Wywiad z Piotrem Matysiakiem, autorem książki „Patożycie. Z notatnika kuratora sądowego”
Na rynku książki ukazuje się wiele świetnych tytułów w nurcie true crime oraz zapierających dech reportaży wprost z sądowych rozpraw. Czy Ty również jesteś fanem lub fanką tego typu literatury faktu? W księgarni Ebookpoint.pl także znajdziesz mnóstwo podobnych publikacji - książek, ebooków i audiobooków. Od prawdziwych morderstw po spektakularne sprawy karne, te książki przenoszą nas w mroczne zakamarki ludzkiej psychiki i sprawiają, że wstrzymujemy oddech, śledząc rozwój wydarzeń. Nie tylko dostarczają nam wstrząsających historii, ale także pozwalają lepiej zrozumieć naturę zła i działania ludzi. Taki gatunek reprezentuje także książka, o której będzie dziś mowa - Wydawnictwo RM przygotowało dla nas wywiad z Piotrem Matysiakiem.
Nieporadność życiowa, środowisko, niepełnosprawność intelektualna czy pogranicze normy intelektualnej, nieleczone zaburzenia emocjonalne lub schorzenia psychiczne, depresja, ale w większości przypadków uzależnienia, to czynniki, które powodują, że ludziom przyznawana jest opieka kuratora sądowego - przyznaje Piotr Matysiak, autor książki Patożycie. Z notatnika kuratora sądowego. Nam opowiada, jak niebezpieczna i trudna emocjonalnie jest ta praca.
– Czy była jakaś sytuacja, która wynikła z racji wykonywanego zawodu kuratora sądowego, którą opisałby Pan po czasie jako wyjątkowo trudną albo niebezpieczną?
Piotr Matysiak: Zapewne z zakamarków swej pamięci mógłbym przytoczyć kilka przykładów, ale skupię się na jednym, który jednocześnie był i trudny dla mnie, jako człowieka i niebezpieczny z racji wykonywanego zawodu. Przed świętami Bożego Narodzenia miałem okazję być w domu dziecka i rozmawiać tam z trójką dzieci, a raczej już wczesnych nastolatków, w wieku 10 do 14 lat. Rodzeństwo pamiętało mnie z racji tego, że wcześniej prowadziłem w ich rodzinie nadzór, a później, z powodu alkoholizmu matki, zostały umieszczone w tymże domu dziecka. I pamiętam jak dzieci te cieszyły się, że na święta pójdą do domu rodzinnego i dopytywały mnie, czy byłem już u ich mamy (bardzo szybko dzieciaki dowiadują się jak wyglądają procedury sądowe), czy robiłem wywiad i czy zaopiniowałem, że mogą być w domu przez całe święta aż do Sylwestra. W oczach ich była ekscytacja i praktycznie pewność, że będą w domu, bo tak obiecała im matka podczas ostatniej rozmowy.
– Czyżby sama rodzicielka nie postarała się ze swojej strony o dopełnienie tej obietnicy?
PM: Niestety. Gdy następnego dnia udałem się na rodzinną wieś dzieci, zastałem ich pijaną matkę wraz z trzema innymi, wulgarnymi mężczyznami, którzy popołudniu byli już mocno pijani. Kobieta leżała półnaga na starym tapczanie wraz z jednym mężczyzn i na mój widok zaczęła w pijackim bełkocie wykrzykiwać wulgaryzmy w moją stronę. Oczywiście wyszedłem stamtąd, ponieważ ze względów bezpieczeństwa nie rozmawiam z pijanymi ludźmi, ale jednocześnie przed oczami miałem trójkę dzieci, które były przekonane że spędzą święta w domu. Niestety, nie spędziły.
– Wykonuje Pan bardzo trudny zawód. Co Pana zmotywowało do takiej pracy? Jak wyglądała droga do objęcia takiego stanowiska?
PM: Był to trochę przypadek, ale taki przypadek nazwijmy kontrolowany. Zawsze mi się łatwo rozmawiało z ludźmi. Już w liceum do moich głównych zainteresowań, oprócz oprócz fantastyki naukowej, należała, także psychologia i socjologia. W szczególności socjologia zachowań ludzkich. Fascynował mnie również sposób działania sekt, które w latach 90-tych były bardzo popularne. Ponadto zawód wykonywany przez rodziców też ściśle związany był z pracą z ludźmi i dziećmi, więc poniekąd forma pracy społecznej była mi pisana.
