Wiersze - ebooki
Ebooki z kategorii: Wiersze dostępne w księgarni Ebookpoint
-
Eugeniusz Tkaczyszyn-Dycki LXXXIX powiadam wam iż zamknie się wnet niebo jak wieko trumny i nikt znikąd nie wyjdzie i donikąd nie wejdzie aby pozamiatać posprzątać jeszcze raz narobić na wypadek gdyby było po nas za czysto Pan Bóg natomiast niczego nie zechce bo cóż może chcieć oprócz duszy której nie mamy w sobie ale w Nim i tak jest od dnia
- PDF + ePub + Mobi 3 pkt
-
Eugeniusz Tkaczyszyn-Dycki LXXX. Upał płakaliśmy po osiemnastoletniej Bojarskiej nic nie rozumiejąc z jej osiemnastu lat pogrzebanych zbyt nagle żeby nie szukać winnych tej śmierci na pożółkłych fotografiach wtedy jeszcze nie wiedzieliśmy iż stoimy na lubaczowskiej drodze by pochować Bojarską w skwarze popołudniowego słońca które wybiegło skąd
- PDF + ePub + Mobi 3 pkt
-
Eugeniusz Tkaczyszyn-Dycki LXXXVII moi przyjaciele Zbychu i Andrzej od dawien dawna piszą wiersze znowu więc nie zrozumieliśmy Pana Boga który się do tych wierszy przykłada (i to jeszcze jak) moi przyjaciele Zbychu i Andrzej poprawiają skórę słońca księżyca i deszczu co się mieni na wiecznie niedoskonałym wężu w ich ustach którego im zazdrosz
- PDF + ePub + Mobi 3 pkt
-
Eugeniusz Tkaczyszyn-Dycki LXXXVIII moi przyjaciele Zbychu i Andrzej piszą wiersze znowu więc nie zrozumieliśmy Pana Boga który nie rymował ale świat stworzył ani trochę ułomny ani chybi ułomny jeżeli idzie o nas moi przyjaciele Zbychu i Andrzej piszą wiersze poprawiają zatem i to jeszcze jak skórę słońca księżyca i deszczu która się mieni na
- PDF + ePub + Mobi 3 pkt
-
Eugeniusz Tkaczyszyn-Dycki LXXXVI. Rekolekcje w 1988 roku otóż poezja przypomina ci klasztor ojców karmelitów bosych w Czernej czystość i łagodność młodzieńców którzy tu wstąpili by obmyć ciało z miłości własnej i z grzechu matki bo to grzech główny mieć matkę ziemską którą można wysławić jednym tchem i zgubić w tłumie niewiast co ciągnie do n
- PDF + ePub + Mobi 3 pkt
-
Eugeniusz Tkaczyszyn-Dycki LXXXV. Znak z nieba śniłem deszcz jaki zwykle nawiedza mężczyznę i kobietę gdy idą we dwoje nie istnieli w tym śnie lub tak bardzo związali się ze sobą i chłonęli ów deszcz że nie mogłem odejść nie było ich lecz wydzielali pot gubili się w czarnej albo czerwonej roślinności dalekiego wybrzeża u którego stałem trzy dn
- PDF + ePub + Mobi 3 pkt
-
Eugeniusz Tkaczyszyn-Dycki Ur. 1962 w Wólce Krowickiej k. Lubaczowa Najważniejsze dzieła: Przewodnik dla bezdomnych niezależnie od miejsca zamieszkania (2000), Dzieje rodzin polskich (2005), Piosenka o zależnościach i uzależnieniach (2008) Jeden z najwybitniejszych współczesnych poetów, autor kilkunastu tomików, laureat nagrody Nike, Nagrody L
- PDF + ePub + Mobi 3 pkt
-
Eugeniu Tkaczyszyn-Dycki Kupując książkę wspierasz fundację Nowoczesna Polska, która propaguje ideę wolnej kultury. Wolne Lektury to biblioteka internetowa, rozwijana pod patronatem Ministerstwa Edukacji Narodowej. W jej zbiorach znajduje się kilka tysięcy utworów, w tym wiele lektur szkolnych zalecanych do użytku przez MEN, które trafiły już do d
- PDF + ePub + Mobi 3 pkt
-
Eugeniusz Tkaczyszyn-Dycki Ur. 1962 w Wólce Krowickiej k. Lubaczowa Najważniejsze dzieła: Przewodnik dla bezdomnych niezależnie od miejsca zamieszkania (2000), Dzieje rodzin polskich (2005), Piosenka o zależnościach i uzależnieniach (2008) Jeden z najwybitniejszych współczesnych poetów, autor kilkunastu tomików, laureat nagrody Nike, Nagrody L
- PDF + ePub + Mobi 3 pkt
-
Eugeniusz Tkaczyszyn-Dycki V Panie ja nie odbiegłem ja nie porzuciłem Twojego domu we mnie tylko wilk Dobry Pasterzu wbił swoje zęby a ja mu powiedziałem to nie są zęby które się na mnie zawezmą Panie ja nie usłyszałem bo byłem głuchy Twojego głosu nie wchodź w paszczę zwierzęcia bez jednego zęba abyś nie był samotny ----- Ta lektura, podo
- PDF + ePub + Mobi 3 pkt
-
Eugeniusz Tkaczyszyn-Dycki VI 1 gwiazdo niespełna rozumu ziemskiego zacznij od nowa czerpać w ciemnościach świata tego gwiazdo niespełna rozumu ludzkiego zacznij od nowa w ciemnościach mojego ciała marnego najjaśniejsza gwiazdo niespełna rozumu i niespełna zamętu zacznij na nowo od chaosu moich wnętrzności a potem od swojego wozu i pociągnij m
- PDF + ePub + Mobi 3 pkt
-
Eugeniusz Tkaczyszyn-Dycki VII moja matka kościół innowierczy niech będzie pochwalony Jezus Chrystus który cierpi innowierców a nie zsyła na nich śmierci innowiercą jest kto matczyne opuścił serce moja matka kościół bluźnierczy bluźniercą nie jest kto imienia Pana nie znajduje lecz który się chełpi że posiadł imię nowe i że się zowie nowo naro
- PDF + ePub + Mobi 3 pkt
-
Eugeniusz Tkaczyszyn-Dycki VIII krzyk jest powrotem do matki choćbyś nie chciał krzyk jest powrotem do matki pierwszym źródłem macierzyństwa i choćbyś nie chciał ostatnim zakorzenieniem krzyk jest po to ażeby nie opuścić siebie żeby w łonie matki nie było skonania i ust zaprzepaszczenia w ciszy zawiązującego się poranka ----- Ta lektura, p
- PDF + ePub + Mobi 3 pkt
-
Eugeniusz Tkaczyszyn-Dycki X mój przyjaciel jest chory i otoczył się jak niemowlę bólem rodzenia jego ciało w którym jest nadzieja na moje ciało jest już w drodze jak kwitnąca gałązka jabłoni daje o sobie znać i jak gałąź owocująca nic nie znaczy mój przyjaciel jest chory i drży ciało jego mój przyjaciel jest umierający i niosę mu zmęczenie se
- PDF + ePub + Mobi 3 pkt
-
