Recenzje
Driven. Namiętność silniejsza niż ból
„Driven. Namiętność silniejsza niż ból” K. Bromberg jest debiutem literackim autorki. Ukazana została w niej historia Rylee Thomas, kobiety niezależnej, odnoszącej sukcesy w życiu zawodowym. Uwielbia ona kontrolować swoje życie w każdej jego sferze i nic nie jest w stanie wytrącić jej z równowagi. Do momentu, gdy na jej drodze pojawia się Colton Donovan- przystojny i niezwykle pociągający mężczyzna. Oboje wzajemnie się do siebie przyciągają, a jednocześnie odpychają.
Czytając książkę uświadomiłam sobie, że historia tutaj przedstawiona jest podobna do tych, których w swoim życiu przeczytałam już wiele. Mamy tutaj kobietę sukcesu i pociągającego mężczyznę, który rzuca jej wyzwanie. Niemniej jednak przypadła mi ona do gustu. Miłość i namiętność przeplata się tutaj z potrzebą bliskości drugiej osoby. Autorka przedstawia ludzi, którzy borykają się z trudną przeszłością, niosą ze sobą trudny bagaż życiowy.
Rylee to osoba, która większość swojego czasu poświęca pracy, kocha to, co robi dla dzieci, którymi się opiekuje. Do tego jest kobietą pewną siebie i niezależną. Dręczą ją wydarzenia, które miały miejsce dwa lata temu. Wini się za wypadek i za śmierć ukochanej osoby. Spotkanie z Coltonem jest dla niej jak grom z jasnego nieba. Wywołuje on w niej uczucia, których nie czuła od dawna.
Zaś Colton to przystojny i pociągający mężczyzna, którego pasją są wyścigi samochodowe. Nie wierzy on w miłość i uczucia do drugiej osoby. Kobiety, które mu towarzyszą traktuje jak zabawki. Narzuca im pewne reguły i zasady postępowania. Bywa arogancki i złośliwy. Nie jest jednak w stanie ukryć swojej wrażliwości, o czym świadczy jego stosunek do podopiecznych Rylle. Jest on pełen sprzeczności. Z jednej strony daje Rylle nadzieję na związek, a za chwilę ją odtrąca. Zachowuje się tym samym jak mały chłopiec. Nie potrafi się on pogodzić ze swoją przeszłością i z tym, czego doświadczył jako dziecko.
Uśmiech na twarzy wywołała u mnie sytuacja, w której Colton interweniuje w sprawie Aidena, chłopca dręczonego przez inne dzieci w szkole. Udając się tam wraz z nim udowadnia innym, że dzieci te nie są gorsze od tych, które wychowują się w pełnej rodzinie. Sprzeciwia się faworyzowaniu osób ze względu na pochodzenie, co czyni dyrektor placówki.
Książka jest ciekawa i przykuwa uwagę czytelnika. Czyta się ją lekko i przyjemnie. Akcja jest wzbogacona subtelnym scenami erotycznymi, opisanymi w niezwykle realistyczny sposób. Są one pełne namiętności i pożądania.
Jest to moje pierwsze, ale myślę, że nie ostatnie spotkanie z książką tej autorki.
ksiazkowyswiatmoniki.blogspot.com Monika Hetz; 2016-08-21
Eden. Nowy początek
"Eden. Nowy początek" jest kontynuacją pierwszego tomu "Calder. Narodziny odwagi" i jednocześnie zakończeniem historii. Na początku oczywiście muszę wspomnieć o okładce, która bardzo rzuca się w oczy, tym bardziej, że widnieje na niej piękna, niesamowita, pełna miłości i pozytywnych uczuć kobieta, idealnie odzwierciedlająca postać Eden. Natomiast tak, jak w przypadku pierwszej części powieści byłam pod ogromnym jej wrażeniem oraz nieustannie odczuwałam napięcie, wykazywałam zainteresowanie. Tak w przypadku drugiego tomu mam niestety mieszane odczucia, co nie zmienia faktu, że książka była równie emocjonująca. Jednak historia opowiedziana w drugim tomie była jak dla mnie zbyt przewidywalna, a momentami odczuwałam nawet lekkie znudzenie.
O czym zatem opowiada książka?
O czym zatem opowiada książka?
