Ani płochliwa kobyła Róża, ani rozbity garncarski urobek - nic nie zmąciło spokoju Sambora tak, jak mały chłopiec, który wyszedł usmolony z lasu wprost pod nogi wędrowca. Niemłody już mężczyzna przypomniał sobie tragiczne wydarzenia z własnego dzieciństwa, na skutek których trafił z sielskiej Sandomierszczyzny na Śląsk. Sambor bierze chłopca pod op