejting, zasygnalizowaniem niebezpieczeństwa, jakie może on generować. Poszukiwacze gotowych rozwiązań będą rozczarowani lekturą, nie znaczy to jednak, że jest ona bezwartościowa. To silny głos sprzeciwu wobec hejtingu w bezdennym oceanie obojętności.
„Hejtoholik” jest owocem akcji crowdfundingowej przeprowadzonej na portalu Wspieram.to. Premierze książki towarzyszy rozbudowana akcja promocyjna mająca na celu uświadomienie Polaków, czym jest hejt oraz jak z nim walczyć. A z hejtingiem spotyka się każdy użytkownik sieci na forach, w mediach społecznościowych i popularnych portalach. Słowa nienawiści, agresywne komentarze, niekonstruktywna krytyka obrażająca innych – to zasadnicze filary hejtingu, które wzmacniane są złudzeniem anonimowości, którym otula nas Internet. Czując się bezkarni, nierozpoznani, z łatwością szafujemy napastliwymi i wulgarnymi słowami i nie myślimy o tym, że słowa takie wysłane w eter potrafią miażdżyć równie silnie jak te wypowiedziane pełnym głosem.
Michał Wawrzyniak, autor „Hejtoholika”, szkoleniowiec, mentor i przedsiębiorca, dobrze poznał zjawisko hejtingu. Teraz nadszedł czas, w którym postanowił zwrócić uwagę internautów na ten problem; w kampanii społecznej edukuje Polaków, a jego przekaz wzmacnia wydany niedawno „Hejtoholik”. A o czym to książka? O doświadczaniu przez autora hejtingu, o doświadczaniu hejtingu przez osoby autorowi znane. I o konsekwencjach, jakie hejting ze sobą niesie, czyli o obniżonej samoocenie, kłopotach w relacjach interpersonalnych i komforcie życia, który obniża się radykalnie, gdy stajemy się ofiarą hejtingu. I choć opowieść autora okraszona jest licznymi przykładami, próżno szukać w niej konkretnej recepty na rozwiązanie problemu. Książka jest raczej zwróceniem uwagi na hejting, zasygnalizowaniem niebezpieczeństwa, jakie może on generować. Poszukiwacze gotowych rozwiązań będą rozczarowani lekturą, nie znaczy to jednak, że jest ona bezwartościowa. To silny głos sprzeciwu wobec hejtingu w bezdennym oceanie obojętności.
Dominika Makowska; 2015-11-09
MANIPULACJA ODCZAROWANA! 777 skutecznych technik wpływu
…czyli 777 skutecznych technik wpływu. Jak, gdzie i na kogo? Po co i dlaczego? Przed Wami manipulacja bez tajemnic!
Sam tytuł, w mojej opinii nie jest wyjątkowo zachęcający. Wskazuje on na to, że po przeczytaniu lektury nauczymy się manipulować ludźmi i poznamy sekrety wszystkich kombinatorów. Nic bardziej mylnego. Książka ta jest dla mnie jednym, wielkim zaskoczeniem. Pozytywnym oczywiście. Nie spodziewałam się nowości, ciekawości odkrywania i innowacji. Dostałam naprawdę ciekawą i godną polecenia lekturę. Biorąc pod uwagę samą definicję słowa „manipulacja”, nasuwa się odrzucenie i lęk przed prowokacją. Tutaj nasze wątpliwości zostają rozwiane. Wszystkie czynności i wewnętrzne sabotaże zostają przed nami odkryte. Kto by pomyślał, że manipulujemy sobą w wielu sytuacjach życia codziennego? Nikt. Manipulujemy innymi, zupełnie nieświadomie. To jest nieodłączną częścią naszej egzystencji, dlatego warto przeczytać tę książkę. Nie wiem skąd podtytuł, który brzmi „777 skutecznych technik wpływu”, ponieważ mam wrażenie, że o samym wpływie na drugiego człowieka dowiadujemy się niewiele. Nawet, jeśli to jest to bardzo subtelnie wplecione w treść lektury. Książka nie jest nachalna. Na pewno nie jest to typ poradnika. Coś nowego, coś, czego ja do tej pory nie czytałam. Znakomitą rolę odgrywają humorystyczne obrazki. Potrafią zobrazować bardzo dużo i na długo pozostają w pamięci. Jeżeli autor tak dobrze zna techniki manipulacji, to na pewno wie, od jakiej strony nas podejść. Mnie zmanipulował (w pozytywnym tego słowa znaczeniu) doszczętnie! Świetne historie, bogate doświadczenie i humor. Czego chcieć więcej? Jest to książka, do której ja na pewno wrócę. Dlaczego? Ciekawe i mądre rozdziały. Doświadczenie autora i niepodważalna wiedza. Innowacja i świetna konstrukcja książki. Wszystko jest przejrzyste, a czytanie jest ogromną przyjemnością. 