W Akadii wydarzyło się to, co od dłuższego czasu przepowiadał Hector, nastąpiła powódź. Niemal wszyscy jej mieszkańcy zginęli, poniekąd na własne życzenie, bowiem ufali, że odnajdą ukojenie i spokój w Elizjum, o którym tak często opowiadał im ich przywódca. Jedynymi osobami, które przeżyły i wydostały się z piekła byli Eden, Calder i Xander. Gdy Eden udaje się opuścić zawalający się budynek, jest przekonana, że Calder również zginął. Postanawia zatem uciec jak najdalej od miejsca tragedii i udaje się na dworzec autobusowy, skąd wyrusza do Cincinnati. Tam kieruje się do najbliższego sklepu jubilerskiego, w którym zamierza sprzedać cenną biżuterię, aby zdobyć jakiekolwiek pieniądze i móc za nie przeżyć kilka dni. Jest zrozpaczona, pewna o śmierci swojego ukochanego. Właściciel sklepu - Feliks ofiarowuje dziewczynie dach nad głową oraz wyżywienie, a z czasem i pracę - dziewczyna uczy jego wnuczkę gry na fortepianie. Mężczyzna nie wypytuje Eden o przeszłość i jej samopoczucie. Po prostu się nią opiekuje, traktuje jak córkę. Po jego śmierci, dziewczyna niestety musi opuścić dom, w którym mieszkała przez ostatnie lata. Feliks zostawia jej na koncie sporą sumę pieniędzy oraz list, w którym przekazuje informacje o miejscu pobytu jej matki. Eden postanawia zatem udać się pod wskazany przez niego adres. Okazuje się, że jej matka przez te wszystkie lata na nią czekała. Dziewczyna przeprowadza się do domu matki, w którym również poznaje swoją kuzynkę Molly, z którą się zaprzyjaźnia. Ta któregoś dnia proponuje Eden, aby wybrały się na wystawę pewnego malarza...
Tymczasem Calder zostaje uratowany przez swojego przyjaciela Xandra, który w ostatniej chwili wyciąga go z piekła. Początkowo przebywają u przyjaciółki Xandra, bowiem Calder jest ranny i zbyt słaby. Po latach jednak każdy z nich postanawia ułożyć sobie życie na nowo, choć po tak traumatycznych i przerażających wydarzeniach to nie jest takie proste. Z czasem Calder staje się znanym malarzem, ukrywającym się pod pseudonimem. Pewnego dnia, w jednej z galerii chłopak wystawia swoje prace. Nagle wśród zaproszonych gości dostrzega Eden...
Jak Eden i Calder zareagują na swój widok? Czy uczucie niegdyś ich łączące przetrwa? Czy będą gotowi na wspólną przyszłość? Jak poradzą sobie z traumatycznymi przeżyciami? Czy odnajdą się we współczesnym świecie? Co wykaże prowadzone przez nich śledztwo? Kim okaże się być Hector? Z czym jeszcze będą musieli się zmierzyć? Czy Calder pozna swoją prawdziwą tożsamość? Jak potoczą się dalsze losy bohaterów?
Na początku drugiego tomu poznajemy pierwsze lata życia Eden i Caldera po tragicznym wydarzeniu w Akadii. Każdy z nich stara się poradzić sobie z traumą, bólem po stracie bliskiej osoby, bowiem są pewni, że stracili siebie nawzajem na zawsze. Eden zaszywa się w domu jubilera, wręcz nie opuszcza swojego pokoju, tym samym nie wychodzi na zewnątrz. Nadal obawia się ludzi, nieustannie odczuwa strach, niepewność jutra. Nie potrafi pogodzić się z przeszłością, a jednocześnie nie ma pomysłu na przyszłość. Tkwi w martwym punkcie. Mimo, iż udało jej się uciec z piekła, to nadal nie czuje się wolna. Śmierć Feliksa pogłębia jej smutek i rozpacz. Przywiązała się do mężczyzny, który uratował jej życie. Był dla niej jak ojciec, którego jej brakowało w dzieciństwie. Gdy uzyskuje informacje o swojej matce, pojawia się dla niej nadzieja na lepsze i szczęśliwsze życie. Przez wszystkie lata nieustannie o niej myślała, tęskniła. Niestety Hector zapewniał ją, że jest sierotą. Zatem, gdy pewnego dnia zjawia się w domu rodziców jest niezmiernie szczęśliwa. Wreszcie może poczuć się bezpieczna i kochana. Dowiaduje się, że jej ojciec, krótko po jej zaginięciu i ujawnieniu problemów finansowych firmy, popełnił samobójstwo. Nie poradził sobie z utratą jedynej córki. Matka cały czas czekała na ten dzień, kiedy będzie mogła wziąć w ramiona swoją malutką córeczkę. Świadomość, że kiedyś jej córka się odnajdzie, utrzymywała ją przy życiu. Eden zaprzyjaźniła się z kuzynką Molly, która zamieszkała z jej matką. Doceniała jej pomoc, wspólne rozmowy, wsparcie. Dzięki mamie i Molly, poniekąd zaczęła żyć na nowo. Łatwiej jej było poradzić sobie z przeszłością, z przerażającymi wspomnieniami.
