Recenzje
Trening mózgu. 50 zadań wzmacniających lewą i prawą półkulę
Oryginalnym tytułem „Treningu Mózgu. 50 zadań wzmacniających równowagę lewej i prawej półkuli” jest „Brain – Balance Booster”, zdecydowanie jest on krótszy od polskiego odpowiednika. Sama publikacja z łatwością zmieści się do średniej damskiej torebki. Nadaje się do brania ze sobą również w podróże (chyba że się kieruje pojazdem).
Pozycja nie jest ani gruba ani wielka. Przypomina sobą trochę zeszyt A5, czy książeczki dla dzieci. Kolorystyka podobna do „Treningu Mózgu. 50 zadań wzmacniających lewą i prawą półkulę” tylko zamiast zieleni jest tu kolor fioletowy.
Książka składa się z Wstępu, Testu Umysłowego nr 1, Ankiety, Testu Umysłowego nr 2 ale również z Odpowiedzi jak również zawiera informacje o Dodatkowych źródłach (książkach, stronach www) i informacje o autorze publikacji.
Czcionka jest czytelna, jedynie przy niektórych „łamigłówkach” dla niektórych czytelników mogłaby być trochę większa. W końcu o swoją pamięć dbają ludzie w różnym wieku oraz mogą być osoby z na przykład wadami wzroku, czy po prostu mające zmęczone oczy. Warto wówczas by nawet w takich przypadkach odbiorca mógł swobodnie się „poruszać” po „łamigłówkach”. Ogólnie rzecz biorąc jednak książka jest czytelna i przejrzysta. Do tego odrobina fioletu ładnie się komponuje z szarościami, czernią i bielą.
Z trzech pozycji autorstwa Charlesa Phillipsa, które miałam przyjemność trzymać w swych rękach i recenzować ta wydaje się najbardziej przystępna. Najmniej narzucająca. Wciąż jest to połączenie prostoty z nutką skomplikowania, jednak myślę, że gdy chodzi o naszą pamięć czy równowagę między różnym sposobem rozwiązywania problemów warto spróbować porozwiązywać przeróżne łamigłówki. Bo cóż możemy stracić?
Pozdrawiam każdego kto podejmie się wyzwania, powodzenia
Pozycja nie jest ani gruba ani wielka. Przypomina sobą trochę zeszyt A5, czy książeczki dla dzieci. Kolorystyka podobna do „Treningu Mózgu. 50 zadań wzmacniających lewą i prawą półkulę” tylko zamiast zieleni jest tu kolor fioletowy.
Książka składa się z Wstępu, Testu Umysłowego nr 1, Ankiety, Testu Umysłowego nr 2 ale również z Odpowiedzi jak również zawiera informacje o Dodatkowych źródłach (książkach, stronach www) i informacje o autorze publikacji.
Czcionka jest czytelna, jedynie przy niektórych „łamigłówkach” dla niektórych czytelników mogłaby być trochę większa. W końcu o swoją pamięć dbają ludzie w różnym wieku oraz mogą być osoby z na przykład wadami wzroku, czy po prostu mające zmęczone oczy. Warto wówczas by nawet w takich przypadkach odbiorca mógł swobodnie się „poruszać” po „łamigłówkach”. Ogólnie rzecz biorąc jednak książka jest czytelna i przejrzysta. Do tego odrobina fioletu ładnie się komponuje z szarościami, czernią i bielą.
Z trzech pozycji autorstwa Charlesa Phillipsa, które miałam przyjemność trzymać w swych rękach i recenzować ta wydaje się najbardziej przystępna. Najmniej narzucająca. Wciąż jest to połączenie prostoty z nutką skomplikowania, jednak myślę, że gdy chodzi o naszą pamięć czy równowagę między różnym sposobem rozwiązywania problemów warto spróbować porozwiązywać przeróżne łamigłówki. Bo cóż możemy stracić?