Eugeniusz Tkaczyszyn-Dycki XC dopiero wypłakaliśmy oczy po tobie Helenko i po tobie Stasiu a już znowu śmierć prowadza się z nami i upija nas w tej nie istniejącej karczmie Hryniawska mówiła że jak gadzina przychodzi i bierze przychodzi i bierze upija nas w tej nieistniejącej karczmie u Żyda który również gdzieś przepadł doprawdy Hryniawska w
- PDF + ePub + Mobi 3 pkt
-
Eugeniusz Tkaczyszyn-Dycki XCI to nieprawda że przyjaciele chorują na raka odbytu i umierają w samo południe gdy tylko uciekniemy w nieistnienie w krąg własnych jeszcze mocno zasupłanych spraw żeby odpocząć od ich nieurywanego krzyku to nieprawda że w ich krzyku cichnie Pan Bóg i ptaki zaglądałem do oczu umierającego lecz udał że mnie nie widz
- PDF + ePub + Mobi 3 pkt
-
Eugeniusz Tkaczyszyn-Dycki XCIII. Przyjście i odejście dzisiaj w przemyskiem brakuje mi ciebie choć jestem w twoich portkach brakuje mi ciebie i chętnie zapomniałbym że w spodniach mam dziurkę na dziurce choć przede wszystkim jestem w twoich portkach strasznie zniszczonych i nie wstydzę się łat na tyłku którym znaczę swoje przyjście i odejście
- PDF + ePub + Mobi 3 pkt
-
Eugeniusz Tkaczyszyn-Dycki XCII. Wakacje dni płyną korytarzem tylko jednej malej rzeczki albo wszystkich rzek naraz gdy wchodzę z tobą do wody (każdy wchodzi do swojej Sołotwy) jestem jeszcze młody i wynurzę się kimś kim pewnie nie będę podczas tegorocznych wakacji gdy wchodzę z tobą do wody w długich atramentówkach jestem jeszcze dziecinny i
- PDF + ePub + Mobi 3 pkt
-
Eugeniusz Tkaczyszyn-Dycki XCIV ślepniemy głuchniemy od byle poruszenia wiatru i deszczu krzycząc nie tego chcieliśmy nie chcieliśmy deszczu którym nasz wiersz nie chlupie w ustach wiecznych przechodniów choć słychać go przy każdym odplunięciu czuć go w powietrzu zgniły zapach deszczu biorę za dobry początek i zgniły zapach wiatru co ciągnie o
- PDF + ePub + Mobi 3 pkt
-
Eugeniusz Tkaczyszyn-Dycki XCV siedzimy trzymając się za ręce o tak trzeba odejść i trzeba zostać będę ją jeszcze widział długo w zakratowanym oknie z ulicy dam jej znak by odpoczęła ode mnie nie mówiąc o tym lekarzowi powiedziałem jej że przyjadę jutro i pójdziemy na boisko będziesz niosła swój garb niczym piłkę i naśmiewać się z mojego nie
- PDF + ePub + Mobi 3 pkt
-
Eugeniusz Tkaczyszyn-Dycki XCVI codziennie umiera ponad 1000 chorych i jutro drugich tyle pójdzie w dym Ty jesteś Panie w gniewie swym nieskory i powściągliwy jest Twój gniew Ty jesteś Panie nasza łódź odwieczna co nas wybawi od martwego brzegu i na wodach morskich wzywasz nas na jeszcze większą głębię wciąż bliżej siebie codziennie umiera po
- PDF + ePub + Mobi 3 pkt
-
Eugeniusz Tkaczyszyn-Dycki XII moja siostra Wanda przynosi ze spaceru lilię a ja piszę wiersz o śmierci a ja znowu ten wiersz piszę od początku i nie umiem skończyć ani przerwać w połowie tak żeby się zachwiał jak lilia śmiertelnie kiedy szukam dla niej najodpowiedniejszego słowa zamiast garnuszka wody ----- Ta lektura, podobnie jak tysiąc
- PDF + ePub + Mobi 3 pkt
-
Eugeniusz Tkaczyszyn-Dycki XIII lilia zepsuła się w garnuszku wody pytam się oczu co widziały i gdzie były lilia zepsuła się jakby zniechęcona po ludzku sobą pytam się swoich oczu gdzie sczerniały lilie za którymi poszłyby do grobu a one nie wiedzą i jak cudze na mnie patrzą więc znowu piszę ten stary wiersz o śmierci i wciąż jeszcze nie wiem
- PDF + ePub + Mobi 3 pkt
-
Eugeniusz Tkaczyszyn-Dycki XIV moi przyjaciele piszą wiersze a woda nad którą stoją nie czeka tylko słowo istnieje które jest początkiem stworzenia rzeczy niewymownych źródłem rzeczy niemych przepływających obok nas własnym drążonym krzykiem mówią że istnieją słowa przed którymi zamykamy się do nadspodziewanych objęć wierszy i w których prosim
- PDF + ePub + Mobi 3 pkt
-
Eugeniusz Tkaczyszyn-Dycki XIX znienawidziliśmy miasta do których przyjeżdżaliśmy w piątek po południu albo w sobotę rano a zwłaszcza dworce na których spędzaliśmy resztę dni ludzi z którymi nie zamieniliśmy słowa na pustych zakazanych placach choć to oni pieścili nasze ciała w swoich szeleszczących skórach choć to oni pochylali się nad nami w
- PDF + ePub + Mobi 3 pkt
-
Eugeniusz Tkaczyszyn-Dycki XL nigdy nie chcieliśmy tej miłości naprawdę nigdy nie chcieliśmy zamknąć w niej powieki do końca Leszek rzekł nadzy znienawidziliśmy nagość tak jak karzeł odrzuca swoją domniemaną wielkość z której się począł Leszek rzekł chciałem żebyśmy wyszli z tej miłości jak księżyc zza chmur i zawędrowali pokąd wiatr a nie drż
- PDF + ePub + Mobi 3 pkt
-
Eugeniusz Tkaczyszyn-Dycki XLI. Awantura z powodu listy obecności mój przyjaciel jest martwy i znikąd nie ma jego przyjścia martwe są członki które oglądam poruszony tym że znikąd znikąd jest ciało Leszka które oglądam poruszony tym że martwe jest martwe nawet w moim sennym oku a z sąsiedniego pokoju krzyczy twoja matka żebym się zbierał na u
- PDF + ePub + Mobi 3 pkt
-
Eugeniusz Tkaczyszyn-Dycki XLII od tamtego dnia słońce wschodzi i zachodzi bardzo nieporadnie od tamtej nocy księżyc gaśnie nieporadnie jakby miał zasnąć z wszystkim na dniach a gaśnie jak gdyby się mocował całe życie z dniem od tamtego czasu słońce nie pokazuje się w południe wielki błazen któremu plunę pod nogi niech ma błazen wobec którego
- PDF + ePub + Mobi 3 pkt
-
Eugeniusz Tkaczyszyn-Dycki XLIII. Do studentki UMCS w Lublinie przyjaciele nie umierają na raka odbytu Pan Bóg znowu będzie musiał usunąć kawał ślepej kiszki abyśmy trafili prosto do nieba przyjaciele nie umierają w kilkumiesięcznych odchodach na raka odbytu które matki straciły z oczu tych co umierają w kilkumiesięcznych odchodach matki trac
