Jeśli szukasz intrygującej lektury na lato, to z pewnością mogą być nią Muchomory w cukrze. Ten młodzieżowy thriller hipnotyzuje lepką atmosferą i wciąga bez końca! To zdecydowanie jedna z wyróżniających się premier ostatnich tygodni. Piątka przyjaciół i wymarzone wakacje, które zamieniają się w koszmar - i nie wiadomo już, komu zaufać… Brzmi dobrze? W księgarni Ebookpoint.pl znajdziesz Muchomory w cukrze w formie ebooka i audiobooka - a tutaj, na blogu, Wydawnictwo Young przygotowało wywiad z autorką książki, Martą Bijan ;) Czytaj!  



Fio, Wenus, Hanna, Kostek i Robin spędzają lato w Domku z Drewna i Szkła. Gospodarzem miejsca jest starszy od nich i bardzo tajemniczy Adam - dom w środku lasu jest niczym idylla, w której można odciąć się od świata i wszystkich jego problemów. Niestety, z czasem okazuje się, że nic nie jest tu takie, jakie być powinno. Dochodzi do eskalacji niepokojących zdarzeń, a odpowiedź na pytanie, kim tak naprawdę jest Adam, okazuje się bardziej przerażająca, niż przyjaciele mogli przypuszczać.
Jeśli czujesz, że to właśnie będą Twoje literackie klimaty na tegoroczne lato, łap ebooka i wywiad z autorką! :) 


Jak w Twojej głowie zrodził się pomysł na napisanie Muchomorów w cukrze?

Marta Bijan: Po wydaniu „Melodii mgieł dziennych”, mojej pierwszej mikropowieści (jestem miłośniczką dość krótkich form), tomików poezji i zbioru opowiadań miałam ochotę na zmierzenie się z historią, w której bardziej kładłabym nacisk na budowanie relacji, kreację bohaterów z krwi i kości, klimat prawdziwego lata. Zaczęłam szkic już kilka lat temu, a potem, jakby był to znak, odezwała się moja redaktorka z propozycją napisania książki young adult. No i przyznam, pochłonęło mnie to całkowicie. Przepadłam w tej historii, włożyłam w nią wszystkie moje ,,niewypisane” nastoletnie uczucia.

 

Zawsze marzyłaś o tym, żeby zostać pisarką?

MB: Tak, moje marzenia o pisaniu zaczęły się równolegle z miłością do śpiewania, czyli mniej więcej w przedszkolu. Już wtedy pisałam krótkie historyjki na kartkach A4, okraszając je ,,wybitnymi” ilustracjami. Zmuszałam rodzinę do ich czytania. Dodam, że od zawsze były to opowieści pełne mroku. Jako mała dziewczynka miałam na przykład obsesję na punkcie tornad i duchów.

 

Jak bardzo różnią się Twoje poprzednie książki od Muchomorów?

MB: Jak wspomniałam wcześniej, w „Muchomorach” skupiłam się najbardziej na bohaterach, realistycznych dialogach. W poprzednich książkach duży nacisk kładłam na samą formę, tutaj – na historię i budowanie klimatu. Chciałam, żeby osoby czytające mogły wczuć się zarówno w nastrój upalnego lata, jak i utożsamić z postaciami, w które włożyłam cechy własne, a także ludzi, których znam, o których słyszałam – oczywiście, nie kopiując nikogo jeden do jednego, ale tworząc przefiltrowane przez wyobraźnię hybrydy.

 

Co na co dzień jest Twoją największą inspiracją?

MB: Rozmowy z ludźmi, inne książki czy filmy. Nigdy nie inspiruję się niczym w całości, zazwyczaj uderzy mnie jakaś jedna przewodnia myśl, emocja, problem. Jeśli pomysł chodzi mi po głowie wystarczająco długo, dobudowuję do niego pozostałe elementy opowieści, co często już tworzy jakiś motyw, który mogę wykorzystać w pisaniu. Jako że piszę głównie smutne i mroczne rzeczy, można stwierdzić, że inspirują mnie też moje własne lęki – tych niestety mam sporo.

 

Czy masz swoją rutynę pisarską?

