Melon. Pretensje

Muszę przyznać, że bardzo się ucieszyłem z kolejnego cyfrowego komiksu w ofercie księgarni, bo jest ich tyle, co kot napłakał. Twórca ukrywający się pod pseudonimem "melon" jest znanym w środowisku artystą komiksowym, a przygody głównego bohatera można śledzić na jego profilu FB. Tym bardziej zaintrygowały mnie niepublikowane wcześniej historie i zaraz po zakupie chwyciłem za czytnik. Niestety, czar prysnął już po pierwszych stronach: obrazki są fatalnej jakości i zajmują niespełna połowę strony, przez co komfortowe czytanie nie wchodzi w rachubę. Na czytniku praktycznie nic nie było widać i tylko teksty większą czcionką były w miarę czytelne. Po "przesiadce" na iPada komiks można było przeczytać, powiększając ręcznie obrazki, ale tym samym stawały się one rozmazane i nawet nie przystawały do jakości tych ze wspomnianego profilu. Czy możliwa była lepsza konwersja do formatu czytnikowego? Jestem o tym przekonany, bo "566 kadrów" Dennisa Wojdy od tego samego wydawnictwa jest jak najbardziej czytelne. To samo dotyczy komiksów Samojlika i Wajraka, które świetnie prezentują się na ekranach. Co zatem poszło nie tak? Nie chcę spekulować nt. niewiedzy osób odpowiedzialnych za konwersję czy też po prostu lekceważącego stosunku do czytelników, ale blisko 40 złotych za tak wybrakowany produkt jest po prostu kpiną! Chciałem dać jedną, góra dwie gwiazdki, ale ze względu na zabawną treść nieco zawyżyłem ocenę. Tym niemniej mam nadzieję, że ktoś wyciągnie wnioski z tej recenzji i poprawi jakość tego ebooka albo doda chociaż wersję PDF w dobrej jakości, bo przecież autor musiał podesłać eleganckie pliki graficzne...