Pozdrawiam każdego kto podejmie się wyzwania, powodzenia
swiatairi.blogspot.com Airi
Trening mózgu. 50 zadań wzmacniających lewą i prawą półkulę
Charles Phillips jest autorem ponad 30 książek. W swoim dorobku ma osiem publikacji z bestsellerowej serii How to Think. Zajmuje się badaniami hinduskich teorii na temat inteligencji i świadomości. Analizuje mechanizmy rządzące snami, a także zastanawia się, jak reagujemy na różne kolory i jak je postrzegamy.
Mózg ma niewyobrażalne możliwości i niestety nie wykorzystuje się ich w pełni. Chodzi pogłoska, że człowiek korzysta ledwie z kilku procent mózgu. Słyszałam jednak, że to tylko mit, który został radośnie rozpowszechniony. Wiadome jest, że nie każdy ma predyspozycje do wszystkiego, ale pracą i ćwiczeniami można nadrobić nawet to, do czego nie ma się talentu. Możliwe, że to jest trochę zbyt amerykańskie, „do whatever you want". Do wszystkiego może powstać podręcznik i wszystkiego można się nauczyć. Może nie całkowicie, ale wierzę, że ciężką pracą można nadrobić to co nie zostało dane przez los.
Lewa półkula odpowiada za logiczne myślenie i analizy matematyczne, ułatwia także korzystanie z języka. Prawa natomiast jest odpowiedzialna za kreatywność i wszelkie talenty artystyczne. Publikacja rozpoczyna się od testu, która półkula jest słabsza i której powinniśmy poświecić więcej czasu. Z tego testu jasno wynikało, że powinnam skupić się na prawej półkuli. Zdziwiło mnie to, bo wydawało mi się, że od jakiegoś czasu (co najmniej od 2 lat) zachodzi proces przebiegunowania moich odruchów i dominacji półkuli prawej, ale zaufałam testowi i zaczęłam od ćwiczeń.
No cóż, ćwiczenia na prawą półkulę mózgu nie sprawiły mi tak dużego problemu. Te na lewą były dla mnie trudniejsze. Czym jest to spowodowane? Ano, mam wrażenie, że początkowy test był stworzony byle jak, zbyt mało zmiennych uwzględniał. Po 10 pytaniach i krótkiej historyjce nikt nie jest w stanie ustalić dominanty mózgowej. Tym samym spowodowało to błędne wyniki testu. W ogólnym rozrachunku nic się nie stało, bo wykonałam wszystkie ćwiczenia, o których powiem właśnie teraz.
Te ćwiczenia... to tylko ćwiczenia. Spodziewałam się większej liczby porad, jak wykonać dane ćwiczenie, na czym się skupić, jaką prawidłowość zauważyć. Niestety większość miała bardziej „kołczingowy cel". Miały raczej zmobilizować ćwiczącego, by nie ustawał w wysiłkach samorozwoju. Jestem wdzięczna, ale myślę, że bardziej przydałyby się porady i wskazówki zamiast enigmatycznych stwierdzeń „spójrz na problem z innej perspektywy". Mam odwrócić książkę do góry nogami czy co? Sporą część z przedstawionych ćwiczeń można skojarzyć z np. testów na inteligencje. Dopasuj kolejny element, odnajdź prawidłowość, co nie pasuje... Ale także duża część miała charakter sudoku. Ułóż litery, cyfry, znaki tak by nie powtarzały się w rzędach itp. Cokolwiek by o tych ćwiczeniach nie mówić – na pewno mi nie zaszkodziły, a wręcz rozruszały trochę mój zwapniały mózg.
Na pewno „Trening mózgu" nie pomógł mi w ocenie, tego czy jestem prawopółkulowa czy też lewo. Ale co z tego? Dobrze się bawiłam, rozwiązując zagadki i przecież żadna aktywność umysłowa nie jest szkodliwa. Zadania były zabawne, pomysłowe, teksty niestandardowe i wzbudzały uśmiech na twarzy. Całość jest bardzo ładnie wydana, obrazki, grafy i zadania ukazane wyraźnie i były dobrą pomocą naukową. Okładka prezentuje się wyjątkowo estetycznie na półce.