- PDF + ePub + Mobi 3 pkt
-
Eugeniusz Tkaczyszyn-Dycki XLIV. Dławiąc się sobą, idzie prosto do nieba stocz ze mną wojnę a będziesz zwycięski każdego dnia będziesz zwycięski i każdego pokonany gdy tylko zawołam na pomoc umarłych to moje ulubione zajęcie przywoływanie zmarłych i nie znam innego pośród dni moich wschodzi słońce i jest mi najłatwiej o krzyk słońce zachodzi o
- PDF + ePub + Mobi 3 pkt
-
Eugeniusz Tkaczyszyn-Dycki XLIX nie pójdziemy na cmentarz pod Lipkami dzisiejszego dnia ani jutrzejszego gdy drzewa znieruchomieją na mrozie i gdy twoje kości otworzą się w nocy jak liście nie pójdziemy do twoich kości dzisiejszego dnia ani jutrzejszego jak do liści w których nie umiemy potem zgnić choć w liściach jest nam dana długa noc nie
- PDF + ePub + Mobi 3 pkt
-
Eugeniusz Tkaczyszyn-Dycki XLVI najpiękniejszych chłopców spotykam w szpitalu i nigdzie indziej jak tylko w ich umysłach kanię pełną deszczu zachowują się agresywnie lecz jakie piękno obchodzi się bez agresji nawet ja który jestem tu od wczoraj biję głową o lustro kiedy zamykam się w wc dla personelu czuję jak brzydnę a chciałbym stąd wyjść
- PDF + ePub + Mobi 3 pkt
-
Eugeniusz Tkaczyszyn-Dycki XLVII szliśmy za trumienką lubaczowską drogą i szliśmy na spotkanie śmierci przydrożnej śpiewając pieśni o kościach nieboszczyka w zielonej dolinie o kościach nieboszczyka śpiewaliśmy i o zielonej dolinie pełnej ptaków i rozkładu o ciele zmarłego śpiewaliśmy pieśni i przypominały się nam ciała przodków o kościach ni
- PDF + ePub + Mobi 3 pkt
-
Eugeniusz Tkaczyszyn-Dycki XLVIII. Piosenka wieczorna teraz nikt nie wydrze ci słowa wiatr cię ominie bo cóż wiatr staruszek nienadążający za tobą w śmiesznych podrygach liści widziałem go wczoraj i przedwczoraj w warkoczach dziewczyn i statecznych niewiast płaczących nad bezżenną ciemną wodą o zachodzie słońca ----- Ta lektura, podobnie j
- PDF + ePub + Mobi 3 pkt
-
Eugeniusz Tkaczyszyn-Dycki XLV. Waleta przez pięć kolejnych dni nie usłyszą o mnie albo będą mówić jako o umarłym i cieniem moim bawić się przy świecach przez pięć kolejnych dni będą opowiadać jak bardzo byłem nieprzystępny za życia i że broniłem się przed śmiercią w ciepłych ramionach starców z Farbiarskiej to będzie smutna opowieść o chłopc
- PDF + ePub + Mobi 3 pkt
-
Eugeniusz Tkaczyszyn-Dycki XV. Do A() N() pod jego bytność w przemyskiem powiem ci że cmentarz lubaczowski nie ma granic wprawdzie ma swoich zmarłych ale nie ma granic pokażę ci groby Argasińskich Dyckich Hryniawskich ale nie zakreślę granic których od nich oczekujesz mogę cię zaprowadzić do ich przeszłości z której wyrosłem nieco skostniały w
- PDF + ePub + Mobi 3 pkt
-
Eugeniusz Tkaczyszyn-Dycki XVI w lubelskich domach publicznych moich przyjaciół nikt nie zapyta skąd się wziąłem w ten czas i skąd się wezmę jutro z jakich wypłynę ciemności i w jakie ciemności na powrót pokracznie ach mamo w ciemnościach bez ciebie pokracznie jak i w oślepiającym świetle dnia zarówno do ciemności jak i do oślepiającego światł
- PDF + ePub + Mobi 3 pkt
-
Eugeniusz Tkaczyszyn-Dycki XVII w lubelskich domach publicznych moich przyjaciół materace na których spał Leszek i wielu innych których jeszcze pamiętam i już zapominam jeszcze pamiętam wilgoć w miejsce języka oczu myśli a już zapominam a nagość ich była jak dziwna bajka już zapominam z kim spał Leszek z kim spałem zanim przyszła śmierć Leszka
- PDF + ePub + Mobi 3 pkt
-
Eugeniusz Tkaczyszyn-Dycki XVIII w lubelskich domach publicznych moich przyjaciół materace jak dawniej gdy byliśmy tu z Leszkiem dla potęgi nocy oto jest śmierć mówił Leszek gdy po nocy nastawał dzień i w naszych oczach krzątały się kości wirowały jak wiatr któremu dawaliśmy niekiedy chwilę wytchnienia materace do których przyciskaliśmy wiatr
- PDF + ePub + Mobi 3 pkt
-
Eugeniusz Tkaczyszyn-Dycki XX umyśliłem pisać wiersze o twojej śmierci i o tym jakie są teraźniejsze dzieje wyszedłem na łąki na których zawsze byłem dzieckiem ażeby początek wiersza tchnął mleczem zamknąłem się we wszystkich twoich listach wysłanych i nie wysłanych nigdy do mnie z daleka w widokach wiedeńskich postkarte przecież pisałeś jak w
- PDF + ePub + Mobi 3 pkt
-
Eugeniusz Tkaczyszyn-Dycki XXI zamykanie oczu to kłamstwo bowiem od widoku samobójczej śmierci Recki Ruszkowskiego nie uratuje cię czarna powieka zatem patrz jak wtedy gdy zatriumfowały w nim wszystkie furie powietrza naraz czyniąc zeń igrzysko pakułę gdzieś poza ludzkim kręgiem albo w ludzkich wnętrznościach i kiedy dźwigałeś tę pakułę a jes
- PDF + ePub + Mobi 3 pkt
-
Eugeniusz Tkaczyszyn-Dycki XXII zanim odkryłem twoją śmierć w pokoju na dziesiątym piętrze i ujrzałem ją w zdziwieniu twojej nagości i zanim odkryłem śmierć jako coś co następuje po śniadaniu obiedzie i kolacji przekonałem się że ten który leży przede mną w zeszłonocnej pościeli i ten który leży w lilijkach to mój przyjaciel to moja fizjologia
- PDF + ePub + Mobi 3 pkt
-
Eugeniusz Tkaczyszyn-Dycki XXIII od nocy do świtu ćwiczenie pamięci jak czarnej skóry niewolnika w dniu w którym umarł ćwiczenie pamięci i w dniu w którym przygotowywaliśmy się do pogrzebu ćwiczenie pamięci jak czarnej skóry zbiega a potem raz po razie ażeby umarły był wciąż jak żywy ażeby żywy był jak umarły i nie ważył się przychodzić z wid
- PDF + ePub + Mobi 3 pkt
-