– Rozumiem. A jak to wyglądało na studiach, jak i po ich ukończeniu? Czy do wykonywanego przez Pana zawodu prowadziła długa i kręta ścieżka?
PM: Po skończeniu szkoły złożyłem dokumenty na trzy kierunki studiów humanistycznych. Choć przyjęto mnie na wszystkie, najbardziej atrakcyjny wydawał mi się kierunek związany z resocjalizacją, bo w tamtych czasach dla wielu studentów humanistycznych marzeniem pracy było zostać wychowawcą więziennym – jako praca w mundurze i dobrze płatna. I taki był mój początkowo cel. Studia ukończyłem z wynikiem bardzo dobrym, potem studia podyplomowe, a w międzyczasie praca na stażu i urzędnika niskiego szczebla, bo dostać się na etat w więziennictwie było o wiele trudniej niż teraz, a i znajomości odgrywały w tym dużą rolę. Najpierw zostałem kuratorem społecznym, by po kilku latach rozpocząć aplikację na kuratora i zostać zawodowym kuratorem sądowym.
– Czy przez lata pracy znalazł Pan odpowiedź na pytania stawiane we wstępie: dlaczego ludzie się staczają, co nimi kieruje w ich postępowaniu?
PM: Z reguły jest to wypadkowa kilku czynników – nieporadność życiowa, środowisko, niepełnosprawność intelektualna czy pogranicze normy intelektualnej, nieleczone zaburzenia emocjonalne lub schorzenia psychiczne, depresja, ale w większości przypadków są to uzależnienia, głównie od alkoholu ale także od środków odurzających. Uzależnienie zaczyna dominować, działanie rodziny jest niemu podporządkowane, alkohol przejmuje władzę nad człowiekiem i niestety dochodzi do tragedii. Tragedii, które w konsekwencji doprowadzają do przemocy w rodzinie zarówno psychicznej, jak i fizycznej, co z reguły kończy się odebraniem dzieci z tych rodzin. Od razu chciałbym jednak odkłamać przedstawianą czasami w mediach rzeczywistość – nigdy bieda czy brak środków finansowych nie była powodem umieszczania dzieci w domach dziecka. Jeśli ta przysłowiowa bieda występowała, to dlatego, że rodzice przeznaczali wszystkie pieniądze na alkohol i inne używki.
Patożycie. Z notatnika kuratora sądowego to książka niełatwa - realia pracy kuratora to popegeerowskie wsie, brudne dzielnice i stare kamienice, świat alkoholików, meneli, sprawców i ofiar przemocy, rozwodników wszelkimi sposobami walczących o dzieci i ludzi, których los ich dzieci obchodzi mniej niż butelka wódki. Do tego dochodzą urzędowe absurdy, bezsensowne sprawy, papierologia, oraz lekceważenie osoby i pracy kuratora. Krzywdzone dziecko stało się w tym świecie jedynie statystyką i problemem dla służb.
W księgarni Ebookpoint znajdziesz książkę w formacie ebooka oraz audiobooka - publikacja jest książką, która rozpoczyna również nową serię Wydawnictwa RM - serię Bez Fikcji. Ukazywać się w niej będą poruszające reportaże, wywiady z wyjątkowymi ludźmi oraz wciągające relacje z autentycznych wydarzeń. Jak mówi o tym cyklu sam wydawca: Książki z serii Bez fikcji to pozycje dla każdego, kto chce wiedzieć więcej i lepiej rozumieć otaczający świat.
Dla głodnych treści przygotowaliśmy także fragment książki.
Poniatowscy
To była jedna z tych rodzin, która już na samym początku cię wkurwia. Jakiś szósty zmysł zaaplikowany w mózgoczaszce podpowiada, że w tej rodzinie wgrany jest jakiś error. Wystarczy, że porozmawiasz z nimi pięć minut, i już wiesz, że będzie wesoło, a raczej, że nadzór nad patolami nie będzie należał do łatwych i przyjemnych, a każde spotkanie z nimi wyssie twoją życiową energię i spowoduje zwyczajną awersję do kolejnych wizyt.
Wkurwia cię sama myśl o tym, że musisz do nich iść i pierdolić te swoje sądowe kocopoły, umoralniać, straszyć kolejnymi postępowaniami, pouczać, wręcz kazać im się zmienić, a oni mają wyjebane zarówno na ciebie, jak i na przenajświętszy sąd. Jesteś dla nich natrętną muchą, która przyleciała do smrodu i żywi się ich egzystencją, tylko oni sobie tego nie uświadamiają. Aczkolwiek chętnie pozbyliby się ciebie i twego pierdolenia o tym, że źle się prowadzą, bo w końcu nie zapraszali nikogo do swego paśnika, który jest pożywką i sensem działania wszelkich instytucji państwowych.