Mózg ma niewyobrażalne możliwości i niestety nie wykorzystuje się ich w pełni. Chodzi pogłoska, że człowiek korzysta ledwie z kilku procent mózgu. Słyszałam jednak, że to tylko mit, który został radośnie rozpowszechniony. Wiadome jest, że nie każdy ma predyspozycje do wszystkiego, ale pracą i ćwiczeniami można nadrobić nawet to, do czego nie ma się talentu. Możliwe, że to jest trochę zbyt amerykańskie, „do whatever you want". Do wszystkiego może powstać podręcznik i wszystkiego można się nauczyć. Może nie całkowicie, ale wierzę, że ciężką pracą można nadrobić to co nie zostało dane przez los.
Lewa półkula odpowiada za logiczne myślenie i analizy matematyczne, ułatwia także korzystanie z języka. Prawa natomiast jest odpowiedzialna za kreatywność i wszelkie talenty artystyczne. Publikacja rozpoczyna się od testu, która półkula jest słabsza i której powinniśmy poświecić więcej czasu. Z tego testu jasno wynikało, że powinnam skupić się na prawej półkuli. Zdziwiło mnie to, bo wydawało mi się, że od jakiegoś czasu (co najmniej od 2 lat) zachodzi proces przebiegunowania moich odruchów i dominacji półkuli prawej, ale zaufałam testowi i zaczęłam od ćwiczeń.
No cóż, ćwiczenia na prawą półkulę mózgu nie sprawiły mi tak dużego problemu. Te na lewą były dla mnie trudniejsze. Czym jest to spowodowane? Ano, mam wrażenie, że początkowy test był stworzony byle jak, zbyt mało zmiennych uwzględniał. Po 10 pytaniach i krótkiej historyjce nikt nie jest w stanie ustalić dominanty mózgowej. Tym samym spowodowało to błędne wyniki testu. W ogólnym rozrachunku nic się nie stało, bo wykonałam wszystkie ćwiczenia, o których powiem właśnie teraz.
Te ćwiczenia... to tylko ćwiczenia. Spodziewałam się większej liczby porad, jak wykonać dane ćwiczenie, na czym się skupić, jaką prawidłowość zauważyć. Niestety większość miała bardziej „kołczingowy cel". Miały raczej zmobilizować ćwiczącego, by nie ustawał w wysiłkach samorozwoju. Jestem wdzięczna, ale myślę, że bardziej przydałyby się porady i wskazówki zamiast enigmatycznych stwierdzeń „spójrz na problem z innej perspektywy". Mam odwrócić książkę do góry nogami czy co? Sporą część z przedstawionych ćwiczeń można skojarzyć z np. testów na inteligencje. Dopasuj kolejny element, odnajdź prawidłowość, co nie pasuje... Ale także duża część miała charakter sudoku. Ułóż litery, cyfry, znaki tak by nie powtarzały się w rzędach itp. Cokolwiek by o tych ćwiczeniach nie mówić – na pewno mi nie zaszkodziły, a wręcz rozruszały trochę mój zwapniały mózg.
Na pewno „Trening mózgu" nie pomógł mi w ocenie, tego czy jestem prawopółkulowa czy też lewo. Ale co z tego? Dobrze się bawiłam, rozwiązując zagadki i przecież żadna aktywność umysłowa nie jest szkodliwa. Zadania były zabawne, pomysłowe, teksty niestandardowe i wzbudzały uśmiech na twarzy. Całość jest bardzo ładnie wydana, obrazki, grafy i zadania ukazane wyraźnie i były dobrą pomocą naukową. Okładka prezentuje się wyjątkowo estetycznie na półce.
Sztukater.pl Scarlett
Ty wybierasz cel, my pokazujemy drogę!