Calder początkowo w ogóle sobie nie radził. Przepełniony był bólem. Topił smutki w alkoholu. Próbował nawet popełnić samobójstwo. Twierdził, że jego życie bez Eden nie ma sensu. Nie wiadomo, jak potoczyłoby się jego życie, gdyby nie bliski przyjaciel Xander. To on namówił Caldera do powrotu do malowania, kupował mu nawet przybory. Pragnął, aby mężczyzna zajął się czymś pożytecznym, co choć na chwilę mogłoby oderwać go od przykrych myśli i wspomnień. Sugerował także, aby mężczyzna związał się z inna kobietą, co też uczynił.
Jednak, gdy w galerii Eden i Calder wymieniają się spojrzeniami, wszystko do nich wraca. Ich serca się radują, oboje odczuwają spokój, a jednocześnie obawę przed tym, co nastąpi. Minęło bowiem kilka lat, kiedy widzieli się ostatni raz. Stali się już dorosłymi, dojrzałymi, a przede wszystkim innymi ludźmi. Decydują się jednak przejść przez życie razem, wspierając się nawzajem, darząc głębokim uczuciem, walcząc ze złymi przeżyciami, które pozostawiły trwałe ślady w ich sercach. Próbują zacząć życie od nowa, powoli stawać kroki ku przyszłości i uczyć się funkcjonować w świecie pełnym zupełnie obcych ludzi, nowoczesnych technologii oraz niezwykłych miejsc. Czy poradzą sobie? Czy będą potrafili zaufać? Czy ich miłość jest na tyle silna, aby pokonać wszelkie przeszkody i trudności, z którymi będą musieli się jeszcze nie raz zmierzyć?
Przyznaję, że "Eden. Nowy początek" jest powieścią równie emocjonującą, co pierwszy tom. Jednak w przypadku tej części są to zupełnie inne uczucia. Przede wszystkim, od początku wszystko staje się przewidywalne. Wiadome jest, że drogi Eden i Caldera w pewnym momencie się pokrzyżują, co wynika również z opisu z tyłu okładki. Ponadto byłam przekonana, że prędzej czy później będą razem, bowiem ich miłość jest na tyle silna, że poradzi sobie ze wszystkimi napotkanymi trudnościami. Prawdę mówiąc, od momentu, kiedy rzeczywiście się spotykają, historia nie wywołuje już na mnie większego wrażenia. Owszem ich uczucie, relacja, przyjaźń, odwaga i determinacja są pełne podziwu i mogą stanowić wzór do naśladowania. Ale momentami odnosiłam wrażenie, jakby dalsza część opowieści była trochę naciągana, wymuszona. Były chwile, kiedy po prostu odczuwałam znudzenie. Myślałam, że już mnie nic nie zaskoczy. I się pomyliłam. Scena, w której Calder poznaje swoje pochodzenie i dowiaduje się, jakim sposobem trafił do Akadii, zwyczajnie mną wstrząsnęła. W tym jednym momencie łzy pojawiły się w moich oczach. Nagle poczułam ból, smutek, a jednocześnie wściekłość i niezrozumienie. Niewyobrażalne i niewytłumaczalne, a nawet niewybaczalne jest dla mnie krzywdzenie bezbronnego dziecka, pragnącego miłości, ciepła i opieki.
