Walijskie Tiger Bay wyłania się ze smogu i z morskiej mgły. Z jadłodajni bucha oleisty smród, a z okien domów unoszą się kłęby marihuanowego dymu. Spacerując wzdłuż doków, łatwo trafić i na złodziei, i na pastorów, na uliczników grających w kości i szejków, lichwiarzy i ich dłużników. Niektórzy potrafili oswoić tę starą, okrytą złą sławą dzielnicę.