Recenzje
Eden. Nowy początek
Zanim opublikowałam na blogu recenzję książki „Calder. Narodziny odwagi”, przeczytałam też drugą część historii napisanej przez Mię Sheridan „Eden. Nowy początek”. Jeżeli nie czytaliście jeszcze „Caldera”, a macie to w planach, na własną odpowiedzialność zapoznajecie się z poniższą recenzją, ponieważ może zawierać spoilery. Nie wspominałam o tym w poprzednim poście, ale prolog pierwszego tomu ukazuje Eden w normalnym świecie, poza Akadią, więc nie trudno jest się domyślić, jak naprawdę zakończyła się książka.
Z powodzi, w której zginęli wszyscy zwolennicy despotycznego przywódcy sekty Hectora, ocalała tylko Eden, jej ukochany Calder oraz ich przyjaciel Xander, który w czasie katastrofy przebywał w zupełnie innym miejscu. Cała trójka wreszcie zyskuje wolność, zaczyna nowe życie, w nowym, obcym miejscu, wśród społeczności, która nie jest zależna od woli jednego człowieka. Eden jest przekonana, że jej chłopak nie przeżył zapowiadanej przez Hectora apokalipsy. Calder również żyje w przekonaniu, że na zawsze utracił swoją ukochaną. Oboje nie mają pojęcia o swoim przetrwaniu. Każde z nich zaczyna na nowo układać sobie życie, próbując nie wracać wspomnieniami do przeszłości, starając się ukoić w jakiś sposób ból po stracie pierwszej i jedynej miłości. Po latach spędzonych w Akadii trudno jest im przystosować się do otaczającej ich rzeczywistości. Pewnego dnia ich drogi na nowo się przecinają. Czy ta dwójka kolejny raz zacznie budować wspólną przyszłość? Czy uda im się pokonać demony przeszłości?
„Eden. Nowy początek” to książka pełna tajemnic, które czytelnik rozwiązuje wraz z jej bohaterami. Fabuła zaskoczyła mnie dużo bardziej niż ostatnio. Czytając „Eden” bawiłam się tak dobrze, jak przy lekturze moich ulubionych kryminałów. A przecież Mia Sheridan pisze romanse dla młodzieży, książki z nurtu New Adult. Muszę przyznać, że i tym razem autorka nie zawiodła moich oczekiwań. Pani Sheridan ma niezwykły talent do opisywania scen erotycznych, którego mogłaby jej pozazdrościć twórczyni „50 twarzy Greya”, ba, nawet mogłaby się od niej uczyć. Opisy są subtelne, realistyczne i pełne namiętności.
Odniosłam wrażenie, że autorka dopracowała swój warsztat pisarski, ponieważ książka zawiera wiele wspaniałych przemyśleń bohaterów, z czym dużo rzadziej spotykałam się w poprzedniej części. Język wciąż jest lekki, czytelny, dający łatwo się zrozumieć, a słowa użyte przez autorkę są trafniej dobierane, wyrażają o wiele więcej emocji. Narracja znów została podzielona pomiędzy Caldera i Eden, dzięki czemu śledzimy ich losy z dwóch różnych perspektyw.
Książka zaciekawiła mnie już od pierwszych stron i naprawdę trudno było mi się od niej oderwać. Akcja toczy się idealnie wyrównanym tempem, choć nie brakuje momentów pełnych napięcia. W tym tomie jest ich całkiem sporo. Autorka przeskoczyła w czasie o trzy lata do przodu, więc od razu poznajemy historię bohaterów, którzy są już przystosowani do nowoczesnego świata, który ich otacza. W książce nie brakuje też wspomnień.