"Eden. Nowy początek" jest przyjemną, napisaną łatwo przyswajalnym, lekkim i nieskomplikowanym piórem powieścią. Opowiada o miłości, nadziei na lepsze jutro, radzeniu sobie z przeszłością oraz tragicznymi wspomnieniami, walce ze swoimi lękami i strachem, a także o spełnianiu marzeń, nawet tych, które początkowo wydają się niemożliwe do zrealizowania. Uświadamia, że zawsze można zacząć życie od nowa. Jednak nie ukrywam, że książka mnie nie porwała. O wiele większe wrażenie wywarł na mnie pierwszy tom "Calder. Narodziny odwagi", który niesamowicie mnie ujął i poruszył.
Wielbicielka-ksiazek.blogspot.com Kasia; 2016-08-21
(NIE)GRZECZNI?
Dzisiaj książka, którą mogę polecić przede wszystkim obecnym i przyszłym rodzicom. Tylko oni wiedzą jak szeroką gamą uczuć i emocji cechuje rodzicielstwo. Od bezgranicznej miłości do… bezgranicznej frustracji. „(Nie) Grzeczni?” Małgorzaty Bajko i Moniki Janiszewskiej to książka, która wyjaśnia wiele irracjonalnych, z punktu widzenia dorosłych, zachowań dzieci. Drodzy rodzice, znacie to uczucie zażenowania, kiedy dziecko narobi Wam wstydu, a wcześniej się tak nie zachowywało? Nie potraficie zrozumieć skąd u niego takie postępowanie? To książka w sam raz dla Was!
Pierwszym pytaniem, na jakie trzeba sobie odpowiedzieć, to co to znaczy, że dziecko jest niegrzeczne? Czy to nie jest tak, że jest żywe? Że wyraża ekspresyjnie swoje emocje? Oczekujemy, że dzieci wyrosną na kreatywnych i przedsiębiorczych dorosłych, ale kiedy ma nastąpić to przejście, jeżeli oczekujemy, że dziecko będzie całkowicie podporządkowane i ciche? Łatwo nie jest… od histerii i tupania na środku supermarketu, przez chowanie się przed ciocią za maminą spódnicą, po nadmierne rozrabianie na przyjęciu urodzinowym. Do tego dochodzi presja otoczenia i kąśliwe komentarze na temat złego wychowywania. Tak… rodzice kilkulatków doskonale wiedzą, o czym mówię. „(Nie) Grzeczni?” to tytuł, który przynajmniej część z tych zdarzeń pozwoli zrozumieć i zamienić frustrację na empatię wobec dziecka.
Nie jest to poradnik, przynajmniej nie taki zwyczajny. Rozpoczyna się od przedstawienia faz rozwojowych, kamieni milowych i silnych emocji, które przeżywa dziecko od urodzenia. Opisuje prawdziwe sytuacje, które inaczej widzi dziecko, inaczej dorosły. Inne też są emocje. Z pomocą przychodzi także porada psychologa, ale nie wyssana z palca, a pochodząca od… mamy. Większość książki jest zbudowana następująco: jest opis z życia wziętej sytuacji, następnie wymienione są emocje i spostrzeżenia dziecka, potem rodzica. Tuż po nich jest komentarz eksperta do danego zdarzenia, interpretacja odczuwanych emocji i przełożenie punktu widzenia dziecka na świat dorosłych.
Z założenia „(Nie) Grzeczni?” to tytuł dedykowany rodzicom dzieci w wieku do 6 lat. Muszę przyznać, że książka bardzo mile mnie zaznaczyła. Nie zawsze daje proste rozwiązanie na wszystkie problemy, ale czy można przewidzieć wszystkie pomysły dziecka? W każdym razie pokazuje inną perspektywę, a to wiele zmienia. Zrozumienie intencji malucha jest podstawą do znalezienia rozwiązania, i nagle może się okazać, że to wcale nie było „niegrzeczne” zachowanie. Ponieważ sytuacje z udziałem dzieci są często zabawne, taka też jest książka. Nie brakuje w niej poczucia humoru i anegdot. Poza tym każda opowieść jest uzupełniona wesołymi ilustracjami.
