ODBIERZ TWÓJ BONUS :: »

Blaga Marcin Kołodziejczyk

Autor:
Marcin Kołodziejczyk
Wydawnictwo:
Wielka Litera
Ocena:
Bądź pierwszym, który oceni tę książkę
Stron:
192
Dostępne formaty:
     ePub
     Mobi
Czytaj fragment

Ebook 43,99 zł najniższa cena z 30 dni

43,99 zł (-25%)
32,99 zł

Dodaj do koszyka lub Kup na prezent Kup 1-kliknięciem

43,99 zł najniższa cena z 30 dni

Przenieś na półkę

Do przechowalni

Blaga Nad krainą upapraną węglem wschodzi niezdrowy świt. Wszyscy są pijani nowobogactwem, pieniędzmi, które wydają się być na wyciągnięcie ręki. Oto zbiorowy taniec trans pełen bezwstydu, alkoholu i bezwzględności wobec słabych. Pegeery jak terytoria Komanczów ziemie złudnej ciszy, która źle wróży. Przemoc jest wszędzie: na bankietach, bazarach, w wojsku. Język nie służy do porozumienia, tylko do pogrążania rywali. Mafi a bierze, co chce. Policja śpi na podmiejskich rewirach, budzi strach. Każdy chce się wyrwać, zarobić marki, uciec do świata pasteli, które wabią obietnicą lepszego. Garniturowcy robią kariery. Chcą być w grupie zwycięzców, pędzić beemkami po dziurawych drogach. Byle zapomnieć o peerelu jak o złym śnie.

Tylko że z czasem okazuje się, że sukces jest dla wybrańców, większość zostaje z niczym.

Spójrzmy na lata 90. bez wrogości, ale i bez taniego, ogłupiającego sentymentu. Na to wielkie kolorowe oszustwo. I powiedzmy sobie szczerze, my, którzy wierzyliśmy w turbokapitalistyczną Polskę: daliśmy się nabrać.

Począwszy od dziewięćdziesiątego odwrotka: sklepy kuszą pełnią. Przyszłość jako myśl o jednym porządnym przekręcie, który ustawi człowieka finansowo po kres dni. Otyli i brudni sprzedawcy mięsa zasiadający w przyczepach kempingowych i szczękach (moduł bazarowy, czyli buda). Wśród chabaniny jak nerony; w słodyczy starej krwi i waporze psucia się tego, co pod spodem podgniwa w ciszy. Towar uczciwie dzielą na świeży, drugiej świeżości i możliwy (zjadliwy dopiero po głębokim przesmażeniu). Nie widzi się zażenowania w leniwych ruchach rąk tych ludzi, gdy tłuką packami muchy wprost na schabach-podgardlach, a następnie biorą w paznokcie i rzucają trupy na podłogę. Wydaje mi się, że tak: nie jestem pewien, czy dzisiejszy wysublimowany i kierujący się metodą starannego wyselekcjonowania klient wielkomiejski wie, że taka zielona mucha mięsna po nagłej śmierci od uderzenia rozbryzguje się wkoło jak u wczesnego Tarantina i Rodrigueza. Rzeźnik wolnym ruchem schyla się po kawałek gazety, w którą pakuje towar, i obciera juchę z mięsa. Ktoś widział? To niech, kurwa, nie żre. Następny się napatoczy, kupi, zrobi schabowe i aż się obliże. Nie dziwi nic. Mówi się o tym gospodarka rynkowa. fragment książki

Wielka Litera - inne książki

Zamknij

Przenieś na półkę
Dodano produkt na półkę
Usunięto produkt z półki
Przeniesiono produkt do archiwum
Przeniesiono produkt do biblioteki

Zamknij

Wybierz metodę płatności

Ebook
32,99 zł
Dodaj do koszyka
Sposób płatności