14 rozdziałów, bez lania wody i tanich porad. Rzadko zdarza się to w tego typu książkach. Nie pozostaje mi nic innego, jak życzyć Panu Markowi pogłębiania wiedzy i poszerzenia horyzontów po to, aby dalej pisał tak dobre książki. Ja dowiedziałam się naprawdę wiele. Zwróciłam uwagę na wiele aspektów, z których dotychczas nie zdawałam sobie sprawy. Na pewno treść tej książki głęboko zakorzeniła się w mojej głowie, bo przyłapuje się na wyszukiwaniu tytułowej „manipulacji”. Przestaje być ona dla nas tajemnicą i enigmatycznym wyrazem. Co więcej, nie odrzuca nas i nie przyprawia o irytację. Godzimy się z tym, że jest ona nieodłącznym elementem naszej egzystencji. Uczymy się z niej korzystać. Z tego natomiast są same korzyści. Czego jeszcze chcieć? Manipulacja odczarowana jest absolutnie dla każdego.
To książka, do której ja na pewno wrócę. Po to, aby pośmiać się ze wspaniałych obrazków. Po to, aby przypomnieć sobie, że wszyscy coś knujemy. Po to, aby poczytać te ciekawostki, o których nigdy wcześniej nie wiedziałam. Bardzo dobra lektura z bardzo dobrą oprawą. Marek Skała, na bazie własnych doświadczeń przedstawił nam szeroko pojętą manipulację. Na samo tytułowe hasło się uśmiecham i nie czuję ani trochę zdenerwowania. Przecież wszyscy jesteśmy jedną, wielką, manipulatorską rodziną!
Sam tytuł, w mojej opinii nie jest wyjątkowo zachęcający. Wskazuje on na to, że po przeczytaniu lektury nauczymy się manipulować ludźmi i poznamy sekrety wszystkich kombinatorów. Nic bardziej mylnego. Książka ta jest dla mnie jednym, wielkim zaskoczeniem. Pozytywnym oczywiście. Nie spodziewałam się nowości, ciekawości odkrywania i innowacji. Dostałam naprawdę ciekawą i godną polecenia lekturę. Biorąc pod uwagę samą definicję słowa „manipulacja”, nasuwa się odrzucenie i lęk przed prowokacją. Tutaj nasze wątpliwości zostają rozwiane. Wszystkie czynności i wewnętrzne sabotaże zostają przed nami odkryte. Kto by pomyślał, że manipulujemy sobą w wielu sytuacjach życia codziennego? Nikt. Manipulujemy innymi, zupełnie nieświadomie. To jest nieodłączną częścią naszej egzystencji, dlatego warto przeczytać tę książkę. Nie wiem skąd podtytuł, który brzmi „777 skutecznych technik wpływu”, ponieważ mam wrażenie, że o samym wpływie na drugiego człowieka dowiadujemy się niewiele. Nawet, jeśli to jest to bardzo subtelnie wplecione w treść lektury. Książka nie jest nachalna. Na pewno nie jest to typ poradnika. Coś nowego, coś, czego ja do tej pory nie czytałam. Znakomitą rolę odgrywają humorystyczne obrazki. Potrafią zobrazować bardzo dużo i na długo pozostają w pamięci. Jeżeli autor tak dobrze zna techniki manipulacji, to na pewno wie, od jakiej strony nas podejść. Mnie zmanipulował (w pozytywnym tego słowa znaczeniu) doszczętnie! Świetne historie, bogate doświadczenie i humor. Czego chcieć więcej? Jest to książka, do której ja na pewno wrócę. Dlaczego? Ciekawe i mądre rozdziały. Doświadczenie autora i niepodważalna wiedza. Innowacja i świetna konstrukcja książki. Wszystko jest przejrzyste, a czytanie jest ogromną przyjemnością. 14 rozdziałów, bez lania wody i tanich porad. Rzadko zdarza się to w tego typu książkach. Nie pozostaje mi nic innego, jak życzyć Panu Markowi pogłębiania wiedzy i poszerzenia horyzontów po to, aby dalej pisał tak dobre książki. Ja dowiedziałam się naprawdę wiele. Zwróciłam uwagę na wiele aspektów, z których dotychczas nie zdawałam sobie sprawy. Na pewno treść tej książki głęboko zakorzeniła się w mojej głowie, bo przyłapuje się na wyszukiwaniu tytułowej „manipulacji”. Przestaje być ona dla nas tajemnicą i enigmatycznym wyrazem. Co więcej, nie odrzuca nas i nie przyprawia o irytację. Godzimy się z tym, że jest ona nieodłącznym elementem naszej egzystencji. Uczymy się z niej korzystać. Z tego natomiast są same korzyści. Czego jeszcze chcieć? Manipulacja odczarowana jest absolutnie dla każdego.