„Eden. Nowy początek” jest kontynuacją powieści „Calder. Narodziny odwagi”, ale klimat oraz tematyka, w którym została utrzymana druga część cyklu zdecydowanie odbiega od poprzedniczki. Losy bohaterów się dopełniają, choć otacza ich całkiem inna rzeczywistość. Książkę czyta się z zapartym tchem i ogromnym poruszeniem. Nieco bardziej wrażliwi czytelnicy być może uronią nawet jakąś łezkę. Tę piękną powieść polecam nie tylko młodzieży, ale również dojrzałym miłośnikom romansów i obyczajówek.
tamczytam.blogspot.com Freya; 2016-09-12
Hard Beat. Taniec nad otchłanią
Nie miałam wcześniejszej okazji, spotkać się z panią Kristy Bromberg i napić się kawy. Tydzień temu, odwiedził mnie kurier z tak dużą paczką, że zrobiło mi się gorąco. Ciekawa, kolejnej książkowej historii, po zrobieniu w ulubionym kubku nektaru kofeinowego, zasiadłam do czytania i zniknełam ze świata zewnętrznego na 3 dni (z przerwami na posiłek i sen, bo kiedyś trzeba dać odpocząć oczom).
Historia „Tańca nad otchłanią” to opowieść o korespondencie wojennym Tannerze Thomasie i tajemniczej Beaux. Beaux Croslyn. Dziewczynie, która mimo, iż tajemnica to jej drugie imię, weszła w życie Tannera jak burza z piorunami i zmieniła je o 180 stopni. Na samym początku dowiadujemy się, że Thomas na jednym z reporterskich wyjazdów traci Stellę – narzeczoną. Ksiązka mówi nam, iż dziennikarz przeszedł wszystkie testy psychiczne i wrócił do pracy, niebezpiecznej pracy korepsondenta wojennego na Bliskim Wschodzie. Autorka zgrabnie opisuje kotłujące się w jego głowie myśli oraz tęsknotę za swoją przyjaciółką z pracy, z którą kiedyś łączyło go coś więcej. Podczas jednego wieczoru w hotelu reporterskim w jego życie wkrada się Beaux. Nieprzyzwoicie piękna, tajemnicza, niezależna i szaleńczo uparta kobieta. To właśnie wtedy zaczyna się prawdziwa opowieść.
Beaux przewraca życie Tannera do góry nogami, gdy okazuje się, że została do niego przydzielona jako partnerka w reportażach. Jej zadaniem jest robienie zdjęć wydarzeniom, które Thomas opisuje. On sam w pewnym momencie historii zaczyna rozumieć, że wydarzenia przeżyte z BJ, są okrutnie podobne do tych przeżytych ze Stellą i pomimo ciągłych kłótni i nadeptywania sobie na odcisk, ma pragnienie bronienia jej przed światem i niebezpieczeństwami, związanymi z taką, a nie inną pracą. Jednak, jak to mówią „ kto się czubi, ten się lubi” – tak samo jest i tutaj. Mimo wzajemnych konfliktów między bohaterami istnieje jakaś więź. Więź, która ich do siebie przyciąga. Scen seksu jest mało, co jest ogromnym plusem, gdyż czytelnik może sam uruchomić wyobraźnię, jednak zbliżenia opisane są szczegółowo, choć nieprzesadnie. Można tutaj znaleźć myśli postaci biegnące z prędkością światła, ale też ukojenie, gdy ich ciała są ze sobą blisko. Autorka zawsze rozpędza „machinę doznań” powoli, od miłych słówek lub kłotni, do satysfakcjonującego finału. Jest delikatnie i jednocześnie stanowczo. Lektura trzyma czytelnika w ciągłym napięciu, z wyczekiwaniem co będzie dalej.
Opowieść pisana z perespektywy Tannera, pokazuje kunszt pracy pisarskiej Kristy Bromberg, gdyż moim zdaniem niewiarygodnie ciężko jest oddać myśli mężczyzny, gdy samej jest się kobietą.
Zaś niesamowite umiejętności pisania o przemyśleniach bohatera, sprawiają że, w pewnym momencie czytelnik zaczyna czuć, jakby znał Thomasa osobiście.
Rylee, która znana jest sympatykom serii, także ma swoje epizody w lekturze, czy to telefonicznie, czy też odwiedzając brata. Pomaga mu na swój sposób, przetrwać wydarzenia opisane w książce i doradza, co mógłby zrobić i czy warto. Jednak pojawia się ona może z cztery razy w ciągu całej lektury, co nie wymaga od czytelnika znajomości poprzednich częsci serii.
Jak już wspominałam, nie miałam wcześniej styczności z twórczością Bromberg, ale mogę stwierdzić, iż siódmy tom serii „Driven” jest rewelacyjną przygodą, romansem dwóch wybuchowych chrakterów.