W drodze do celu
Wielu z nas ma marzenia i pragnienia, ale często są one nieskonkretyzowane lub wcale nie wierzymy w ich spełnienie. A przecież życie jest po to, aby robić to, co się kocha. Pierwszym krokiem do osiągnięcia swoich zamierzeń jest postawienie sobie celu, spisanie go i wyznaczenie kolejnych kroków do jego realizacji… Z pozoru wszystko wydaje się proste. W praktyce bywa już dużo gorzej. Jednak z pomocą przychodzi nam Sebastian Kotow, który we współpracy z Brianem Tracy przygotował książkę pt. Ty wybierasz cel, my pokazujemy drogę!
Książka jest poradnikiem motywacyjnym, który łączy zagadnienia teoretyczne z praktyką i przeplata je z rozmowami Sebastiana z Brianem. Dowiemy się z niego jak wyznaczać cele i je osiągać, dzięki konkretnym zasadom i metodom. Wyruszymy w podróż w poszukiwaniu swojej pasji – prawdziwej życiowej misji. Przyjrzymy się wpływowi, jaki ma nasze myślenie na zachowanie. Przeczytamy także o wierze w siebie, aby ostatecznie wziąć los w swoje ręce!
Ty wybierasz cel, my pokazujemy drogę! to pozycja wyróżniająca się wśród innych poradników motywacyjnych, których jest pełno na rynku. Informacje w niej zawarte są zwięzłe, konkretne… i naprawdę motywujące! Nic, tylko ruszyć w drogę z Sebastianem Kotow i Brianem Tracy.
Wielu z nas ma marzenia i pragnienia, ale często są one nieskonkretyzowane lub wcale nie wierzymy w ich spełnienie. A przecież życie jest po to, aby robić to, co się kocha. Pierwszym krokiem do osiągnięcia swoich zamierzeń jest postawienie sobie celu, spisanie go i wyznaczenie kolejnych kroków do jego realizacji… Z pozoru wszystko wydaje się proste. W praktyce bywa już dużo gorzej. Jednak z pomocą przychodzi nam Sebastian Kotow, który we współpracy z Brianem Tracy przygotował książkę pt. Ty wybierasz cel, my pokazujemy drogę!
Książka jest poradnikiem motywacyjnym, który łączy zagadnienia teoretyczne z praktyką i przeplata je z rozmowami Sebastiana z Brianem. Dowiemy się z niego jak wyznaczać cele i je osiągać, dzięki konkretnym zasadom i metodom. Wyruszymy w podróż w poszukiwaniu swojej pasji – prawdziwej życiowej misji. Przyjrzymy się wpływowi, jaki ma nasze myślenie na zachowanie. Przeczytamy także o wierze w siebie, aby ostatecznie wziąć los w swoje ręce!
Ty wybierasz cel, my pokazujemy drogę! to pozycja wyróżniająca się wśród innych poradników motywacyjnych, których jest pełno na rynku. Informacje w niej zawarte są zwięzłe, konkretne… i naprawdę motywujące! Nic, tylko ruszyć w drogę z Sebastianem Kotow i Brianem Tracy.
Magazyn Przestrzeń Joanna Niedziela
Pamięć doskonała. 50 łamigłówek, które wytrenują Twój mózg i pozwolą Ci zapamiętać wszystko
Chyba każdy zna to irytujące uczucie, gdy mamy jakieś słowo, nazwisko, pojęcie na końcu języka, ale rzeczone „coś" nie chce przejść na początek narządu mowy. Męczymy się, pstrykamy palcami, mówiąc „no, no mam na myśli... wiesz o co mi chodzi, no o to!" i nic z tego. Nie pamiętamy. Albo np. opowiadamy historię i zapominamy o kluczowym elemencie przez co, w domyśle zabawna opowieść, zmienia się w spalony żart. To są sytuacje wstydliwe, ale co jeśli zapamiętywanie jest elementem naszej pracy? Albo sesja uniwersytecka? Co jeśli trzeba szybko zapamiętać sporą partię materiału i nic z tego nie wchodzi do głowy?