Pierwszym pytaniem, na jakie trzeba sobie odpowiedzieć, to co to znaczy, że dziecko jest niegrzeczne? Czy to nie jest tak, że jest żywe? Że wyraża ekspresyjnie swoje emocje? Oczekujemy, że dzieci wyrosną na kreatywnych i przedsiębiorczych dorosłych, ale kiedy ma nastąpić to przejście, jeżeli oczekujemy, że dziecko będzie całkowicie podporządkowane i ciche? Łatwo nie jest… od histerii i tupania na środku supermarketu, przez chowanie się przed ciocią za maminą spódnicą, po nadmierne rozrabianie na przyjęciu urodzinowym. Do tego dochodzi presja otoczenia i kąśliwe komentarze na temat złego wychowywania. Tak… rodzice kilkulatków doskonale wiedzą, o czym mówię. „(Nie) Grzeczni?” to tytuł, który przynajmniej część z tych zdarzeń pozwoli zrozumieć i zamienić frustrację na empatię wobec dziecka.
Nie jest to poradnik, przynajmniej nie taki zwyczajny. Rozpoczyna się od przedstawienia faz rozwojowych, kamieni milowych i silnych emocji, które przeżywa dziecko od urodzenia. Opisuje prawdziwe sytuacje, które inaczej widzi dziecko, inaczej dorosły. Inne też są emocje. Z pomocą przychodzi także porada psychologa, ale nie wyssana z palca, a pochodząca od… mamy. Większość książki jest zbudowana następująco: jest opis z życia wziętej sytuacji, następnie wymienione są emocje i spostrzeżenia dziecka, potem rodzica. Tuż po nich jest komentarz eksperta do danego zdarzenia, interpretacja odczuwanych emocji i przełożenie punktu widzenia dziecka na świat dorosłych.
Z założenia „(Nie) Grzeczni?” to tytuł dedykowany rodzicom dzieci w wieku do 6 lat. Muszę przyznać, że książka bardzo mile mnie zaznaczyła. Nie zawsze daje proste rozwiązanie na wszystkie problemy, ale czy można przewidzieć wszystkie pomysły dziecka? W każdym razie pokazuje inną perspektywę, a to wiele zmienia. Zrozumienie intencji malucha jest podstawą do znalezienia rozwiązania, i nagle może się okazać, że to wcale nie było „niegrzeczne” zachowanie. Ponieważ sytuacje z udziałem dzieci są często zabawne, taka też jest książka. Nie brakuje w niej poczucia humoru i anegdot. Poza tym każda opowieść jest uzupełniona wesołymi ilustracjami.
Kulturantki.pl Ewa; 2016-08-25
Sesje twórczej pomysłowości dla pedagogów, psychologów i trenerów grupowych
Żadne wynalazki, żadne odkrycia i innowacje nie byłyby możliwe bez pomysłowości i kreatywności. Otwartość umysłu i owa kreatywność są też jednymi z najbardziej pożądanych cech przez pracodawców. Wyjście poza ramy i utarte schematy wcale nie jest takie proste, ale są sposoby na to, by te umiejętności ćwiczyć. Skorzystać można z książki specjalisty w tej dziedzinie, profesora Krzysztofa J. Szmidta, „Sesje twórczej pomysłowości dla pedagogów, psychologów i trenerów personalnych”.
Nic nie powstało z dnia na dzień. Każdy wynalazca narażony jest na falę krytyki, kiedy powie o swoim odkryciu, swoim pomyśle i planach realizacji. Większość ludzi negatywnie podchodzi do czegoś zupełnie nowego, czego nie zna. Po pierwszej fali krytyki następuje czas wdrożenia w życie pomysłu, który nie raz musi być wiele razy zmodyfikowany. Pojawiają się nowe okoliczności, które zmuszają do zmian w założeniach. Mimo to, spójrzmy jak wiele osiągnęła ludzkość! Każda pojedyncza rzecz, której używamy była wynalazkiem, była osądzana. Tylko ludzie o dużej kreatywności i elastyczności myślenia mogli tego dokonać. Nie każdy oczywiście musi być światowej sławy wynalazcą, ale każdy może udoskonalać i wprowadzać nowe pomysły i innowacje w swoim życiu, otoczeniu, pracy. Jak? Wystarczy zdecydować się na sesje twórczej pomysłowości!