To mieszanka wojny o miłość i jednocześnie wojny w miłości.
Są tutaj niespodziewane zwroty akcji, które zaskakują, bo gdy już czytelnik ułoży sobie wszystko w głowie, nagle czytając dalej okazuje się, że wszystko co zaplanował jest błędne i legło w gruzach.
Bohaterowie są skomplikowani, dobrze przemyślani, chociaż na samym początku lektury miałam lekki mętlik w głowie, gdyż autorka od razu rzuca nas na głęboką wodę.
Gdybym miała oceniać książkę w skali liczbowej, zwyczajnie nie potrafiłabym tego zrobić. Głównym powodem mojej niemocy jest to, iż ta książka na każdego zadziała inaczej.
Książkę polecam nie tylko fanom serii, ale również miłośnkom dobrej literatury, z dużą dozą romansu i akcji, ale ostrzegam – może to skutkować pragnieniem przeczytania wszystkich pozycji cyklu „Driven”.
podrugiejstronieokladki6.blogspot.com Laure; 2016-09-11
TED. Jak wygłosić mowę życia
Simon Sinek to mówca i autor książki „Zaczynaj od dlaczego”, który jest jednym z bohaterów poradnika Jeremy’ego Donovana „TED. Jak wygłosić mowę życia?” Choć tytuł książki brzmi nieco patetycznie i może zniechęcać osoby sceptycznie podchodzące do wystąpień publicznych utrzymanych w konwencji „teatru jednego aktora”, książka jest praktycznym zbiorem reguł, które warto mieć w zanadrzu podczas przygotowania do prezentacji, szkolenia czy wykładu. Mówienia (i pisania) o twórczym, ciekawym przemawianiu nigdy dość. Warto propagować tę wiedzę, bo choć wydaje się ona wałkowana wszędzie dookoła, wciąż jeszcze nam wszystkim zdarza się trafiać na wykłady czy lekcje, gdzie znużony prowadzący, oddzielony od słuchaczy niewidzialną ścianą, ignoruje wszelkie sygnały ich znudzenia czy zniecierpliwienia. Być może ta książka pozwoli to zmienić.
Najpierw odbiorcy, potem Ja
Donovan, który rekrutuje prelegentów na konferencje TED, często pyta ich o powód, dla którego chcą występować przed publicznością i wygłaszać przemówienia. W odpowiedzi zwykle pada stwierdzenie: „bo to świetna okazja na wypromowanie się, bo zawsze chciałem znaleźć się na scenie”. Problem polega na tym, że w centrum takiej wypowiedzi jest Ja, a nie odbiorcy.
Największą siłą napędową każdego wystąpienia publicznego jest nieprzeparta ochota podzielenia się jakąś ideą z innymi w myśl hasła: „Występuj po to, żeby dawać”. Jeśli na pierwszym planie naszej prezentacji znajdzie się publiczność, naturalnym będzie zastanowienie się, do czego może im się przydać to, co chcę powiedzieć, jaką formę wybrać, by była dla nich interesująca, do jakich przykładów się odwołać, by były bliskie ich doświadczeniu. Koncentracja na publiczności, zamiast na Ja załatwia wiele problemów z wystąpieniami publicznymi, bo pozwala przyjąć perspektywę odbiorcy. Wejść w jego buty, będąc czujnym na to, czy w tym momencie nie powinienem zmienić tonu głosu, bo zaczynam mówić monotonnie i czy nie przyszedł czas na krótką przerwę, bo moim odbiorcom spada energia.