Dawniej życie ludzkie było ściśle powiązane z pamięcią. Nie znano pisma, dlatego też wszystkie tradycje, mądrości, podania, legendy przekazywano ustnie. Tym samym tożsamość człowieka uzależniona była od pamiętania. W Starożytności znano pismo, ale np. mówienie przemówienia z kartki było dyskwalifikujące dla mówcy. Dlatego też wymyślano sporo metod mnemotechnicznych, które miały wspomagać pamięć. Cyceron ponoć mógł przemawiać przez 3 godziny bez chwili przerwy, nie spoglądając na kartkę. Swoją opowieść wyobraża sobie jako dom, który dobrze zna. Każdy z elementów przemówienia jest innym przedmiotem w domu. Podczas wygłaszania mowy Cyceron w myślach spaceruje po domu, chwytając za przedmioty, przywołujące dany temat, który ma poruszyć.
Pamięć czasem potrafi nas oszukać. Znane są eksperymenty, gdy to pyta się kilka osób o to, jak zapamiętały wypadek, kto jak był ubrany i ludzie zapamiętywali jedno zdarzenie różnorako.
Książka rozpoczyna się od testu wstępnego, potem następują ćwiczenia, podczas których nie tylko wykonujemy zadania, ale przedstawione są rady, jak je wykonywać, by zapamiętać jak najwięcej i jak najbardziej efektywnie wykonać ćwiczenie. Po wszystkim następuje kolejny test, który sprawdza efekty pracy.
Jeśli chodzi o mnie... Z pierwszego testu dostałam 43/50, więc moja pamięć jest sprawna. Wiedziałam o tym, szybko absorbuję wiedzę, więc kolejne łamigłówki były dla mnie czystą zabawą. Nie mam problemu z zapamiętywaniem ciągu cyfr, czy też ułożenia słów, które znam. Jednakże mam jeden problem, przez który straciłam te 7 punktów na teście. Otóż mam problem z zapamiętaniem imion, nazwisk i miejscowości. To moja zmora, zwłaszcza, że moje studia polegają na pamiętaniu tego rodzaju szczegółów. Muszę przyznać, że pomysły na zapamiętywanie nie były szczególnie nowatorskie, ale podobało mi się to, że były zebrane w jednym miejscu. Przyznaję również, że niezłym pomysłem jest korelowanie osób z symbolami, które ich dotyczą. Problem rodzi się wtedy, gdy nie mamy zapamiętać 10 osób, a 100. Wtedy dopasowanie do każdej odrębnego symbolu zaczyna być problematyczne.
Publikacja jest barwna, często uzupełniona potrzebnymi rysunkami. Historie, na podstawie których wykonywałam ćwiczenia, wydają mi się zabawne i z polotem. Rozmiar „Pamięci doskonałej" określiłabym jako poręczny, dzięki czemu można ją zabrać wszędzie i ćwiczyć swoją pamięć np. w kolejce do lekarza. Font uznaję za odpowiedniej wielkości, a cały sposób wydania za poprawny.
Ta książka nic nowego nie powiedziała, jeśli chodzi o zapamiętywanie, ale zebrała wszystkie metody i na podstawie przykładów udowodniła, że one naprawdę działają. Myślę, że użyję kilku z nich, bo naprawdę warto.
Dawniej życie ludzkie było ściśle powiązane z pamięcią. Nie znano pisma, dlatego też wszystkie tradycje, mądrości, podania, legendy przekazywano ustnie. Tym samym tożsamość człowieka uzależniona była od pamiętania. W Starożytności znano pismo, ale np. mówienie przemówienia z kartki było dyskwalifikujące dla mówcy. Dlatego też wymyślano sporo metod mnemotechnicznych, które miały wspomagać pamięć. Cyceron ponoć mógł przemawiać przez 3 godziny bez chwili przerwy, nie spoglądając na kartkę. Swoją opowieść wyobraża sobie jako dom, który dobrze zna. Każdy z elementów przemówienia jest innym przedmiotem w domu. Podczas wygłaszania mowy Cyceron w myślach spaceruje po domu, chwytając za przedmioty, przywołujące dany temat, który ma poruszyć.