MB: Do poprzedniego lata miałam dość stabilne życie i urządzony po swojemu pokój z biurkiem, przy którym zawsze pisałam. Najczęściej rano, koniecznie ze świeżą kawą, a później nocami, pijąc hektolitry herbaty. Było jednak sporo zawirowań w życiu prywatnym i teraz jest zupełnie inaczej. „Muchomory” kończyłam w bardzo trudnym dla mnie momencie, kiedy mój świat zmienił się o 180 stopni. Nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło, bo dowiedziałam się o sobie wielu nowych rzeczy. Na przykład że potrafię pisać na kanapie u przyjaciółki, w hałasie, w pociągu albo zatłoczonej kawiarni. Teraz właściwie nie mam rutyny, dostosowuję pisanie do tego, jak wygląda moje życie, ale wcale nie pracuje mi się przez to gorzej.

 

Czy uważasz, że Twoje wykształcenie związane z filmami pomogło Ci w napisaniu książki? W końcu „Muchomory w cukrze” czyta się jak scenariusz filmowy!

MB: Co ciekawe, nie znoszę pisać scenariuszy filmowych! A to dlatego, że nie ma w nich zbędnych dla filmu opisów, porównań, nic poetyckiego. Jedynie suche fakty o tym, co widać i słychać na ekranie. Wiem natomiast, o co chodzi, i bardzo się cieszę, że wiele osób odnosi takie wrażenie – może nieskromnie dodam, ale przyznaję, że też widzę „Muchomory w cukrze” w wersji kinowej bardzo wyraźnie. Pisząc, zawsze wyobrażam sobie sceny w filmie, nie potrafię się już tego pozbyć. Studia na pewno miały na to duży wpływ, natomiast moja mała obsesja na punkcie kina zaczęła się już w liceum i myślę, że nawet gdybym skończyła inny kierunek, moje pisanie wyglądałoby podobnie.

 

Jak myślisz, co jest najtrudniejszego w napisaniu książki young adult?

MB: Mogę to stwierdzić dopiero po premierze i pierwszych recenzjach, bo w samym procesie pisania uznałam, że to najprzyjemniejsza forma, w jakiej dane mi było tworzyć. Myślałam, że jestem do tego stworzona. Teraz widzę, że to ogromna odpowiedzialność: ludzie bardziej zwracają uwagę na szkodliwe zachowania występujące w treści, i bardzo dobrze, ale niestety wpływa to nieco na wolność twórczą. Czasem odczuwam potrzebę tłumaczenia się, moralizowania, a nie lubię tego w książkach. Lubię, kiedy osoby czytające same wyciągają wnioski. Myślę, że to jest dla mnie najtrudniejsze – podejmowanie decyzji o tym, czy ,,zmiękczyć” swoje pomysły, czy pogodzić się z faktem, że będzie się krytykowanym za coś, czego wcale nie chciało się przekazać, a jedynie pokazać.

 

Czy czujesz się odpowiedzialna za kształtowanie postaw czytelników, kiedy piszesz, a później wydajesz nową historię literacką?

MB:  Tak, i jak wspomniałam, zastanawiam się, czy w ogóle osoby autorskie powinny czuć tę odpowiedzialność. Czytelnik może zinterpretować coś zupełnie niezgodnie z intencją osoby autorskiej i trudno obarczać za to winą samą osobę autorską, która uważała, że cała jej intencja inaczej wybrzmi dla czytelników. Dla mnie to po prostu oczywiste, że nikt piszący młodzieżówki nie chce skrzywdzić osób czytających. Uważam, że żadna szkodliwa historia nie przejdzie przez dobre wydawnictwo i nasza wspólna promocja, w której podkreślane są wszelkie ostrzeżenia dotyczące treści, oraz wyznaczenie odpowiedniej kategorii wiekowej to wszystko, co możemy zrobić. Za kształtowanie postaw młodych ludzi odpowiedzialni są ich rodzice i opiekunowie. Wierzę, że nastolatkowie potrafią odróżniać dobro od zła, a książki nie powinny ich na każdym etapie prowadzić za rękę. To robią książki dla dzieci. Literatura young adult jest w moim odczuciu przedsionkiem do literatury pięknej czy powieści gatunkowych skierowanych już do starszych. Warto poruszać w niej tematy trudne, skłaniające do myślenia o wartościach.

 

Jak wspominasz swoje początki kariery pisarskiej? Czy miałaś wsparcie bliskich osób?