To książka, do której ja na pewno wrócę. Po to, aby pośmiać się ze wspaniałych obrazków. Po to, aby przypomnieć sobie, że wszyscy coś knujemy. Po to, aby poczytać te ciekawostki, o których nigdy wcześniej nie wiedziałam. Bardzo dobra lektura z bardzo dobrą oprawą. Marek Skała, na bazie własnych doświadczeń przedstawił nam szeroko pojętą manipulację. Na samo tytułowe hasło się uśmiecham i nie czuję ani trochę zdenerwowania. Przecież wszyscy jesteśmy jedną, wielką, manipulatorską rodziną!
dlaLejdis.pl Paula Purgał
Mininawyki. Małymi krokami do sukcesu
Poradnik „Mininawyki – małymi krokami do sukcesu” autorstwa Stephena Guise’a zauroczył mnie i zachęcił swoją okładką – piękny motyl siedzący na liściu i krople wody. Jest to poradnik psychologiczny, który będzie odpowiedni dla każdej osoby, która chce inwestować we własny rozwój osobisty.
Generalnie idea książki opiera się na przekonaniu, że możemy osiągnąć naprawdę wiele, dojść do wymarzonych celów, ale musimy robić to stopniowo i powoli, a nie rzucać się na głęboką wodę i dziwić się, że nam nie wychodzi. Poradnik na pewno zmienia myślenie i pokazuje inne schematy postępowania. Małe kroki, których musimy się uczyć nazwano mininawykami i poświęcono im najwięcej w pierwszym rozdziale.
Drugi rozdział jest bardzo ciekawy, ponieważ możemy dowiedzieć się wiele nowych wiadomości na temat naszego mózgu, sposobu rozumowania oraz naszego działania. W kolejnym rozdziałach dowiemy się jakie znaczenie ma siła woli i motywacja w codziennych działaniach, czym jest strategia mininawyków a także o tym, jak istotne są małe i niby niepozorne nawyki w naszym codziennym życiu.
Kolejno dowiemy się jak dojść od małych nawyków do dużej przemiany i jak stopniowo zbliżać się do celu.
Książkę łatwo się czyta, ponieważ ma odpowiednią czcionkę oraz ubogacona jest schematami oraz cytatami.
Generalnie idea książki opiera się na przekonaniu, że możemy osiągnąć naprawdę wiele, dojść do wymarzonych celów, ale musimy robić to stopniowo i powoli, a nie rzucać się na głęboką wodę i dziwić się, że nam nie wychodzi. Poradnik na pewno zmienia myślenie i pokazuje inne schematy postępowania. Małe kroki, których musimy się uczyć nazwano mininawykami i poświęcono im najwięcej w pierwszym rozdziale.
Drugi rozdział jest bardzo ciekawy, ponieważ możemy dowiedzieć się wiele nowych wiadomości na temat naszego mózgu, sposobu rozumowania oraz naszego działania. W kolejnym rozdziałach dowiemy się jakie znaczenie ma siła woli i motywacja w codziennych działaniach, czym jest strategia mininawyków a także o tym, jak istotne są małe i niby niepozorne nawyki w naszym codziennym życiu.
Kolejno dowiemy się jak dojść od małych nawyków do dużej przemiany i jak stopniowo zbliżać się do celu.