Eugeniusz Tkaczyszyn-Dycki XXIV gdybyś choć otworzył oczy zobaczyłbyś jeszcze nie wiem co ale ujrzałbyś jako my widzimy szkielet może gdybyś uniósł powieki wszystko byłoby jasne jak pierwszy dzień narodzenia a tak stoję oślepiony przenikaniem świata nawet myślę że przenikanie świata jest wszystkim co potrafię może gdybyś język wyplątał z otchł
- PDF + ePub + Mobi 3 pkt
-
Eugeniusz Tkaczyszyn-Dycki XXIX znowu przyjechałem w przemyskie pełne bogów polskich i ukraińskich rodzina kurczy się coraz bardziej a ja rozrastam w samotności jestem jak poganin który nie ma domu pośród swoich zmarłych dzień rozpoczynam od krzyku nieodrodny syn tych co poumierali ----- Ta lektura, podobnie jak tysiące innych, dostępna je
- PDF + ePub + Mobi 3 pkt
-
Eugeniusz Tkaczyszyn-Dycki XXV jeszcze nie dzisiaj jeszcze nie jutro przyjdę do Ciebie wiem zgasisz światło ażeby droga nie była wypełniona szukaniem po próżnicy jak wtedy gdy błądziłem na osobności przyjdę do Ciebie nie wcześniej aniż skończy się dzień i nie później aniżeli nastanie noc która wyda z siebie jad tylko mnie uchroń aniele mój gdy
- PDF + ePub + Mobi 3 pkt
-
Eugeniusz Tkaczyszyn-Dycki XXVI przyjaciele nie umierają w ramionach obcej kobiety którą widzieli raz w życiu powiadam ci chłopiec jakiemu było na imię Leszek nie mógł odejść z kobietą tylko dlatego że nigdy dotąd nie spotkał jej na swojej drodze to prawda że wtedy kiedy umierał byłaś ze mną a ja nie umiałem ci dać tego co on umierając teraz j
- PDF + ePub + Mobi 3 pkt
-
Eugeniusz Tkaczyszyn-Dycki XXVII oto złożyliśmy trupa do trumienki i ponieśliśmy przez chore miasto w którym mężczyźni uprawiają nierząd i nikt jeszcze nikogo nie uzdrowił pocałunkiem a przecież pocałunek jest od Boga który nie rozstaje się z ludźmi więc co czynią twoje usta pośród setek tysięcy chorych ani jednego do którego by przyszedł i a
- PDF + ePub + Mobi 3 pkt
-
Eugeniusz Tkaczyszyn-Dycki XXVIII. Pan Gemlaburbitsky 4. śmiejesz się że jestem nagi śmieję się choć w to nie wierzę nie wierzę że obok mnie leży dżdżownica na łodyżce kwiatu uważasz że łodyżka kwiatu nie pochodzi ode mnie śmieję się choć w to nie wierzę łodyżkę kwiatu masz od boga nicości który cię dotknął gdy byłeś jeszcze czysty 5. śmieję
- PDF + ePub + Mobi 3 pkt
-
Eugeniusz Tkaczyszyn-Dycki XXX w domu naszych matek była miłość mleko było miłością najpierwszą i najpełniejszą gdy wyrośliśmy na chłopców nasze matki jak wiedźmy wyszły z domu i nigdy już nie wróciły wyrośliśmy na pięknych chłopców i bardzo nieszczęśliwych nasze matki wyszły z domu i nigdy nie wróciły do pełni władz umysłowych ktoś je widział
- PDF + ePub + Mobi 3 pkt
-
Eugeniusz Tkaczyszyn-Dycki XXXI młody mężczyzna idzie przez cmentarz gdy tak idzie nie spiesząc się ma coś ze zmarłego ma coś z ciebie który umarłeś i gdy za nim patrzę wcale nie tracę cię z oczu myślę że właśnie wtedy mogę z twego ciała czerpać gdy idzie na spotkanie swojej zmarłej i nazbyt starannie dobiera słowa modlitwy to właśnie wtedy mo
- PDF + ePub + Mobi 3 pkt
-
Eugeniusz Tkaczyszyn-Dycki Kamień pełen pokarmu XXXIII. Oczy mogą poprosić o miejsce pod martwymi powiekami a kiedy odmówimy bo podobno nie jesteśmy martwi pójdą przodem nas a kiedy w drodze zbłądzimy wezmą do siebie jak dwoje samotnych staruszków spodziewających się śmierci nawet ciało jest im dane inaczej aniżeli nam poruszającym się niby to
- PDF + ePub + Mobi 3 pkt
-
Eugeniusz Tkaczyszyn-Dycki XXXII. Na pogrzebie A(nny) S(uchożebrskiej) to tak wyglądają palce 45-letniej nieboszczki a tak usta jej 22-letniego syna jakże pogodzić dwa obce i zmęczone sobą ciała i jakże odejść od ust chłopca do trumiennych szczelin to tak wyglądają palce 45-letniej nieboszczki a tak usta jej 22-letniego syna któremu jeszcze dz
- PDF + ePub + Mobi 3 pkt
-
Eugeniusz Tkaczyszyn-Dycki XXXIV i nic nie pozostaje pewnego z nas może właśnie jedna niepewność jak kość kiedy mówimy że nie będzie kości na panowanie długie i krótkie tylko nie wolno zasnąć albowiem śpiącym ubywa snu a panowanie ciąży jak zmiażdżenie rzeczywistością o świcie nawet tobie który wziąłeś za królestwo kamień i nie pomyliłeś się
- PDF + ePub + Mobi 3 pkt
-
Eugeniusz Tkaczyszyn-Dycki XXXIX. Piosenka w wielkich miastach używamy dużo kosmetyków na zdziwione pryszcze na wielkich dworcach skąd nas zabierają udajemy dzieci przyssane do płaczu i rozstające się z płaczem jak nikt jeszcze na wielkich dworcach skąd nas zabierają udajemy chłopców wyrzuconych z baśni bez łatwego powrotu do rzeczywistości a
- PDF + ePub + Mobi 3 pkt
-
Eugeniusz Tkaczyszyn-Dycki XXXVI ludzie obnażają ciało i mówią a to jest brzuch doskonały na każdą okazję głodu a tamto są genitalia doskonałe na każdą okazję zaspokojenia zbliżają się do siebie i powodują miłość białą kruszynkę która nie wytrzymuje z bólu i rodzi nikt nie wie po co ----- Ta lektura, podobnie jak tysiące innych, dostępna j
- PDF + ePub + Mobi 3 pkt
-
Eugeniusz Tkaczyszyn-Dycki XXXVIII 1. schizofrenia jest domem bożym odkąd zachorowałem raz drugi i przebudziłem się w gorączce miłości zaiste niewiara jest jak okowa i obręcz płomienista w której wstydziłem się siebie choć to nie wstyd przymierzać się do istnienia a światła duszy nie zmarnowałem i wykrzyknąłem Panie niewiara jest cudownym mie
- PDF + ePub + Mobi 3 pkt
-
Eugeniusz Tkaczyszyn-Dycki XXXVII. Inskrypcja na lubelskim cmentarzu jest tak 26 listopada 1985 roku zmarł młodzieniec młodzieniec ten miał imię ze snu a kto ma imię ze snu temu się nie dłuży rozmowa z Panem ----- Ta lektura, podobnie jak tysiące innych, dostępna jest na stronie wolnelektury.pl. Wersja lektury w opracowaniu merytorycznym .