„Przekonaj prawą półkulę”
Prawa półkula jako przestrzeń zarządzania intuicją, wyobraźnią i twórczą zabawą powinna – wraz z publicznością – być w centrum zainteresowania każdego mówcy. Tylko uruchamiając emocje, możemy bowiem obudzić w odbiorcach autentyczną ciekawość i motywację poznawczą. Jednym z moich ulubionych przykładów historii, która w sposób mistrzowski przemawia do mózgu emocjonalnego jest reklama „Think Different” firmy Apple, zwieńczona słynnym hasłem: Tylko ludzie wystarczająco szaleni, by myśleć, że zmienią świat, są tymi, którzy go nie zmieniają. Mój układ limbiczny jest bardzo silnie stymulowany przez ten przekaz, bo ilekroć go oglądam, wywołuje we mnie wzruszenie. Gdy rozbierzemy historię w nim zawartą na czynniki pierwsze okazuje się, że jest ona niemal modelowym przykładem udanego storytellingu. Znajdziemy w niej bowiem mnóstwo prawopółkulowych odniesień:
- historię z wyraźnie zarysowanym scenariuszem, w którym bohater wychodzi cało z batalii o niezależność, wolność, twórczość. Co więcej – wygrywa ją – czyniąc świat lepszym miejscem, dzięki swoim pomysłom;
- wyrazistych bohaterów (Einstein, Gandhi, Hitchcock, Picasso) zestawionych z obrazem małego dziecka – kogoś, kim był w dzieciństwie każdy z nas;
- metafory i symbole;
- poruszającą muzykę;
- zapadające w pamięć cytaty.
Dzięki zestawieniu całego korowodu wielkich postaci z małym chłopcem – Jedermannem, łatwo jest nam się utożsamić z tą historią. Wielcy ludzie zostali w niej bowiem zdjęci z piedestału i przedstawieni jako odrobinę szaleni, robiący mało popularne rzeczy, czasem walczący z wiatrakami. Któż z nas czasem tak siebie nie postrzega? Jednak w ostatecznym rozrachunku ich inność okazała się innowacyjnością, która pozwoliła zmieniać świat na lepsze. Opowieść o nadzwyczajnej zwyczajności bohaterów reklamy pozostawia w nas nadzieję, że nasze działania również – choćby w małym kawałku – mogą zmienić świat.
Występuj z głową
Oprócz ogólnych wskazówek, w książce Donovana znajdziemy wiele bardzo konkretnych, wręcz technicznych podpowiedzi przydatnych przy konstruowaniu swojego wystąpienia:
- zaczynaj wypowiedź pytaniem, aby zmusić publiczność do myślenia;
- postaraj się zdobyć uwagę słuchaczy w pierwszych 20 sekundach wystąpienia – pamiętaj o regule pierwszego wrażenia, która decyduje o tym, że podświadomie oceniamy innych na samym początku kontaktu;
- jeśli wypowiedź ma emocjonalny, rozrywkowy charakter, rozpocznij opowiedzeniem historii;
- zakończ wypowiedź wezwaniem słuchaczy do działania;
- jeśli prezentujesz na slajdach statystyki lub wykresy, staraj się zawsze zestawić je z jakimś przekazem emocjonalnym lub odwołaniem do osobistego doświadczenia słuchaczy. Wówczas liczby nie będą tylko suchymi danymi, ale zyskają konkretne odniesienie w wyobraźni odbiorców;
- wyeliminuj pauzy hezytacyjne (np. yyy lub eee), zwane przez Donovana słowami-wypełniaczami. Zamiast nich, ćwicz robienie pauz w miejscach, w których zwykle w Twoją wypowiedź wkradają się wypełniacze.
Najpierw odbiorcy, potem Ja
Donovan, który rekrutuje prelegentów na konferencje TED, często pyta ich o powód, dla którego chcą występować przed publicznością i wygłaszać przemówienia. W odpowiedzi zwykle pada stwierdzenie: „bo to świetna okazja na wypromowanie się, bo zawsze chciałem znaleźć się na scenie”. Problem polega na tym, że w centrum takiej wypowiedzi jest Ja, a nie odbiorcy.
Największą siłą napędową każdego wystąpienia publicznego jest nieprzeparta ochota podzielenia się jakąś ideą z innymi w myśl hasła: „Występuj po to, żeby dawać”. Jeśli na pierwszym planie naszej prezentacji znajdzie się publiczność, naturalnym będzie zastanowienie się, do czego może im się przydać to, co chcę powiedzieć, jaką formę wybrać, by była dla nich interesująca, do jakich przykładów się odwołać, by były bliskie ich doświadczeniu. Koncentracja na publiczności, zamiast na Ja załatwia wiele problemów z wystąpieniami publicznymi, bo pozwala przyjąć perspektywę odbiorcy. Wejść w jego buty, będąc czujnym na to, czy w tym momencie nie powinienem zmienić tonu głosu, bo zaczynam mówić monotonnie i czy nie przyszedł czas na krótką przerwę, bo moim odbiorcom spada energia.