Książkę łatwo się czyta, ponieważ ma odpowiednią czcionkę oraz ubogacona jest schematami oraz cytatami.
Evv-vie.blogspot.com Ev vie
Recepta na dorastanie. Wychowaj dziecko na szczęśliwego nastolatka
Czy taki twór naprawdę istnieje? Gotowy schemat, proste rady i błogie życie rodzica. To zbyt piękne, by mogło być prawdziwe…
Wychowaj dziecko na szczęśliwego nastolatka. Chciałoby się. Czy ten potencjalny, szczęśliwy nastolatek, nie musi przejść najpierw serii buntu, płaczu i nienawiści do świata? Może tego wszystkiego da się uniknąć, albo chociażby – zneutralizować. Jedno jest pewne. Gotowej recepty na dostanie nie ma! To, co możemy przeczytać w tej książce to rzeczy przydatne. To seria dobrych rad, które powinny wejść w krew każdemu rodzicowi. Nie jest to odkrycie na skale światową. I bardzo dobrze. Nie ma tu miejsca na górnolotne porady i wymysły. Wszystko jest proste, zwięzłe i na pewno nam znane. Wiemy, że powinniśmy doceniać każdy dzień, a jednak tego nie robimy. Wiemy, że powinniśmy zapewniać dziecko o miłości, a jednak o tym zapominamy. Książka „przypominajka”. Takie lektury są o tyle wartościowe, że uzmysławiają pewne rzeczy. Coś jest dla nas oczywiste. Tak bardzo naturalne, że w zasadzie nie wiemy jak to ugryźć. Mam pokazywać dziecku, że go kocham. Jestem rodzicem, więc to chyba normalne? No właśnie. Dziecko to mały, bezbronny stwór, który ma tylko nas. 13 rozdziałów. Napisanych bardzo prostym i trafnym językiem. Czyta się naprawdę szybko i dobrze. Rozdział 9. zasługuje na to, abym o nim wspomniała. Niestety napiszę o jego negatywnym aspekcie. Tytuł brzmi „jak uchronić dziecko przed używkami?”. Znam wielu młodych ludzi. Znam wielu takich, którzy popełniali używkowe błędy. Znam też wielu, którzy takowych nie robili, a dorastali w domach bez miłości. Nie podważam psychologicznej wiedzy samego autora, ale nie mogę zgodzić się z tym, co przeczytałam. Dobre wychowanie, rozmowy o narkotykach, poczucie stabilizacji i bezpieczeństwa. Wszystko to brzmi pięknie, ale rówieśnicza presja, starsi koledzy, okres buntu. Mam wrażenie, że to wszystko wychodzi poza ramy „recepty na dorastanie”. Co w tej książce mnie przeraża? To, że podczas jej czytania, miałam wrażenie, że budujemy robota. Ten robot musi odpoczywać, musi być kochany. Odpowiednia ilość jedzenia, nastawienie na sukces. Do tego jeszcze ukierunkowanie na cel i prawie gotowe! Podejście do tematu jest bardzo dobre, ale sama nie wiem czy jego rozwinięcie powinniśmy traktować poważnie. Pewnie kwestie są dla mnie nieco zabawne. Co mam robić, aby moje dziecko miało dużo energii? W tej lekturze możemy się tego dowiedzieć, ale czy nie jest to przesadą? Może nie mnie to oceniać, skoro rodzicem nie jestem. Grupą docelową tej książki chyba jednak tak. Jestem potencjalnym rodzicem, który kiedyś będzie wychowywał swoje dziecko. Nie wiem jednak czy ta książka odrobinę mnie nie wystraszyła. W niej raczej nie ma miejsca na błędy i wyrozumiałość dla samego rodzica. Jeżeli moje dziecko nie będzie energicznym, lubianym, ambitnym dzieckiem to chyba poniosę porażkę… Skądże. Wydaje mi się, że pewne etapy są nieuniknione. Może to podczas tych wszystkich upadków, dzieci uczą się najwięcej?
Przeraża mnie to, że po przeczytaniu tej książki widzę te nadopiekuńcze, najukochańsze i najbardziej troskliwe mamy świata. Te, które nie dają dziecku żyć, bo robią to za niego. Receptę na dorastanie przeczytać naprawdę warto. Z przymrużeniem oka i z uświadomieniem sobie prostoty tej treści. Kochaj, szanuj, wyznaczaj granicę. Dla mnie to kwintesencja tego, co udało mi się przeczytać. Resztę pozostawiam tym bardziej ambitnym.
