ODBIERZ TWÓJ BONUS :: »

    Eko Czochrałem antarktycznego słonia

    (ebook) (audiobook) (audiobook)
    Autor:
    Mikołaj Golachowski
    Wydawnictwo:
    Marginesy
    Ocena:
    5.0/6  Opinie: 1
    Stron:
    500
    Dostępne formaty:
    ePub
    Mobi

    W pięknej, tajemniczej krainie zimna 

    Mikołaj Golachowski jest biologiem, ekologiem, podróżnikiem i doktorem nauk przyrodniczych. Zwierzętami interesował się od najmłodszych lat (pierwsze wypowiedziane zdanie ponoć właśnie obserwacji zwierząt dotyczyło), a fascynacja rozwijała się poczynając od opieki nad skrzywdzonymi ptakami i zajmowania się kotami, przez wycieczki z ojcem do lasu i studenckie wyprawy w bardziej odległe miejsca na świecie. Jego drugą miłością jest chłód. Mikołaj Golachowski regularnie odwiedza Arktykę i Antarktykę, obcuje z przyrodą, a swoimi obserwacjami dzieli się z innymi. Od 2002 roku pracuje w regionach polarnych. Spędził dwie zimy oraz cztery sezony letnie w Antarktyce, badając ekologię słoni morskich i skupiając się na ich niezwykłych obyczajach seksualnych. Od ośmiu lat jest przewodnikiem turystycznym w Antarktyce i Arktyce. Praca na statku, pływanie po dzikich rejonach dało mu okazję do kolejnych bliskich spotkań, zwłaszcza z niedźwiedziami polarnymi i waleniami. Jego książka Czochrałem antarktycznego słonia to świadectwo piękna i niezwykłości tych zimnych krain. To wspaniała opowieść o historii ludzi i zwierząt, ale także smutny obraz tego do czego jesteśmy zdolni nie szanując delikatnych ekosystemów i bezmyślnie wyrzynając zwierzęta dla zysku i własnej satysfakcji. Piękne zdjęcia zrobione przez autora dodatkowo umilają lekturę. 

    (…) Był piękny lutowy dzień, lato w pełni. Otaczające nas lodowce jarzyły się w słońcu, którego blask prześwietlał niedalekie góry lodowe tym najbardziej niewiarygodnym odcieniem niebieskości, widocznym tylko w tysiącletnim lodzie. Równie intensywny błękit nieba pocztówkowo kontrastował z czernią skał wystających spod dziewiczego śniegu. Najsłabszy wiaterek nie mącił tej sielanki, a piękno świata wokół nas bardzo utrudniało skupienie się na robocie. Jakby tego było mało, w oddali dostrzegliśmy charakterystyczne fontanny oddychających humbaków i czarne połyskliwe grzbiety tych żerujących tuż pod powierzchnią gigantów.
    Ale byliśmy w pracy. Wypłynęliśmy „Słoniem Morskim” – rybackim kutrem, który na Arctowskim służy za jednostkę naukowo-transportową – na środek Zatoki Admiralicji, aby zbierać z morskiego dna próby okrzemków. Właśnie wciągaliśmy na pokład pięciusetmetrową stalową linkę z pełnym cennego błota próbnikiem, kiedy któryś z wielorybów zaproponował drugiemu, żeby sprawdził tę śmieszną skorupkę kołyszącą się nieopodal, popierdującą cicho i najwyraźniej zapasożyconą. Przestały żerować i ruszyły w naszą stronę. Z lekkim niepokojem obserwowaliśmy szybko zbliżające się kolosy. Każdy z nich mierzył osiemnaście metrów. Było to moje pierwsze tak bliskie spotkanie z wielorybami. Czytałem, że nie ma się czegoś bać, i próbowałem przekonać naszego bosmana Dzidziusia, że ani nas nie jedzą, ani nie uważają za zagrożenie, ale chyba nie bardzo mi się udało. Kilkaset metrów linki wciąż było za burtą i nie mogliśmy się ruszyć. Tymczasem humbaki podpłynęły i zaczęły krążyć wokół naszego stateczku w odległości około dwóch metrów. To niesamowite uczucie – być na łasce tych wspaniałych zwierząt. Każdy z nich był ponad dwa razy dłuższy od „Słonia” i wiele razy cięższy. A jednak żaden nawet nas nie musnął. Wystawiały głowy i przyglądały się dziwacznym stworzeniom kłębiącym się na grzbiecie tej niewydarzonej góry lodowej (…) 

                                                                                              Fragment książki 

    Wybrane bestsellery

    Marginesy - inne książki

    Zamknij

    Wybierz metodę płatności

    Zamknij Pobierz aplikację mobilną Ebookpoint