„Przekonaj prawą półkulę”
Prawa półkula jako przestrzeń zarządzania intuicją, wyobraźnią i twórczą zabawą powinna – wraz z publicznością – być w centrum zainteresowania każdego mówcy. Tylko uruchamiając emocje, możemy bowiem obudzić w odbiorcach autentyczną ciekawość i motywację poznawczą. Jednym z moich ulubionych przykładów historii, która w sposób mistrzowski przemawia do mózgu emocjonalnego jest reklama „Think Different” firmy Apple, zwieńczona słynnym hasłem: Tylko ludzie wystarczająco szaleni, by myśleć, że zmienią świat, są tymi, którzy go nie zmieniają. Mój układ limbiczny jest bardzo silnie stymulowany przez ten przekaz, bo ilekroć go oglądam, wywołuje we mnie wzruszenie. Gdy rozbierzemy historię w nim zawartą na czynniki pierwsze okazuje się, że jest ona niemal modelowym przykładem udanego storytellingu. Znajdziemy w niej bowiem mnóstwo prawopółkulowych odniesień:
- historię z wyraźnie zarysowanym scenariuszem, w którym bohater wychodzi cało z batalii o niezależność, wolność, twórczość. Co więcej – wygrywa ją – czyniąc świat lepszym miejscem, dzięki swoim pomysłom;
- wyrazistych bohaterów (Einstein, Gandhi, Hitchcock, Picasso) zestawionych z obrazem małego dziecka – kogoś, kim był w dzieciństwie każdy z nas;
- metafory i symbole;
- poruszającą muzykę;
- zapadające w pamięć cytaty.
Dzięki zestawieniu całego korowodu wielkich postaci z małym chłopcem – Jedermannem, łatwo jest nam się utożsamić z tą historią. Wielcy ludzie zostali w niej bowiem zdjęci z piedestału i przedstawieni jako odrobinę szaleni, robiący mało popularne rzeczy, czasem walczący z wiatrakami. Któż z nas czasem tak siebie nie postrzega? Jednak w ostatecznym rozrachunku ich inność okazała się innowacyjnością, która pozwoliła zmieniać świat na lepsze. Opowieść o nadzwyczajnej zwyczajności bohaterów reklamy pozostawia w nas nadzieję, że nasze działania również – choćby w małym kawałku – mogą zmienić świat.
Występuj z głową
Oprócz ogólnych wskazówek, w książce Donovana znajdziemy wiele bardzo konkretnych, wręcz technicznych podpowiedzi przydatnych przy konstruowaniu swojego wystąpienia:
- zaczynaj wypowiedź pytaniem, aby zmusić publiczność do myślenia;
- postaraj się zdobyć uwagę słuchaczy w pierwszych 20 sekundach wystąpienia – pamiętaj o regule pierwszego wrażenia, która decyduje o tym, że podświadomie oceniamy innych na samym początku kontaktu;
- jeśli wypowiedź ma emocjonalny, rozrywkowy charakter, rozpocznij opowiedzeniem historii;
- zakończ wypowiedź wezwaniem słuchaczy do działania;
- jeśli prezentujesz na slajdach statystyki lub wykresy, staraj się zawsze zestawić je z jakimś przekazem emocjonalnym lub odwołaniem do osobistego doświadczenia słuchaczy. Wówczas liczby nie będą tylko suchymi danymi, ale zyskają konkretne odniesienie w wyobraźni odbiorców;
- wyeliminuj pauzy hezytacyjne (np. yyy lub eee), zwane przez Donovana słowami-wypełniaczami. Zamiast nich, ćwicz robienie pauz w miejscach, w których zwykle w Twoją wypowiedź wkradają się wypełniacze.