Poniatowscy tacy właśnie byli. Dostałem ich w spadku po kuratorce, która właśnie odeszła na emeryturę. „Odeszła” to dużo powiedziane, raczej ledwo dotoczyła się do niej, a wszyscy w firmie z ulgą odetchnęli, że już jej nie ma. Wypalenie zawodowe i stres z kiedyś pięknej i eleganckiej kobiety z klasą zrobiły wrak człowieka toczonego przez chorobę alkoholową, z wieloma problemami emocjonalnymi, a na koniec także z onkologicznymi. I o ile oficjalnie każdy jej współczuł i gratulował dotrwania do wieku emerytalnego, o tyle tak naprawdę większość osób w zespole cieszyła się, że to nie ich spotkał taki los i że w końcu pozbędą się tej baby ze swego grona, bo albo chlała i ludzie pisali na nią skargi, albo łaziła na zwolnienia, przez co inni mieli więcej roboty, bo w końcu trzeba było za nią jechać w teren lub prostować sprawy. Dlatego nadzory otrzymane po niej należały do bardzo specyficznych spraw – kuratorka pobłażała swoim podsądnym w kwestiach związanych z alkoholem i zaniedbaniami wobec dzieciaków oraz wszelkiej maści awanturami czy wpierdolem preferencyjnym w myśl zasady „łobuz kocha najbardziej”.
Poniatowscy należeli do jednej z tych grup obywateli, którym kiedyś się dobrze powodziło. Jednak wóda i narkotyki, które pojawiły się w ich życiu w związku z zamożnością, spowodowały, że spadli na samo dno. Kiedyś mieli dwa sklepy w mieście, do tego busa, tzw. sklep obwoźny poruszający się na czterech łysych kołach po okolicznych wsiach popegeerowskich, gdzie pozamykano wiejskie budy z piwem, winem, chlebem i dżemem (obowiązkowo w tej kolejności). W busie oficjalnie sprzedawano pieczywo i produkty niezbędne w kuchni, ale tajemnicą poliszynela był fakt, że wódkę czy piwo spod lady też można było w nim kupić. Spod lady, bo podobno trzeba płacić koncesję za alkohol na handel obwoźny, a to już Poniatowskim się mniej opłacało. Pojawiło się nowe mieszkanie, samochód w leasingu, wycieczki za granicę do Turcji i Egiptu, obowiązkowo all inclusive z nieograniczoną ilością taniego rozcieńczonego alkoholu w hotelowym barze i dziwki. Bo Poniatowski, jak wypił, to lubił zaruchać, niekoniecznie do końca przejmując się tym, czy ukochana żona się dowie, czy nie i czy może będzie zła z tego powodu.
Wiele lat temu, gdy rozkręcali swoje biznesy, stawiani byli przez niektórych za wzór. Ona – Krystyna, wywodząca się z rodziny alkoholowej, wychowywana przez matkę. Gdy była mała, jej ojciec wpadł do rowu melioracyjnego z wodą. W toku śledztwa okazało się, że z powodu upojenia alkoholowego nie miał siły wstać o własnych siłach, przez co utopił się w wodzie głębokiej na pół metra.
(...)
Czekamy na Twoje zdanie - czy lubisz sięgać po reportaże i literaturę true crime?
Wpis powstał we współpracy z Wydawnictwem RM.
Zobacz nasze propozycje
-
- ePub + Mobi
29.69 zł
39.99 zł (-26%)(28,79 zł najniższa cena z 30 dni)
-
- ePub + Mobi
39.99 zł
49.99 zł (-20%)(36,58 zł najniższa cena z 30 dni)
-
- ePub + Mobi
35.99 zł
44.99 zł (-20%)(35,99 zł najniższa cena z 30 dni)
-
- ePub + Mobi
23.90 zł
29.87 zł (-20%)(23,23 zł najniższa cena z 30 dni)
-
- ePub + Mobi
31.99 zł
39.99 zł (-20%)(29,67 zł najniższa cena z 30 dni)
-
- ePub + Mobi
39.99 zł
49.99 zł (-20%)(36,35 zł najniższa cena z 30 dni)
-
- ePub + Mobi
27.99 zł
34.99 zł (-20%)(26,07 zł najniższa cena z 30 dni)