Jest czwarta nad ranem, a ja jestem lekarką rezydentką i piszę z weekendowej nocnej zmiany w szanowanym szpitalu klinicznym. Odpowiadałam na wezwania do zatrzymania krążenia, reagowałam na zagrażające życiu krwotoki i wstrząsy septyczne, trzymałam za dłoń młodą kobietę umierającą na raka, usiłowałam pocieszyć jej rodzinę, przemierzyłam mile ciemnyc