Pamięć czasem potrafi nas oszukać. Znane są eksperymenty, gdy to pyta się kilka osób o to, jak zapamiętały wypadek, kto jak był ubrany i ludzie zapamiętywali jedno zdarzenie różnorako.
Książka rozpoczyna się od testu wstępnego, potem następują ćwiczenia, podczas których nie tylko wykonujemy zadania, ale przedstawione są rady, jak je wykonywać, by zapamiętać jak najwięcej i jak najbardziej efektywnie wykonać ćwiczenie. Po wszystkim następuje kolejny test, który sprawdza efekty pracy.
Jeśli chodzi o mnie... Z pierwszego testu dostałam 43/50, więc moja pamięć jest sprawna. Wiedziałam o tym, szybko absorbuję wiedzę, więc kolejne łamigłówki były dla mnie czystą zabawą. Nie mam problemu z zapamiętywaniem ciągu cyfr, czy też ułożenia słów, które znam. Jednakże mam jeden problem, przez który straciłam te 7 punktów na teście. Otóż mam problem z zapamiętaniem imion, nazwisk i miejscowości. To moja zmora, zwłaszcza, że moje studia polegają na pamiętaniu tego rodzaju szczegółów. Muszę przyznać, że pomysły na zapamiętywanie nie były szczególnie nowatorskie, ale podobało mi się to, że były zebrane w jednym miejscu. Przyznaję również, że niezłym pomysłem jest korelowanie osób z symbolami, które ich dotyczą. Problem rodzi się wtedy, gdy nie mamy zapamiętać 10 osób, a 100. Wtedy dopasowanie do każdej odrębnego symbolu zaczyna być problematyczne.
Publikacja jest barwna, często uzupełniona potrzebnymi rysunkami. Historie, na podstawie których wykonywałam ćwiczenia, wydają mi się zabawne i z polotem. Rozmiar „Pamięci doskonałej" określiłabym jako poręczny, dzięki czemu można ją zabrać wszędzie i ćwiczyć swoją pamięć np. w kolejce do lekarza. Font uznaję za odpowiedniej wielkości, a cały sposób wydania za poprawny.
Ta książka nic nowego nie powiedziała, jeśli chodzi o zapamiętywanie, ale zebrała wszystkie metody i na podstawie przykładów udowodniła, że one naprawdę działają. Myślę, że użyję kilku z nich, bo naprawdę warto.
Sztukater.pl Scarlett
W sieci. Igrając z ogniem 3
W sieci to trzecia i już ostatnia część trylogii Igrając z ogniem. Szczerze muszę się przyznać, że była to chyba najlepsza część spośród wszystkich trzech. Najlepiej się przy niej bawiłam, bo jest naprawdę parę dobrych i śmiesznych momentów.
Otóż w trzeciej części poznajemy dogłębnie losy siostry Brady'ego Marshalla - Gwen. Jej historia nie jest łatwa, to usiana problemami i krzywdą męka najpierw w życiu z rodzicami, a później w małżeństwie. Jedyne co jej się udało, jak sama mówi, to jej mała córeczka Emma. Brady jak już wiemy z poprzedniej części, zakochał się w Layli i ruszył razem z nią w trasę koncertową zostawiając Gwen samą na straży ich biura detektywistycznego. Cóż, jako troskliwy brat zadzwonił jeszcze do swojego kumpla Austina Conrada(którego również znamy z pierwszej części trylogii - był na misji na Dominikanie razem z Garretem i Parker) i poprosił go o opiekę nad Gwen, bo ta ma trochę problemów osobistych. Austin rzucił zatem swoją misję na którą miał jechać i został pomóc siostrze Brady'ego. Nie spodziewał się tylko, że rzekome "problemy osobiste" kobiety są aż tak bardzo straszne.
Dlaczego ta część trylogii podobała mi się najbardziej? Otóż już Wam mówię.