- PDF + ePub + Mobi 3 pkt
-
Eugeniusz Tkaczyszyn-Dycki XXXV. Szpital św. Klary 1. w rzeczach czystych niechaj będzie Twój dom a w rzeczach nieczystych moje umieranie do Twojego domu przyjdą pokłonić się Tobie a w moim dobrze uczyni kto pozna się na kościach i wyda o mnie sąd jako o zmarnotrawionym a w rzeczach nieczystych moje umieranie tak wielkie w nieczystości moje um
- PDF + ePub + Mobi 3 pkt
-
Promocja
“Wojna chocimska” to utwór Ignacego Krasickiego, jednego z głównych przedstawicieli polskiego oświecenia. Nazywany „księciem poetów polskich”. Poemat opisuje walki hetmana Jana Karola Chodkiewicza podczas wojny polsko-tureckiej 1620-1621. Krasicki, mający już w dorobku parodystyczne utwory M- ePub + Mobi 7 pkt
(3,99 zł najniższa cena z 30 dni)
7.17 zł
8.49 zł (-16%) -
“Satyry” to zbiór utworów Ignacego Krasickiego, jednego z głównych przedstawicieli polskiego oświecenia. Nazywany „księciem poetów polskich”. “Satyry” to zbiór ponad 20 utworów autorstwa Ignacego Krasickiego. W śród tego zbioru znajdują sie tekie perły
- ePub + Mobi 3 pkt
-
Wojciech Brzoska modlitwa z sądu powołał mnie pan do komisji, bym w pańskim imieniu wysyłał na chwilę do nieba. lecz wolą sądu zsyłać do piekieł ostatecznie trzeba za ciężkie grzechy, na długie lata. wtedy pieklić się będą wszyscy niewinni. i żądać nieba. i odwoływać się będą do pańskiego sumienia w przypadku winy. zgodnie z przeznaczeniem
- PDF + ePub + Mobi 3 pkt
-
Wojciech Brzoska modlitwa z sieci spotkałem wczoraj pana na bordowych schodach. i powitałem go w słowach: dzień dobry. lecz pan widział to inaczej, albowiem dobry wieczór odrzekł wychodząc z domu. i zrównał pan dzień z nocą. wszystkie pory mroku narzucił na mnie jak sieć. a wtedy ja narzuciłem płaszcz. i pobiegłem za panem kolejny już raz. zł
- PDF + ePub + Mobi 3 pkt
-
Wojciech Brzoska modlitwa z tęsknoty zawiódł mnie pan nad nowy cmentarz bym grzeszyć mógł w obcym języku. bym poczuł dotyk i dotknąć mógł języka z kolczykiem. i wziął go za swój, wraz z wężem na palcu, który się wił. i kusił dłonie. utulił nas pan nad starym cmentarzem do snu. lecz rano cmentarz odsłonił kości swoje i nasze. i dotknął ciał z w
- PDF + ePub + Mobi 3 pkt
-
Wojciech Brzoska modlitwa z trzech miast stworzył nas pan do miłości miast śmierci na podobieństwo pierwszej w pokoju z widokiem na nowy cmentarz i ostatniej dzisiaj na długiej martwej ulicy z widokiem na erotic center ----- Ta lektura, podobnie jak tysiące innych, dostępna jest na stronie wolnelektury.pl. Wersja lektu... Wojciech Brzosk
- PDF + ePub + Mobi 3 pkt
-
Wojciech Brzoska modlitwa z wody dał pan nam wodę, byśmy obmywać swe ciała mogli z grzechów. i po ciężkich nocach zmywali swe głowy ze snów. albowiem z wody matczynej wyszliśmy i wodą jesteśmy na młyn ludzkości. woda w łazience jest chłodna. i chłodne są pańskie ściany, w których się odbijają nasze grzechy w kawałkach. lecz wody brakuje dla c
- PDF + ePub + Mobi 3 pkt
-
Wojciech Brzoska modlitwa z zeszłego wieku kto mieszkał w domu pana przed nami, kto dotykał tych samych złotych klamek w pańskich pokojach, kto klękał na pańskich schodach? kto rozniecał ogień w pańskich piecach, kto nosił węgiel, a kto wodę odkręcał w łazience? kto wyjmował polskie listy z niemieckich skrzynek i kto je czytał? kto się modli
- PDF + ePub + Mobi 3 pkt
-
Agnieszka Frączek Biedronka Rety, cóż to za panienka!? Kapelusik, szal, sukienka, beret, skrzydła dwa, buciki, nawet wstążki i guziki, i kieszonki, i rajstopki wszystko malowane w kropki. A w dodatku ma na nosie piegów sto czterdzieści osiem Każdy staje oniemiały: Z przodu groszków stosik cały, z tyłu cętki, plamki, maczek To biedronka, nie
- PDF + ePub + Mobi 3 pkt
-
Agnieszka Frączek Hipopotam O ile się nie mylę, to mieszka gdzieś nad Nilem. Jest wielki, prze-o-grom-ny, a przy tym bardzo skromny choć pływa wręcz wspaniale, nie chwali się tym wcale. Jest silny jak sto słoni, lecz od wysiłku stroni, bo ruch mu niezbyt służy, a praca strasznie nuży. Uwielbia, kiedy pada w kałuży wtedy siada, rozpiera si
- PDF + ePub + Mobi 3 pkt
-
Agnieszka Frączek Ur. 1969 w Warszawie Zm.Najważniejsze dzieła: Rany Julek!: o tym, jak Julian Tuwim został poetą (2013) Językoznawczyni, leksykografka, germanistka (uzyskała habilitację na Wydziale Neofilologii Uniwersytetu Warszawskiego) i autorka książek dla dzieci (m.in. książek o Kaczuszce Omi pisanych wspólnie z Dorotą Dziamską). Kupuj
- PDF + ePub + Mobi 3 pkt
-
Agnieszka Frączek Kogut Kuku! Ryku! Kukuryku!!! już od świtu brzmi w kurniku. Do roboty, droga kuro, szybciej, prędzej, to nie biuro! Kogut barwne piórka stroszy i na grzędach się panoszy: Jajko ma być wymiarowe, a nie jakieś kwadratowe! Czyści grzebyk, ostrzy pazur i wydaje sto rozkazów: Chcę porządek mieć w kurniku. Koniec, kropka. Kuk
- PDF + ePub + Mobi 3 pkt
-
Agnieszka Frączek Kotek Taki jest obyczaj koci, że swawoli wciąż i psoci. Ma huśtawkę na firance, czasem zbroi coś w spiżarce albo myszce porwie serek i zawoła: Goń mnie! Berek! Potem na parapet wskoczy, z pieskiem chwilkę się podroczy i wychłepcze miskę mleka. A gdy piesek go obszczeka, miauknie tylko: Hej, kolego, chodź się bawić w chowan
- PDF + ePub + Mobi 3 pkt
-
Agnieszka Frączek Koza Ach, cóż to za psotne zwierzę! Na pochyłe drzewo wlezie, bez wahania płot przeskoczy, później się na niego boczy. Z gracją nosi schludną brodę i z uporem wchodzi w szkodę Skubnie wonnej róży płatek i stratuje część rabatek, potem przednie swe kopytka chytrze wsadzi do korytka i, niewinne robiąc minki, połknie podwieczor
- PDF + ePub + Mobi 3 pkt
-
Agnieszka Frączek Krowa Krowa to ma rajskie życie! Dba o zdrowie należycie, co dzień drepcze na spacery, bo to dobre jest dla cery i figurze również służy. Gdy podróżą już się znuży (czyli gdzieś po siódmym kroku), zgrabnie kładzie się na boku i, próżniacząc się na łące, liczy kropki na biedronce. Byka tryknie rogiem prawym (tak leciutko, dl
- PDF + ePub + Mobi 3 pkt
-