Opsychologii.pl - Porta i centrum praktyków psychologii Marta Kondys; 2016-09-09
Prawo Mojżesza
Nie każda historia musi mieć szczęśliwe zakończenie. Mojżesz otrzymał imię po biblijnym proroku. Matka narkomanka porzuciła go niedługo po urodzeniu w koszyku w pralni. Trafił do swojej prababci Gigi, która zapewniła mu dom. Mojżesz nie był zwykłym chłopcem. Rówieśnicy raczej unikali kontaktów z nim. Nikt nie chciał spędzać czasu z małomównym i rysującym dziwne rzeczy chłopakiem.
Georgia, dziewczyna z sąsiedztwa, postanowiła dać mu szansę. Chociaż czuła, że znajomość z nim może przynieść jej kłopoty, była tak zafascynowana Mojżeszem, że starała się spędzać z nim każdą chwilę. Chciała mu pomóc. Liczyła na to, że uda jej się wedrzeć do mrocznego świata chłopaka. On jednak nie chce dopuścić dziewczyny do siebie. Opycha ją, bo wie, że nie będzie przy nim bezpieczna.
Kompletnie nie wiedziałam, czego mogę spodziewać się po tej książce. Już od samego początku wiedziałam, że historia nie będzie miała happy endu, poinformował mnie o tym na okładce wydawca. Po raz pierwszy spotkałam się z tego typu opowieścią. Mojżesz to był bohater, który z jednej strony wzbudzał lęk, a z drugiej fascynację. Był niejednoznaczny. Nie udało mi się go do końca rozpracować, co akurat zaliczam na plus. Nie lubię przewidywalnych postaci. Szybko się nimi nudzę i po jakimś czasie o nich zapominam. Mojżesz pozostanie w mojej pamięci na długo. Jego historia poruszyła mnie do głębi. Chociaż nie chciał mnie do siebie dopuścić, polubiłam go. Georgia była bardziej przewidywalna, co nie znaczy, że przypominała mi jakąkolwiek inną literacką bohaterkę. Stanowiła idealne dopełnienie Mojżesza.
Ta książka wzbudziła we mnie szereg emocji. Bardzo często popadałam przy niej w zadumę i zastanawiałam się, jak potoczyłoby się życie chłopaka, gdyby wychowywała go matka, a nie prababcia. Czy byłby obdarzony takim darem? Czy byłby lubiany przez rówieśników?
Prawo Mojżesza to historia niezwykła pod wieloma względami. Nie tylko ze względu na bohaterów. Mam tu na myśli również wątki paranormalne, które się tu pojawiają. Kiedy spotkałam się z nimi po raz pierwszy, nieco się przestraszyłam. Bałam się, że autorka nie będzie w stanie połączyć ze sobą dwóch światów. Ona jednak pokazała mi, że potrafi sobie w mistrzowski sposób poradzić z takim zadaniem.
Jestem oczarowana tą książką i chętnie kiedyś do niej wrócę. Komu ją polecam? Przede wszystkim młodym czytelnikom. Myślę, że oni najlepiej odnajdą się w świecie Georgii i Mojżesza. Będą w stanie się z nimi utożsamić. Polecam.
http://czytelnia-mola-ksiazkowego.pl
Sweet Ache. Krew gęstsza od wody. Seria Driven
Kristy Bromberg, autorka serii Driven już parokrotnie udowodniła, iż potrafi stworzyć porywające i pełne pasji historie miłosne. Autorka podbiła moje serce opowieścią o Rylee i Coltonie, a potem potwierdziła swój talent poprzez historię ich przyjaciół, Haddie i Becketta. To jednak nadal nie koniec twórczego szału pani Bromberg. Tym razem, za sprawą powieści Sweet Ache, autorka zabiera nas w podróż, której przewodnikami będą Quinlan, siostra Coltona, oraz niezwykle przystojny rockman.
Hawkin Play, sławny muzyk wiodącej kapeli rockowej, wpadł w tarapaty. Po raz kolejny, chcąc chronić Huntera, brata bliźniaka, wystawia się na ciosy. Tym razem jednak grozą mu poważne konsekwencje. Za posiadanie narkotyków może trafić do więzienia. Żeby ugłaskać sędziego, Hawkin zgadza się poprowadzić serię gościnnych wykładów na miejscowej uczelni. Podczas tych wykładów rolę jego asystentki pełnić ma Quinlan.