Przede wszystkim historia Gwen jest ogromnie prawdziwa, myślę, że wiele kobiet mogłoby ją doskonale zrozumieć. Następnie ilość momentów zabawnych po prostu łapie za serce, ale także to w jaki sposób miłość może zmienić nawet najtwardszego komandosa z elitarnej jednostki SEAL. Oprócz tego akcja toczy się bardzo szybko, praktycznie każdy kolejny rozdział to niesamowite zaskoczenie dla czytelnika, ale i chwile grozy.
Tak jak w poprzednich częściach, tak samo w tej, muszę pochwalić autorkę za jej talent do pisania kryminalnych zagadek. Praktycznie do ostatniego momentu nie wiemy i nie domyślamy się kto tak naprawdę stoi za prześladowaniem Gwen. Światło podejrzenia pada na kilka osób i ciężko nam zdecydować kto jest winny. To jest coś co kocham w takiego typu książkach.
Muszę się także przyznać, że trochę mi smutno, że tak szybko cała trylogia się skończyła, bo zdążyłam przywiązać się do bohaterów i ich rodzin. W moim odczuciu Igrając z Ogniem wędruje na jedną z moich wyższych półek książkowych. Jak to będzie u Was? Dajcie się wciągnąć! Komu polecam: w tej kwestii tak samo jak ostatnio będę obstawać za tym, że aby dobrze wszystko zrozumieć i być na bieżąco - dobrze by było gdybyście mieli już za sobą dwa poprzednie tomy.
Otóż w trzeciej części poznajemy dogłębnie losy siostry Brady'ego Marshalla - Gwen. Jej historia nie jest łatwa, to usiana problemami i krzywdą męka najpierw w życiu z rodzicami, a później w małżeństwie. Jedyne co jej się udało, jak sama mówi, to jej mała córeczka Emma. Brady jak już wiemy z poprzedniej części, zakochał się w Layli i ruszył razem z nią w trasę koncertową zostawiając Gwen samą na straży ich biura detektywistycznego. Cóż, jako troskliwy brat zadzwonił jeszcze do swojego kumpla Austina Conrada(którego również znamy z pierwszej części trylogii - był na misji na Dominikanie razem z Garretem i Parker) i poprosił go o opiekę nad Gwen, bo ta ma trochę problemów osobistych. Austin rzucił zatem swoją misję na którą miał jechać i został pomóc siostrze Brady'ego. Nie spodziewał się tylko, że rzekome "problemy osobiste" kobiety są aż tak bardzo straszne.
Dlaczego ta część trylogii podobała mi się najbardziej? Otóż już Wam mówię.
Przede wszystkim historia Gwen jest ogromnie prawdziwa, myślę, że wiele kobiet mogłoby ją doskonale zrozumieć. Następnie ilość momentów zabawnych po prostu łapie za serce, ale także to w jaki sposób miłość może zmienić nawet najtwardszego komandosa z elitarnej jednostki SEAL. Oprócz tego akcja toczy się bardzo szybko, praktycznie każdy kolejny rozdział to niesamowite zaskoczenie dla czytelnika, ale i chwile grozy.
Tak jak w poprzednich częściach, tak samo w tej, muszę pochwalić autorkę za jej talent do pisania kryminalnych zagadek. Praktycznie do ostatniego momentu nie wiemy i nie domyślamy się kto tak naprawdę stoi za prześladowaniem Gwen. Światło podejrzenia pada na kilka osób i ciężko nam zdecydować kto jest winny. To jest coś co kocham w takiego typu książkach.
Muszę się także przyznać, że trochę mi smutno, że tak szybko cała trylogia się skończyła, bo zdążyłam przywiązać się do bohaterów i ich rodzin. W moim odczuciu Igrając z Ogniem wędruje na jedną z moich wyższych półek książkowych. Jak to będzie u Was? Dajcie się wciągnąć! Komu polecam: w tej kwestii tak samo jak ostatnio będę obstawać za tym, że aby dobrze wszystko zrozumieć i być na bieżąco - dobrze by było gdybyście mieli już za sobą dwa poprzednie tomy.
DobreRecenzje.pl Edyta; 2016-01-15