Agnieszka Frączek Lew Pan lew jest królem zwierzaków: biedronek, żuków, ślimaków, rekinów, krabów i śledzi. I, oczywiście, niedźwiedzi. Pan lew jest wielce przystojny. Ma ogon w pomponik strojny i płową grzywę tak gęstą, że musi ją czesać często. Pan lew ma ostre pazury i, tak jak inne kocury, jest zwinny wprost niebywale. Lecz się nie chwali
- PDF + ePub + Mobi 3 pkt
-
Agnieszka Frączek Miś Hej, niedźwiadku! Chodźże do nas! zaskrzeczała siwa wrona. Pobrykamy sobie razem. Wyłaź z legowiska, gazem! Opuść wreszcie tę samotnię! zabzyczały pszczółki psotne. Na herbatkę chodź do żaby, to zagramy z nią w warcaby! Albo może raczej w bierki? Rusz się wreszcie, leniu wielki! wtórowały im zające. Urządzimy ba
- PDF + ePub + Mobi 3 pkt
-
Agnieszka Frączek Owca Owca zwykle jest wełniana i ogromnie rozbrykana! Już o świcie gna na łąkę śmiało wita się z pająkiem, z żabką skacze do strumyka i z koziołkiem kozły fika. Z bykiem, co ma wygląd srogi i dwa bardzo ostre rogi, jak z cielaczkiem sobie bryka nawet łebkiem byka tryka! Do kurnika biegnie w gości, a gdy kogut się rozzłośc
- PDF + ePub + Mobi 3 pkt
-
Agnieszka Frączek Pająk Nie zadawaj się z pająkiem! ostrzegała mysz biedronkę. On zastawia sieć-pułapkę, kiedy ma na obiad chrapkę! Czy na strychu, czy też w sionce, pod schodami, czy na łące, w sklepie, w biurze, czy w tramwaju każdy pająk ma w zwyczaju takie niecne zachowanie! Ale nie pajączek Maniek Maniek lubi niespodzianki: zamiast
- PDF + ePub + Mobi 3 pkt
-
Agnieszka Frączek Pies Wymyślili sobie ludzie, że pies musi mieszkać w budzie. Lecz on grzecznie szczeknął: Hau! Sam nie będę tutaj spał! I w salonie, na dywanie, zrobił sobie w mig posłanie ściągnął kocyk z mego łóżka, ciepły sweter i poduszkę oraz całkiem nowe spodnie: Teraz będzie mi wygodnie! Rety! krzyczę Co się dzieje!? A pies się
- PDF + ePub + Mobi 3 pkt
-
Agnieszka Frączek Prosiaczek Prosiak sto posiada zalet, a więc nie rozumiem wcale, czemu marną zyskał sławę? Przecież kocha tak zabawę, jest uprzejmy, wesolutki, a w dodatku różowiutki! Gdy wychodzi spod prysznica, to tym różem aż zachwyca! Jednak od prysznica stroni i przed mydłem wciąż się broni: Chrum! powtarza Kwiku, kwiku! Wolę brykać
- PDF + ePub + Mobi 3 pkt
-
Agnieszka Frączek Ślimak Ślimak dom na plecach dźwiga Dość to niewygodne (chyba?), lecz on wcale się nie miga, tylko dźwiga, dźwiga, dźwiga W domku (ułożonym w zwoje) ślimak cztery ma pokoje każdy pokój wysprzątany, tu kanapa, tam tapczanik, kredens, lustro, taborety, wielkich przodków trzy portrety. W kuchni ślimak piecyk trzyma pali w nim,
- PDF + ePub + Mobi 3 pkt
-
Agnieszka Frączek Słoń Spójrzcie, jak ten słoń wygląda! Zamiast nosa wielka trąba, uszy niczym dwa wachlarze I sam zajął całą plażę! Stopki też ma gigantyczne. Lecz spogląda sympatycznie O! I trąbą do mnie macha! Troszkę mi napędził stracha, ale, co tam! Ja nie stchórzę! Cześć! Co słychać tam na górze? drę się, zadzierając głowę. Czy podtr
- PDF + ePub + Mobi 3 pkt
-
Agnieszka Frączek Struś Nie mam pojęcia, czemu ten struś nazywa się emu? I czy to w ogóle jest ptak? Struś trąbi wzburzony: Tak, tak! Choć kurę troszkę przerosłem, to przecież nie jestem osłem! W dodatku ptasim zwyczajem co roku znoszę stos jajek. Nie fruwam wprawdzie jak sójka, nie kukam niczym kukułka, lecz wcale mnie to nie kusi, bo tem
- PDF + ePub + Mobi 3 pkt
-
Agnieszka Frączek Wielbłąd Żółw się zaśmiał: Ale heca! Na wielbłąda wielkich plecach jakieś dwie wyrosły góry! Toż to wybryk jest natury! Jeśli ja bym był garbusem, to bym przykrył grzbiet obrusem! Albo namiot bym w trymiga uszył i na plecach dźwigał, zamiast biegać jak ten dziwak! Na to wielbłąd się odzywa: Niech pan skończy, drogi panie,
- PDF + ePub + Mobi 3 pkt
-
Agnieszka Frączek Wiewiórka Patrzcie, jaka myszka ruda! To dopiero jest paskuda! O! Na uszach ma frędzelki! I ten ogon? Nazbyt wielki! Z drzewa z hukiem spadła szyszka Hola, hola! Jaka myszka!? Chyba pęknę dziś ze śmiechu! Daj mi twardych garść orzechów, w jednej chwili je rozłupię! Trzask! Prask! Trzask! I po skorupie! Mysz nie umie tego w
- PDF + ePub + Mobi 3 pkt
-
Agnieszka Frączek Wilk Wilk jest groźny niesłychanie! Nie ma też zbyt dobrych manier. Jak dzik dziki, jak lis cwany i ten upór wprost barani! A poza tym, jak się zdaje, byle czym się wilk nie naje. W lesie krąży taka plotka: Kiedyś wilk dziewczynkę spotkał chciała skryć się pod kapturkiem, lecz on skinął nań pazurkiem i wymruczał, patrząc wi
- PDF + ePub + Mobi 3 pkt
-
Agnieszka Frączek Zajączek Chrup, chrup, chrup! Chrup, chrup, chrup!!! Gwałtu! Rety! Skąd ten huk!? To zajączek marchew chrupie! Żółwik schował się w skorupie, ślimak na wypadek wszelki z wdziękiem wskoczył do muszelki, świerszcz-muzykant zaś się zżyma: Dłużej tego nie wytrzymam! A zajączek? Kic, kic, kic (żale świerszcza ma za nic) i w og
- PDF + ePub + Mobi 3 pkt
-
Agnieszka Frączek Zebra Choć tysiące są deseni, zebra tylko jeden ceni. Ma paseczki na piżamce oraz w domu na firance. Prążkowane ma kalosze, siedem pasków na pończosze; ogon, grzywę i berecik, hulajnogę, kabriolecik, także (modne dzisiaj) kaski oraz trampki wszystko w paski! Raz dostała od gazeli pudło barwnych akwareli, malowała więc obra
- PDF + ePub + Mobi 3 pkt
-
Agnieszka Frączek Żółw Wiercipięta Pozwólcie, że wam przedstawię żółwia, co ma sto lat prawie. Żółw to troszkę nietypowy wręcz zupełnie odlotowy! Jest odziany bardzo modnie: nosi trampki oraz spodnie, a do tego kapelusik z eleganckim piórkiem strusim. Żółw skorupki nie zakłada (chyba że okropnie pada), bo choć bardzo jest wygodna i wśród żół
- PDF + ePub + Mobi 3 pkt
-
Agnieszka Frączek Żyrafa Miło spotkać cię, sąsiadko! Skocznych małpek całe stadko ukłoniło się żyrafie i na szyję jej się drapie. Bo ta szyja nadzwyczajnie wręcz pasuje na zjeżdżalnię! Szyja długa niebywale ma też tysiąc innych zalet: dzięki niej żyrafa z góry patrzy na puszyste chmury, a gdy zechce, dla ochłody, może zjeść chmurkowe lody.