MB: Pierwszy tomik poezji wydałam samodzielnie, chwilę przed pandemią wspólnie z mamą założyłam wydawnictwo Eufobia. Uczyłyśmy się wszystkich procesów na własnych błędach. Nigdy nie zapomnę, jak cudownie było wysyłać pierwsze paczki, wtedy jeszcze przez pocztę. Spędzałam na poczcie długie godziny, a ludzie czekający w kolejce chcieli mnie zabić, zupełnie im się nie dziwię. Pomagały mi wtedy kuzynka i mama. Mama na każdym etapie była moim największym wsparciem, zresztą piszę dzięki niej, bo sama tworzy od zawsze, ale niestety to, co napisała, chowa do szuflady. Mam nadzieję, że kiedyś namówię ją na wydanie. Później z przyczyn czysto technicznych wydawnictwo przejęłam ja i teraz współpracuję z Wydawnictwem Kobiecym, a przy bardziej niszowych projektach działam sama. Wszystko potoczyło się bardzo naturalnie, nie wiem nawet, kiedy ten czas zleciał.

 

Pamiętasz, kiedy postanowiłaś wyjść poza muzykę i działać szerzej literacko?

MB: Tak, tuż po wydaniu debiutanckiej płyty „Melancholia” przeżyłam ogromne rozczarowanie branżą muzyczną. Właściwie trwa ono do tej pory, ale dzisiaj już wiem, ile błędów popełniłam, ilu nieodpowiednim ludziom zaufałam. Pisanie, które wcześniej zachowywałam tylko dla siebie, okazało się czymś spokojnym, czymś, na co mam ogromny wpływ. Mogę działać w nim na własnych zasadach, a później dzielić się efektami. To było bardzo oczyszczające i dało mi ogromnego kopa do działania. Dzięki temu odważyłam się nawet samodzielnie wydać kolejny album muzyczny. To dość skomplikowana sprawa, w muzyce trzeba wydobyć z siebie pokłady nieco innej energii, na którą wtedy, jak się okazało, nie byłam jeszcze gotowa. Wiem jednak, że z pewnością z tym nie skończyłam, a pisanie udowodniło mi, jak dużo jestem w stanie zdziałać na wielu polach.

 

Jesteśmy już ponad miesiąc po premierze „Muchomorów w cukrze”, a historia Fio i jej paczki przyjaciół stale zyskuje na popularności. Jak myślisz, co jest najatrakcyjniejsze w tej historii?

MB: Klimat lata i ten specyficzny rodzaj nostalgii, tęsknoty za czymś, co mamy, ale wiemy, że już przemija. Myślę, że każda osoba czuje coś takiego w mniejszym lub większym stopniu.

 

Jak reagujesz na opinie innych?

MB: Wystawiam swoją twórczość do oceny publicznej od ponad dziesięciu lat. Po takim czasie przyjmowanie krytyki jest zupełnie naturalne, nie przejmuję się już zupełnie, kiedy ktoś pisze, że książka nie przypadła mu do gustu. Przy „Muchomorach” pojawiły się jednak zarzuty, że książka promuje toksyczne zachowania, a to akurat jest dla mnie bolesne. Nie podoba mi się, że niektórzy nie potrafią odróżnić opisanych szkodliwych postaw od szkodliwej powieści. To jedyne, co potrafi wyprowadzić mnie z równowagi i ingeruje w mój nastrój.

 

Co najbardziej urzekło Cię w społeczności książkar?

MB: Zaangażowanie, entuzjazm, dawanie książkom drugiego życia. Kiedyś osoby autorskie bazowały wyłącznie na spotkaniach autorskich i czytaniu recenzji, dzisiaj mogą na bieżąco podglądać proces czytania swoich powieści, wdawać się z czytelnikami w interakcje, co jest absolutnie niesamowite.

 

Czy masz w niedalekich planach wydanie innej książki?

MB: Ostatnio już to zdradziliśmy, więc mogę oficjalnie potwierdzić – w tym roku ukaże się moja kolejna książka young adult. Trochę inna niż „Muchomory”, ale wciąż bardzo w moim stylu.

 

 

Marta Bijan – wszechstronna artystka, finalistka czwartej edycji programu X Factor (2014). Wydała albumy muzyczne „Melancholia” (2018) oraz „Sztuka płakania” (2021). Pasjonatka kina. Ukończyła Warszawską Szkołę Filmową i wyreżyserowała krótkometrażowy horror „Luna” (2019). Jest autorką tomików poezji oraz powieści „Melodia mgieł dziennych” (2020) i „Domy i inne duchy” (2021). Mieszka w Warszawie, gdzie pracuje nad kolejnymi książkami.

 

 

 

 

 

 

Muchomory w cukrze znajdziesz w księgarni Ebookpoint w formie Ebooka i audiobooka:

Okładka Muchomory w cukrze

(ebook)

30,67 zł 40,90 zł(-25%)

(32.72 zł najniższa cena z 30 dni)



Wpis we współpracy z Wydawnictwem Young.