Wychowaj dziecko na szczęśliwego nastolatka. Chciałoby się. Czy ten potencjalny, szczęśliwy nastolatek, nie musi przejść najpierw serii buntu, płaczu i nienawiści do świata? Może tego wszystkiego da się uniknąć, albo chociażby – zneutralizować. Jedno jest pewne. Gotowej recepty na dostanie nie ma! To, co możemy przeczytać w tej książce to rzeczy przydatne. To seria dobrych rad, które powinny wejść w krew każdemu rodzicowi. Nie jest to odkrycie na skale światową. I bardzo dobrze. Nie ma tu miejsca na górnolotne porady i wymysły. Wszystko jest proste, zwięzłe i na pewno nam znane. Wiemy, że powinniśmy doceniać każdy dzień, a jednak tego nie robimy. Wiemy, że powinniśmy zapewniać dziecko o miłości, a jednak o tym zapominamy. Książka „przypominajka”. Takie lektury są o tyle wartościowe, że uzmysławiają pewne rzeczy. Coś jest dla nas oczywiste. Tak bardzo naturalne, że w zasadzie nie wiemy jak to ugryźć. Mam pokazywać dziecku, że go kocham. Jestem rodzicem, więc to chyba normalne? No właśnie. Dziecko to mały, bezbronny stwór, który ma tylko nas. 13 rozdziałów. Napisanych bardzo prostym i trafnym językiem. Czyta się naprawdę szybko i dobrze. Rozdział 9. zasługuje na to, abym o nim wspomniała. Niestety napiszę o jego negatywnym aspekcie. Tytuł brzmi „jak uchronić dziecko przed używkami?”. Znam wielu młodych ludzi. Znam wielu takich, którzy popełniali używkowe błędy. Znam też wielu, którzy takowych nie robili, a dorastali w domach bez miłości. Nie podważam psychologicznej wiedzy samego autora, ale nie mogę zgodzić się z tym, co przeczytałam. Dobre wychowanie, rozmowy o narkotykach, poczucie stabilizacji i bezpieczeństwa. Wszystko to brzmi pięknie, ale rówieśnicza presja, starsi koledzy, okres buntu. Mam wrażenie, że to wszystko wychodzi poza ramy „recepty na dorastanie”. Co w tej książce mnie przeraża? To, że podczas jej czytania, miałam wrażenie, że budujemy robota. Ten robot musi odpoczywać, musi być kochany. Odpowiednia ilość jedzenia, nastawienie na sukces. Do tego jeszcze ukierunkowanie na cel i prawie gotowe! Podejście do tematu jest bardzo dobre, ale sama nie wiem czy jego rozwinięcie powinniśmy traktować poważnie. Pewnie kwestie są dla mnie nieco zabawne. Co mam robić, aby moje dziecko miało dużo energii? W tej lekturze możemy się tego dowiedzieć, ale czy nie jest to przesadą? Może nie mnie to oceniać, skoro rodzicem nie jestem. Grupą docelową tej książki chyba jednak tak. Jestem potencjalnym rodzicem, który kiedyś będzie wychowywał swoje dziecko. Nie wiem jednak czy ta książka odrobinę mnie nie wystraszyła. W niej raczej nie ma miejsca na błędy i wyrozumiałość dla samego rodzica. Jeżeli moje dziecko nie będzie energicznym, lubianym, ambitnym dzieckiem to chyba poniosę porażkę… Skądże. Wydaje mi się, że pewne etapy są nieuniknione. Może to podczas tych wszystkich upadków, dzieci uczą się najwięcej?
Przeraża mnie to, że po przeczytaniu tej książki widzę te nadopiekuńcze, najukochańsze i najbardziej troskliwe mamy świata. Te, które nie dają dziecku żyć, bo robią to za niego. Receptę na dorastanie przeczytać naprawdę warto. Z przymrużeniem oka i z uświadomieniem sobie prostoty tej treści. Kochaj, szanuj, wyznaczaj granicę. Dla mnie to kwintesencja tego, co udało mi się przeczytać. Resztę pozostawiam tym bardziej ambitnym.
dlaLejdis.pl Paula Purgał; 2015-11-09