- PDF + ePub + Mobi 3 pkt
-
Jerzy Jarniewicz Bajpasy Pinocheta Wyniosła dziś śmieci, nie odnosząc obrażeń, a cień wtarł się głęboko w otwarte jak rana okno lewego skrzydła. Tam trzask rozsadził rząd słoików z dżemem, tramwaj rozkołysał szyby, blada fryzjerka za parawanem zamknęła na spust powieki. Na murawie stadionu czerwone puszki po coli grzechoczą kośćmi. Na bilbordzi
- PDF + ePub + Mobi 3 pkt
-
Jerzy Jarniewicz Będzie wiosna On nie wie. On się odwraca (odwroty są w jego naturze). Już dawno przestał zeznawać w obecności uszminkowanych maklerów, którzy w podtekście przebierają nogami, gdy na otwarciu sesji pikują akcje zdecydowanej większości blue chipów. Z telewizji pamięta długą scenę gwałtu, z życia kilka krótkich zdań, których nie
- PDF + ePub + Mobi 3 pkt
-
Jerzy Jarniewicz Białe czarne Kto chce ukryć fakty? I skąd ta alergia na światło, ból oka nie do zgaszenia i pożar na spojówkach, jakby ktoś lampą po oczach prześwietlał nam wzrok? Się zobaczy. Się zbada. Ułoży się pod lupą, bez zwrotów, w cofniętym kadrze, który się za nas wypowie, zezna nas lakonicznie. Każdemu jego pesel według zasad i zasłu
- PDF + ePub + Mobi 3 pkt
-
Jerzy Jarniewicz Biały kwadrat na białym Generałowie zeznają, laleczko. I co? Od wczoraj żyjemy w najjaśniejszym ze światów. Jasne? No. Wszystko jasne, i tym jaśniej dla faktów. Gubi się ofensywa, rejon ześrodkowania, pod zmiennym kryptonimem, przesuwa się na margines. Z wolna linieję, lis pod przykryciem, kret wśród hodowców szynszyli. Dziś sk
- PDF + ePub + Mobi 3 pkt
-
Jerzy Jarniewicz Bieżnia Koniec nas uwiarygodnia. Gadnia? Daj spokój świętej mowie, bo kto gna, nie gada. Długi dystans wyznaczony nazwami zrewoltowanych miesięcy mamy za sobą. Przed nami co najwyżej dni tygodnia, od jednego do siedmiu. Godziny dnia, od wczesnej do ostatniej. Wschody i zachody bez znaków diakrytycznych. Bo ból boli, sól soli, j
- PDF + ePub + Mobi 3 pkt
-
Jerzy Jarniewicz Cztery krótkie wiersze dla Doroty Nieznalskiej 1. *Pasja* I wrzasnął na strażnika: *Gdzie masz, chuju, czapkę?* A lud stał i słyszał. 2. *Zob. wyż.* Cztery słowa na krzyż. 3. * Piosenka bluźniercza* Czerwone jabłuszko, przekrojone wzdłuż i wszerz, czemu na mnie 4. *Orzeł Biały dla Nieznalskiej* W bieli jedwabnej bę
- PDF + ePub + Mobi 3 pkt
-
Jerzy Jarniewicz Do dali i do bliży Krótki, powiedzmy, szew, ale nie taki, co zszywa, tylko tnie ostro przez niebo, dzieli dom na Browarnej, i kroi także ją, która w moim polu widzenia znalazła się cudem (na oślep?), a której już dawno tak blisko nie miałem przed oczyma, to czyjaś, jak rysa, rzęsa na moich okularach, co będąc kiedyś za blis
- PDF + ePub + Mobi 3 pkt
-
Jerzy Jarniewicz Fetysz Pot twój, kochanie, tak upajający, że piłbym go z twoich bioder, ale za chwilę tu wtargną, wyłamią drzwi ci rośli faceci w czarnych kominiarkach, w glanach ciężkich jak nagan. Zanim powalą mnie twarzą do ziemi, dosiądą okrakiem, przygniotą kolanem, zgaś światło, załóż mi na głowę swoje czerwone pończochy, namaluj mi szm
- PDF + ePub + Mobi 3 pkt
-
Jerzy Jarniewicz Free Tibet Bielsza biel zębów Ani Przybylskiej z plakatów, które chcą sprzedać Gdynię, odbiera mi mowę. Wsuń się tu (kusi), kup mnie, a spełnię twój sen. Ale nie pamiętam, co śniłem. Ani czy sen to był mój ostatni. Wczoraj na przykład padłem bez życia w skarpetkach na dobranoc. Import z Asyżu, jak mówią. Nie wierzysz? A próbowa
- PDF + ePub + Mobi 3 pkt
-
Jerzy Jarniewicz Gryps Nasyć mnie słowami. Poprzednią wiadomość przemyciłaś w bochenku razowego chleba: *Wiesz, co mi robisz? Nie mieszczę się w skórze.* Dziś pod talerzem więziennego rosołu trafiam na kartkę z odręcznym pismem: *Punkt na Brzeżnej spalony. Nic nie mów.* *Spotkamy się gdzie indziej.* A więc: zjedz, połknij i popij. Jesteśmy pods
- PDF + ePub + Mobi 3 pkt
-
Jerzy Jarniewicz Jaszczurka W każdym pokoju miasta jest piąta nad ranem. Okna za oknem nie oddają form, w które je oblekło czujne zza szyb spojrzenie. Tak jak ta, którą kocha, nie zwróci mu, powiedzmy to bez metafor: uczuć, które od niego bezwiednie przyjmuje. Na tym ma polegać trwałość naszych wiązań z oknami za oknem, z szorstkim parapetem, z
- PDF + ePub + Mobi 3 pkt
-
Jerzy Jarniewicz Katalog Ona, słyszysz, nie słyszy. Słucha ma na uszach słuchawki. Po znakach ani śladu, zostały tylko przedmioty, nieznośnie przywiązane do niemej pojedynczości: pendrive, komórka, suszarka z dyfuzorem. Tuzinkowy katalog jak proteza porządku. Ona, widzisz, nie widzi. Patrzy na szybki krajobraz, który się składa za oknem: czo
- PDF + ePub + Mobi 3 pkt
-
Jerzy Jarniewicz Kotlisko Jeszcze bliżej. W inną niedzielę, kiedy akurat nie będzie wyborów, w uczynnym świetle słońca, które rysuje profil kubka i cukierniczki na tapecie, napatrzysz się, naoglądasz. Przed twoimi oczyma przebiegnie gazela, wybrzuszą się góry lamparcie, chłodnym prześcieradłem spłyną pełne ryb potoki, a u ich brzegu będą chłept
- PDF + ePub + Mobi 3 pkt
-
Jerzy Jarniewicz Krótka historia WKP(b) Co powiedziałaś, kochanie, było jak szturm na Pałac Zimowy w samym sercu lata. Po dawnym reżimie mogły zostać najwyżej białe pończoszki w kącie sypialni, dwie puderniczki z Astrachania, bez których nie przeżyłaby wojny domowej żadna obcojęzyczna dynastia. I oszronione łyżeczki, które smakowały crme brülée
- PDF + ePub + Mobi 3 pkt
-
Jerzy Jarniewicz Makijaż Powstaje kawałek po kawałku, gdy robi twarz na obraz. Podkład nakłada palcami, unikając, jak piszą, smug i docierając do miejsc nieosiągalnych dla gąbki. Zaczyna od czoła i przesuwa się stopniowo w dół ku podbródkowi. Oklepuje lekko twarz wnętrzem dłoni. Sińce pod oczyma tuszuje korektorem. Nakłada puder, modeluje twar
- PDF + ePub + Mobi 3 pkt