Krzysztof J. Szmidt doskonale opisuje najpierw słownikowymi definicjami, potem własnymi słowami, czym jest pomysłowość, co się na nią składa i jak można ją ćwiczyć. Recenzowana przeze mnie książka jest zestawem ogromnej ilości ćwiczeń podzielonych na rozgrzewkę, sesje indywidualne i grupowe. Wiele z nich zawiera pomocne ilustracje, część przykłady rozwiązań. Większość z nich przypomina zabawę. Trzeba na przykład wymyślić kilka najbardziej irracjonalnych wynalazków, odpowiadać na pytania typu „o czym myśli pączek w maśle?”, „o czym myśli igła w stogu siana?” albo połączyć ze sobą przedmioty, które nie mają ze sobą nic wspólnego. Im więcej nieprawdopodobnych pomysłów, tym lepiej! Pozornie na początku część ćwiczeń może się wydać śmieszna, ale bardzo szybko okazuje się, że wciągają i angażują. A im bardziej się zaangażujemy, tym bardziej nietuzinkowe pomysły przyjdą do głowy. O to właśnie chodzi! Otwieramy swoje twórcze myślenie.
Pierwsza partia ćwiczeń jest traktowana jako rozgrzewka. Nie są szczególnie trudne, ale pobudzają myślenie. Następna część to ćwiczenia na sesje indywidualne i grupowe. Te ćwiczenia są nieco bardziej skomplikowane i trzeba się nad nimi bardziej zastanowić, ale też dają duże pole do popisu. W tej części nad każdym zadaniem jest wyszczególnione, jakie akurat czynniki twórczej pomysłowości są trenowane (np. płynność myślenia, oryginalność myślenia). W książce poza ćwiczeniami są poruszane także inne kwestie związane z pomysłowością, jak prawidłowe definiowanie problemów, szukanie rozwiązań i ocenianie.
Książka stanowi prawdziwą skarbnicę wiedzy dla nauczycieli, wykładowców i trenerów. Ćwiczeń i zagadnień jest tak dużo, że każde prowadzone zajęcia będą się różniły od poprzednich. Jednak pomimo tego, co sugeruje tytuł, to nie tylko propozycja dla specjalistów. Równie dobrze można siąść z nią samodzielnie i w zaciszu domu rozwiązań kolejne zadania.
Nic nie powstało z dnia na dzień. Każdy wynalazca narażony jest na falę krytyki, kiedy powie o swoim odkryciu, swoim pomyśle i planach realizacji. Większość ludzi negatywnie podchodzi do czegoś zupełnie nowego, czego nie zna. Po pierwszej fali krytyki następuje czas wdrożenia w życie pomysłu, który nie raz musi być wiele razy zmodyfikowany. Pojawiają się nowe okoliczności, które zmuszają do zmian w założeniach. Mimo to, spójrzmy jak wiele osiągnęła ludzkość! Każda pojedyncza rzecz, której używamy była wynalazkiem, była osądzana. Tylko ludzie o dużej kreatywności i elastyczności myślenia mogli tego dokonać. Nie każdy oczywiście musi być światowej sławy wynalazcą, ale każdy może udoskonalać i wprowadzać nowe pomysły i innowacje w swoim życiu, otoczeniu, pracy. Jak? Wystarczy zdecydować się na sesje twórczej pomysłowości!
Krzysztof J. Szmidt doskonale opisuje najpierw słownikowymi definicjami, potem własnymi słowami, czym jest pomysłowość, co się na nią składa i jak można ją ćwiczyć. Recenzowana przeze mnie książka jest zestawem ogromnej ilości ćwiczeń podzielonych na rozgrzewkę, sesje indywidualne i grupowe. Wiele z nich zawiera pomocne ilustracje, część przykłady rozwiązań. Większość z nich przypomina zabawę. Trzeba na przykład wymyślić kilka najbardziej irracjonalnych wynalazków, odpowiadać na pytania typu „o czym myśli pączek w maśle?”, „o czym myśli igła w stogu siana?” albo połączyć ze sobą przedmioty, które nie mają ze sobą nic wspólnego. Im więcej nieprawdopodobnych pomysłów, tym lepiej! Pozornie na początku część ćwiczeń może się wydać śmieszna, ale bardzo szybko okazuje się, że wciągają i angażują. A im bardziej się zaangażujemy, tym bardziej nietuzinkowe pomysły przyjdą do głowy. O to właśnie chodzi! Otwieramy swoje twórcze myślenie.
