Profesor jest, czy też raczej był, członkiem akademii naukowej w Kopenhadze. Raz w tygodniu spotykają się w słynnym lokalu Det lille Apotek. Członków



Profesor jest, czy też raczej był, członkiem akademii naukowej w Kopenhadze. Raz w tygodniu spotykają się w słynnym lokalu Det lille Apotek. Członków dzieli się na dwa rodzaje. Mający ewidentne osiągnięcia w naukach humanistycznych zasiadają na ławie pod ścianą, tak że widzą cały lokal. Pozostali siedzą w przejściu i zdarza się, że kelner obleje ich piwem. Profesor miał nadzieję rozwiązać zagadkę i trafić do pierwszej grupy.

— Udało mu się? — Nie wiem. Nie chciał o tym rozmawiać. Zmieniał temat. Ale podejrzewam, że miał zamiar pochwalić się tym po powrocie do Kopenhagi. Trudno powiedzieć. Dał mi odpis swoich odpowiedzi, ale nie mam pojęcia, czy pasują do klucza. Wielebny Hannes otworzył szufladę w biurku, wyjął z niej złożoną kartkę i podał Kjartanowi. — Proszę bardzo. Uważam, że ta kartka powinna się znaleźć u pana. Kjartan wziął kartkę i dobrze się jej przyjrzał. Zdania skreślono po duńsku i islandzku pismem niełatwym do odczytania. — Muszę zadzwonić do stolicy i zapytać, czy to mogą być zwłoki profesora — powiedział. — No i wielebny będzie musiał zajrzeć do skrzyni, żeby stwierdzić, czy to ta sama odzież, w której swego czasu go pan widział. Samego ciała nie da się rozpoznać. Wielebny Hannes drżącą ręką podniósł filiżankę do ust. — Tak, pewno będę musiał to zrobić — przytaknął. — Ale czy to możliwe — kontynuował Kjartan — że wypadł za burtę statku pocztowego i dopłynął do Ketilsey? — Uważam, że to nieprawdopodobne. Wyspa leży kawał drogi od szlaku żeglugowego. — A prąd jest silny? — Tak, bez wątpienia, ale nie znam się na tym. Musi pan zapytać rybaków. — I kiedy od pana wyjechał? — Czwartego września. Sprawdziłem w kalendarzu. Pamiętam, że tego samego wieczoru nadali w radiu wiadomość o rękopisach. — Nie miał bagażu? — Mały neseser podręczny na kilkudniową wyprawę, przybory toaletowe, bieliznę na zmianę i tak dalej. Aparat fotograficzny i małą lornetkę. O ile pamiętam, powiedział, że walizkę zostawił w przechowalni w Reykjaviku. Kjartan podniósł kartkę spoczywającą między nimi na biurku. — Co znaczy to, co jest napisane na kartce? „Folio 1005”? — To sygnatura Flateyjarbok w rejestrze Kopenhaskiej Biblioteki Królewskiej. Pamiętam, że Lund dopisał to na kartce, którą mu dałem, a potem schował ją do kieszeni. Kjartan odwrócił kartkę. — Wielebny wie może, co oznaczają te litery na odwrocie? — zapytał. Pastor obejrzał kartkę. — Nie. Napisał to, jak już go tu nie było. Ale przypomina to sekwencję liter będących kluczem do zagadki. Wiedział, że nie wolno przepisywać klucza. Po tym, jak dałem mu tę kartkę, na pewno nie poszedł do biblioteki. Kjartan zanotował sobie: „Gaston Lund z Kopenhagi, czwarty września”. — Pójdę na pocztę i zadzwonię do ambasady duńskiej — powiedział i wstał. Wielebny Hannes odprowadził go do drzwi i pożegnał, a potem wrócił do salonu do żony. — Sprawa jest w dobrych rękach — oznajmił. — Najbardziej się boję, że będę musiał spojrzeć na zwłoki w trumnie. Bardzo tego nie lubię. Wyjrzał przez okno. Długo gdzieś patrzył, zanim powiedział: — Pamiętam, jakby to było wczoraj, kiedy Lund nas opuszczał. Odprowadziłem go do drzwi i pożegnałem uściskiem dłoni. Obiecał, że do mnie napisze. Miałem podejrzewać, że coś jest nie tak, kiedy nie dostałem listu? Pastorowa odłożyła robótkę. — A ty do niego napisałeś? — spytała. — Nie, po prawdzie nie napisałem. Spodziewałem się raczej dostać list od niego. Kobieta zamyśliła się. — A może jechał do nas z drugą wizytą, kiedy Bóg Wszechmogący go do siebie powołał? Pastor potrząsnął głową. — Nie wiem, ale ciągle go widzę, jak idzie w górę ulicy ze swoim maleńkim neseserkiem. Wyszedł tak wcześnie, żeby zdążyć na statek, bo chciał jeszcze wstąpić do doktor Johanny po tabletki na chorobę morską. Bał się rejsu, bo pogoda robiła się coraz gorsza. Patrzył w milczeniu przez okno, a potem powiedział cicho do siebie: — Jak on, na Boga, znalazł się na Ketilsey?


*Artykuł stanowi fragment książki pt. „Tajemnica wyspy Flatey” Viktor Arnar Ingólfsson (Wydawnictwo Editio, 2017).