-
Jerzy Jarniewicz Makijaż *Twarz kwadratowa zyska przyjemną miękkość,* *jeśli róż położony zostanie na kość policzkową,* *ale nieco z boku. Dobrze jest musnąć pędzelkiem* *wysokie kąty czoła.* A wtedy muśnięta twarz drgnie, ułoży się do grymasu, nie kryjąc zaskoczenia, że szminki, błyszczyki, ołówki do brwi, konturówki i pędzelki z włosia leżą n
- PDF + ePub + Mobi 3 pkt
-
Jerzy Jarniewicz Makijaż Kredowe klify. Powiedzmy, że w Dover, widoczne z pokładu ryanaira. Pamięć inwazji i wewnątrzunijnej migracji do hoteli, portów, na place budowy. Powierzchnia i głębia morza w spektaklu równoczesności, w grze czasom na nosie. Wapienne fale dbają o kosmetykę poharatanych ścian wybrzeża, wynosząc wapień. A raczej strącony
- PDF + ePub + Mobi 3 pkt
-
Jerzy Jarniewicz Makijaż Powiedział za dużo. Zdradził? Się zdradził? Teraz pora zmyć się ze słów metodycznie, rozpocząć makijaż od demakijażu: wokół skrzydełek nosa, przy linii włosów i na styku policzków z szyją. Z posadzki zmieść stopą chłodne ziarna piasku, które wysypały się spomiędzy stron przypadkowo otwartej książki czytanej kiedyś, pr
- PDF + ePub + Mobi 3 pkt
-
Jerzy Jarniewicz Mokry parkiet Zawsze byłem przeciw Lisom. A ty przeciw komu będziesz? Po chwili kalkulacji odłożyłaś Dziennik, odpięłaś klamerkę na pochylonej szyi, zatrzasnęłaś drzwi i zagrałaś na giełdzie. Ach, ten gest sprytnej wyprzedaży pod osłoną nocy, gdy z wargi na chybcika zlizywałaś śnieg, tak bardzo w mroku lepki. Przeciw mnie to ro
- PDF + ePub + Mobi 3 pkt
-
Jerzy Jarniewicz Najlepsze westerny są czarno-białe Tarta ze szpinakiem jest na marginesie. Powiedzmy, że obok. Karczek z karty dań z dań na zamówienie poczeka razem z nimi na nową koniunkturę. Dziś wyjdą osobno. Jeszcze tylko ustalą, jakie podać nazwisko, jaki powód. Sens? O jakim sensie mówisz? O takim, co siedzi w pustych przebiegach zdań, k
- PDF + ePub + Mobi 3 pkt
-
Jerzy Jarniewicz Na wiatr Zamiast do mnie, piszesz list do Koryntian, a tymczasem ktoś sprytnie podsunął ci kod kreskowy, w którym się z tobą gubię w pokracznych próbach prostowania języka. Bo przecież w tych mrocznych murach nie do ludzi chcieliśmy dziś mówić. Do wiatru? Im dalej w mowę, tym więcej strachu przed zakapturzonym nieznajomym, któr
- PDF + ePub + Mobi 3 pkt
-
Jerzy Jarniewicz Na wprost *Coś zgrzyta w języku miłości,* pomyślał bez słów, kiedy leżeli sobie na wprost, a jego pierwszy raz był razem, gdy jej na świecie nie było. Kojarzysz? Był, ale jej nie było. Nie było, a on był. Jak pięknie tętniły tętnice. Jak dotyk się dookreślał, a skóra uczyła się mówić otwartym jak oczy tekstem. Niby tak samo jak
- PDF + ePub + Mobi 3 pkt
-
Jerzy Jarniewicz Nota W wierszach pojawiają się, najczęściej przetworzone, fragmenty Pieśni nad Pieśniami i Drugiej Księgi Samuela w przekładzie Jakuba Wujka; O miłości Stendhala w przekładzie Tadeusza Boya-Żeleńskiego; Pani Bovary Gustawa Flauberta w przekładzie Anieli Micińskiej; Lolity Vladimira Nabokova w przekładzie Michała Kłobukowskicgo;
- PDF + ePub + Mobi 3 pkt
-
Jerzy Jarniewicz Osiemdziesiąty szósty Gruba nieprzyzwoitość w biografii i tak grubo nieprzyzwoitej: żyję dłużej niż matka. Po morfinę dla niej chodziłem na Retkinię do jedynej w dzielnicy apteki, gdzie można było ją legalnie kupić. Lekarze z Kopernika przepisywali aptekarskie dawki, żeby się nie uzależniła. Żyła jeszcze dwa miesiące. Odeszła n
- PDF + ePub + Mobi 3 pkt
-
Jerzy Jarniewicz Pantograf Nie domykają się drzwi. Nie odjedzie. Tłum, słowa i pot. Powiedział jej dość, by z odrobiną przesady, na jaką go stać, nazwać to wszystkim. Nic widać chęci odrabiania fiksingowych strat, więc indeks przykleił się do neutralnego poziomu. Słowa obok słów. Chciała coś powiedzieć i poczuła pot. Jego pot, który zamknął jej
- PDF + ePub + Mobi 3 pkt
-
Jerzy Jarniewicz Prosty wiersz o miłości Zrzuciliśmy ubrania i zaczęliśmy się kochać tak rewolucyjnie, że zadrżał gmach banku narodowego, sięgnął dna indeks giełdowy, a maklerzy zawyli z ognia, który trawił im trzewia i portfele. Wtargnęliśmy w siebie do szczętu, aż runęły mury przepełnionych zakładów poprawczych, i wyszli mściciele z kijami d
- PDF + ePub + Mobi 3 pkt
-
Jerzy Jarniewicz Przedwiośnie Pod nimi miasto obłapuje horyzont. A tu łagodność wzgórza wyrasta ponad charkot zabłoconych quadów i prowadzi ich skrycie poza zasięgiem sieci. Z Hecą u nogi. Wchodzi w krew ta skradziona wspólność, spacer wskroś linii wyznaczonych przez rozmyte drogi i przełamaną geometrię pól. Dziś jeszcze nie, ale za chwilę ten
- PDF + ePub + Mobi 3 pkt
-
Jerzy Jarniewicz Shopping and Fucking Życzymy Ci, droga Czytelniczko, abyś i Ty mogła przeżyć równie wspaniałe przygody i odkryć prawdziwą miłość. Harlequin Enterprises, Sp. z o.o. Kocham cię i nigdy cię kochać nie przestanę wyszeptała dziewczyna, składając usta do pocałunku. Wargi Raphaela z całą siłą przylgnęły do ust dziewczyny. *Róż
- PDF + ePub + Mobi 3 pkt
-
Jerzy Jarniewicz Skąd dzwonisz? *Jeśli jesteś we Wrocławiu, to tak samo* *jakbyś był w Łodzi lub w Warszawie.* Nie tak samo. Znajdź różnicę. Zasłony są tu koloru karty kredytowej. Słony cennik rozmów między miastami zamiast śniadania w cenie noclegu wyrównuje rachunki. Nasze. Złożona na pół Rzepa z regulaminowym czarnym leadem o rychłej zmianie
- PDF + ePub + Mobi 3 pkt
-
Jerzy Jarniewicz Skręty Mógłby jej skręcić te okulary, śrubka, jak ziarnko kminku, już nie spajała oprawki. Trzymał się jej dłoni nad półmiskiem warzyw, gdy ciepły zapach parmezanu podpowiadał mu w obcym języku: jest dziewięć bram, a ty jesteś panem klucza. Podniecały go jej długie, marcowe palce. Był marzec i miał je w ustach. Do czasu, gdy ke
- PDF + ePub + Mobi 3 pkt