Pierwsza partia ćwiczeń jest traktowana jako rozgrzewka. Nie są szczególnie trudne, ale pobudzają myślenie. Następna część to ćwiczenia na sesje indywidualne i grupowe. Te ćwiczenia są nieco bardziej skomplikowane i trzeba się nad nimi bardziej zastanowić, ale też dają duże pole do popisu. W tej części nad każdym zadaniem jest wyszczególnione, jakie akurat czynniki twórczej pomysłowości są trenowane (np. płynność myślenia, oryginalność myślenia). W książce poza ćwiczeniami są poruszane także inne kwestie związane z pomysłowością, jak prawidłowe definiowanie problemów, szukanie rozwiązań i ocenianie.
Książka stanowi prawdziwą skarbnicę wiedzy dla nauczycieli, wykładowców i trenerów. Ćwiczeń i zagadnień jest tak dużo, że każde prowadzone zajęcia będą się różniły od poprzednich. Jednak pomimo tego, co sugeruje tytuł, to nie tylko propozycja dla specjalistów. Równie dobrze można siąść z nią samodzielnie i w zaciszu domu rozwiązań kolejne zadania.
Kulturantki.pl Ewa; 2016-08-26
Slow Burn. Kropla drąży skałę. Seria Driven
Czas na dalsze losy różnych bohaterów, których poniekąd poznaliśmy w poprzednich częściach serii Driven. Postanowiłam połączyć recenzję tomu piątego i szóstego, chociaż historie w nich zawarte są kompletnie różne, ale nadal emocjonujące i rozpalające serce, umysł i ciało.
Slow Burn:
Dokładnie wtedy, gdy burzliwy romans Rylee znajduje swoje szczęśliwe zakończenie, rozpoczyna się historia jej bliskiej przyjaciółki. Haddie Montgomery właśnie straciła siostrę. Nie chce się wiązać z żadnym mężczyzną, ból po śmierci Lexie jest zbyt silny i świeży. Spotkanie z przystojnym, bardzo męskim i bardzo południowym Beckettem Danielsem miało być tylko jednonocną przygodą, chwilą zapomnienia, czystym seksem na jeden raz, bez żadnych zobowiązań.
Dokładnie wtedy, gdy burzliwy romans Rylee znajduje swoje szczęśliwe zakończenie, rozpoczyna się historia jej bliskiej przyjaciółki. Haddie Montgomery właśnie straciła siostrę. Nie chce się wiązać z żadnym mężczyzną, ból po śmierci Lexie jest zbyt silny i świeży. Spotkanie z przystojnym, bardzo męskim i bardzo południowym Beckettem Danielsem miało być tylko jednonocną przygodą, chwilą zapomnienia, czystym seksem na jeden raz, bez żadnych zobowiązań.
Książki K. Bromberg podobają mi się z kilku względów. Pomimo, że jest to historia erotyczna, to w dodatku jest to romans. I w tekście czuć romans. Jest on żarliwy i nieprzewidywalny, ale da się w nim dostrzec uczucie. Tak samo jest w Slow Burn. Odkładamy prawie całkowicie na bok głównych bohaterów znanych z pierwotnej trylogii i wkraczamy trochę do innego świata. I od samego początku jesteśmy wrzuceni w wir ciężkich przeżyć i rozterek, w tym przypadku Haddie, ale i również do Becketta.
Nie wiem dlaczego, ale od samego początku buzuje w nich uczucie i ono przez te wszystkie strony się rozwija. Ale uczucie nie może się w pełni i szybko rozwinąć, ze względu na przeżycia głównej bohaterki. I tutaj autorka mnie poruszyła, bo idealnie ukazała ból i rozterki Haddie. To jest wartość, która wyróżnia tę część. I tym właśnie Slow Burn różni się od poprzednich części, jest o wiele spokojniejsza i wprowadza czytelnika w całkowicie inny nastrój. Wielkim plusem jest również to, że możecie ją przeczytać bez znajomości poprzednich tomów.
ujrzecslowa.pl Adriana Bączkiewicz