Dziewczyna wydaje się być odporną na jego wdzięki, dlatego też Hawkin zgadza się na zakład z jednym z członków swojego zespołu – zanim wykłady dobiegną końca, Quin będzie jego. Hawkin jeszcze nigdy nie przegrał żadnego zakładu. Jest pewny siebie i ochoczo przystępuje do działania. Quinlan z jednej strony czuje orgomne przyciąganie, a z drugiej obawia się, że będzie cierpieć, kiedy Hawkin zniknie z jej życia. Nie da się jednak zaprzeczyć, że między nimi iskrzy. Ich niełatwą relację komplikuje dodatkowo Hunter, który nieraz narobił bałaganu w życiu brata i wykorzysta każdą okazję, by uderzyć w jego słaby punkt.
Choć cała książka bardzo mi się podobała, przyznać muszę jednak, że spośród przeczytanych przeze mnie powieści pani Bromberg, Sweet Ache wydaje się być tą najmniej zaskakującą. Przystojny muzyk z bagażem doświadczeń życiowych, które ukrywa za fasadą playboya, piękna dziewczyna, która wydaje się być obojętna na jego uroki (a przynajmniej stara się udawać tę obojętność) i brat bliźniak, który ma jakiś uraz do niewiele starszego brata – z mniejszą lub większą dokładnością potrafiłam przewidzieć, jakimi ścieżkami podąży ta historia. Choć tym razem zaskoczyć mogły mnie tylko pewne detale, nie umniejszyło to jednak niczego z przyjemności, z jaką czytałam tę książkę.
Po raz kolejny Kristy Bromberg stworzyła opowieść, która wciągnęła mnie od samego początku. Ta kobieta ma prawdziwy talent to pisania powieści, które cechują się dobrym stylem, całą masą emocji, jakie wylewają się ze stron jej książki, i świetnie skonstruowanymi postaciami, które wydają się być jak z krwi i kości. Autorka świetnie przekazuje wszystkie uczucia, jakie targają bohaterami, i potrafi sprawić, że część z nich może udzielić się czytelnikowi, a opisami miłosnych uniesień, którym poświęca sporo miejsca, gdy już do nich dochodzi, potrafi rozpalić wyobraźnię do czerwoności.
Sweet Ache, podobnie jak inne powieści Bromberg, zachwyca kreacją nie tylko samych bohaterów, ale również postaci drugoplanowych. W serii Driven nie byłam zbytnią fanką Quinlan, ale tym razem autorce udało się przekonać mnie do niej. Za fasadą nieprzystępnej ślicznotki skryło się wrażliwe, skrzywdzone serce. Po raz kolejny także zostałam urzeczona przez męski charakter. Pod maską pewnego siebie i aroganckiego playboya, który nie przepuści chętnym fankom, Hawkin okazał się być facetem o dobrym sercu, trochę tylko zbytnio przytłoczonym trudną przeszłością. Także i tym razem, za sprawą naprzemiennej narracji z punktu widzenia każdego z nich, mogłam ich poznać bardzo dobrze. Na uwagę zasługuje również kreacja członków zespołu Bent, którzy wnoszą do powieści sporo humoru.
Fabuła Sweet Ache kręci się wokół rockmana, zespołu rockowego, występów i procesu tworzenia piosenek. Bromberg ujęła mnie tym, jak umiejętnie zbudowała tę opowieść wokół muzyki, jak zachwycająco opisała proces twórczy, kiedy dźwięki i słowa, inspirowane przez najróżniejsze emocje, przepływają przez serce i duszę muzyka, by stać się wreszcie piosenką. Dzięki temu Sweet Ache zyskało wyjątkowy klimat, którego w powieściach Bromberg jeszcze nie było.
K. Bromberg po raz kolejny zachwyciła mnie swoim talentem pisarskim, nawet jeśli tym razem nie udało jej się mnie zaskoczyć zbyt mocno. Powoli, z każdą kolejną powieścią, zajmuje ona w moim sercu miejsce jednej z moich ulubionych autorek, a jej nazwisko staje się synonimem dla mnie świetnych historii miłosnych, które wciągają bez reszty.
zaczytana-dolina.blogspot.com Marta; 2016-09-08